Z perspektywy Emily
-Emily... - usłyszałam głos, który bardzo dobrze znałam
-Nathan? - wstałam - Jezu, ile ja Cię szukałam! - rzuciłam mu się na szyję
-Mnie? Z jakiej racji? - uśmiechnął się znacząco
-Dobrze wiesz z jakiej, szukałam Cię z kilka godzin, po tym jak Tom mi powiedział, że nie ma Cię już całą dobę, wyparowałam z mieszkania i poszłam Cię znaleźć, myślałam, że coś Ci się stało, że nie żyjesz, jakby tak było nie wybaczyłabym sobie tego, nie rób tak więcej, jasne? - uderzyłam go w ramię, na co on się wyszczerzył
-Nie przesadzaj, nie zabiłbym się przecież, nic mi nie jest, możesz już się uspokoić - czekał na moją reakcję
-Eee.. Noo... Ale ja jestem spokojna
-Z pewnością?
-Nie wierzysz? - uniosłam ton głosu
-Chcesz się kłócić?
-Nie, dzięki - powiedziałam od niechcenia i minęłam go, jednak on chwycił mnie za nadgarstek
-Jak Ciebie łatwo zdenerwować - powiedział z satysfakcją
-A Ciebie łatwo wykurzyć z domu
-Zaczynasz?
-Nie
-Idziemy się przejść? - chciał wyraźnie uniknąć kłótni
-Padam z nóg, wolę posiedzieć
-Zawsze mogę Cię nosić - walnął mega smile'a
-To już wolę iść sama - odpowiedziałam na co Nathan się zaśmiał
Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy, nawet nie patrzyliśmy się na siebie, nie mogąc wytrzymać w tej niezręcznej sytuacji powiedziałam patrząc się przed siebie
-Przepraszam
-Za co? - zapytał zdziwiony
-Za to co powiedziałam, nie sądziłam, że aż tak bardzo ruszą Cię te słowa, nie wiedziałam o Vanessie, przepraszam, nie powinnam mówić tamtych słów... Ja.. Ja nie wiedziałam
-Miałaś prawo o tym nie wiedzieć
-Byłam wtedy cholernie wkurzona, że przyjechałeś tutaj... Chciałam odpocząć
-Ode mnie?
-Wtedy tak
-Co to znaczy wtedy?
-Przed wyjazdem, byłam na Ciebie mega wkurzona, mogłam nawet powiedzieć, że Cię nienawidzę, bo na każdym kroku się kłóciliśmy, to było wyczerpujące, cały czas bałam się, że coś mi się stanie, albo- przerwał mi
-Przecież bym Ciebie obronił, nie?
-Taa - uniknęłam kontaktu wzrokowego
-Wiesz, że nikt Ci nic przy mnie nie zrobi - spoważniał
-Brzmisz jak z jakiejś komedii, ale nie ważne, nawet nie wiesz jakie miałam poczucie winy jak Ciebie tyle nie było, nie mogłeś chociaż napisać smsa? W ogóle gdzie byłeś w nocy?
-Tutaj - powiedział jakby to było oczywiste
-Jak to tutaj?
-W parku
-Dlaczego nie wróciłeś do pokoju?
-Chciałem przemyśleć parę spraw, ale nie gadajmy o tym
-Właśnie, że pogadajmy, to jeden jedyny raz kiedy normalnie gadamy, powiedz o co chodzi
-Nie rozmawiam z nikim zwykle o takich rzeczach
-To pora porozmawiać
-Ciekawi Cię to co?
-Nie tyle co ciekawi, ale chciałabym coś o Tobie wiedzieć
-Dnia nie starczy
-Mam czas
-Dobra - pokręcił oczami
-Chodzi o nią?
-Tak - kopnął w kamyk i wszedł w ulicę w której nikogo ani nic nie było - znając życie wiesz, już, wiec oszczędź sobie współczucia
-Ale chciałabym usłyszeć to od Ciebie - popatrzył na mnie zdziwiony
-Byłem wtedy młodszy.. Młodszy i głupszy. Byłem w liceum, nie uczyłem się najlepiej ale też nie było aż tak źle, wszyscy wokół się mnie bali, siałem z chłopakami postrach, w sumie nie do końca wiem dlaczego, pewnie ktoś puścił plotki o nas, ale to i nawet lepiej, nie musieliśmy nikogo bić, bo nikt nam nie chciał podskoczyć. I wtedy, pojawiła się ona. W drugiej klasie doszła do naszej klasy i mimo ostrzeżeń innych, nie bała się nas i tak w sumie nawet mi to zaimponowało, inną rzeczą było to, że inni to zauważyli i też zaczęli zgrywać odważnych że nas się nie boją, ale nie wiedzieli, że lepiej z nami nie zaczynać. Jeden koleś, chciał pokazać jakiejś lasce, że jest super silny zajebisty bo chodzi od miesiąca na siłownię. Zaczął do nas podskakiwać, groziłem mu, że niech nie pajacuje bo pożałuje, było widać, że się boi ale przełknął ślinę i chciał się bić, wyśmiałem go. Ten postanowił zaatakować pierwszy i uderzył mnie w twarz. Nie wiedział jakie piekło go czekało. Jego elitka zadarła również z resztą. Pobiłem go tak, że przez dwa tygodnie był w ciężkim stanie, ale wyszedł z tego, reszta skończyła na kilku złamaniach i siniakach bo w porę się wycofali, ale nie o to chodzi, Vanessa była tym niby zachwycona, spodobało się jej to. Zaczęliśmy być parą. Z mojej cholernej głupoty, z chłopakami dołączyliśmy do tego pierdolonego gangu. Na początku podobało nam się to, napadaliśmy na banki i zbijaliśmy na tym sporą kasę. A ona.. Ona nie miała nic przeciwko, imponowało jej to, a ja byłem zadowolony, można powiedzieć, że się zakochałem, dziwne, nie? Stała się dla mnie najważniejsza, doszło do tego, że świata poza nią nie widziałem. Ale w gangu było coraz niebezpieczniej, oni chcieli więcej, zabijali niewinnych ludzi. To nam dało do myślenia, byliśmy tak zajęci gangiem i myśleniem co z tym robimy, że nie zauważyłem jednej zmiany. Ona. Któregoś wieczoru, wpadł do domu Tom i kazał mi szybko z nim jechać. On od początku jej nie ufał. Nie chciał nic powiedzieć, kazał tylko ze sobą jechać. Tak zrobiłem. Dojechaliśmy do jego domu... Domu szefa gangu. Nie wiedziałem po co mnie tu zaprowadził, jednak nie na długo. Przeczołgaliśmy się pod okno z jego sypialni, to co tam zobaczyłem... Zmieniło moje całe dotychczasowe życie. Ona z nim to tam robiła. Nawet nie wiesz jak mnie to zabolało. Wszystko się zmieniło. Chciałem wejść tam i roztrzaskać tego gościa, ale nie zrobiłem tego, uznałem, że udawanie na chwilę, że nie było tego, będzie najlepszym pomysłem, ale obiecałem sobie jedno ZABIJĘ GO. Na następny dzień zachowywałem się normalnie, poza jedną kwestią. Poza nią. Nie miałem zamiaru z nią się widywać czy rozmawiać, okazała się kompletną dziwką. Nie miałem już do niej żadnego szacunku, była dla mnie skończona. Jednak był jeszcze jeden problem. Gang. To Cię zainteresuje. Oni chcieli żebyśmy zabili jakiegoś faceta i jego dziewczynę, bo odszedł kiedyś tam. Najlepsze jest to, że chodziło wtedy o twoich rodziców, myślałaś, że serio bym zaufał i pomógł twojemu ojcu bo wyżalił mi się jak był pijany? Potem dowiedziałem się o nim wszystkiego i jest to korzystne dla obu stron, ja mu pomogę uchronić Ciebie i twoją mamę a on pomoże mi zabić resztę gangu. Ale wracając, nie zgodziliśmy się na to, byliśmy przeciwni zabijaniu Jennifer, ale gang powiedział że albo oni oboje albo ktoś inny. Nie zrozumiałem ich, ale potem wiedziałem wszystko. Nie chcieliśmy dalej brnąć w to wszystko i odeszliśmy. Byliśmy w domu, robiliśmy to co zawsze, czyli nic. W pewnym momencie, zadzwonił telefon. Nikogo nie słyszałem w słuchawce, nagle dostałem smsa z jakimś adresem i zdjęciem martwej laski. Zorientowałem się, że to ona. Vanessa. Miałem cholerną ochotę pojechać tam i zabić tego gnoja. Wiem, że mnie zdradziła, ale kochałem ją kiedyś w końcu, nie chciałem takiego jej końca. Wiedziałem, że muszę się zmieścić. Ale nie pojechaliśmy tam, gang pewnie chciał nas tam zaciągnąć i zabić, ale my mieliśmy inne plany. Zadzwoniłem na policję, pojechałem za nimi, chciałem ją zobaczyć ten, ostatni cholerny raz. Wyglądała okropnie, zmasakrowana twarz i wszędzie krew. Odjechałem stamtąd. Kilka dni później okazało się, że gang napadł na jakąś dużą firmę i zostali złapani i okazuje się, że uciekli. Ale zemszczę się za nią. Pożałują tego.
-Nie wiedziałam... Przepraszam za tamto.. Na prawdę
-Ej, nic się już nie stało, musiałem sobie przemyśleć kilka rzeczy, nic więcej
-I do jakiego wniosku doszedłeś?
-Że już mi przeszło, wtedy nie mogłem się z tym pogodzić a teraz pozostaje mi tylko zabić ich, potem może się dziać co chcę, mam poczucie winy i muszę pomścić jej śmierć
-Jednak nie jesteś taki zły - stwierdziłam zadowolona
-Dziękuję?
-Proszę - zaśmiałam się
-Idziemy na lody? - zapytał uśmiechnięty
-Tak - przytuliłam go
-Za co to? - objął mnie
-Po prostu przepraszam
-Przestań, jest już dobrze, nie musisz mnie przepraszać
-Dobrze
Potem poszliśmy na lody, największym ubawem było dla mnie kiedy Nathanowi czekoladowe spadły na krocze, wyglądał jakby się posrał z drugiej strony, po raz pierwszy nie pokłóciliśmy się, co było aż dziwne. Wróciliśmy do ich mieszkania.
-Czeeść - powiedział Nathan
-Gdzie ty stary byłeś? - wpadł Tom
-Niee no nie ważne - odpowiedział i dopiero teraz zauważył mnie Parker
-Powiedziałeś jej?
-O czym?
-O niej - Nathan w odpowiedzi kiwnął głową
-Too co robimy? - zapytałam rozentuzjazmowana
-Emm! - w moją stronę wybiegł Max z bokserkami na głowie
-Dobrze się czujesz?
-Znakomicie! - nie wiem jakim cudem, ale w sekundzie byłam na jego plecach
-Co ty robisz?
-Piotruś Pan porywa Cię!
-Brałeś coś? - zapytałam poważnie, chociaż ledwo co powstrzymałam śmiech
-Ciebie - zadowolny popatrzył się na mnie
-Jakoś nie pamiętam
-Bo to było za cudowne żebyś pamiętała
-Niech ktoś da mi lód i nóż - powiedziałam
-Po co Ci? - George od razu stał się poważny
-Lód? Żebyś ochłonął. Nóż? Żeby Ci głowę uciąć - uśmiechnęłam się chamsko
-Dlaczego masz mi głowę ucinać? - zaczął udawać spanikowaną panienkę i zrzucając mnie na powierzchnię ziemi
-Bo ty się bawisz w najlepsze kiedy nie wiadomo gdzie jest twój kumpel
-O kogo Ci chodzi?
-O Justina Biebera!
-Serio?
-Nie! O Nathana debilu...
-Przecież on wyszedł rano do sklepu
-Co?!
-Noo - powiedział Max jakby to było oczywiste
-Toooom
-Nie słuchaj goo - powiedział po czym pociągnął mnie do kuchni
-Co to ma znaczyć?
-On głupoty gadaaa, wczoraj kiedy się pokłóciliście jego tam wtedy nie było, a jak wrócił to zaczął tańczyć na stole pijąc piwo i rano mu powiedzieliśmy że Nathan poszedł do jakiegoś sklepu bo się o niego pytał
-O Boże.. Max zawsze tak chleje? - zapytałam rozbawiona
-Nie, tylko zawsze chciał przyjechać do Nowego Jorku i emocje go poniosły
-Tak w ogóle, jak mnie tu znaleźliście?
-Ej ludzie, gramy w coś? - wydarł się na całe mieszkanie
-Dlaczego zmieniasz temat? - szłam za nim
-Butelka?
-Tooom
-Łapanka! - wyparował George
-Co? - zapytałam równo z Kels
-Noo łapanka, to coś takiego że siadamy w kółeczku i podajemy sobie jak najszybciej piłkę i jedna osoba puszcza muzykę i jak ona skończy grać to osoba która ma w rękach piłkę musi zrobić wyzwanie albo odpowiedzieć na pytanie osoby która wcześniej miała piłkę
-Maxiu, a ty się do przedszkola wróciłeś? - zapytałam
-Nie, ale gramy w łapankę koniec kropka - założył ręce na klatce piersiowej
-Dobrze, ale to się tak nie nazywa... - powiedziała Rose
-Nie ważneee, gramy - wszyscy ułożyliśmy się w koło, a raczej kształtem przypominające jajko
-Dobra, ja puszczam muzykę ale skąd weźmiemy piłkę? - zapytał Siva
-Poczekaj - wybiegł Jay po czym wrócił dmuchając piłkę plażową
-Zawsze masz pod ręką takie głupoty? - zapytała Rose
-Nie tylko - odpowiedział poruszając brwiami
-Głupku.. - Rosie schowała twarz w dłoniach
-Miałem zamiar pójść z wami na basen, dlatego wziąłem piłkę
-Dobra, Siva, ustawiaj playlistę
***
Now they call me Mrs. Money like I'm married to the mula
Just tu measure my success I neeed at last a hunred rulers
Glory, hallelujah, I'ma take that's ass to church
I'ma finish like I started, Iggy still got that work
STOP
Piłka zatrzymała się na rękach Toma, pyta Emily
-Wyzwanie czy pytanie
-Wyzwanie
-Czyli pytanie - uśmiechnęłam się
-Ejjj
-Noo Tomuś, moje pytanie do Ciebie jest następujące - Tom zaczął składać ręce do modlitwy i patrzeć się w sufit - jak mnie tu znaleźliście? - Parker na to pytanie spoważniał
-Noo, dawaj - namawiałam na co ten rzucił piłkę do Nathana
-Chyba Cię posrało stary, mało się z nią kłóce? - zbuntował się i rzucił piłkę z powrotem do właściciela, na co ten rzucił ją do Maxa
-Nie - szybko odrzucił piłkę
-Tom, gadaj do cholery - zaczęłam się niecierpliwić
-Emily, wiesz jak ja Cię bardzo lubię
-Wiem, mów
-Muszę?
-Wymiękasz?
-Nie
-To powiedz
-Po co?
-Bo chcę wiedzieć
-Pech
-Czyli odpadasz z gry - wiedziałam, że to go zmusi do odpowiedzi
-Namierzyliśmy Cię z telefonu
-Co?!
-Emily, a czego się spodziewałaś, że te małpy Cię puszczą samą z Rose do dużego miasta? To było do przewidzenia - tłumaczyła ich Kelsey
-W sumie, po tych durniach można się wszystkiego spodziewać
-Gramy dalej! - krzyknął Jay
I'll take you to the futures
Forget about the past
You can keep all of your secrets
I swear that I won't ask
Let go of all your troubles
I don't care where have you've been
The only thing that matters now
Is where the night will end
STOP
Piłka zatrzymała się na rękach Jaya, pyta Tom
-Wyzwanie czy pytanie?
-Wyzwanie
-Liczyłem na pytanie, no ale dobra, tooo... pocałuj osobę po swojej lewej stronie
-Liczyłem na coś trudniejszego.. - powiedział znudzony i chciał pocałować osobę którą była Rose
-Sugerujesz, że jestem łatwa? - odsunęła się
-Nie - uśmiechnął się i podstępem ją pocałował
Reszta wieczoru minęła zabawnie, zadawaliśmy sobie tępe pytania jak i wyzwania. Przesiedzieliśmy tam do późnej nocy. Nie wiem co się działo potem, bo poszłyśmy z Rose spać.
Przyszedł dzień, ten dzień, kiedy miałyśmy po raz pierwszy stawić czoło profesjonalnemu modelingowi... Oczywiście z tysiąc razy wcześniej ćwiczyłyśmy dosłownie wszystko, żeby było idealnie.
-Ems, wstawaj, pora się ogarniać - próbowała wybudzić mnie przyjaciółka
-5 minut
-Ani minuty dłużej, jeżeli tak, wzywam fachowców
-Też cie kocham
-Wstawaj noo - zrzuciła ze mnie kołdrę przez co byłam zmuszona wstać
-Nie żyjesz
-Też Cię kochammm - próbowała mnie naśladować
Wstałam i poszłam ogarnąć twarz. Jeszcze w szlafroku zjadłyśmy śniadanie i zaczęły się wielkie przygotowania. Makijaż, włosy, paznokcie, ubrania. WSZYSTKO. Po setnym dopięciu wszystkiego na ostatni guzik, stanęłam przed lustrem z Rose i zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcie które od razu poszło na Instagrama. Wzięłam jeszcze torebkę i wyszłyśmy z pokoju. Oczywiście towarzyszyła nam ta banda debilów, jedynie blondynka była ogarnięta i odpowiednio przygotowana do sytuacji, w końcu poszliśmy na miejsce, był to ogromny, nowoczesny budynek. W środku wyglądał równie pożądnie. Dotarłyśmy do odpowiedniego hallu i pozostało nam czekać. Z sali wychodziło pełno dzieczyn których miny wyrażały różne uczucia, niektóre miały ochotę płakać a inne były zmieszane. To po nas. Nagle drzwi się otworzyły i wypowiedziano moje imię, szybko wstałam i poprawiłam sukienkę
-Hej, dasz robie radę, nie masz się czego bać.
_________________________________________
No hej! Jak się podoba? Zaskoczeni czy może nie? Jesteśmy ciekawe :) A tak w ogóle co u was? Jak tam szkoła? Za niedługo święta, wiec w związku z tym planujemy jakąś niespodziankę, więc czytajcie regularnie notki i rozdziały :*
Buziaki xx
J&J