Z perspektywy Emily
-Nie uwierzysz co tam zobaczyłam - powiedziała Emily dysząc
-Co się stało? Co tam jest?
-Chyba raczej kto..
-Co?
-Ja nie wiem jakim cudem ale jeden z tej twojej całej bandy ze swoją dziewczyną tam jest..
-Że co?! Który? - momentalnie wstałam słysząc to
-Ten noo... Nie pamiętam jak mu było.. Taki brunet z blondyną
-Tom?
-Chyba tak, co teraz zrobisz?
-Nie wiem, ale na pewno wyciągnę od Parkera to co chcę - powiedziałam ubierając buty i wychodząc z mieszkania
Nie wierzę, po co tu przyjechał? Śledzi mnie? To już się robi przerażające, najpierw Ryan potem on i Kels, w ogóle jak oni się dowiedzieli że jestem w Nowym Jorku? Już nawet tutaj nie mogę mieć tego cholernego spokoju?
Zdenerwowana zeszłam z Rose na stołówkę, aż dziwne że w tak luksusowym budynku jest stołówka, o ile można to tak nazwać, wygląda tu jak z bajki, z resztą nie ważne, uważnie szukałam wzrokiem Parkera i dojrzałam go, właśnie zajmował miejsce z Kels przy stoliku, w tamtym momencie emocje mnie poniosły i szybkim krokiem, właściwe biegiem dotarłam do Parkera
-Możesz mi wytłumaczyć co ty tu robisz? - zapytałam wrogim tonem
-Siedzę jak widać - uśmiechnął się
-Serio?
-Nie na niby, co się stało?
-Nie udawaj debila, po co tu przyjechałeś? Pilnować mnie?
-Może tak może nie
-Nie rób z siebie idioty, tylko gadaj
-Ale ja nie mam nic do powiedzenia, a teraz wybacz jem - zignorował mnie
-Chcesz rozbuchać wojnę i to w miejscu publicznym? Proszę bardzo! - odwróciłam się tyłem i głośno zwróciłam się do innych - Proszę o uw - nie dokończyłam ponieważ mężczyzna pociągnął mnie w stronę fotela obok, przy czym gratulowałam sobie w myślach i hukiem upadłam na krzesło
-Zamkij sie, co?
-Z wielką chęcią, jeżeli powiesz mi jakim cudem, na następny dzień kiedy ja jestem tutaj, ty i Kelsey pojawiacie się w tym samym miejscu co ja? Chcociaż co najlepsze nie mówiłam wam gdzie jadę i z tego co wiem wy też nie planowaliście wyjazdu, zbieg okoliczności? Nie wydaje mi się
-Nie lubisz nas? - wypaliła blondynka
-Nie o to chodzi -pokręciłam oczami
-To o co? Masz coś do nas? - zapytała uśmiechając się
-Oczywiście, że nie, dobrze wiesz, że was lubię tylko denerwuje mnie fakt, że pewnie ten dureń, Sykes przysłał was tu żeby mnie pilnować co nie? - popatrzyłam się na Toma
-Nie do końca - na początku nie zrozumiałam o co mu chodziło, ale popatrzyłam się mu w oczy i zobaczyłam że jego wzrok jest skierowany w zupełnie inne miejsce niż ja lub Kels, szybko się odwróciłam i zobaczyłam Jaya witającego się z Rose
-Jay? On też? - zapytałam zdziwiona, właściwie kiedy doszło do mnie, że jest tu tylko Jay, Tom i Kels, to nawet trochę się ucieszyłam, może być z nimi nawet zabawnie, ale widząc zakłopotaną minę Parkera wszystko zrozumiałam - Nieee - warknęłam i szybko odwróciłam się ponownie za sobie, to co zobaczyłam, przyprawiło mnie o niesamowtą złość
-Emily! Chodź tutaj! - słyszałam za sobą głosy Kelsey
-Zostaw ją, to było do przewidzenia, że tak zareaguje, w ogóle nie powinniśmy tutaj przyjeżdzać, ona zasługuje... - reszty rozmowy już nie słyszałam, biegłam nie patrząc na nic, miałam tylko jeden cel, powyrywać temu skończonemu palantowi nogi z dupy, nie nawidzę go, za każdym razem musi mi zatruwać życie, a wtedy kiedy już chcę chociaż na chwilę od niego odpocząć ten znowu się pojawia
-Co ty sobie wyobrażasz?! - uderzyłam bruneta w policzek - Nawet tutaj nie możesz się nie pojawić?! - zaczęłam krzyczeć na Nathana
-Em, może nie tutaj? - powiedział zdziwiony Max
-Nie! Tutaj! - zwróciłam się do Nathana - Możesz chociaż raz przestać za mną chodzić? Nie możesz ten jeden pieprzony raz odwalić się ode mnie?! - w tym momencie Sykes rozglądając się wokół, zorientował że wszyscy się na nas patrzą, pociągnął mnie za rękę i mimo moich protestów, zaciągnął mnie na tyły jakiegoś budynku
***
-Na prawdę musialeś mnie tu zaciągnąć?! Co? Boisz się tam czegoś? Twoja mama tam jest czy kto?
-Zamkij się! - krzyknął zdenerwowany
-Nie! Nie tym razem! Czy ty możesz przestać zatruwać mi życie?! Nie przyszło Ci do głowy że mam już ciebie dosyć?! Gdy mówię wyjeżdżam masz moją osobę kompletnie w dupie, a kiedy wyjechałam jakimś cudem na następny dzień tutaj jesteś! Zbieg okoliczności czy kurwa twoje debilstwo? Do reszty nic nie mam, nawet ich polubiłam, ale ty?! Ty jesteś nie do zniesienia! Zachowujesz się jak jakiś bóg, uważasz się za nie wiadomo jakiego władcę wszystkich, kierujesz wszystkim i wszystkimi, nie mówiąc o dziewczynach które traktujesz jak rzeczy i co noc masz inną! Ciekawe ilu laskom zrobiłeś dzieciaka a nawet o tym nie wiesz! Nie zważasz na to co inni mówią, czują czy myślą! Dla ciebie liczysz się tylko ty i nikt więcej! Jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem! I wiesz co? Zastanów się może czasami nad sobą, a jeżeli tego nie umiesz to chociaż powiedz to przepraszam a nie walnij pieprzone sory! Jesteś jakiś popierdolony! Wchodzisz do mojego pokoju jak gdyby niby nic, odpierdalasz jakąś scenę z której nic nie można wyciągnąć a na następny dzień zachowujesz się jak bezuczuciowy potwór! Ach, przepraszam, ty nim jesteś! Nie dziwię się laską, że po jednej nocy Cię zostawiają, nic nie jesteś wart, nawet dziewczyny na stałe, chociaż nawet jej pewnie nie miałeś! Trudno żeby któraś Ciebie pokochała! Bo tego się nie da zrobić!
-Miałem - powiedział bez uczuć
-Oh -pokręciłam oczami - to na prawdę jej współczuję! - wykrzyczałam mu prosto w twarz
-Posłuchaj księżniczko - Nathan gwałtownie przybił mnie swoim torsem do ściany - dla twojej wiadomość, nie jestem tutaj żeby niszczyć Ci niby ten super extra wyjazd, myślisz, że co? Masz tego dość? Uwierz mi, że twoje problemy to nic! Nie masz zielonego pojęcia o życiu, myślisz, że moje denerwowanie Ciebie to jest to niby zło? W takim razie nic nie wiesz! Gdyby nie ja i chłopaki nie byłoby Cię już prawdopodobnie na tym świecie! I wyobraź sobie że cały czas myślę jak wyciągnąć Ciebie i twojego tatusia z tego gówna, który niestety wpakował Cię w to wszystko! Więc zamilknij chociaż teraz bo tak na prawdę nic już nie zrobisz i obiecuję, że w pierwszej kolejności wykopię Ciebie i twoją rodzinkę z całej tej chorej sytuacji i zagrożenia, nawet ceną mojego życia a potem jak to się skończy, możemy udawać, że się nawet nigdy nie poznaliśmy co pewnie dla Ciebie nie stworzy żadnej różnicy! Mnie nazywasz panem wszystkiego? Może popatrz się na siebie?! Dla Ciebie wszystko jest problemem, ale tych prawdziwych nie znasz i radzę ci żebyś nie poznała! I zapamiętaj sobie, że póki ja za Ciebie odpowiadam i pilnuję, MILCZ. Co do mojej dziewczyny, nie odzywaj się w tym temacie, bo nie masz pojęcia co się stało! Potrafisz tylko oceniać wszystkich dookoła a w sobie nie widzieć zła! I nigdy nie zrozumiesz jak to jest stracić na zawsze ważną dla siebie osobę! - mówił to z coraz głośniejszym krzykiem i złością, z każdą chwilą coraz bardziej bałam się go, jednak potem zrozumiałam i uświadomiłam sobie pewne sprawy
-Czy.. cz...czy ona nie żyje? - zapytałam ze współczuciem
-Dla twojej cholernej wiadomości to tak, ona nie żyje - powiedział i zniknął za murem
Nie wiedziałam co zrobić, biec za nim czy nie. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam o jego przeżyciach i przeszłości.. Nigdy bym na to nie wpadła. I te jego słowa że wyciągnie mnie z tego nawet ceną jego życia. Za kogo on się w ogóle ma? Uważa, że będzie kierował mną i moim życiem? To się grubo pomylił! Nie mam zamiaru mu ulegać jak inni. Niech nie robi z siebie durnia! Dobrze wie, że za każdym razem nie będę robić tego co on chce i za to ma ból. Tak na prawdę gówno go obchodziłby mój los i życie, tata pewnie mu zapłacił za pilnowanie mnie i Nathan zgrywa bohatera. Przepraszam, ale na mnie to nie działa. W tamtym momencie byłam wściekła, miałam ochotę wyżyć się na czymś lub kimś. Złość rozsadzała mnie z każdej strony, byłam otoczona murami, pustą ulicą co doprowadzało mnie do szału. Nie chodziło o strach, że ktoś mnie napadnie, bo tak szczerze to wtedy nie miało znaczenia. Jeszcze zaczął padać ten cholerny deszcz. Niebo zrobiło się czarne i zbierało się na jeszcze gorszą pogodę. Nie miałam już po co wracać do reszty, mogłabym na kimś wyładowała swoją złość. Wyszłam ze ślepego zaułku i poszłam przed siebie, nie wiedziałam dokąd zmierzam, po prostu chciałam ochłonąć, a deszcz zrobił to ze mną dosłownie, błądziłam tak z dwie godziny, miałam w głowie cały czas, to co Nathan powiedział. W końcu zrobiło mi się na prawdę zimno i wróciłam do mieszkania. Czułam na sobie wzrok innych z którymi mijałam się po drodze, ale jakoś nie robiło mi to różnicy.
-Emily? - zapytał głos z salonu
-Jak widać - Rose na te słowa zerwała się z kanapy
-Jesteś - rzuciła się na mnie - Boże, jesteś cała mokra! Gdzie ty byłaś? Zdajesz sobie sprawę jak ja się o Ciebie z resztą martwiłam? Siedziałam tu i po myślach chodziły mi najgorsze scenariusze! Próbowałam się do Ciebie dodzwonić ale zostawiłaś telefon, nie miałam żadnego kontaktu do Ciebie, chciałam iść już na policje! Emily, nie rób mi tego więcej, proszę Cię - powiedziała błagalnym tonem, faktycznie nie pomyślałam o tym że ona się o mnie martwi
-Dobrze, przepraszam, nie wiedziałam
-Co się stało? Zaczęłaś kłócić się z Nathanem a potem oboje znikiście, na razie tylko.. - przerwałam
-Nie gadajmy o nim i o tym co się stało, przynajmniej na razie - spuściłam wzrok
-Jasne, a teraz idź się umyć i przebrać, bo jeszcze będziesz chora
-Zrobisz mi herbatę?
-Tak i jeszcze jedno, casting jest przełożony na za 4 dni z powodów technicznych
-Okej, nawet lepiej
Napełniłam wannę ciepłą wodą po brzegi, zdjęłam wszystkie mokre ubrania i zanurzylam się do szyi. Tego mi było na prawdę trzeba, chociaż na chwilę zapomniałam o problemach. Odprężyłam się. Miałam wrażenie, że zasypiam i chciałam żeby ta chwila się nie kończyła. Jednak wynurzyłam się z wody i zaczęłam się myć. Od włosów po stopy. Następnie dokładnie się wysuszyłam i w szlafroku wyszłam z łazienki po jakieś czyste ubrania. Coś mnie pokusiło, żeby zajrzeć do kuchni. Nie wiem dlaczego, instynkt poprowadził mnie właśnie tam. Gdy zobaczyłam tam całujacych się Rose i Jaya od razu się cofnęłam nie chcąc im przeszkadzać. WOW. Czułam, że kiedyś się to stanie, ale nie sądziłam, że teraz. Cieszę się, że chłopakowi udało się to w końcu zrobić, bo byłam pewna, że tego chciał. To było widać, na prawdę cieszę się z tego, zasługują na siebie. Poszłam do pokoju i wybrałam jakieś luźne ubrania, nie miałam zamiaru się już dzisiaj gdzieś ruszać. Zostanę z Rose albo bez niej i pooglądam jakieś filmy lub coś co leci w telewizorze. W sumie dobry plan. Przebrania ruszyłam po moją, pewnie już zimną, herbatę. Nie zdążyłam się rozejrzeć a usłyszałam zamykające się drzwi
-Kto to był? - zapytałam
-Eee... Nikt
-A co chciał ten nikt? - pytałam popijając herbatę
-Noo dobra to był Jay - zaśmiałam się z reakcji przyjaciółki
-Co chciał?
-Yy... Przyszedł zapytać jak się czujesz
-I co mu odpowiedziałaś? - nie chciałam zdradzać, że widziałam jak się całowali, chciałam to od niej wyciągnąć
-Że dobrze
-Tylko tyle chciał? I poszedł?
-Nooo tak
-Na pewno?
-Yhym
-Jesteś tego pewna? - zapytałam, a twarz sama układała mi się w uśmiech
-Przyznaj, widziałaś - Rose popatrzyła się na mnie stanowczo i pokręciła oczami na co ja wybuchłam śmiechem
-Ale opowiedz jak to się stało - wymamrotałam przez śmiech
-Jak się ogarniesz to Ci powiem - udawała obrażoną
-Okej, już się ogarniam - obie usiadłyśmy na kanapie
-Więc to było tak; właściwie przyszedł zapytać jak się czujesz, porozmawiałam z nim na ten temat przez chwilę, przy okazji robiąc Ci herbatę, ale kiedy chciałam odwrócić się po kubek, wpadłam na niego noo i jakoś tak wyszło, że..
-Okej, nie musisz kończyć - powiedziałam, bo widziałam, że nie mogła się wysłowić i była jeszcze trochę zdezorientowana - Co jemy? Ale zamówimy coś do pokoju, bo
-Dobra, rozumiem - dokończyła za mnie
Do końca dnia jadłyśmy i oglądałyśmy wszystko co było na różnych kanałach telewizyjnych. W końcu Rose poszła spać, ja też nie miałam już nic do roboty, dlatego z zamiarem zaśnięcia poszłam do łóżka. Ale nie mogłam zasnąć, co prawda byłam zmęczona, ale nie potrafiłam po prostu, kręciłam się z boku na bok, cały czas myśląc o dzisiejszej sytuacji, to nie dawało mi spokoju. Po głowie chodziły mi cały czas słowa Nathana, przez co nie potrafiłam zasnąć. To było przytłaczające, jego twarz, głos, sylwetka, złość w oczach. To wszystko nękało mnie i zmuszało do przemyśleń. Dochodziła 4 rano. Ja dalej nie potrafiłam zasnąć. Oczy same mi się zamykały, umysł przestał prawidłowo funkcjonować, mówił cały czas SPAĆ. W końcu zasnęłam.
-Posłuchaj księżniczko - Nathan przybił mnie gwałtownie ręką do ściany - lepiej zacznij się bać, bo ja miły nie jestem. Myślisz, że możesz tak bezkarnie się na mnie wyżywać? To patrz pokażę Ci coś - wyjął z kieszeni telefon i pokazał jakiejś zdjęcie - widzisz te dwie zabite osoby przywiązane do krzesła i ustrojone twoimi ubraniami? Zgadnij kto to
-Mama?! Tata?! Ty gnoju! Co Tobie do głowy strzeliło?! Po co to zrobiłeś zasrańcu?! -zaczęłam bić mężczyznę z każdej strony
-Uważaj sobie - przybliżył nóż do mojego gardła - nie jestem cierpliwy , więc tak na dobry koniec twojego życia powiem Ci moje zamiary, twoją przyjaciółeczkę i resztę czeka to samo Co Ciebie - śmierć. Krótko i na temat, zadowolona? - zapytał z satysfakcja
-I co Ci to da, że mnie zabijesz? Kasę?
-Bingo, pamiętasz co twój tatuś mówił o gangu? Wyobraź sobie, że on istnieje i płaci mi za was, po śmierci pożal się tatusiowi w co Cię wpakował, dopiero tam się spotkacie
-Niezrównoważony psychol z Ciebie, wiesz?
-Oj wiem wiem... a teraz koniec tej szopki - uśmiechnął się i w jego oku zabłyszczał nóż
- Emily! Obudź się! - wykrzykiwała Rose potrząsając mną
-Co? Cco się stało?
-Krzyczałaś coś o niezrównoważonym psycholu przez sen
-Czyli to był tylko sen? Jaka ulga! - opadłam na poduszkę
-Tak w ogóle jest już 12, także wstawaj
-Serio? - spojrzałam na telefon
-Niestety, co zamawiasz na śniadanie?
-Jajecznica z pieczarkami - uśmiechnęłam się
-Okej, to ja Ci zamówię i idę na chwilę do chłopaków
-Chyba do Jaya
-Też - zarumieniła się
Szybko wykonałam poranne czynności i nim skończyłam przyszło moje śniadanie. Skończyłam je jeść i zadzwoniłam po Rose, żeby wróciła, bo nie chciałam tam iść, ale ona jak zawsze zapomniała telefonnu, więc zadzwoniłam do Toma
-Parker?
-Nie, duch
-Jest tam Rose?
-Nie wiem, może, a co?
-Dasz mi ją?
-Nie
-Dlaczego?
-Bo mam nawet do Ciebie sprawę, chodź tu do nas
-Ale muszę? - zapytałam niezadowolona
-Musisz, 6 piętro, na samym końcu
***
-O co chodzi? - zapytałam siadając na fotelu
-Pokłóciłaś się wczoraj z Sykesem?
-Tak...
-Kiedy go widziałaś ostani raz?
-No wczoraj po tym jak się pokłóciliśmy, a co?
-Od tej waszej kłótni nie wrócił ani się nie odezwał
-Co?! -serce zabiło mi mocniej
-Ej, uspokój się
-Jak to nie wrócił? Ale że tak przez całą noc?
-Tak, ale nie panikuj, on nie jest głupi, prędzej czy później wróci, ale on jest twardy i w ogóle to nie podobne do niego, że przejąłby się twoimi słowami i nie wracał tyle
-Pewnie w jakimś burdelu siedzi - zakpiłam z niego
-Ty to potrafisz człowieka wkurzyć ma maxa - Tom zaśmiał się
-Taki urok osobisty
-Czekaj, wspominał coś o Vanessie?
-Nie -zastanowiłam się- ale wspominał coś o jakiejś dziewczynie która nie żyje
-Cholera - chwycił się za kark
-Co?
-Nie dziwię się, że nie wraca
-Chodzi on nią? - zapytałam na co odkiwał głową - Co się stało z tą Vanessą?
-Nie powinienem Ci tego mówić, ale to jest, to znaczy była dziewczyna Nathana, którą Paul zabił, wykorzystał ją chuj po prostu
-Jak?
-Może wydać Ci się to dziwne, ale ta dziewczyna to była dla Sykesa księżniczka, taki pierwszy poważny związek, to ona dawała mu większość szczęścia, ale był wtedy młody, głupi i naiwny, z resztą my też, dla zabawy weszliśmy do gangu którym rządził Paul, wydawało się, że dziewczyna Natha mu wpadła w oko, ale on owinął sobie Vanessę wokół palca, a ona mu uległa. Przyłapaliśmy ją z Nathanem na romansie z tym dupkiem. Odeszliśmy z gangu. Ta dziwka błagała mojego kumpla o wybaczenie, ale on się nie ugiął, chociaż dalej ją kochał. Paul wykorzystał to i ją zabił. Mimo, że zdradziła mojego kumpla, zemścimy się za nią, prędzej czy później
-O Boże - chwyciłam się za głowę - rozumiem dlaczego go nie ma
-Co? - zapytał zdziwiony
-Potem Ci może powiem, teraz idę się przejść, jakby co powiedz Rose
-No okej - powiedział niechętnie
Nie oszukujmy się, poszłam go szukać. Teraz zrozumiałam swój błąd, wcześniej byłam wściekła na niego, ale teraz mam poczucie winy. A jak jemu coś się stało? Jaa.. Ja sobie tego nie wybaczę. Może nie uwielbiamy się z Nathanem, ale nie chce zeby mu się coś stało. Zwariuje jak mu coś będzie. Jak ja mogłam być taka chamska i tak go potraktować kiedy on powiedział o tej dzieczynie.. Przecież to musiało być dla niego bolesne. Boże, jaka ja byłam głupia. Chodziłam po dziesiątkach ulic, sprawdziłam pełno kawiarni, pubów, knajp, restauracji, przystanków. Nie było go tam. Wiem, że nie przeszukam całego Nowego Jorku, bo to nie osiągalne, ale próbuje, martwię się. Boje się, że leży gdzieś nieprzytomny. Upił się, albo ktoś go pobił a on nie miał ochoty się bronić. Jestem bezsilna, nie znajdę go, chodzę już tak kilka godzin, nie mogę. Gdzie on do cholery jest. Zaczęłam się obwiniać i słusznie, to moja wina. Zmęczona na chwilę usiadłam na pobliskiej ławce
-Gdzie ty debilu jesteś.. -powiedziałam do sobie i kopłam nogą w jakiś kamień
-Hej, co się stało? - Ryan usiadł kolo mnie
-Nie ważne - powiedzilam wymijająco
-Przecież widzę, co jest? Zginął ktoś czy co?
-Oby nie - mówiłam patrząc w ziemię
-Co? Pokłóciłaś się z kimś? - mówił tak jakby wiedział co się stało, co było jednak nie możliwe
-Nawet nie wiesz jak bardzo
-Dlaczego?
-Nie ważne, chodzi o to, że go nie ma, nie ma go już cholera jeden dzień, i to przeze mnie, ja, to ja do tego doprowadziłam, nie wiem gdzie jest, czy chodzi gdzieś nie daleko, czy już go nie ma w mieście, czy siedzi gdzieś pobity, czy leży półprzytomny, Ryan cholera, wariuje, jescze wczoraj rozszarpałabym go na strzępy a dzisiaj? Chciałabym go zobaczyć, czy nic mu nie jest, mogę nawet teraz się z nim pokłócić, ale niech tu jest, błagam - schowałam twarz w dłoniach
-Ej, uspokój się, może nie wiem o co poszło, ale jestem pewny, że to nie twoja wina, ten on, jest sam za siebie odpowiedzialny i nie masz prawa się za to obwiniać, sam jest sobie winien, przestań już się złościć sama na sobie, w końcu złość piękności szkodzi
-Przestań - wymusiłam na twarzy uśmiech
-Ale serio, nie obwiniaj się, to nie twoja wina
-Nie wiem
Chłopakowi oczywiście odezwał się telefon, tym razem sms
-Przepraszam Cię, ale już muszę znowu lecieć, chętnie bym z tobą został, ale nie mogę
-Jasne, rozumiem idź
-To pa - cmoknął mnie w policzek na pożegnanie
-Ryan, czekaj
-Co?
-Dziękuję
-Nie ma za co, możesz na mnie liczyć, do zobaczenia
-Pa
Niechętnie wstałam z ławki i nie byłam pewna czy iść go dalej szukać, szansa, że go znajdę, jest na prawdę mała. To jest duże miasto, on może być wszędzie, nie mam pojecia gdzie może być. To mnie najbardziej dobijało. Zaburczało mi oczywiście w brzuchu. Nie miałam ochoty jeść, dlatego tylko kupiłam sobie kawę na pobudzenie i położyłam się na jakiejś łące nie daleko. Żadnych ludzi, psów, dzieci czy innych stworzeń. To mi odpowiadało. Miałam czas na przemyślenia.
-Emily...
___________________________________________________
-Co się stało? Zaczęłaś kłócić się z Nathanem a potem oboje znikiście, na razie tylko.. - przerwałam
-Nie gadajmy o nim i o tym co się stało, przynajmniej na razie - spuściłam wzrok
-Jasne, a teraz idź się umyć i przebrać, bo jeszcze będziesz chora
-Zrobisz mi herbatę?
-Tak i jeszcze jedno, casting jest przełożony na za 4 dni z powodów technicznych
-Okej, nawet lepiej
Napełniłam wannę ciepłą wodą po brzegi, zdjęłam wszystkie mokre ubrania i zanurzylam się do szyi. Tego mi było na prawdę trzeba, chociaż na chwilę zapomniałam o problemach. Odprężyłam się. Miałam wrażenie, że zasypiam i chciałam żeby ta chwila się nie kończyła. Jednak wynurzyłam się z wody i zaczęłam się myć. Od włosów po stopy. Następnie dokładnie się wysuszyłam i w szlafroku wyszłam z łazienki po jakieś czyste ubrania. Coś mnie pokusiło, żeby zajrzeć do kuchni. Nie wiem dlaczego, instynkt poprowadził mnie właśnie tam. Gdy zobaczyłam tam całujacych się Rose i Jaya od razu się cofnęłam nie chcąc im przeszkadzać. WOW. Czułam, że kiedyś się to stanie, ale nie sądziłam, że teraz. Cieszę się, że chłopakowi udało się to w końcu zrobić, bo byłam pewna, że tego chciał. To było widać, na prawdę cieszę się z tego, zasługują na siebie. Poszłam do pokoju i wybrałam jakieś luźne ubrania, nie miałam zamiaru się już dzisiaj gdzieś ruszać. Zostanę z Rose albo bez niej i pooglądam jakieś filmy lub coś co leci w telewizorze. W sumie dobry plan. Przebrania ruszyłam po moją, pewnie już zimną, herbatę. Nie zdążyłam się rozejrzeć a usłyszałam zamykające się drzwi
-Kto to był? - zapytałam
-Eee... Nikt
-A co chciał ten nikt? - pytałam popijając herbatę
-Noo dobra to był Jay - zaśmiałam się z reakcji przyjaciółki
-Co chciał?
-Yy... Przyszedł zapytać jak się czujesz
-I co mu odpowiedziałaś? - nie chciałam zdradzać, że widziałam jak się całowali, chciałam to od niej wyciągnąć
-Że dobrze
-Tylko tyle chciał? I poszedł?
-Nooo tak
-Na pewno?
-Yhym
-Jesteś tego pewna? - zapytałam, a twarz sama układała mi się w uśmiech
-Przyznaj, widziałaś - Rose popatrzyła się na mnie stanowczo i pokręciła oczami na co ja wybuchłam śmiechem
-Ale opowiedz jak to się stało - wymamrotałam przez śmiech
-Jak się ogarniesz to Ci powiem - udawała obrażoną
-Okej, już się ogarniam - obie usiadłyśmy na kanapie
-Więc to było tak; właściwie przyszedł zapytać jak się czujesz, porozmawiałam z nim na ten temat przez chwilę, przy okazji robiąc Ci herbatę, ale kiedy chciałam odwrócić się po kubek, wpadłam na niego noo i jakoś tak wyszło, że..
-Okej, nie musisz kończyć - powiedziałam, bo widziałam, że nie mogła się wysłowić i była jeszcze trochę zdezorientowana - Co jemy? Ale zamówimy coś do pokoju, bo
-Dobra, rozumiem - dokończyła za mnie
Do końca dnia jadłyśmy i oglądałyśmy wszystko co było na różnych kanałach telewizyjnych. W końcu Rose poszła spać, ja też nie miałam już nic do roboty, dlatego z zamiarem zaśnięcia poszłam do łóżka. Ale nie mogłam zasnąć, co prawda byłam zmęczona, ale nie potrafiłam po prostu, kręciłam się z boku na bok, cały czas myśląc o dzisiejszej sytuacji, to nie dawało mi spokoju. Po głowie chodziły mi cały czas słowa Nathana, przez co nie potrafiłam zasnąć. To było przytłaczające, jego twarz, głos, sylwetka, złość w oczach. To wszystko nękało mnie i zmuszało do przemyśleń. Dochodziła 4 rano. Ja dalej nie potrafiłam zasnąć. Oczy same mi się zamykały, umysł przestał prawidłowo funkcjonować, mówił cały czas SPAĆ. W końcu zasnęłam.
-Posłuchaj księżniczko - Nathan przybił mnie gwałtownie ręką do ściany - lepiej zacznij się bać, bo ja miły nie jestem. Myślisz, że możesz tak bezkarnie się na mnie wyżywać? To patrz pokażę Ci coś - wyjął z kieszeni telefon i pokazał jakiejś zdjęcie - widzisz te dwie zabite osoby przywiązane do krzesła i ustrojone twoimi ubraniami? Zgadnij kto to
-Mama?! Tata?! Ty gnoju! Co Tobie do głowy strzeliło?! Po co to zrobiłeś zasrańcu?! -zaczęłam bić mężczyznę z każdej strony
-Uważaj sobie - przybliżył nóż do mojego gardła - nie jestem cierpliwy , więc tak na dobry koniec twojego życia powiem Ci moje zamiary, twoją przyjaciółeczkę i resztę czeka to samo Co Ciebie - śmierć. Krótko i na temat, zadowolona? - zapytał z satysfakcja
-I co Ci to da, że mnie zabijesz? Kasę?
-Bingo, pamiętasz co twój tatuś mówił o gangu? Wyobraź sobie, że on istnieje i płaci mi za was, po śmierci pożal się tatusiowi w co Cię wpakował, dopiero tam się spotkacie
-Niezrównoważony psychol z Ciebie, wiesz?
-Oj wiem wiem... a teraz koniec tej szopki - uśmiechnął się i w jego oku zabłyszczał nóż
- Emily! Obudź się! - wykrzykiwała Rose potrząsając mną
-Co? Cco się stało?
-Krzyczałaś coś o niezrównoważonym psycholu przez sen
-Czyli to był tylko sen? Jaka ulga! - opadłam na poduszkę
-Tak w ogóle jest już 12, także wstawaj
-Serio? - spojrzałam na telefon
-Niestety, co zamawiasz na śniadanie?
-Jajecznica z pieczarkami - uśmiechnęłam się
-Okej, to ja Ci zamówię i idę na chwilę do chłopaków
-Chyba do Jaya
-Też - zarumieniła się
Szybko wykonałam poranne czynności i nim skończyłam przyszło moje śniadanie. Skończyłam je jeść i zadzwoniłam po Rose, żeby wróciła, bo nie chciałam tam iść, ale ona jak zawsze zapomniała telefonnu, więc zadzwoniłam do Toma
-Parker?
-Nie, duch
-Jest tam Rose?
-Nie wiem, może, a co?
-Dasz mi ją?
-Nie
-Dlaczego?
-Bo mam nawet do Ciebie sprawę, chodź tu do nas
-Ale muszę? - zapytałam niezadowolona
-Musisz, 6 piętro, na samym końcu
***
-O co chodzi? - zapytałam siadając na fotelu
-Pokłóciłaś się wczoraj z Sykesem?
-Tak...
-Kiedy go widziałaś ostani raz?
-No wczoraj po tym jak się pokłóciliśmy, a co?
-Od tej waszej kłótni nie wrócił ani się nie odezwał
-Co?! -serce zabiło mi mocniej
-Ej, uspokój się
-Jak to nie wrócił? Ale że tak przez całą noc?
-Tak, ale nie panikuj, on nie jest głupi, prędzej czy później wróci, ale on jest twardy i w ogóle to nie podobne do niego, że przejąłby się twoimi słowami i nie wracał tyle
-Pewnie w jakimś burdelu siedzi - zakpiłam z niego
-Ty to potrafisz człowieka wkurzyć ma maxa - Tom zaśmiał się
-Taki urok osobisty
-Czekaj, wspominał coś o Vanessie?
-Nie -zastanowiłam się- ale wspominał coś o jakiejś dziewczynie która nie żyje
-Cholera - chwycił się za kark
-Co?
-Nie dziwię się, że nie wraca
-Chodzi on nią? - zapytałam na co odkiwał głową - Co się stało z tą Vanessą?
-Nie powinienem Ci tego mówić, ale to jest, to znaczy była dziewczyna Nathana, którą Paul zabił, wykorzystał ją chuj po prostu
-Jak?
-Może wydać Ci się to dziwne, ale ta dziewczyna to była dla Sykesa księżniczka, taki pierwszy poważny związek, to ona dawała mu większość szczęścia, ale był wtedy młody, głupi i naiwny, z resztą my też, dla zabawy weszliśmy do gangu którym rządził Paul, wydawało się, że dziewczyna Natha mu wpadła w oko, ale on owinął sobie Vanessę wokół palca, a ona mu uległa. Przyłapaliśmy ją z Nathanem na romansie z tym dupkiem. Odeszliśmy z gangu. Ta dziwka błagała mojego kumpla o wybaczenie, ale on się nie ugiął, chociaż dalej ją kochał. Paul wykorzystał to i ją zabił. Mimo, że zdradziła mojego kumpla, zemścimy się za nią, prędzej czy później
-O Boże - chwyciłam się za głowę - rozumiem dlaczego go nie ma
-Co? - zapytał zdziwiony
-Potem Ci może powiem, teraz idę się przejść, jakby co powiedz Rose
-No okej - powiedział niechętnie
Nie oszukujmy się, poszłam go szukać. Teraz zrozumiałam swój błąd, wcześniej byłam wściekła na niego, ale teraz mam poczucie winy. A jak jemu coś się stało? Jaa.. Ja sobie tego nie wybaczę. Może nie uwielbiamy się z Nathanem, ale nie chce zeby mu się coś stało. Zwariuje jak mu coś będzie. Jak ja mogłam być taka chamska i tak go potraktować kiedy on powiedział o tej dzieczynie.. Przecież to musiało być dla niego bolesne. Boże, jaka ja byłam głupia. Chodziłam po dziesiątkach ulic, sprawdziłam pełno kawiarni, pubów, knajp, restauracji, przystanków. Nie było go tam. Wiem, że nie przeszukam całego Nowego Jorku, bo to nie osiągalne, ale próbuje, martwię się. Boje się, że leży gdzieś nieprzytomny. Upił się, albo ktoś go pobił a on nie miał ochoty się bronić. Jestem bezsilna, nie znajdę go, chodzę już tak kilka godzin, nie mogę. Gdzie on do cholery jest. Zaczęłam się obwiniać i słusznie, to moja wina. Zmęczona na chwilę usiadłam na pobliskiej ławce
-Gdzie ty debilu jesteś.. -powiedziałam do sobie i kopłam nogą w jakiś kamień
-Hej, co się stało? - Ryan usiadł kolo mnie
-Nie ważne - powiedzilam wymijająco
-Przecież widzę, co jest? Zginął ktoś czy co?
-Oby nie - mówiłam patrząc w ziemię
-Co? Pokłóciłaś się z kimś? - mówił tak jakby wiedział co się stało, co było jednak nie możliwe
-Nawet nie wiesz jak bardzo
-Dlaczego?
-Nie ważne, chodzi o to, że go nie ma, nie ma go już cholera jeden dzień, i to przeze mnie, ja, to ja do tego doprowadziłam, nie wiem gdzie jest, czy chodzi gdzieś nie daleko, czy już go nie ma w mieście, czy siedzi gdzieś pobity, czy leży półprzytomny, Ryan cholera, wariuje, jescze wczoraj rozszarpałabym go na strzępy a dzisiaj? Chciałabym go zobaczyć, czy nic mu nie jest, mogę nawet teraz się z nim pokłócić, ale niech tu jest, błagam - schowałam twarz w dłoniach
-Ej, uspokój się, może nie wiem o co poszło, ale jestem pewny, że to nie twoja wina, ten on, jest sam za siebie odpowiedzialny i nie masz prawa się za to obwiniać, sam jest sobie winien, przestań już się złościć sama na sobie, w końcu złość piękności szkodzi
-Przestań - wymusiłam na twarzy uśmiech
-Ale serio, nie obwiniaj się, to nie twoja wina
-Nie wiem
Chłopakowi oczywiście odezwał się telefon, tym razem sms
-Przepraszam Cię, ale już muszę znowu lecieć, chętnie bym z tobą został, ale nie mogę
-Jasne, rozumiem idź
-To pa - cmoknął mnie w policzek na pożegnanie
-Ryan, czekaj
-Co?
-Dziękuję
-Nie ma za co, możesz na mnie liczyć, do zobaczenia
-Pa
Niechętnie wstałam z ławki i nie byłam pewna czy iść go dalej szukać, szansa, że go znajdę, jest na prawdę mała. To jest duże miasto, on może być wszędzie, nie mam pojecia gdzie może być. To mnie najbardziej dobijało. Zaburczało mi oczywiście w brzuchu. Nie miałam ochoty jeść, dlatego tylko kupiłam sobie kawę na pobudzenie i położyłam się na jakiejś łące nie daleko. Żadnych ludzi, psów, dzieci czy innych stworzeń. To mi odpowiadało. Miałam czas na przemyślenia.
-Emily...
___________________________________________________
No cześć! Jak się podoba? Spodziewaliście się czegoś takiego? Mamy nadzieję, że wam ten rozdział przypadł do gustu :*
WAŻNE
Chciałyśmy wam z całego serca podziękować, za 4 tysiące wyświetleń <3! Nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy! Wiemy, że dla was warto pisać, bo ten blog jest w końcu dla was! Jesteście naszą motywacją, nie ważne, że komentarzy nie jest jakoś super dużo, bo zdajemy sobie sprawę, że większość olewa tą sprawę, ale widzimy po wyświetleniach, że wasze grono się powiększa i wyświetlenia pod ostatnim rozdziałem przebiły nasze najśmielsze oczekiwania i za to chciałyśmy wam podziękować, bo jesteście najlepsi! Big love <3!
Do następnego xx
Rozdział jak zawsze genialny !!! Czekam na następny
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na 21!
OdpowiedzUsuńtrzyma w napięciu :)
OdpowiedzUsuń