-Macie mi coś może do powiedzenia?
-Nie- odpowiedział Max
-Czyżby? To o czym gadaliście?
-O czymś - odezwał się Nathan wyraźnie próbując mnie zdenerwować
-I ja nie mogę wiedzieć?
-Nie
-Bo?
-Nie interesuj się
-To nie jest odpowiedź
-To masz problem
-Żebyś ty nie miał
-Co powiedziałaś?
-To co słyszałeś i wiesz co? Łatwo się Ciebie wkurza - powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem
-Widać masz do tego szczególne zdolności
Nie miałam ochoty dalej w to brnąć więc zapytałam wprost:
-To dowiem się o czym gadaliście?
-Nie
-bo?
-Bo kurwa nie - warknął brunet
-Pierdol się Sykes - powiedziałam zirytowana już tą rozmową, którą nie wiem czemu zaczynałam
-Z chęcią - odpowiedział już zadowolony z błyskiem z oku, na co odpowiedziałam mu z miną "Really?" i poszłam do siebie.
-Emily! No weź! - słyszałam głosy za sobą lecz nie zważałam na nie. Weszłam do pokoju, włączyłam laptopa, sprawdziłam co w świecie i wzięłam się za naukę.
*** 15 min później***
Nagle otworzyły się drzwi z których wyłonił się Jay
-Mogę?
-Przecież już wszedłeś - uśmiechnęłam się
-Zawsze mogę wyjść
-Przestań, wchodź - na moje słowa wszedł do pokoju i usiadł obok mnie
-Stało się coś?
-Nie, przyszedłem do ciebie, jak tam pierwszy dzień matury?
-Nawet nieźle
-To super, a jak poszło Rose?
-A co tak o nią pytasz? - zapytałam z cwaniackim uśmiechem na twarzy
-Powiesz czy nie?
-Rose poszło tak samo jak mi, jeżeli tak cię to ciekawi
-To dobrze - odpowiedział trochę przygnębiony
-Ej, Jay, co jest?
-Nic - odpowiedział obojętnie
-Boże przestań bawić się w to nic i nie ważne jak jakaś baba, mnie nie oszukasz, możesz mi zaufać- powiedziałam co go trochę rozbawiło
-Przesadzasz
-Chodzi o Rose?
-W pewnym sensie
-Czyli?
-Nie powinienem Ci tego mówić, ale chyba zależy mi na Rose, codziennie myślę o niej i nie mogę zrozumieć dlaczego się tak długo nie odzywa... Męczy mnie to, nie potrafię dojść do swojego błędu. Zależy mi na niej, nie chcę żeby mnie tak traktowała i ja nie chcę mieć z nią takiej relacji. Z resztą.. Sam już nie wiem co mam myśleć
-Jay, ty cioto
-Co?
-Będziesz tak stał i narzekał? Rusz dupę i idź z nią pogadaj jak prawdziwy mężczyzna, weź się w garść i jedź do niej, póki jest sama w domu, może coś wyjdzie z tego..
-W twoich snach - powiedział oburzony i oberwałam za to poduszką
-To chcesz z nią być czy nie?
-Na razie nie, wolę ją lepiej poznać
-I tego się trzymaj, ale jak zdecydujesz się ją zranić, ja zranię Ciebie, a teraz wsiadaj na rumaka i jedź do księżniczki - szczerze się uśmiechnęłam
-Dziękuję
-Przecież nie ma za co, a teraz znikaj - wskazałam na drzwi
-Już lecę - powiedział rozbawiony i ruszył w stronę drzwi
-Ej! Czekaj!
-Co?
-Zawieziesz mnie jutro do szkoły? Bo z tym dupkiem co na dole siedzi nie mam zamiaru jechać
-Co będę z tego miał? - zapytał zadziornie
-Jay! Nie rób ze mnie dziwki! - rzuciłam w niego poduszką, chociaż obronił się drzwiami
-Okej, zawiozę Cię, a o której?
-Na 9 mam tam być
-Ciebie chyba popierdoliło!
-No właśnie nie
-Nie wstanę
-Dasz radę
-Jedziesz z Sykesem
-Nie! Obiecałeś! A teraz spadaj bo Rose czeka! - powiedziałam i trzasłam drzwiami
Resztę dnia spędziłam jak kilka następnych nad książkami. Codziennie dopadał mnie stres, obawy, pytania, załamki, porażka psychiczna, ale wtedy przypominałam sobie każde jego słowo i trochę mnie to uspokajało. Przynajmniej na chwilę. A tak w ogóle po co on mi to mówił? On traktuje dziewczyny jak rzeczy, ma gdzieś uczucia innych i się z nimi nie liczy, a dzisiaj rano? Całkiem inny człowiek. Jego ogólnie trudno zrozumieć i nigdy nie wiadomo jak na coś zareaguje. Często bywa cholernym dupkiem a zaraz potem zachowuje się jak bliska osoba. Jednym słowem jest dziwny. Bardzo dziwny. I te jego słowa, że on też się bał matury? Nie wierzę! NATHAN JAMES SYKES bał się matury i chciał ją dobrze zdać? Niemożliwe, a jednak. Co do egzaminów, najbardziej stresowała mnie część mówiona. Myślałam, że zejdę ze stresu, a tak na prawdę to się okazało banalne, nauczyciele mnie znali i nie męczyli mnie jak co po niektórych. Myślę, że poszło mi całkiem dobrze, chociaż, zobaczymy, wyniki pokażą.
***Piątek po szkole***
-Rose?
-Mmm?
-Był u Ciebie Jay?
-Nie mów że Ci powiedział...
-Przed tobą
-Jak to przede mną?
-Dobra, nieważne, był u Ciebie?
-Był
-I?
-Emily, mieszkacie w jednym domu, codziennie się widzicie, a ty się mnie pytasz?
-No właśnie w tym problem, że się z nim nie widuje, rano tylko mnie zawozi do szkoły, czasami odbiera, a potem znika, Rose, nie oszukasz mnie, wiem, że jest cały czas u Ciebie
-No właśnie nie, ostatni raz był u mnie w poniedziałek, potem już się nie widzieliśmy
W tym momencie już niczego nie rozumiałam, jak Jay dosyć głośno codziennie wraz z resztą domu istniał, tak teraz dom jest cichym miejscem. Myślałam, że przez ten cały czas kiedy go nie było, przebywał z Rose. Z resztą nie ważne, zapytam się go o to.
-Okej, nieistotne, a pogodziliście się chociaż?
-Można tak powiedzieć - po tych słowach popatrzyłam na przyjaciółkę podejrzliwie, jednak potem mnie olśniło
-Czy ty się z nim przespałaś?
-Chyba na mózg upadłaś! Oczywiście, że nie. Pogodziliśmy się, chociaż ja nawet nie przeżywałam tego tak jak on i w ogóle o tym zapomniałam, kiedy przyszedł do mnie, że go tak traktuję i się nie odzywam, zrobiło mi się głupio i to ja go przepraszałam bo ja nawet nie pomyślałam o tym, więc wyszło tak, że chcemy się lepiej poznać i NIC więcej, rozumiesz?
-Okej okej, zobaczymy - powiedziałam sarkastycznie i szturchłam przyjaciółkę w ramię na co ona oddała mi mocniej
-Idziemy na zakupy?
-Ale że dzisiaj?
-A dlaczego by nie? Coś się nam należy za ten tydzień
-Kochana, nagroda za ten tydzień nadejdzie za niedługo
-Więc, z tego powodu idziemy na zakupy
-Niech będzie.
Resztę dnia spędziłyśmy - jak wiadomo - w galerii. Nie wiem, jak, ale pieniądze które dostałam na konto w tamtym tygodniu od rodziców,w połowie przepadły. Jednak opłacało się, trafiłyśmy na największą wyprzedaż w ciągu roku i kupiłyśmy masę nowych ubrań jak i butów. Taka dawka powinna nam starczyć na trochę dłużej niż zwykle. Byłyśmy tak zmęczone zakupami, że postanowiłyśmy zadzwonić po kogoś, bo na taksówkę obawiam się, że nie starczy, zważając na to, że zostawiłam w domu kartę.
Z perspektywy Jaya
Wróciłem do domu, marzyłem tylko o tym, żeby usadzić się przed tv z piwem. Naraz do domu wparował Nathan
-Wszyscy w domu?
-Nie wiem, sam dopiero wróciłem, idź sprawdź - na moje słowa wybiegł głośno na górę i po dwóch minutach jeszcze bardziej rozwścieczony wrócił na dół
- Gdzie jest kurwa Emily?!
-Skąd mam wiedzieć? Ty masz jej pilnować nie ja
-Ja? Ale to ty jesteś na każde jej zawołanie i podobno się tak świetnie dogadujecie!
-Coś Ci kurwa nie pasuje?
-Żebyś wiedział!
-Wszyscy w domu?
-Nie wiem, sam dopiero wróciłem, idź sprawdź - na moje słowa wybiegł głośno na górę i po dwóch minutach jeszcze bardziej rozwścieczony wrócił na dół
- Gdzie jest kurwa Emily?!
-Skąd mam wiedzieć? Ty masz jej pilnować nie ja
-Ja? Ale to ty jesteś na każde jej zawołanie i podobno się tak świetnie dogadujecie!
-Coś Ci kurwa nie pasuje?
-Żebyś wiedział!
Zadzwonił telefon. Gdyby nie to, zapewne skończyłoby się to bójką
-Emily dzwoni, zamknij się
***
-Gdzie jesteś? - zapytałem
-W galerii
-Wracaj do domu
-Ale ja właśnie w tej sprawie
-W sensie że ja mam po Ciebie przyjechać?
-No chyba nie dupek Nathan!
-Tak się składa, że ten dupek stoi obok mnie i z chęcią chyba po Ciebie przyjedzie - na moje słowa brunet wyrwał mi telefon z ręki
-Gdzie ty kurwa jesteś?!
-Oddaj telefon Jayowi
-Gdzie jesteś?
-Oddaj telefon Jayowi! - słysząc jak Emily przegrywa, tym razem ja postanowiłem wyrwać przyjacielowi swoją zgubę
-W którym miejscu jesteś?
-Raczej jesteśmy
-To z kim ty tam jesteś?
-Rose
-W którym miejscu jesteście?
-Przy wejściu od strony północnej
-Już jadę
***
Szybko się ubrałem, wziąłem kluczyki i ruszyłem po dziewczyny. Szybko je odnalazłem, Rose odwiozłem do domu i wróciłem z Emily do domu. Oczywiście zadawała masę pytań, ale odpowiadałem wymijająco. Nie powinna się tak wszystkim interesować. Lepiej dla niej jeżeli będzie niedoimformowana jak teraz.
Następny poranek jakoś minął cicho. Większość chyba jeszcze spała albo zaszyła się u siebie. Nie mam nic dzisiaj do roboty, więc poszedłem do siebie i włączyłem na laptopie jakiś film. Oczywiście seans przerwało mi bieganie kogoś po domu. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem goniącą bez koszulki Emily
-Czy ty czasem o czymś nie zapomniałaś? - powiedziałem i zmierzyłem wzrokiem podejrzliwie brunetkę
-Jay, błagam Cię , nie mam czasu na to
-Gdzie się tak śpieszysz?
-Zapomniałam o spotkaniu z Ryanem! Na 14 mam być pod galerią!
-Jest 13:15, obawiam się, że możesz zdążyć - popatrzyłem się na nią i rozbawiony sytuacją wybuchłem śmiechem
-Weź spadaj! - zdenerwowana i zarazem udająca poważną Emily popchnęła mnie na schody
-Tylko nie zapomnij o bluzce w tym pośpiechu! - krzyknąłem schodząc po schodach
Korzystając z tego, że już byłem w salonie, zdecydowałem dla odmiany zrobić sobie herbatę. W lodówce nie było nic ciekawego, dlatego z ciepłym kubkiem herbaty zasiadłem na kanapie i włączyłem mecz. To ja się już nigdzie nie ruszam. Chwila, Emily. Popatrzyłem na zegar, była 13:25. Obstawiam, że o 13:50 będzie gotowa.
-Co robisz? - zapytał Nathan który nagle nie wiadomo skąd pojawił się w salonie
-Jak widać oglądam
-Zauważyliście coś wczoraj na tej hali?
-Właściwie nic szczególnego, tylko krew jak zwykle i karteczkę z napisem " Zabiję Cię" - normalne po każdym zabójstwie
-A zwłoki?
-Nie zauważyłem żadnych śladów poza krwią, z resztą była tylko w jednym miejscu, więc nie wiele to znaczy, zastanawia mnie tylko dlaczego nad miejscem największej ilości krwi była wyryta strzała przebijająca literę P. Ale to chyba zbieg okoliczności
-Czyli chuje jednak wróciły, wszystko się zgadza
-Co?
-Stary, akcja się rozwija, musimy uważać, to już nie są żarty.
-Co robimy?
Rozmowę przerwała oczywiście spóźnialska
-Gdzie ty się wybierasz?- zapytał się Nathan któremu wyrżnie nie spodobało się, iż Emily gdzieś wychodzi
-Nie interesuj się
-Nigdzie nie idziesz - powiedział stanowczo
-Nie będziesz mi rozkazywał
-Nigdzie kurwa nie idziesz! Zrozumiano?!
-Spierdalaj! Nie będziesz mi mówił jak mam żyć!
-Jeżeli o chodzi o twoje życie, to możesz je szybko stracić!
Emily popatrzyła się przerażona na Nathana, chyba zrozumiała, że ten chce ją zabić
-Czy ty mi grozisz że mnie zabijesz? - powiedziała pół głosem
-Nie! Nie o to chodzi, ale lepiej żebyś nie wychodziła teraz z domu, przynajmniej bez nas - powiedziałem
-Przepraszam bardzo, ale za kogo wy się macie? Myślicie, że będziecie mi rozkazywać? Chyba wam się coś popierdoliło! Będę robić to co chcę i z kim chcę! I tak dla informacji, idę się spotkać z Ryanem, tak tym Ryanem! A teraz żegnam - powiedziała i trzasła drzwiami. Popatrzyłem na Nathana.
-No chyba sobie żartujesz
_________________________________________________________________________________
Następny poranek jakoś minął cicho. Większość chyba jeszcze spała albo zaszyła się u siebie. Nie mam nic dzisiaj do roboty, więc poszedłem do siebie i włączyłem na laptopie jakiś film. Oczywiście seans przerwało mi bieganie kogoś po domu. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem goniącą bez koszulki Emily
-Czy ty czasem o czymś nie zapomniałaś? - powiedziałem i zmierzyłem wzrokiem podejrzliwie brunetkę
-Jay, błagam Cię , nie mam czasu na to
-Gdzie się tak śpieszysz?
-Zapomniałam o spotkaniu z Ryanem! Na 14 mam być pod galerią!
-Jest 13:15, obawiam się, że możesz zdążyć - popatrzyłem się na nią i rozbawiony sytuacją wybuchłem śmiechem
-Weź spadaj! - zdenerwowana i zarazem udająca poważną Emily popchnęła mnie na schody
-Tylko nie zapomnij o bluzce w tym pośpiechu! - krzyknąłem schodząc po schodach
Korzystając z tego, że już byłem w salonie, zdecydowałem dla odmiany zrobić sobie herbatę. W lodówce nie było nic ciekawego, dlatego z ciepłym kubkiem herbaty zasiadłem na kanapie i włączyłem mecz. To ja się już nigdzie nie ruszam. Chwila, Emily. Popatrzyłem na zegar, była 13:25. Obstawiam, że o 13:50 będzie gotowa.
-Co robisz? - zapytał Nathan który nagle nie wiadomo skąd pojawił się w salonie
-Jak widać oglądam
-Zauważyliście coś wczoraj na tej hali?
-Właściwie nic szczególnego, tylko krew jak zwykle i karteczkę z napisem " Zabiję Cię" - normalne po każdym zabójstwie
-A zwłoki?
-Nie zauważyłem żadnych śladów poza krwią, z resztą była tylko w jednym miejscu, więc nie wiele to znaczy, zastanawia mnie tylko dlaczego nad miejscem największej ilości krwi była wyryta strzała przebijająca literę P. Ale to chyba zbieg okoliczności
-Czyli chuje jednak wróciły, wszystko się zgadza
-Co?
-Stary, akcja się rozwija, musimy uważać, to już nie są żarty.
-Co robimy?
Rozmowę przerwała oczywiście spóźnialska
-Gdzie ty się wybierasz?- zapytał się Nathan któremu wyrżnie nie spodobało się, iż Emily gdzieś wychodzi
-Nie interesuj się
-Nigdzie nie idziesz - powiedział stanowczo
-Nie będziesz mi rozkazywał
-Nigdzie kurwa nie idziesz! Zrozumiano?!
-Spierdalaj! Nie będziesz mi mówił jak mam żyć!
-Jeżeli o chodzi o twoje życie, to możesz je szybko stracić!
Emily popatrzyła się przerażona na Nathana, chyba zrozumiała, że ten chce ją zabić
-Czy ty mi grozisz że mnie zabijesz? - powiedziała pół głosem
-Nie! Nie o to chodzi, ale lepiej żebyś nie wychodziła teraz z domu, przynajmniej bez nas - powiedziałem
-Przepraszam bardzo, ale za kogo wy się macie? Myślicie, że będziecie mi rozkazywać? Chyba wam się coś popierdoliło! Będę robić to co chcę i z kim chcę! I tak dla informacji, idę się spotkać z Ryanem, tak tym Ryanem! A teraz żegnam - powiedziała i trzasła drzwiami. Popatrzyłem na Nathana.
-No chyba sobie żartujesz
_________________________________________________________________________________
Cześć wszystkim! Przepraszamy za poprzednie rozdziały, wiemy, że nie należały do najlepszych, ale dzisiaj dajemy wam chyba najdłuższy jak dotąd rozdział i mamy nadzieję, że się spodobał :) Piszcie w komentarzach co uważacie i z kogo perspektywy chcielibyście zobaczyć kolejny rozdział :)
Buziaki xx
No nie! Najlepszy rozdział! Kocham was! Piszcie nowy szybko! co chce nathan zrobić? czekam! // maja
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na następny oczywiście ;))
OdpowiedzUsuń