.

GRY

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 8

Przez dłuższą chwile patrzyłem na nią, nie mogłem oderwać wzroku. Cieszyłem się że Emily nic się nie stało. Widziałem że dziewczyna zastanawia się czemu tak się na nią patrzę. Musiałem jakoś wybrnąć z sytuacji i powiedziałem:
-Cieszę się że wszystko w porządku.
-Przepraszam, ale czy my się znamy ?
Nie, nie to się nie dzieje naprawdę ona sobie tylko tak żartuje....
-Emily, czy to jakiś słaby żart ?
-Jeżeli w tej chwili mi pan nie wytłumaczy co się dzieje to zawołam doktora!-wykrzyczała mi prosto w twarz
-Kurwa, Emily to ja! Nathan! - wykrzyczałem wstając
W tym momencie do sali wszedł doktor.
-Przepraszam, czy coś się stało ? - zapytał
-Panie doktorze proszę mi powiedzieć kim jest ten człowiek ? <wskazała na mnie palcem i z wyrzutem patrzyła na doktora>
-To jest Nathan, pani brat.
O cholera... Ale się wkopałem... Ciekawe jak ja teraz wytłumaczę Emily kim jestem na prawdę... Zajebiście.
-Co? Nie przypominam sobie żebym miała brata - powiedziała zdziwiona dziewczyna
-Jak to? A pamięta pani cokolwiek ze swojego życia. Jak ma pani na imię, ile ma pani lat ? Cokolwiek? - zapytał lekarz z lekkim poddenerwowaniem
-Pamiętam tylko że mam na imię Emily, nic więcej, a tym bardziej nie pamiętam kim jest ten człowiek.
Tym razem doktor zwrócił się do mnie.
-Przepraszam pana bardzo, ale pacjentka ma jakieś zaburzenia, musimy to sprawdzić. A na razie proszę pana o opuszczenie sali.
Nie rozumiałem tej sytuacji, Emily mnie nie poznaje, trzeba będzie jej wszystko od początku wytłumaczyć. Ale grzecznie podszedłem do drzwi, ostatni raz popatrzyłem na Emily, i wyszedłem z sali. Postanowiłem usiąść na ławce i czekać, znowu czekać....
Dochodziła dwudziesta druga, wstałem z ławki i zwróciłem się ku drzwi, musiałem się przespać, ale nagle usłyszałem jak ktoś mnie woła:
-Panie Sykes, ktoś na pana czeka w sali - uśmiechnął się doktor i wskazał na salę Emily
Szybkim krokiem wszedłem do sali.

-Na szczęście to była tylko chwilowa amnezja, ale już jest w porządku, proszę nacieszyć się siostrą, a teraz już państwa na chwilę zostawię samych - powiedział doktor i wyszedł z sali.


Powoli ruszyłem w stronę łóżka, Emily była odwrócona w drugą stronę. Delikatnie dotknąłem jej ramienia, dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę.
-Siadaj - powiedziała Em, nie wyrażając żadnych uczuć
-Wiesz kim jestem ? - zapytałem niepewnie
-Tak, ale nie pamiętam żebyś był moim bratem - przewróciła oczami i dodała - ta amnezja chyba nadal mi do końca nie przeszła - teraz zauważyłem na jej twarzy delikatny uśmiech
-Emily musieliśmy, inaczej doktor nie podał by nam wyników twoich badań, a nie chcieliśmy martwić twoich rodziców, bo pomyśleliśmy że powiemy im dopiero wtedy kiedy twój stan będzie stab..
-Przestań już tyle gadać, zanudzasz....
-Ja zanudzam ? A czy ktoś kto zanudza zaczął by tańczyć na środku sali ?
-Nie...- powiedziała z uśmiechem oraz widziałem, że nie do końca rozumie o co mi chodzi.
W tym momencie nie wiedziałem co mi do głowy strzeliło, niby ten sam ja, ale inny, bardziej zabawny. Bez zastanowiena ruszyłem na środek sali, włączyłem radio, akurat w radiu leciała piosenka Gangnam Style. Nie przepadam za tą piosenką, ale nie chciało mi się szukać po stacjach innej.
-Nathan, proszę cię siadaj, nie wygłupiaj się - powiedziała  śmiejąc się
Kiedy zaczął się refren zacząłem tańczyć.
-Co? Dlaczego? Przecież się śmiejesz, o co ci chodzi? - zapytałem udawając, że nie wiem o co jej chodzi
- No tak.. Ale.. Z resztą nie ważne.. Rób dalej z siebie downa, a ja się pośmieję - odpowiedziała z zadziornym uśmieszkiem
- Słuchaaam? Ja robię z siebie downa? Masz szczęście, że jesteś w szpitalu i w takim stanie bo w innych okolicznościach była byś martwa! - powiedziałem poważnie chociaż nie mogłem powstrzymać uśmiechu
- Ja? Proszę Cię! Ja bym Ciebie ograła nawet w piłkarzyki! - powiedziała z oburzeniem ale również nie powstrzymała śmiechu
- Taaa jasne, chciałabyś! - mówiłbym dalej, ale w tym momencie do sali wszedł lekarz i poprosił mnie o opuszczenie sali bo Emily musi odpoczywać. Jasne.. Ja już po niej widzę, że jest całkiem zdrowa. Wyszedłem ze szpitala i pojechałem do domu. Otworzyłem drzwi i w momencie zacząłem się śmiać. Zobaczyłem leżącego na ziemi Maxa, na nim siedzącego Toma który nie przestawał mu dawać ciosów poduszkami oraz lał co jakiś czas łysego wodą. Całą sytuacje nagrywali rozbawieni Jay z Sivą. Zaciekawiony powodem tej sytuacji, powstrzymując napad śmiechu, zapytałem się Jaya:
- Stary, o co poszło tym razem?
Loczek przez dłuższą chwilę zabierał się do odpowiedzi, cały czas nie mógł powstrzymać śmiechu. W końcu odezwał się, jednak dalej co drugie słowo się śmiejąc:
- No bbo.. Graliśmy na konsoli, noo i Tom uznał, że Max oszukiwał, a ten próbował mu udowodnić, że nie i przez przypadek usunął mu cały wynik na który Tom pracował tak długo noo iii... on zaczął go ganiać po całym domu, Max uciekając ze schodów wyrąbał się a Tom na niego tak jakby skoczył i zaczął go walić poduszkami i coś tam krzyczeć, ale uwierz mi, że cała ta sytuacja wyglądała i wygląda przekomicznie. Z Sivą płaczemy już dawno ze śmiechu.
- Hahaha, małe dzieci, będą się bić o wynik gry
Całą rozmowę słuchał Max, chociaż nie wiem jak słyszał to co mówimy przy krzykach Toma
- Taak? A kto mnie prześladował przez tydzień, za to że podobno oszukiwałem jak graliśmy? Już nie pamiętasz?
Tom, słysząc to zaczął się śmiać tym swoim Parkerowskim, słynnym, głośnym  śmiechem i pokazywać na mnie palcem.
- Bo oszukiwałeś! - powiedziałem próbując się bronić
- On zawsze oszukuje! - wtrącił się Tom
Łysy słysząc to, rzucił w bruneta jego ulubioną parą butów, którą akurat miał pod ręką. Wszyscy zamarliśmy widząc to i jednocześnie śmiejąc się pod nosem. Parker zmroził Georga wzrokiem i po chwili zaczął go obkładać kolejnymi ciosami poduszkami. Bili się tak chyba jeszcze z 2 godz. W końcu zmęczyli się i Siva próbując uniknąć kolejnej bójki między nimi, zapytał się o Emily. Opowiedziałaem mu wszystko, po czym spojrzałem na wersalkę i zobaczyłem śpiącego Toma, Jaya i Maxa. Loczek spał na ziemi, Max na wersalce a na nim Tom. Wybuchnęliśmy z irlandczykiem śmiechem, ale szybko się opanowaliśmy, nie chcąc ich obudzić. Zrobiliśmy tylko pamiątkowe zdjęcie i poszliśmy spać.

Z perspektywy Emily

Kiedy Sykes już poszedł, doktor rozmawiał jeszcze chwilę ze mną. Powiedział mi wszystko od początku do końca. Właściwie mówił  tak przekonująco, że mu uwierzyłam. Pytał się mnie też  czy pamiętam co się stało. Właściwie nie bardzo coś pamiętam, jedynie tyle, że chciałam zejść na dół i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Lekarz podejrzewa, że straciłam przytomność, bo badania krwi wyszły słabo, myślałam też, że nie wiedział o tym, że nie jadłam od kilku dni, ale nie.. Wiedział.. I podejrzewam kto mu o tym powiedział. Cholerny Sykes. Przez niego musiałam wysłuchiwać, że muszę jeść bla bla bla. Ale gdyby ten lekarz był w mojej sytuacji w jakiej się znajdowałam, też by stracił ochotę do jedzenia. Chciałam się wytłumaczyć czemu nie jadłam, ale nie mogłam. Przecież nie powiem mu, że mój tata należał do gangu i teraz w każdej chwili mogą go albo mnie zabić. Wytłumaczyłam się tylko tym, że miałam dużo nauki itd. Oczywiście mi nie uwierzył, w sumie mu się nie dziwię, moje wytłumaczenia nie brzmiały dosyć przekonująco. Sama bym sobie nie uwierzyła. Doktor pokręcił tylko oczami i zagroził mi odwykiem, jeżeli nie zacznę jeść. Odwyk? Chyba go pogięło, ja i odwyk? Przecież ja bym mogła jeść codziennie w Mc Donaldzie gdybym mogła, < chociaż jakimś cudem mam dobra figurę> a ten mi grozi odwykiem za nie jedzenie? Śmieszne. Chwilę jeszcze porozmawiałam z lekarzem i poszłam spać. Myślałam też trochę o tym co odwalił dzisiaj Nathan. Na samą myśl o tym, chciało mi się śmiać. 
- W sumie fajnie mieć takiego brata - pomyślałam śmiejąc się w myślach
Miło, że był tutaj kiedy się wybudzałam i w ogóle mnie tu tak przywiózł. Chociaż nie miał wyboru, był moim "ochroniarzem". Przemyślenia przerwało coraz większe uczucie senności. W końcu zasnełam.
W szpitalu byłam jeszcze 4 dni, lekarze zostawili mnie na obserwację. Te kilka dni były cholernie nudne. Niby przychodziła tutaj cała zgraja, ale nie siedzieli długo. Przeczytałam chyba wszystkie możliwe gazety, obejrzałam wszystkie seriale, nawet nie miałam się do kogo odezwać, bo leżałam sama w sali. Co jakiś czas jedynie przychodziła do mnie pięlęgniarka sprawdzić czy wszystko ok. Podziwiam ją, że chce jej się chodzić z uśmiechem na twarzy kilka lub kilkanaście godzin, właściwie współczuje jej. Jednak zawsze była miła. Nadszedł dzień w którym mogłam opuścić to cholerstwo. Przyjechał po mnie mój "brat". Czekaliśmy dłuższą chwilę na wypis. Kiedy Mogłam już wyjść ze szpitala byłam mega szczęśliwa. Jednak nie na długo... Wyszliśmy ze szpitala i skierowaliśmy się w kierunku auta. Jak to przystało na bruneta, chciał mi otworzyć drzwi, jednak go wyprzedziłam, na co ten tylko pokręcił oczami. Jechaliśmy w ciszy, może dlatego, że połowę drogi gadałam z mamą, widocznie już została o wszystkim poimformowana. Nie obeszło się bez słynnych pytań " jak się czujesz?" "jak to się stało?" miło, że się mną tak bardzo przejmowała, ale to już było powoli trochę męczące. Kiedy skończyłam rozmawiać z mamą, odruchowo popatrzyłam z jaką prędkością jedziemy. 130 km/h, no nieźle Sykes. Jednak w tamtej chwili miałam przed oczami wypadek który miał tata ze mną kilka lat temu;
 Jechaliśmy z podobną prędkością, nagle pijany mężczyzna prowadził samochód i wjechał w nasze auto, od strony taty, nasze auto poturbowało się po jezdni. Tata był w ciężkim stanie, ja miałam tylko kilka części ciała złamanych, ale to nie było poważne. Nigdy nie zapomnę tego co przeżyłam z mamą kiedy tata był w szpitalu tyle czasu. Miał operację a nawet grozila mu następna, całe szczęście wyszedł z tego cało. Przez kilka lat bałam się jeździć autem, jednak od niedawna przełamałam strach. Ale teraz, kiedy zobaczyłam prędkość z jaką jedzie Nathan, coś się we mnie przełamało.
- Zwolnij - powiedziałam z powagą
- A co? Boisz się szybkiej jazdy? Jeśli tak, musisz się do szybkiej jazdy przyzwyczaić, ja nie należę do przestrzegających przepisów - odpowiedział brunet z uśmiechem, chyba nie wyczuł, że ja serio mówię, dlatego przyśpieszył nieco
- Mówię zwolnij, idioto - powiedziałam patrząc się cały czas w jeden punkt
- Chyba mi nie rozkazujesz? Ja kieruję, ja ustalam prędkość, a i nie odzywaj się tak do mnie, uważaj sobie - powiedział i widziałam, że zdenerwowały go moje słowa
- To się kurwa zatrzymaj jak nie potrafisz zwolnić! Widać twoja duma nie pozwala na lekkie zwolnienie bo wielmożny pan musi zgrywać wielkiego i brnąć w egoizm -powiedziałam pewnie
Sykes zahamował, a mi tylko przed oczami ukazały się momenty wypadku i widoku nieprzytomnego taty za kierownicą. Czym prędzej wysiadłam z pojazdu i pokierowałam się w stronę tymczasowego domu, na szczęście było blisko. Zaczęłam biec i nie mogłam powstrzymać płaczu. Płakałam cały czas, aż cały makijaż rozmazał mi się do tego stopnia, że wyglądałam jak potwór. Weszłam do domu trzaskając drzwiami i próbując przez moment zatrzymać płacz,  pobiegłam na górę. Popatrzyłam tylko kątem oka na resztę i widziałam na ich twarzach pytającą minę, w sumie nie dziwię się, miałam rozmazany makijaż i byłam cała zapłakana. Następnie usłyszałam trzask drzwi i wiedziałam, że to Nathan, więc tylko przyspieszyłam kroku. Weszłam do pokoju, trzasłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko płacząc w poduszkę. Chciałam pobyć sama, jednak nie na długo.

________________________________________________________________________________________
Mamy nadzieję że rozdział się podoba ☺ Mamy do was małą prośbę, niech każdy kto przeczyta tą notkę zostawi po sobie komentarz :) Może być to nawet jedna, zwykła kropka. Nie chodzi tu o fejm, tylko o coś innego. Komentarze są dla nas niesamowitą motywacją ale i satysfakcją :) Oraz daje siły do szybszego pisania i dodawania rozdziałów 😊 Dla was to tylko chwila, a dla nas motywacja do dalszej pracy. Z góry dziękujemy ;)
Pozdrawiamy 
J & J




3 komentarze:

  1. Skoro tak prosicie to macie ;3 Pewnie że rozdział się podobał, czekam na 9 :D
    Pozdro dla adminek! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Macie naprawdę fajne pomysły. Czekam na kolejny rozdział :) (^∇^)

    OdpowiedzUsuń