.

GRY

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 10

To było niesamowite i nieznane mi dotąd uczucie. Pocałował - jeżeli można to tak nazwać- mnie z taką lekkością i ostrożnością. Jakby nie chciał czegoś zepsuć.  Nie rozumiem go czasami. Popatrzył mi w oczy i zaśmiał się
- Skuteczne to uciszanie - powiedział
Nooo musiał wszystko zepsuć.. Jak zawsze. Zostawił mnie oszołomioną i wyszedł. Co to do cholery było?! Zachowuje się jak totalny dupek! Gdyby był kobietą posądziłabym go o ciążę, bo ma zmiany nastroju co 10 min. Ale jeśli uważa, że ulegnę mu jak reszta dziewczyn, to się grubo myli. Nie dam mu tej satysfakcji. Wkurzają mnie osoby które traktują dziewczyny jak rzeczy lub uważają, że jesteśmy ich własnością. Nienawidzę takiego traktowania. Pierwsze odwala takie coś a następnie wychodzi. Agrr.. Jego się nie da zrozumieć. Takie przeprosiny to nich sobie on w dupę wsadzi, jeżeli to w ogóle były przeprosiny... Kiedy wróciłam do żywych, zorientowałam się, że nadal jestem w bieliźnie. No, pięknie. Niezadowolona ruszyłam w stronę szafy. Jak zawsze nie wiedziałam co wybrać. Ostatecznie wybrałam czarną, luźną, asymetryczną bluzkę z krótkim rękawem do tego czerwone rurki oraz jeansową kurtkę i ulubione, białe Conversy. Całość dopełniłam naszyjnikiem z złotym sercem oraz bransoletkami. Poprawiłam jeszcze usta, które Sykes mógł mi lekko zniszczyć, wzięłam torebkę i byłam gotowa. Zeszłam na dół, kierując się prosto do kuchni, oczywiście czułam na sobie wzrok wszystkich mierzący mnie od góry do dołu. Zignorowałam to i napiłam się wody. Skoro byłam już gotowa, zdecydowałam napisać do Rose. Szukałam cały czas telefonu w torebce, sięgałam do wszystkich możliwych kieszeni, nigdzie go nie było. Zaczęłam panikować
-Nie, nie, nie, nie - wymruczałam pod nosem
-Co się stało? - zapytał Jay, który właśnie wszedł do kuchni
-Nie ma nigdzie mojego telefonuu..
-Przecież gdzieś musi być, to nie możliwe
-Wiemm.. pomożesz mi szukać?
- Jak muszę..
-Nie to nie
-Okejj, nie denerwuj się, tylko się z tobą droczę
-ok, dziękuję - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek w ramach podziękowań
Całej sytuacji przyglądał się zaciekawiony Sykes, pokręciłam tylko oczami kiedy zobaczyłam jego zamyślenie. Poszłam na górę i przeszukałam cały pokój. Telefonu nigdzie nie było.. Nawet w łazience patrzyłam, chociaż nigdy nie biorę tam telefonu. Nagle usłyszałam dźwięk mojego ukochanego IPhona
-Słyszę go - powiedział loczek
Popatrzyłam na niego z miną "Really?",na co ten speszony odezwał się
-Nooo co?
-Nie mów już nic
Zaśmiałam się myślach z tej sytuacji i zaczęłam wsłuchiwać się w dźwięk dochodzący z mojego pokoju. Nagle mnie olśniło, gdzie zostawiłam telefon. Rzuciłam się szybko na łózko i zaczęłam przeszukiwać całe moje królestwo do spania, podniosłam ostatnią poduszkę i z zadowoleniem powiedziałam
-Mam Cię
-Emm... - powiedział brunet kręcąc oczami
-Co? - zapytałam zdziwiona
-Nic...
Było już kilkanaście minut po 15. Do galerii zajście zajmie trochę więcej niż 30 min... Jeśli zacznę biec.. Może będę na czas.. Ale będę zdyszana i spocona.. Fuj. Mam lepszy pomysł! Po co ja mam się męczyć jeśli w domu mam 5 "mężczyzn" którzy mają prawa jazdy i do tego każdy ma swoje auto! Zbiegłam szybko na dół, jednak przy schodach odpuściłam sobie tego. Za mną szybko zbiegł Jay. Wparowałam do salonu i powiedziałam tak głośno aby każdy usłyszał
- Podrzuci mnie gdzieś ktoś?
-Gdzie dokładnie? - zapytał Tom
-Do galerii
-Ja odpadam, bo mam auto u mechanika, Siva jest u Nareeshy jakby co - odezwał się Parker
-Max? - powiedziałam z proszącą miną
-Jakbyś nie zauważyła jestem w samych bokserkach
-Ja Cię zawiozę - powiedział z zadowoleniem Sykes
Nie chciałam z nim jechać.. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego... Spojrzałam na Jaya z miną szczeniaka przy tym wypowiadając jego imię na co Parker wybuchnął głośnym śmiechem
-Dobra, chodź - powiedział loczek
-Dziękujęęę- odpowiedziałam cała w skowronkach
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, szybkim krokiem ruszyłam w umówione miejsce. Byłam megaaa głodna, strasznie mnie kusiło aby zamówić sobie coś do jedzenia już teraz.. Ale uznałam, że poczekam z tym na Rose. W końcu nie będę jeść sama... Po dłuższej chwili podszedł do mnie wysoki, umięśniony blondyn. Na pierwszy rzut oka był przystojny. Z uśmiechem na twarzy ruszył w moja stronę z notesikiem w ręku
-Dzień dobry, co podać?
-Na razie dziękuję, niech pan podejdzie kiedy dołączy do mnie znajoma - powiedziałam z uśmiechem
-Z wielką chęcią - powiedział miło kelner
Czekałam na przyjaciółkę trochę dłużej niż 10 minut.. Dochodziła 15:30 kiedy mój zegarek przeskoczył na tą godzinę do naleśnikarni weszła Rose. Zaczęła błądzić wzrokiem w poszukiwaniu mojej osoby. Po dłuższej chwili poszukiwań, wypatrzyła mnie
-Hejj, nie spóźniłam się?
-Nie.. Jak zwykle punktualnie jesteś - powiedziałam witając się z przyjaciółką
Podszedł do nas ten sam, przemiły kelner z kartami menu i od razu zaczęłyśmy wybierać coś do jedzenia. Można było samemu wymyślić z czym chce się naleśniki, jednak nie było to konieczne..Wybór był przeogromny..
-naleśniki z owocami leśnymi
-naleśniki z bakaliami
-naleśniki z owocami egzotycznymi
-naleśniki z wybranym, serwowanym przez nas owocem
-naleśniki z orzechami
-naleśniki z lodami
-naleśniki z twarogiem i owocami
-naleśniki z cukrem pudrem
-naleśniki z bitą śmietaną i owocami
-naleśniki z czekoladą /nutellą
-naleśniki o smaku cynamonowym
-naleśniki o smaku waniliowym
-naleśniki o smaku kokosowym
itd. Zazwyczaj kiedy jest tak duży wybór, szczególnie jedzenia, nie wiem co wybrać..
-Co bierzesz ? - zapytałam
-Właśnie cholera nie wiem, a ty?
-Mam ten sam problem
W nieodpowiedniej chwili podszedł do nas kelner
-Co podać?
-Cappuccino i ..Yyy..noo.. naleśniki.. zzz.. twarogiem.. bitą śmietaną i owocami - odpowiedziałam triumfalnie
-A dla pani? - blondyn wskazał wzrokiem Rose
-Naleśniki z .. nutellą i bitą śmietaną oraz kawę espresso
Na zamówienie długo nie czekałyśmy. Kiedy zobaczyłam swoje danie, musiałam zrobić zdjęcie. Naleśniki zjadłam z bólem serca, wyglądały cudownie, przynajmniej na początku..
- Rose?
-Mm?
-Co robisz dzisiaj wieczorem?
-Właściwie nic, ale jeśli myślisz o imprezie, to dopiero wyszłaś ze szpitala i nie sądz.. - przerwałam brunetce
-Niee... Myślałam bardziej o tym, żebyś dzisiaj u mnie nocowała, co myślisz?
-Jasne, że tak, odpiszesz sobie zaległości..
-Ty wiecznie o szkole... - zaśmiałam się
-Przecież żartuję, ale tak na serio, musisz kiedyś odpisać lekcje, jutro jest niby sobota, ale w poniedziałek masz zamiar chyba iść do szkoły, nie?
-Muszę iść, za dwa tygodnie mamy maturę, nie mogę sobie teraz odpuścić szkoły, co do odpisywania to nadrobiłam wszystko w szpitalu.. Jedynie zeszyty muszę od Ciebie odpisać
-Ok, dam Ci je jutro po południu
-A tak szczerze, dużo tego jest?
-Właściwie nie.. Większość lekcji to temat matury... Na każdej lekcji nauczyciel powtarza to co powiedział poprzedni.. I tak codziennie
-Czyli na razie luzy - zaśmiałam się
-Tak, ale zmieniając temat, nawet się ciebie nie zapytałam, jak się czujesz?
-Dobrze, już dwa dni po "śpiączce" czułam się jak nowo narodzona, więc mogę biegać, chodzić na obcasach, wszystko, tylko mam mieć dietę.. i te naleśniki to mój taki grzech.. nie mów nikomu.. szczególnie tym z którymi mieszkam - powiedziałam prosząco oraz śmiejąc się
-haha, spokojnie, nie powiem nikomu, a teraz co? Idziemy na zakupy?
-Chyba znasz odpowiedź
-Okej idziemy
Chodziłyśmy po sklepach dobre 4 godziny. To jedyny taki okres kiedy lubię przebierać się co 5 minut. Z galerii wyszłyśmy z rękami pełen toreb
-Emily, chyba nie sądzisz, że pójdziemy z tym wszystkim do twojego domu na nogach?
-Czemu?
-Em! Mi ręce już odpadają, a przeszłam tylko przez galerię, a co dopiero do domu!
-No dobraa.. Już dzwonię po pomoc

*******
-Jay?
-Co jest?
-Przyjedziesz po nas?
-Gdzie jesteście?
-Przed galerią...
-ok, będę za 5 min
-Dziękiii

***
-Kto to ten Jay?
-Jeden z członków całej bandy, z którą mieszkam
-Haha, czyli to źle?
-Nieee... Chyba  - zaczęłyśmy  się śmiać
-A jaki on jest?
-Jest zupełną przeciwnością Nathana, przynajmniej w większości. Jest przyjacielski, przynajmniej w stosunku do mnie, czuję, że mogę mu ufać, wspierał mnie podobnie jak ty, kiedy miałam te swoje wspomnienia.. wie..
-Rozumiem, nie musisz dalej mówić, a ładny jest? - zapytała z mega bananem na twarzy
-Sama oceń
-Co?
-Widzisz to białe Audi?
-No
-To auto Jaya
-Noo auto to ma całkiem fajne
-Jak cała reszta moich "domowników"
-Idziemy
Szybko ruszyłam w stronę auta, ponieważ Rose zaczęła biec, na szczęście to ja miałam trampki, a ona koturny i wyprzedziłam przyjaciółkę i szybko wtargnełam na tyły auta
-Więcej się nie dało kupić?- zapytał zażenowany Jay
-Dało się, ale kasy szkoda - odpowiedziałam cwaniacko
Na moje szczęście, Rose siedziała z przodu, albo może nie.. Zabije mnie za to, ale mi jeszcze podziękuje. W końcu chciała zobaczyć McGuinessa, to jej ułatwiłam przyglądanie się loczkowi. Przez całą drogę rozmawiali. Nie słuchałam ich właściwie.. Tylko wzięłam słuchawki i puściłam swoja playlistę, bo to co puszczają w radiu w takich godzinach.. Nie koniecznie przypada mi do gustu. Kiedy dojechaliśmy do domu, wzięłam wszystkie swoje torby i ruszyłam w stronę drzwi. Odruchowo obróciłam się w stronę Rose i zobaczyłam że w rękach niesie tylko swoją torebkę
-Gdzie masz zakupy?
-Jay mi je niesie - odpowiedziała i pokazała w stronę zbliżającego się mężczyzny
-Od kiedy ty taki dżentelmen jesteś?
-Od zawsze - powiedział z zadowoleniem
-Jakoś tego nigdy nie odczuwam
Wyminęłam bruneta i ruszyłam w stronę salonu
-Emily?
-Kelsey!
-Jak się czujesz? - zapytała blondynka tuląc mnie
-Świetnie, a co tam u Ciebie?
-Dobrze
Nagle zza blondynki wyłoniła się szczupła, długowłosa brunetka wyciągająca rękę w moją stronę
-Cześć, jestem Nareesha, ale możesz mówić mi Naree
-Cześć, jestem Emily, to ty jesteś dziewczyną Sivy, nie? - odpowiedziałam ściskając jej dłoń
-Tak, widać jestem popularna - zaśmiała się
-Może trochę - zaczęłyśmy się śmiać
Do salonu wparowała Rose. Musiałam ją poznać z dziewczynami. Trochę to zajęło, ponieważ Jay trochę nam przeszkadzał pytaniami gdzie ma dać nasze zakupy.. Od kiedy on taki jest..
-Ej, dziewczyny, robicie coś dzisiaj wieczorem? - zapytałam
-Nie, zamierzałam tylko tutaj nocować z Naree - odpowiedziała Kelsey
-Tak? To się dobrze składa, bo chciałam się zapytać o to
-haha serio? - zapytała Naree
-Tak, akurat Rose dzisiaj śpi u nas, więc może zrobimy jakąś babską imprezę, co wy na to?
-Jasne czemu nie! - odpowiedziała Kelsey
-Aaa myy możemy z wami spędzić ten wieczór? - wyparował Tom
Popatrzyłyśmy się na siebie z dziewczynami i jako pierwsza odezwała się się blondynka
-Kochanie, czego nie zrozumiałeś w słowie "babska impreza"?
-Ale no prosimyyy - odezwał się Max z proszącą miną razem z Tomem
Kelsey popatrzyła się na nas i wzrokiem poprosiła o zgodę, pokiwałyśmy równo głowami
-No możecie.. - powiedziała nie chętnie
-Taak! - Parker krzyknął razem z Maxem i przybili sobie piątki
- To my też się przyłączymy- powiedział Siva wskazując na Jaya, siebie i NATHANA..
Błagam, tylko nie to.. Zapowiada się miły wieczór...
_________________________________________________________________________________
Heeejj! Kolejny rozdział mamy za sobą, może trochę jest taki nijaki ale zawsze coś :) Ale to dopiero początek :)) Piszcie swoje wrażenia w komentarzach ;)
Miłego dnia xx
J & J






4 komentarze:

  1. Jak zawsze świetny :") no to czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D Nie będę się rozpisywał tylko oczywiście czekam na 11! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz szybciejj bo nie wytrzymam!! I mają być małe Sykesy...[Sylwia\

    OdpowiedzUsuń