-Hej, dasz sobie radę, nie masz się czego bać - wypaliłem, chciałem żeby poczuła wsparcie, żeby chociaż to się jej udało, wiem że ten wyjazd miał być dla niej odskocznią, ale tak raczej nie będzie, nie mogę odstąpić jej na krok, to jest zbyt niebezpieczne, moją głupotą już było się na początek powadzić, teraz muszę uważać, bo nie jest dobrze
-Dzięki - powiedziała po czym Rose szybko pożyczyła jej powodzenia i dziewczyna znikła za drzwiami
-Jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytał Max
-O co ci chodzi?
-Stary, jesteś dla niej miły i na siłę udajesz, że jest okej, a jest przeciwnie, kiedy jej zamierzasz o tym powiedzieć?
-Nie teraz, z resztą to nie jest dobre miejsce na taką rozmowę, sprawdziliście nasze mieszkanie?
-Tak, nie ma
-Dobra, pogadamy o tym potem
*** 15 minut później***
Nagle drzwi się otworzyły
-Rose Jenner - powiedziała kobieta
-Nie jest tak źle, nie stresuj się, dasz radę - pocieszała ją szybko wychodząca z sali Em
-I jak? - zapytałem
-Dowiem się jak to wszytsko się skończy
-Coooo? To ile tu będziemy jeszcze siedzieć? - zapytał zawiedziony Siva
-Siedź cicho, jak Ci się nudzi to zadzwoń do swojej dziewczyny, tak w ogóle czemu jej tu nie ma? - zapytała Emily
-Pracuje, nie mogła z nami jechać
-To idź do niej zadzwoń a nie marudź
-Aż tak Cię tam wkurzyli? - powiedział po czym odszedł wyjmując telefon
-Tak ogólnie jak siebie oceniasz?
-Patrząc na konkurencję? Słabo. Podobno przyszła tu siostra jakieś modelki z tej agencji, więc nie mam na co liczyć
-Przesadzasz
-Jak bym tatę słyszała...
-Aż tak staro wyglądam?
-Idź mi przynieś kawę z automatu
-Co ja jestem, kelner?
-Możliwe
-Sama sobie zajdź
-Łooo jaki gentlemen, bić brawa - wstała i poszła piętro niżej, w sumie co za różnica i tak ją widzę
Stanąłem przy barierce na hallu i kiedy zobaczyłem Emily ręce mi opadły, oczywiście rozkminiała przez 5 min jak działa automat, wyglądało to jakby dziecko nie umiało obsługiwać zabawki, jak usłyszała nasz śmiech, pokazała język, co już totalnie mnie dobiło i nie mogłem przestać się śmiać. Kiedy dziewczyna chciała odejść ze swoją kawą, zatrzymał ją jakiś mężczyzna
-Jay, chodź tutaj - zawołałem go
-Co jest?
-Co to za koleś? - przyjaciel przez moment przypatrywał mu się
-To ten Ryan, o którego ostanio robiłeś awanturę
-Co on tu robi? Przecież mieszka chyba w Londynie
-Nie wiem, ale lepiej niech na niego Em uważa, ta sytuacja jest dosyć dziwna
-Tym bardziej nie będę od niej odstępował
-Wyluzuj, przytulają się, czyli już idzie
-Jakby nie mogli się pożegnać jak normalni ludzie...
-Sykes, zazdrośniku - zaczął się śmiać
-Ja nie jestem zazdrosny, mam jej pilnować, nic więcej
-Nazywaj to jak chcesz - powolnym krokiem ruszył w stronę fotela
-Ty się lepiej zajmij Rose
-Tak też zrobię -uśmiechnął się cwaniacko i zaczął gadać z resztą
Nie wiem o co mu chodziło, ja nie jestem w najmniejszym stopniu o nią zazdrosny, chcę tylko jej bezpieczeństwa, zrobię wszytsko żeby jej życie było normalnie, nie chcę jej robić krzywdy i wkręcać jej w to życie, to gówniane życie, gdzie śmierć jest codziennością, tylko nie zawsze trafia na innych, czasami na twoich, a to boli najbardziej. Za wszelką cenę postram uchronić moich bliskich przed wczesną śmiercią, a oni wiedzą, że może być już blisko.
***
-Ile można ustalać kto to wygra... - niecierpliwiła się Rose
-Nie przesadzaj, wybranie 14 najlepszych lasek ze 100 równie zajebistych nie jest łatwe - powiedziałem
-Palant - parsknęła
Drzwi od sali otworzyły się. Kobieta zaczęła wyczytywać nazwiska i imiona wybranych dziewczyn
Sara Mike...... Jennifer Cooper.... Rose Jennner - dziewczyny zaczęły skakać ze szczęścia - Eva London oraz Emily - oczy Em się zaświeciły - Hudgens
-Coooo? - dziewczyna spojrzała na nas smutnym wzrokiem po czym odwróciła się
-Emily, kochana, nie przejmuj się, nie zawsze wszytsko udaje się za pierwszym razem - powiedziała Kels
-Właśnie, jak tobie się nie udało to ja odmawiam - powiedziała dumnie Rosie
-Nie, nie pozwolę Ci na to, masz iść na ten wybieg i pokazać wszystkim na co Cię stać - zbuntowała się
-Chodźmy stąd - powiedziałem
-Ty to potrafisz człowieka pocieszyć, jak tak bardzo Ciebie to nudzi to idź sobie - zmroziła mnie wzrokiem Kelsey
-Nie, przestań, chodźmy stąd - spuściła wzrok Emily
Przez kilka minut się nie odzywała tylko szła ze spuszczoną głową, nawet szkoda mi się jej zrobiło, ale zazdroszczę jej takich problemów. Zazdroszczę, że ma normalne problemy. NORMALNE.
***przed budynkiem agencji***
-Zadzwonię po taksówkę bo w tych szpilkach nie ujdę - marudziła blondynka
-To Tom Cię zaniesie - krzyknął Max
-Jasne, prędzej to on swoje buty zaniesie - wybuchliśmy śmiechem po czym Parker wkurzony pocałował swoją dziewczynę i kazał jej wejść na swoje plecy
-Uuuuu - wszyscy równocześnie powiedzieli, aż nagle ktoś zaczął krzyczeć
-Panno Grey, proszę zaczekać - z drzwi wybiegła jakaś kobieta
-Tak?
-Przepraszam Panią z całego serca, ale zaszła pomyłka, ktoś pomylił zgłoszenia i to Pani wygrała nie Pani Hudgens - mówiła zmęczona biegiem szatynka
-Naprawdę?
-Tak - kiedy dziewczyny to usłyszały zaczęły piszczeć i wskakiwać na siebie
-Dziękuję Pani - powiedziała Grey- teraz to idziemy na nogach
-I po drodze na lody - oznajmił Jay
-Was chyba posrało, mi nogi odpadają - siadła na ławce Rose
-To Jay ciebie zaniesie - Tom wyrównał rachunki na co McGuiness zesztywniał
-Tom nie rozśmieszaj mnie - Em sprowokowała Jaya, na co zrobił prawie to samo co Tom
-Em, wskakuj zmieścisz się - powiedziała uradowana Rose na co Jay o mało co nie zemdlał
-Haha, nie ja poczekam na swojego księcia, zaraz przyjedzie tu na swoim rumaka, zobaczcie- zaczęła się śmiać i reszta popatrzyła się na mnie, więc wiedziałem czego oczekują, znudzony jednym ruchem przewinąłem Emily przez ramię
-No chyba Cię pojebało - powiedziała poważnie
-Bolą nóżki?
-Bolą
-Więc nie marudź
-Mogłeś mnie uprzedzić
-Uprzedzam, że staniesz na ziemię
-Co? - zdziwiła się i odstawiłem ją na ziemię
-Tak się bawisz? - nie zrozumiałem jej
-Tak - na moją odpowiedź wskoczyła mi na plecy i kazała nieść się do domu
-Was to już wszystkich powaliło - powiedziałem pod nosem
-Idź a nie gadaj - zignorowała mnie
-Buntowniczka nam rośnie - zaśmiałem się
-Wal się, Sykes - syknęła
Wolałbym ciebie...
Na szczęście powstrzymałem się przed wypowiedzeniem tego durnego słowa które byłoby nie na miejscu i niestosowne do sytuacji. Doszliśmy do mieszkania, niesienie Emily nie było żadnym wyzwaniem bo jest lekka jak piórko, nie wiem jak to robi ale pasuje mi to, mogę bez żadnego wysiłku podnosić ją i przerzucać przez ramię. Taki układ mi pasuje. Dzień tak właściwie minął dosyć normalnie, co jest pewnie ciszą przed burzą, obawiam się, patrzę się na nich i nie chcę żeby coś im się stało, ich śmiech, uśmiech, radość powinno mnie uszczęśliwiać, a tak nie jest. Kiedy widzę ich szczęśliwych, znaczą dla mnie coraz więcej, kiedy kogoś stracimy, będzie boleć każdego z nas to coraz bardziej. Strata ważnej dla ciebie osoby to nie jest coś o czymś się marzy. To niesamowity ból, zawsze trzymam postawę twardziela i nie okazuję żadnych uczuć chociaż miałbym ochotę siąść i nachlać się do nieprzytomności ale wiem, że byłoby to nieodpowiedzialne i dziecinnie. Czasami lepiej po prostu nic nie mówić, nie będzie problemu i ludzie nie zaczną jak jakieś anioły tępo Cię pocieszać chociaż gówno wiedzą. Tak na prawdę chcą jedno. Chcą coś od ciebie. To ich wspieranie to taka przykrywka. Nie ufam ludziom, bo to fałszywe stworzenia. Ciężko jest znaleźć osobę której możesz w 100% zaufać, bo w tym świecie ludzie są egoistami, zależy im tylko na korzyściach dls siebie, jeżeli znajdziesz osobę która będzie lojalna i godna zaufania, nie pozwól jej odejść, bo wiedz, że tracisz cały swój świat i życie straci sens.
-Nathan - przysiadł się Jay korzystając że wszyscy poszli do dziewczyn
-Mmm?
-Powiedz jej
-Nie
-Masz zamiar dalej ukrywać przed nią prawdę?
-Tak po części, nie chcę niszczyć jej życia, pomyśl, kiedy powiem jej że za rogiem może na nią czekać śmierć to co ona zrobi? Będzie spać ze świadomością, że ktoś ją skrzywdzi, a ja na to nie pozwolę, tylko wiesz w czym leży problem? Że ja nie mogę cały czas z nią być, chociaż bym tego chciał, nie dam rady chronić jej 24h, to jest nie wykonalne, boję się, że jeden mój nieuważny ruch i ona zginie, Jay cholera jasna, wiesz jaki ten gnojek Paul jest, on cieszy się z cierpienia innych, potrafi trzymać kogoś zwłoki miesiącami a potem je podsuwać pod twarz, nie chce żeby jej coś takiego się przytrafiło, bo wiem, że sobie nie poradzi, jeszcze kilka miesięcy temu beztrosko chodziła do szkoły, a teraz? Jej życie zaczyna robić się jak nasze, a ja nie potrafię temu zapobiedz, rozumiesz kurwa nie potrafie! - uderzyłem pięścią w ścianę
-Powiedz jej, lepiej chyba żeby wiedziała i była wszystkiego świadoma i usłyszała to od nas niż żeby ktoś wykorzystał jej niewiedzę przeciwko nam
-Nie wiem kurwa nie wiem, gdyby nie ona i jej ojciec już dawno bym tego gnoja znalazł i zabił, ale nie mogę, musze zadbać o jej bezpieczeństwo, nie mogę was tak zostać, to zbyt ryzykowne, muszę poczekać na moment kiedy on będzie blisko. I zaatakować. Jay, to już nie są żarty - popatrzyłem na niego poważnie
-Blisko? Nie pomyślałeś o tym, że prędzej czy później on ją znajdzie i kiedy ty spuścisz z niej wzrok, on jej coś zrobi i wykorzysta jej niewiedzę przeciwko nam, a wtedy wiesz, że nic innego jej nie czeka jak długa i bolesna śmierć? A ty wtedy gówno zrobisz, bo będziesz bezradny! Paul bez Emily nic nie wskura, on tylko na nią czyha więc powiedz jej to do cholery
-Co mam jej powiedzieć?! Że jakiś psychopata założył kamery w jej mieszkaniu i miał ją na oku? Serio? Że jej ojciec jest takim debilem, że wyszedł sobie w nocy na spacerek i tamci idioci zaatakowali go, a teraz on leży w szpitalu i walczy o życie? Że jej matka jest kompletnie sama? Zanim Hemmings z resztą tam dotrą może być za późno! I dobić ją że ona też nie jest w najlepszej sytuacji? - nagle zobaczyłem zapłakaną Emily wyłaniającą się zza ściany
-Em.. - popatrzyła się na mnie z bólem i mówiła cichym, zapłakanym głosem
-Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Dzięki - powiedziała po czym Rose szybko pożyczyła jej powodzenia i dziewczyna znikła za drzwiami
-Jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytał Max
-O co ci chodzi?
-Stary, jesteś dla niej miły i na siłę udajesz, że jest okej, a jest przeciwnie, kiedy jej zamierzasz o tym powiedzieć?
-Nie teraz, z resztą to nie jest dobre miejsce na taką rozmowę, sprawdziliście nasze mieszkanie?
-Tak, nie ma
-Dobra, pogadamy o tym potem
*** 15 minut później***
Nagle drzwi się otworzyły
-Rose Jenner - powiedziała kobieta
-Nie jest tak źle, nie stresuj się, dasz radę - pocieszała ją szybko wychodząca z sali Em
-I jak? - zapytałem
-Dowiem się jak to wszytsko się skończy
-Coooo? To ile tu będziemy jeszcze siedzieć? - zapytał zawiedziony Siva
-Siedź cicho, jak Ci się nudzi to zadzwoń do swojej dziewczyny, tak w ogóle czemu jej tu nie ma? - zapytała Emily
-Pracuje, nie mogła z nami jechać
-To idź do niej zadzwoń a nie marudź
-Aż tak Cię tam wkurzyli? - powiedział po czym odszedł wyjmując telefon
-Tak ogólnie jak siebie oceniasz?
-Patrząc na konkurencję? Słabo. Podobno przyszła tu siostra jakieś modelki z tej agencji, więc nie mam na co liczyć
-Przesadzasz
-Jak bym tatę słyszała...
-Aż tak staro wyglądam?
-Idź mi przynieś kawę z automatu
-Co ja jestem, kelner?
-Możliwe
-Sama sobie zajdź
-Łooo jaki gentlemen, bić brawa - wstała i poszła piętro niżej, w sumie co za różnica i tak ją widzę
Stanąłem przy barierce na hallu i kiedy zobaczyłem Emily ręce mi opadły, oczywiście rozkminiała przez 5 min jak działa automat, wyglądało to jakby dziecko nie umiało obsługiwać zabawki, jak usłyszała nasz śmiech, pokazała język, co już totalnie mnie dobiło i nie mogłem przestać się śmiać. Kiedy dziewczyna chciała odejść ze swoją kawą, zatrzymał ją jakiś mężczyzna
-Jay, chodź tutaj - zawołałem go
-Co jest?
-Co to za koleś? - przyjaciel przez moment przypatrywał mu się
-To ten Ryan, o którego ostanio robiłeś awanturę
-Co on tu robi? Przecież mieszka chyba w Londynie
-Nie wiem, ale lepiej niech na niego Em uważa, ta sytuacja jest dosyć dziwna
-Tym bardziej nie będę od niej odstępował
-Wyluzuj, przytulają się, czyli już idzie
-Jakby nie mogli się pożegnać jak normalni ludzie...
-Sykes, zazdrośniku - zaczął się śmiać
-Ja nie jestem zazdrosny, mam jej pilnować, nic więcej
-Nazywaj to jak chcesz - powolnym krokiem ruszył w stronę fotela
-Ty się lepiej zajmij Rose
-Tak też zrobię -uśmiechnął się cwaniacko i zaczął gadać z resztą
Nie wiem o co mu chodziło, ja nie jestem w najmniejszym stopniu o nią zazdrosny, chcę tylko jej bezpieczeństwa, zrobię wszytsko żeby jej życie było normalnie, nie chcę jej robić krzywdy i wkręcać jej w to życie, to gówniane życie, gdzie śmierć jest codziennością, tylko nie zawsze trafia na innych, czasami na twoich, a to boli najbardziej. Za wszelką cenę postram uchronić moich bliskich przed wczesną śmiercią, a oni wiedzą, że może być już blisko.
***
-Ile można ustalać kto to wygra... - niecierpliwiła się Rose
-Nie przesadzaj, wybranie 14 najlepszych lasek ze 100 równie zajebistych nie jest łatwe - powiedziałem
-Palant - parsknęła
Drzwi od sali otworzyły się. Kobieta zaczęła wyczytywać nazwiska i imiona wybranych dziewczyn
Sara Mike...... Jennifer Cooper.... Rose Jennner - dziewczyny zaczęły skakać ze szczęścia - Eva London oraz Emily - oczy Em się zaświeciły - Hudgens
-Coooo? - dziewczyna spojrzała na nas smutnym wzrokiem po czym odwróciła się
-Emily, kochana, nie przejmuj się, nie zawsze wszytsko udaje się za pierwszym razem - powiedziała Kels
-Właśnie, jak tobie się nie udało to ja odmawiam - powiedziała dumnie Rosie
-Nie, nie pozwolę Ci na to, masz iść na ten wybieg i pokazać wszystkim na co Cię stać - zbuntowała się
-Chodźmy stąd - powiedziałem
-Ty to potrafisz człowieka pocieszyć, jak tak bardzo Ciebie to nudzi to idź sobie - zmroziła mnie wzrokiem Kelsey
-Nie, przestań, chodźmy stąd - spuściła wzrok Emily
Przez kilka minut się nie odzywała tylko szła ze spuszczoną głową, nawet szkoda mi się jej zrobiło, ale zazdroszczę jej takich problemów. Zazdroszczę, że ma normalne problemy. NORMALNE.
***przed budynkiem agencji***
-Zadzwonię po taksówkę bo w tych szpilkach nie ujdę - marudziła blondynka
-To Tom Cię zaniesie - krzyknął Max
-Jasne, prędzej to on swoje buty zaniesie - wybuchliśmy śmiechem po czym Parker wkurzony pocałował swoją dziewczynę i kazał jej wejść na swoje plecy
-Uuuuu - wszyscy równocześnie powiedzieli, aż nagle ktoś zaczął krzyczeć
-Panno Grey, proszę zaczekać - z drzwi wybiegła jakaś kobieta
-Tak?
-Przepraszam Panią z całego serca, ale zaszła pomyłka, ktoś pomylił zgłoszenia i to Pani wygrała nie Pani Hudgens - mówiła zmęczona biegiem szatynka
-Naprawdę?
-Tak - kiedy dziewczyny to usłyszały zaczęły piszczeć i wskakiwać na siebie
-Dziękuję Pani - powiedziała Grey- teraz to idziemy na nogach
-I po drodze na lody - oznajmił Jay
-Was chyba posrało, mi nogi odpadają - siadła na ławce Rose
-To Jay ciebie zaniesie - Tom wyrównał rachunki na co McGuiness zesztywniał
-Tom nie rozśmieszaj mnie - Em sprowokowała Jaya, na co zrobił prawie to samo co Tom
-Em, wskakuj zmieścisz się - powiedziała uradowana Rose na co Jay o mało co nie zemdlał
-Haha, nie ja poczekam na swojego księcia, zaraz przyjedzie tu na swoim rumaka, zobaczcie- zaczęła się śmiać i reszta popatrzyła się na mnie, więc wiedziałem czego oczekują, znudzony jednym ruchem przewinąłem Emily przez ramię
-No chyba Cię pojebało - powiedziała poważnie
-Bolą nóżki?
-Bolą
-Więc nie marudź
-Mogłeś mnie uprzedzić
-Uprzedzam, że staniesz na ziemię
-Co? - zdziwiła się i odstawiłem ją na ziemię
-Tak się bawisz? - nie zrozumiałem jej
-Tak - na moją odpowiedź wskoczyła mi na plecy i kazała nieść się do domu
-Was to już wszystkich powaliło - powiedziałem pod nosem
-Idź a nie gadaj - zignorowała mnie
-Buntowniczka nam rośnie - zaśmiałem się
-Wal się, Sykes - syknęła
Wolałbym ciebie...
Na szczęście powstrzymałem się przed wypowiedzeniem tego durnego słowa które byłoby nie na miejscu i niestosowne do sytuacji. Doszliśmy do mieszkania, niesienie Emily nie było żadnym wyzwaniem bo jest lekka jak piórko, nie wiem jak to robi ale pasuje mi to, mogę bez żadnego wysiłku podnosić ją i przerzucać przez ramię. Taki układ mi pasuje. Dzień tak właściwie minął dosyć normalnie, co jest pewnie ciszą przed burzą, obawiam się, patrzę się na nich i nie chcę żeby coś im się stało, ich śmiech, uśmiech, radość powinno mnie uszczęśliwiać, a tak nie jest. Kiedy widzę ich szczęśliwych, znaczą dla mnie coraz więcej, kiedy kogoś stracimy, będzie boleć każdego z nas to coraz bardziej. Strata ważnej dla ciebie osoby to nie jest coś o czymś się marzy. To niesamowity ból, zawsze trzymam postawę twardziela i nie okazuję żadnych uczuć chociaż miałbym ochotę siąść i nachlać się do nieprzytomności ale wiem, że byłoby to nieodpowiedzialne i dziecinnie. Czasami lepiej po prostu nic nie mówić, nie będzie problemu i ludzie nie zaczną jak jakieś anioły tępo Cię pocieszać chociaż gówno wiedzą. Tak na prawdę chcą jedno. Chcą coś od ciebie. To ich wspieranie to taka przykrywka. Nie ufam ludziom, bo to fałszywe stworzenia. Ciężko jest znaleźć osobę której możesz w 100% zaufać, bo w tym świecie ludzie są egoistami, zależy im tylko na korzyściach dls siebie, jeżeli znajdziesz osobę która będzie lojalna i godna zaufania, nie pozwól jej odejść, bo wiedz, że tracisz cały swój świat i życie straci sens.
-Nathan - przysiadł się Jay korzystając że wszyscy poszli do dziewczyn
-Mmm?
-Powiedz jej
-Nie
-Masz zamiar dalej ukrywać przed nią prawdę?
-Tak po części, nie chcę niszczyć jej życia, pomyśl, kiedy powiem jej że za rogiem może na nią czekać śmierć to co ona zrobi? Będzie spać ze świadomością, że ktoś ją skrzywdzi, a ja na to nie pozwolę, tylko wiesz w czym leży problem? Że ja nie mogę cały czas z nią być, chociaż bym tego chciał, nie dam rady chronić jej 24h, to jest nie wykonalne, boję się, że jeden mój nieuważny ruch i ona zginie, Jay cholera jasna, wiesz jaki ten gnojek Paul jest, on cieszy się z cierpienia innych, potrafi trzymać kogoś zwłoki miesiącami a potem je podsuwać pod twarz, nie chce żeby jej coś takiego się przytrafiło, bo wiem, że sobie nie poradzi, jeszcze kilka miesięcy temu beztrosko chodziła do szkoły, a teraz? Jej życie zaczyna robić się jak nasze, a ja nie potrafię temu zapobiedz, rozumiesz kurwa nie potrafie! - uderzyłem pięścią w ścianę
-Powiedz jej, lepiej chyba żeby wiedziała i była wszystkiego świadoma i usłyszała to od nas niż żeby ktoś wykorzystał jej niewiedzę przeciwko nam
-Nie wiem kurwa nie wiem, gdyby nie ona i jej ojciec już dawno bym tego gnoja znalazł i zabił, ale nie mogę, musze zadbać o jej bezpieczeństwo, nie mogę was tak zostać, to zbyt ryzykowne, muszę poczekać na moment kiedy on będzie blisko. I zaatakować. Jay, to już nie są żarty - popatrzyłem na niego poważnie
-Blisko? Nie pomyślałeś o tym, że prędzej czy później on ją znajdzie i kiedy ty spuścisz z niej wzrok, on jej coś zrobi i wykorzysta jej niewiedzę przeciwko nam, a wtedy wiesz, że nic innego jej nie czeka jak długa i bolesna śmierć? A ty wtedy gówno zrobisz, bo będziesz bezradny! Paul bez Emily nic nie wskura, on tylko na nią czyha więc powiedz jej to do cholery
-Co mam jej powiedzieć?! Że jakiś psychopata założył kamery w jej mieszkaniu i miał ją na oku? Serio? Że jej ojciec jest takim debilem, że wyszedł sobie w nocy na spacerek i tamci idioci zaatakowali go, a teraz on leży w szpitalu i walczy o życie? Że jej matka jest kompletnie sama? Zanim Hemmings z resztą tam dotrą może być za późno! I dobić ją że ona też nie jest w najlepszej sytuacji? - nagle zobaczyłem zapłakaną Emily wyłaniającą się zza ściany
-Em.. - popatrzyła się na mnie z bólem i mówiła cichym, zapłakanym głosem
-Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
_________________________________
Cześć :) Co wy na to? Podoba się? Piszcie :* Tak w ogóle to zbliżamy się do 5 tysięcy! <wow> kiedy zaczęłyśmy pisać tego bloga, nie spodziewałyśmy się tego, jest to dla nas mega zaskoczenie, dlatego jesteście najlepsi! Przyznawać się kto jest z nami od początku? :D
Kochamy was xx
J & J
Wszystko super fajnie, tylko błagam.. Postarajcie się ograniczyć te błędy ortograficzne, stylistyczne.
OdpowiedzUsuńHmm nie widzimy żadnych błędów ortograficznych, stylistycznych również...poza tym zanim rozdział zostanie dodany, jest on nawet kilka razy sprawdzany...Pozdrawiamy :)
Usuń