.

GRY

środa, 9 września 2015

Rozdział 14

Nagle usłyszałam coraz większy pisk opon i odgłos silnika, po kilku minutach zobaczyłam kto wydaje te odgłosy. NIE WIERZĘ. Sykes jest zagrożony. Jedzie łeb w łeb z innym zawodnikiem. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam  przerażone miny znajomych. Dzieliło ich kilkaset metrów od mety. Czyli Nathan nie jest ten najlepszy, mam nadzieję, że w końcu ktoś go pokona, niech się nauczy przegrywać i niech zrozumie, że nie jest bossem i nie jest najlepszy. Ta lekcja byłaby dla niego dobra. W końcu może by coś zrozumiał, obniżyłby się trochę jego poziom wartości i by coś zrozumiał i przestał by być takim dupkiem. Przynajmniej mam taką nadzieję... Nagle że ten głupek który mnie kontroluje wychodzi na prowadzenie i zaczyna zajeżdżać drogę przeciwnikowi, na co ten wjechał w mur. Nathan przekroczył linię mety na co wszyscy zatriumfowali. Z auta wyszedł dumny z siebie Sykes, Durnowato puścił do mnie oczko i powędrował po swoją nagrodę. Doskonale wiedział, że miałam szczerą nadzieję, że przegra. Nienawidzę go. Tak, nienawidzę, z całego serca, irytuje mnie jak nikt inny, zachowuje się jak niewychowany bachor, jest żałosny. Mam nadzieję, że nie będę musiała z nim zostać na dłużej. Zauważyłam jak brunet wychodzi po swoją "nagrodę" i idzie z nią w ustronne miejsce, niedostępne dla innych. Boże, czy on, jest serio aż taki głupi? Myślałam, że chociaż w kwestii dziewczyn ma inne podejście.. Widać się pomyliłam, z resztą można było się tego spodziewać, co ja sobie myślałam? Ze chociaż tu jest inny? Głupia byłam.. Sykes jest taki i nikt tego nie zmieni. Nikt a nikt. Dlatego mam nadzieję, że długo go nie będę musiała znosić..
-Jedziemy? - zapytałam
-Czemu? Nie chcesz zobaczyć co dalej? - zapytał Tom
-Nie jakoś nie mam ochoty, jak widzę jak kolesie ślinią się na mój i innych lasek widok to mi się cofa jedzenie
-okej, to ja Cię zawiozę - powiedział Jay, który cały czas koło mnie stał

***
-Rozmawiałaś z Rose? - zapytał loczek patrząc się raz na trasę, raz na mnie
-Tak..
-Myślisz, że nie chce mnie znać?
-Tego nie powiedziałam, ale jest na serio wściekła na ciebie, musiałeś mocno przesadzić
-Ale ja właśnie nie przesadziłem.. Tylko ona.. Z resztą nie ważne
-Jak zacząłeś to dokończ
-Nie..
Pod dłużej chwili zastanowienia zapytałam
-Powiedz mi szczerze, zależy Ci na niej?
-Tak. Nie. To znaczy tak. Nie wiem. Nie wiem czemu mnie tak męczy  to, że nie chce na razie ze mną gadać ani nic, nęka mnie to cały czas
-Zastanów się nad tym, ale z góry Ci mówię, jeżeli ją skrzywdzisz, ja skrzywdzę Ciebie, nie zabawiaj się nią  - pogroziłam palcem
-Nie.. Nie nią.. Nie chcę do niej podchodzić jak do innych dziewczyn, nie, nie tym razem
-Cieszę się, że masz do niej takie podejście, może kiedyś coś..
-Ty tylko o jednym - przewrócił oczami - nie chcę się na razie z nikim wiązać, nie licz na to, przynajmniej na razie
-Zobaczymy..
Reszta drogi minęła dosyć spokojnie. Jay odprowadził mnie do samego domu i upewniał się ze 100 razy, że wszystko jest ok i jestem bezpieczna. On pojechał jeszcze na te tępe zawody i obiecał, że niebawem wróci. Cieszę się, że mam taką osobę jak Jaya, myślę, że mogę go traktować już jako przyjaciela. Z nim mogę o wszystkim pogadać, mogę mu zaufać, zawsze na niego liczyć, czuję, że się na nim nie zawiodę. Zawsze chciałam być w damsko-męskiej przyjaźni, zawsze. Nie czuję do chłopaków urazy, przynajmniej do niektórych. Nie należę tez do osób które skreślają jakąś osobę bo ktoś im coś o niej powiedział chociaż jej bliżej nie zna.. Nie znoszę takich osób. Zawsze jestem uczulona na takie charaktery. A szczególnie na charakter i dupkowatość Nathana. Na niego to mam alergię z kilometra. Okej, Emily, nie myśl o tym dupku, jeszcze Cię głowa rozboli. Postanowiłam, że nie będę czekać na Jaya, tylko pójdę spać. I tak też zrobiłam.

Następne dni, a nawet tygodnie mijały bez większych akcji. Oczywiście z Nathanem kłóciłam się regularnie, z czego z dnia na dzień coraz bardziej go nie znosiłam. Ale jednak nie to miałam na głowie, zbliżała się matura. Każdy dzień wyglądał podobnie szkoła, dom, nauka, szkoła, dom, nauka, szkoła, dom, nauka, szkoła, dom, nauka itd. Tyle, że w każdym następnym dniu denerwowałam się coraz bardziej. Nie byłam sama.. Rose tak samo stres dawał w kość. Nie raz siadałam na łóżku i miałam ochotę rozpłakać się z bezsilności. Uczyłam się regularnie, ale wcale nie czułam tego, że umiem, z dnia na dzień coraz bardziej miałam ochotę uciec. Chociaż i tak by to nic nie dało, od matury nie ucieknę, oczywiście, że miałam już zamiary, żeby nie przyjść. Ale co mi to da? Nic. Tylko więcej stresu. Każdy z kim mieszkałam, pytał się mnie co się dzieje, nie jedną szklankę rozbiłam, ponieważ tak mi się ręce trzęsły na samą myśl o egzaminach. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nigdy nie byłam w takim stanie, widziałam, że każdego zastanawia co się ze mną dzieje. Wielokrotnie próbowali mnie uspokoić, ale to nic nie dawało. W końcu nadszedł ten dzień. PIERWSZY DZIEŃ MATURY. Od rana byłam kłębkiem nerwów. Nie miałam ochoty nawet jeść, ale oczywiście po ostatniej sytuacji przez nie jedzenie, wepchali by mi jedzenie nawet na siłę. Wstałam chyba o godzinie 6, właściwie o dziwo, noc przespałam dosyć spokojnie. Krzątałam się po domu w niewiadomym celu, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. W końcu stanęłam i powiedziałam sobie "Emily, dasz sobie radę, nie panikuj, weź się w garść" Stałam chyba z 15 min i patrzyłam w jeden punkt aż w końcu ktoś mnie "wybudził" z tego stanu. Nawet nie wiem kto.. Popędziłam na górę i zaczęłam się przygotowywać. Włosy, makijaż, kąpiel itd. Ubrałam białą koszulę z rękawami zawijanymi n 3/4, elegancie, czarne, rurki nad kostkę i oczywiście czarne szpilki na platformie. Nie wiem jak w nich zajdę, ale ok. Nie zapomniałam też o dodatkach. Sprawdziłam czy wszystko mam i ruszyłam na dół, nikogo nie było, więc wiedziałam gdzie czeka ten debil. Nie myliłam się i bez żadnego cześć wsiadłam do auta. Nie obeszło się bez obczajania mnie z góry do dołu. Nie zwracałam na to uwagi i cały czas powtarzałam sobie regułki. Jak to na mnie przystało - denerwując się miętoliłam bransoletkę. Dojechaliśmy pod szkołę i czym prędzej ruszyłam do budynku. Chiałam mieć przynajmniej to za sobą. Kiedy ominęłam samochód, poczułam szarpnięcie. Błagam, tylko nie to.

_________________________________________________________________________________
Cześć wszystkim! Niestety rok szkolny się rozpoczął, mało kogo to cieszy, ale damy radę! Piszcie w komentarzach jak rozpoczęliście szkołę i oczywiście co sądzicie o rozdziale !;) Przepraszamy, że taki krótki ale mamy problem z sprzętem i postanowiliśmy dodać taki krótki żebyście nie czuli zaniedbani :)
Miłego dnia xx
J & J

4 komentarze:

  1. Idealny ���� ale skończony w najciekawszym momencie... czekam na następny // Maja

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, rozdział krótki ale fajny :) Czekam na następny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział :) Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń