.

GRY

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 7

...- Mam dla was nienajlepszą widomość - zaczął lekarz
-Co z nią? - zapytał pierwszy Jay
-Mogę udzielać informacji o stanie pacjentki tylko rodzinie, państwo są jej rodziną?
- Właściwie to.. - zaczął Siva ale mu przerwałem
- Ja jestem jej bratem- wyparowałem
- Reszta też ? - zapytał lekarz
- Nie - powiedział stanowczo Tom na co reszta zmroziła go wzrokiem
-Dobrze, a więc zapraszam pana - mężczyzna wskazał na mnie i zabrał mnie do gabinetu.
Kiedy do niego weszliśmy, lekarz zaczął szukać coś w papierach oraz wypełniać je, po czym w końcu się odezwał
- A więc tak, stan pacjentki jest stabilny, obecnie jest w krótkotrwałej śpiączce <zamarłem na tę wiadomość> co do uszkodzeń nie wiemy na razie bo została ona przewieziona na prześwietlenie, na nim dopiero zobaczymy wszystko czarno na białym. Uderzenie musiało być bardzo mocne, ponieważ dziewczyna straciła przytomność, podejrzewamy, że przy tak dużym uderzeniu mogło dojść do powstania krwiaka w mózgu. Usunięcie go jest bardzo trudne, ale coraz większej ilości osób udaje się go usunąć, ale proszę narazie zachować zimną krew, bo nic nie jest jeszcze pewne, dopiero badanie to wykaże. Zastanawia się pan też pewnie skąd pojawiła się krew, otóż przy upadku pacjentka zdarła sobie głowę minimalnie do krwi, chociaż badanie może zmienić postać rzeczy co do sączącej się krwi. Powodu wypadku również nie znamy, pobraliśmy krew w celu ustalenia przyczyny, jutro powinny być wyniki, ale teraz mam jedno, ważne pytanie; czy pańska siostra skarżyła się ostatnio na coś?
Słuchając tego wszystkiego, zacząłem się coraz bardziej bać dalszych losów, krwiak? Przecież to prawie pewna śmierć.
- Właściwe to nie wiem, ostatnimi tygodniami nie było mnie w domu <oczywiście skłamałem > wiem jednak, że Emily nie jadła nic już od prawie 2 dni
-Dobrze, że mnie pan o tym poinformował, ta wiadomość się przyda, zmieniając temat, jeśli pan tu jest pomoże mi pan uzupełnić informacje nt. Pana siostry i proszę o poinformowanie rodziców o stanie pacjentki
Uzupełnienie papierów trochę nam zajęło, m.i dlatego że nie znałem jej daty urodzenia i musiałem pisać do Willa z pretekstem, że chce wiedzieć kiedy się urodziła bo chcemy wiedzieć kiedy jej zrobić imprezę niespodziankę. Lekarz domagał się żeby Will i Jenny wiedzieli co z Em, skłamałem lekarzowi, że ich poinformuje o jej stanie ale tak na prawdę musiałem to jeszcze z chłopakami obgadać czy mówimy im o tym. Dowiedziałem się też, że za dwie godziny będą wyniki prześwietlenia, a jutro krwi. Wyszedłem z gabinetu i miałem ochotę siąść i się nie odzywać tylko czekać na wyniki. Sytuacja była serio poważna. Tu nie ma żartów tu chodzi nawet o jej życie, jeśli to serio krwiak... To koniec wszystkiego. Powiedziałem reszcie jak wygląda sytuacja i widać było, że ich to bardzo przejęło. Mnie z resztą też. Może znali ją jeden dzień, ale wszyscy czuliśmy się za nią odpowiedzialni. Była z nas najmłodsza i najmniej wiedziała co się dzieje. Wszyscy baliśmy się o nią bardzo, przyszedł też czas na rozmowę w sprawie informowania Willa o wszystkim,
- Chłopaki, wiem, że wszyscy jesteśmy zdenerwowani, ale czas trochę się odciąć od smutków. Will i Jennifer to rodzice Emily, myślę, że powinni wiedzieć co się z nią dzieje, nie możemy ukrywać sytuacji przed samymi rodzicami Em. Oni powinni wiedzieć. Gdybyście byli na ich miejscu, też nie chcielibyście wiedzieć co się dzieje z waszą córką? Wiem, że nikt z nas nie ma ochoty tego przekazywać Willowi, bo wszyscy wiemy, że wsiądzie w pierwszy samolot i tu przyjdzie, <zaczął mówić ciszej> a wtedy gang będzie miał idealną szanse na atak i będą bardzo dobrze  wiedzieli, że nie będziemy przygotowani. Musimy na prawdę uważać. - powiedział loczek
- Jay ma rację, oni muszą wiedzieć, tylko nie koniecznie teraz kiedy nie wiemy do końca co z nią, powiemy im, ale kiedy będziemy pewni co do stanu Emily oraz kiedy się wybudzi. Sytuacja musi być opanowana, bo inaczej Will tu przyjedzie - powiedział Tom
- To czekamy aż będziemy wiedzieli wszystko i mówimy Willowi? - zapytał Max upewniając się
- Tak - odpowiedział Siva
Przez całą rozmowę nie odzywałem się słowem, ale śledziłem ich wymianę zdań i zgadzam się w sumie z nimi, myślą racjonalnie. Nie możemy narażać wszystkich na niebezpieczeństwo. Musimy czekać. Tylko Em.. Kiedy będziemy mogli ją zobaczyć i kiedy będą te cholerne wyniki. Czekamy już co najmniej 2 godziny, ile można robić jedno prześwietlenie. Zaczynałem się coraz bardziej denerwować.  W końcu wyszedł lekarzaz z sali.
- I co? - zapytałem pierwszy, nie mogąc dłużej czekać
- Nie jestem pewien czy mogę mówić to przy wszystkich
- NIECH PAN JUŻ MÓWI - nie wytrzymałem i miałem ochotę krzyczeć ale w odpowiednim momencie zauważył to Tom i opanował sytuacje
- Niech pan mówi przy nas, stan Emily jest ważny dla nas wszystkich i jesteśmy w pewnym sensie rodziną
- Dobrze, ale może nie na korytarzu, zapraszam do gabinetu
Gdy usiedliśmy wszyscy, co trochę zajęło bo Tom i Jay jak małe dzieci kłócili się o krzesło, aż opanowany jako jedyny z nas Siva ich ogarnął.
- Mam dla was dobre wiadomości, badanie wykazało, że w mózgu nie ma żadnego krwiaka ani żadnych innych uszkodzeń, krew również jak przypuszczaliśmy zaczęła się lać poprzez odarcie głowy  << poczułem dużą ulgę>> W śpiączce pacjentka zostanie do jutr.. - lekarzowi przerwał Jay który oczywiście nic nie rozumiał - Ale dlaczego ona jest w śpiączce ?
- Ponieważ, gdy pacjentka została przywieziona do szpitala nie wiedzieliśmy nic za bardzo o jej aktualnym stanie, byla też nieprzytoma i nie mogliśmy jej obudzić, dlatego zdecydowaliśmy uśpić ją tymczasowo aby nie ryzykować jej zdrowia lub życia
- Aaaaaa - wymamrotał Loczek
- Kontynuując, jutro powinniśmy poznać przyczynę tego wszystkiego, narazie tyle od nas, jesli byście sobie przypomnieli czy Emily narzekała na jakieś bóle lub coś innego - jak najszybciej nas o tym poimformujcie
- Dobrze, ale mam jeszcze pytanie- czy mogliśmy ją zobaczyć ? - zapytałem
- Właśnie - odpowiedziała reszta
- Tak myślę, że tak, pacjentka leży w sali nr 113
Szybkim krokiem poszliśmy wszyscy szukać tej całej sali w której leży Emily. Po długich poszukiwaniach w koncu ją znaleźliśmy. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem śpiąca dziewczynę na szpitalnym łóżku. Była cała blada i widać było ze była wykończona od środka. Jej twarz stała się bardziej chuda i wyglądało to jakby miała umrzeć. Pomieszczenie było w kolorze białym, nawet pościel była biała i po dłuższym zastanowieniu wyglądało to przerażająco. Wszyscy usiedliśmy wokół dziewczyny i przyglądaliśmy się jej dobre 10 min nie odzywając się. Grobową ciszę przerwała pielęgniarka
- A państwo co tu robią? Godziny odwiedzin się już dawno skończyły, bardzo proszę o opuszczenie sali
- Nie Proszę pani, lekarz prowadzący Emily pozowolił nam tu być  - powiedział Max przecząco
- Dobrze, w takim razie przepraszam, ale niech państwo już wyjdą, pacjentka musi odpoczywać
Wszyscy wyszliśmy z sali, chcieliśmy zostać ]-przynajmniej ja, ale ta cholerna pielęgniarka nam nie pozwoliła tak jak i lekarz.Chciałem zostać w szpitalu do rana, ale chłopaki nalegali, żebym pojechał do domu. W sumie i tak by to nic nie dało jakbym został więc pojechałem do domu i położyłem się spać.
Było popołudnie, zadzwonił telefon, to Will.
- Cześć.. Co?!... Skąd ty w ogóle wiesz o sprawie z Emily?!.. Że co?!... Jak to walczą o jej życie?!... Okej, już jadę.
Chciałem wziąć chłopaków ze sobą ale nie widziałem ich nigdzie. Nie zawracałem sobie tym głowy i pojechałem jak najprędzej do szpitala. O dziwo- mało kto był na korytarzu, jedynie biegające pojedyncze osoby. Nie wiedząc gdzie mam iść, dlatego pobiegłem do sali gdzie leżała Emily i to co  zobaczyłem, zatrzymało mi oddech. W środku był nieprzytomny Will przywiązany do krzesła razem z Jayem, Maxem i Tomem. Na ziemi leżała nieżywa Jennifer, Emily oraz Siva. Naraz drzwi zamknęły się z hukiem, a zza nich wyłonił Paul i kilku zamaskowanych, umięśnionych mężczyzn
- I co? Fajnie się patrzy na zabitych znajomych? Chętnie jeszcze się pobawię - powiedział Paul z łobuzerskim uśmiechem i zabił jednym strzałem Willa
-Nie! Ty chuju... Zabije cie! Czego ty kurwa chcesz?! Zemsty?! Mało ci kurwa jeszcze?! Jesteś jakiś pojebany!
-Ooo czyżby BabyNath był zły? Chętnie cie jeszcze podburzę, patrz i ucz się - Paul wycelował w Maxa ale przekręciłem mu rękę i strzelił w ścianę
-Spierdalaj od nich debilu popierdolony ! Mało ci jeszcze?! A może twoja dziwka cie rzuciła i musisz to odreagować zabijając kogoś! - zacząłem i zamierzałem się na niego rzucić ale on był szybszy i strzelił mi w rękę
- Zamkij swój ryj Sykes - widać było, że moje słowa zaczęły go denerwować, dlatego brnąłem w to dalej trzymając się za ranę
-Ojj... a może jednak jakiś koleś zrobił jej dzieciaka.. albo lepiej! Dawała dupe za darmo!
Chris zrobił się czerwony ze złości, ale po chwili się opanował
- Och, jakież to urocze, ale to mi się nudzi, wiec zakończę to - przyłożył mi broń do głowy i powiedział - to ja
Obudziłem się siedząc i zauważyłem, że ściskam z całej siły kołdrę
- Pieprzone sny!  - warknąłem i poszedłem się szybko ogarnąć.
Następnie pojechałem do szpitala. Szybko znalazłem lekarza i on poinformował mnie, że to czas na wybudzanie Emily. Nie wiem czemu, ale zacząłem się denerwować. Nie rozumiałem w ogóle swojej reakcji. Wybudzanie trwało z kilkanaście minut, a ja miałem odczucie jakby całą wieczność.
- Dziewczyna powoli się budzi, może pan do niej wejść, ale tylko na chwilę - odezwał się lekarz
Nie mówiąc nic wszedłem do sali i siadłem obok leżącej dziewczyny i patrzyłem na nią jak powoli się przebudza. W końcu dziewczyna OBUDZIŁA SIĘ

_________________________________________________________________________________
Maaamy i siódmy! Mamy nadzieję, że wam się podoba. I ważna informacja! Rozdziały będą się pojawiać częściej, dlatego sprawdzajcie bloga na bieżąco! :) Prosimy też o komentarze, dla was może to tylko chwila, ale dla mas motywacja do dalszej pracy :) 
Buziaki xx
J & J 


piątek, 24 lipca 2015

#HappyBdayJay

Może tym razem nie na temat bloga :) Chodzi tu o urodziny jednego z członka The Wanted - Jaya :) Wiemy, że zespół ma przerwę, ale w końcu The Wanted Forever :) Jak na razie życzenia z zespołu złożyli mu na twitterze wszyscy oprócz Nathana :) Ale to nie koniec dnia, więc czekamy, aż w końcu to zrobi! :) ale nie o to chodzi w tym poście, pokażmy, że #TWFanmilyForever , dlatego niech każdy napisze Jayowi na Twitterze życzenia urodzinowe z hasztagiem #HappyBdayJay Niech wie, że fani są zawsze, nawet, jeśli zespół ma przerwę. Może jeśli się postaramy znajdziemy się w trendach! Wtedy loczek na pewno zauważy to :) Każdy wie, że to nic nie kosztuje, a wywołuje uśmiech na twarzy :) Oczywiście możemy też zostawić ślad że jesteśmy z Polski! Przemyślcie to :)

Pozdrawiamy
J & J :)


czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 8

Przez dłuższą chwile patrzyłem na nią, nie mogłem oderwać wzroku. Cieszyłem się że Emily nic się nie stało. Widziałem że dziewczyna zastanawia się czemu tak się na nią patrzę. Musiałem jakoś wybrnąć z sytuacji i powiedziałem:
-Cieszę się że wszystko w porządku.
-Przepraszam, ale czy my się znamy ?
Nie, nie to się nie dzieje naprawdę ona sobie tylko tak żartuje....
-Emily, czy to jakiś słaby żart ?
-Jeżeli w tej chwili mi pan nie wytłumaczy co się dzieje to zawołam doktora!-wykrzyczała mi prosto w twarz
-Kurwa, Emily to ja! Nathan! - wykrzyczałem wstając
W tym momencie do sali wszedł doktor.
-Przepraszam, czy coś się stało ? - zapytał
-Panie doktorze proszę mi powiedzieć kim jest ten człowiek ? <wskazała na mnie palcem i z wyrzutem patrzyła na doktora>
-To jest Nathan, pani brat.
O cholera... Ale się wkopałem... Ciekawe jak ja teraz wytłumaczę Emily kim jestem na prawdę... Zajebiście.
-Co? Nie przypominam sobie żebym miała brata - powiedziała zdziwiona dziewczyna
-Jak to? A pamięta pani cokolwiek ze swojego życia. Jak ma pani na imię, ile ma pani lat ? Cokolwiek? - zapytał lekarz z lekkim poddenerwowaniem
-Pamiętam tylko że mam na imię Emily, nic więcej, a tym bardziej nie pamiętam kim jest ten człowiek.
Tym razem doktor zwrócił się do mnie.
-Przepraszam pana bardzo, ale pacjentka ma jakieś zaburzenia, musimy to sprawdzić. A na razie proszę pana o opuszczenie sali.
Nie rozumiałem tej sytuacji, Emily mnie nie poznaje, trzeba będzie jej wszystko od początku wytłumaczyć. Ale grzecznie podszedłem do drzwi, ostatni raz popatrzyłem na Emily, i wyszedłem z sali. Postanowiłem usiąść na ławce i czekać, znowu czekać....
Dochodziła dwudziesta druga, wstałem z ławki i zwróciłem się ku drzwi, musiałem się przespać, ale nagle usłyszałem jak ktoś mnie woła:
-Panie Sykes, ktoś na pana czeka w sali - uśmiechnął się doktor i wskazał na salę Emily
Szybkim krokiem wszedłem do sali.

-Na szczęście to była tylko chwilowa amnezja, ale już jest w porządku, proszę nacieszyć się siostrą, a teraz już państwa na chwilę zostawię samych - powiedział doktor i wyszedł z sali.


Powoli ruszyłem w stronę łóżka, Emily była odwrócona w drugą stronę. Delikatnie dotknąłem jej ramienia, dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę.
-Siadaj - powiedziała Em, nie wyrażając żadnych uczuć
-Wiesz kim jestem ? - zapytałem niepewnie
-Tak, ale nie pamiętam żebyś był moim bratem - przewróciła oczami i dodała - ta amnezja chyba nadal mi do końca nie przeszła - teraz zauważyłem na jej twarzy delikatny uśmiech
-Emily musieliśmy, inaczej doktor nie podał by nam wyników twoich badań, a nie chcieliśmy martwić twoich rodziców, bo pomyśleliśmy że powiemy im dopiero wtedy kiedy twój stan będzie stab..
-Przestań już tyle gadać, zanudzasz....
-Ja zanudzam ? A czy ktoś kto zanudza zaczął by tańczyć na środku sali ?
-Nie...- powiedziała z uśmiechem oraz widziałem, że nie do końca rozumie o co mi chodzi.
W tym momencie nie wiedziałem co mi do głowy strzeliło, niby ten sam ja, ale inny, bardziej zabawny. Bez zastanowiena ruszyłem na środek sali, włączyłem radio, akurat w radiu leciała piosenka Gangnam Style. Nie przepadam za tą piosenką, ale nie chciało mi się szukać po stacjach innej.
-Nathan, proszę cię siadaj, nie wygłupiaj się - powiedziała  śmiejąc się
Kiedy zaczął się refren zacząłem tańczyć.
-Co? Dlaczego? Przecież się śmiejesz, o co ci chodzi? - zapytałem udawając, że nie wiem o co jej chodzi
- No tak.. Ale.. Z resztą nie ważne.. Rób dalej z siebie downa, a ja się pośmieję - odpowiedziała z zadziornym uśmieszkiem
- Słuchaaam? Ja robię z siebie downa? Masz szczęście, że jesteś w szpitalu i w takim stanie bo w innych okolicznościach była byś martwa! - powiedziałem poważnie chociaż nie mogłem powstrzymać uśmiechu
- Ja? Proszę Cię! Ja bym Ciebie ograła nawet w piłkarzyki! - powiedziała z oburzeniem ale również nie powstrzymała śmiechu
- Taaa jasne, chciałabyś! - mówiłbym dalej, ale w tym momencie do sali wszedł lekarz i poprosił mnie o opuszczenie sali bo Emily musi odpoczywać. Jasne.. Ja już po niej widzę, że jest całkiem zdrowa. Wyszedłem ze szpitala i pojechałem do domu. Otworzyłem drzwi i w momencie zacząłem się śmiać. Zobaczyłem leżącego na ziemi Maxa, na nim siedzącego Toma który nie przestawał mu dawać ciosów poduszkami oraz lał co jakiś czas łysego wodą. Całą sytuacje nagrywali rozbawieni Jay z Sivą. Zaciekawiony powodem tej sytuacji, powstrzymując napad śmiechu, zapytałem się Jaya:
- Stary, o co poszło tym razem?
Loczek przez dłuższą chwilę zabierał się do odpowiedzi, cały czas nie mógł powstrzymać śmiechu. W końcu odezwał się, jednak dalej co drugie słowo się śmiejąc:
- No bbo.. Graliśmy na konsoli, noo i Tom uznał, że Max oszukiwał, a ten próbował mu udowodnić, że nie i przez przypadek usunął mu cały wynik na który Tom pracował tak długo noo iii... on zaczął go ganiać po całym domu, Max uciekając ze schodów wyrąbał się a Tom na niego tak jakby skoczył i zaczął go walić poduszkami i coś tam krzyczeć, ale uwierz mi, że cała ta sytuacja wyglądała i wygląda przekomicznie. Z Sivą płaczemy już dawno ze śmiechu.
- Hahaha, małe dzieci, będą się bić o wynik gry
Całą rozmowę słuchał Max, chociaż nie wiem jak słyszał to co mówimy przy krzykach Toma
- Taak? A kto mnie prześladował przez tydzień, za to że podobno oszukiwałem jak graliśmy? Już nie pamiętasz?
Tom, słysząc to zaczął się śmiać tym swoim Parkerowskim, słynnym, głośnym  śmiechem i pokazywać na mnie palcem.
- Bo oszukiwałeś! - powiedziałem próbując się bronić
- On zawsze oszukuje! - wtrącił się Tom
Łysy słysząc to, rzucił w bruneta jego ulubioną parą butów, którą akurat miał pod ręką. Wszyscy zamarliśmy widząc to i jednocześnie śmiejąc się pod nosem. Parker zmroził Georga wzrokiem i po chwili zaczął go obkładać kolejnymi ciosami poduszkami. Bili się tak chyba jeszcze z 2 godz. W końcu zmęczyli się i Siva próbując uniknąć kolejnej bójki między nimi, zapytał się o Emily. Opowiedziałaem mu wszystko, po czym spojrzałem na wersalkę i zobaczyłem śpiącego Toma, Jaya i Maxa. Loczek spał na ziemi, Max na wersalce a na nim Tom. Wybuchnęliśmy z irlandczykiem śmiechem, ale szybko się opanowaliśmy, nie chcąc ich obudzić. Zrobiliśmy tylko pamiątkowe zdjęcie i poszliśmy spać.

Z perspektywy Emily

Kiedy Sykes już poszedł, doktor rozmawiał jeszcze chwilę ze mną. Powiedział mi wszystko od początku do końca. Właściwie mówił  tak przekonująco, że mu uwierzyłam. Pytał się mnie też  czy pamiętam co się stało. Właściwie nie bardzo coś pamiętam, jedynie tyle, że chciałam zejść na dół i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Lekarz podejrzewa, że straciłam przytomność, bo badania krwi wyszły słabo, myślałam też, że nie wiedział o tym, że nie jadłam od kilku dni, ale nie.. Wiedział.. I podejrzewam kto mu o tym powiedział. Cholerny Sykes. Przez niego musiałam wysłuchiwać, że muszę jeść bla bla bla. Ale gdyby ten lekarz był w mojej sytuacji w jakiej się znajdowałam, też by stracił ochotę do jedzenia. Chciałam się wytłumaczyć czemu nie jadłam, ale nie mogłam. Przecież nie powiem mu, że mój tata należał do gangu i teraz w każdej chwili mogą go albo mnie zabić. Wytłumaczyłam się tylko tym, że miałam dużo nauki itd. Oczywiście mi nie uwierzył, w sumie mu się nie dziwię, moje wytłumaczenia nie brzmiały dosyć przekonująco. Sama bym sobie nie uwierzyła. Doktor pokręcił tylko oczami i zagroził mi odwykiem, jeżeli nie zacznę jeść. Odwyk? Chyba go pogięło, ja i odwyk? Przecież ja bym mogła jeść codziennie w Mc Donaldzie gdybym mogła, < chociaż jakimś cudem mam dobra figurę> a ten mi grozi odwykiem za nie jedzenie? Śmieszne. Chwilę jeszcze porozmawiałam z lekarzem i poszłam spać. Myślałam też trochę o tym co odwalił dzisiaj Nathan. Na samą myśl o tym, chciało mi się śmiać. 
- W sumie fajnie mieć takiego brata - pomyślałam śmiejąc się w myślach
Miło, że był tutaj kiedy się wybudzałam i w ogóle mnie tu tak przywiózł. Chociaż nie miał wyboru, był moim "ochroniarzem". Przemyślenia przerwało coraz większe uczucie senności. W końcu zasnełam.
W szpitalu byłam jeszcze 4 dni, lekarze zostawili mnie na obserwację. Te kilka dni były cholernie nudne. Niby przychodziła tutaj cała zgraja, ale nie siedzieli długo. Przeczytałam chyba wszystkie możliwe gazety, obejrzałam wszystkie seriale, nawet nie miałam się do kogo odezwać, bo leżałam sama w sali. Co jakiś czas jedynie przychodziła do mnie pięlęgniarka sprawdzić czy wszystko ok. Podziwiam ją, że chce jej się chodzić z uśmiechem na twarzy kilka lub kilkanaście godzin, właściwie współczuje jej. Jednak zawsze była miła. Nadszedł dzień w którym mogłam opuścić to cholerstwo. Przyjechał po mnie mój "brat". Czekaliśmy dłuższą chwilę na wypis. Kiedy Mogłam już wyjść ze szpitala byłam mega szczęśliwa. Jednak nie na długo... Wyszliśmy ze szpitala i skierowaliśmy się w kierunku auta. Jak to przystało na bruneta, chciał mi otworzyć drzwi, jednak go wyprzedziłam, na co ten tylko pokręcił oczami. Jechaliśmy w ciszy, może dlatego, że połowę drogi gadałam z mamą, widocznie już została o wszystkim poimformowana. Nie obeszło się bez słynnych pytań " jak się czujesz?" "jak to się stało?" miło, że się mną tak bardzo przejmowała, ale to już było powoli trochę męczące. Kiedy skończyłam rozmawiać z mamą, odruchowo popatrzyłam z jaką prędkością jedziemy. 130 km/h, no nieźle Sykes. Jednak w tamtej chwili miałam przed oczami wypadek który miał tata ze mną kilka lat temu;
 Jechaliśmy z podobną prędkością, nagle pijany mężczyzna prowadził samochód i wjechał w nasze auto, od strony taty, nasze auto poturbowało się po jezdni. Tata był w ciężkim stanie, ja miałam tylko kilka części ciała złamanych, ale to nie było poważne. Nigdy nie zapomnę tego co przeżyłam z mamą kiedy tata był w szpitalu tyle czasu. Miał operację a nawet grozila mu następna, całe szczęście wyszedł z tego cało. Przez kilka lat bałam się jeździć autem, jednak od niedawna przełamałam strach. Ale teraz, kiedy zobaczyłam prędkość z jaką jedzie Nathan, coś się we mnie przełamało.
- Zwolnij - powiedziałam z powagą
- A co? Boisz się szybkiej jazdy? Jeśli tak, musisz się do szybkiej jazdy przyzwyczaić, ja nie należę do przestrzegających przepisów - odpowiedział brunet z uśmiechem, chyba nie wyczuł, że ja serio mówię, dlatego przyśpieszył nieco
- Mówię zwolnij, idioto - powiedziałam patrząc się cały czas w jeden punkt
- Chyba mi nie rozkazujesz? Ja kieruję, ja ustalam prędkość, a i nie odzywaj się tak do mnie, uważaj sobie - powiedział i widziałam, że zdenerwowały go moje słowa
- To się kurwa zatrzymaj jak nie potrafisz zwolnić! Widać twoja duma nie pozwala na lekkie zwolnienie bo wielmożny pan musi zgrywać wielkiego i brnąć w egoizm -powiedziałam pewnie
Sykes zahamował, a mi tylko przed oczami ukazały się momenty wypadku i widoku nieprzytomnego taty za kierownicą. Czym prędzej wysiadłam z pojazdu i pokierowałam się w stronę tymczasowego domu, na szczęście było blisko. Zaczęłam biec i nie mogłam powstrzymać płaczu. Płakałam cały czas, aż cały makijaż rozmazał mi się do tego stopnia, że wyglądałam jak potwór. Weszłam do domu trzaskając drzwiami i próbując przez moment zatrzymać płacz,  pobiegłam na górę. Popatrzyłam tylko kątem oka na resztę i widziałam na ich twarzach pytającą minę, w sumie nie dziwię się, miałam rozmazany makijaż i byłam cała zapłakana. Następnie usłyszałam trzask drzwi i wiedziałam, że to Nathan, więc tylko przyspieszyłam kroku. Weszłam do pokoju, trzasłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko płacząc w poduszkę. Chciałam pobyć sama, jednak nie na długo.

________________________________________________________________________________________
Mamy nadzieję że rozdział się podoba ☺ Mamy do was małą prośbę, niech każdy kto przeczyta tą notkę zostawi po sobie komentarz :) Może być to nawet jedna, zwykła kropka. Nie chodzi tu o fejm, tylko o coś innego. Komentarze są dla nas niesamowitą motywacją ale i satysfakcją :) Oraz daje siły do szybszego pisania i dodawania rozdziałów 😊 Dla was to tylko chwila, a dla nas motywacja do dalszej pracy. Z góry dziękujemy ;)
Pozdrawiamy 
J & J




środa, 22 lipca 2015

Rozdział 6

Z perspektywy Nathana 

To co działo się w na dole, było niewyobrażalne, między Tomem a Jayem wybuchła mega bitwa, nawet już nie wiem o co. Tom zaczął rzucać w loczka jajkami, ten nie był mu dłużny i oblał go mlekiem. Zaczęli się ganiać po całym salonie, wiecznie w siebie czymś rzucając lub wylewając coś, doszło do tego, że cały salon by zalany woda, mlekiem, kawą, jajkami i Bóg wie jeszcze czym. Ich bitwa była bezcenna, z resztą ich miny też. W pewnym momencie jajkiem dostał Siva. Wszyscy wiedzieli, że Tom i Jay mają przejebane, zaczęli uciekać po całym dole, a irlandczyk próbował w nich rzucać wszystkim co miał po ręką, cofnął się tylko przed rzuceniem swoim telefonem. Kiedy zrezygnował z rzucania w nich, może dlatego, że ekwipunek się skończył, zaczął ich gonić, aż w pewnym momencie wywalił się, jego mina przy upadku rozbawiła nas wszystkich do łez. Kiedy opanowałem wszystkie emocje, postanowiłem zajrzeć do Emily,w końcu nie rozmawiałem z nią odkąd tu jest. Zacząłem już wchodzić po schodach kiedy usłyszałem głośny huk dochodzący z góry. Szybko pobiegłem w tamtą stronę. Kiedy zobaczyłem co się stało, dosłownie serce mi stanęło. Na schodach leżała nieprzytomna Em.
- Kurwa! Emily! - wykrzyczałem głośno, tak bardzo, że reszta na dole to usłyszała i szybko ruszyła w stronę schodów
Sprawdziłem czy dziewczyna oddycha, na szczęście oddychała, wziąłęm ją na ręce i zauważyłem, że z jej głowy sączy się krew
- O japierdole - przestraszyłem się
W tym momencie na schody wparowała cała reszta
- Co się stało?! - zapytał Max widząc krople krwi na mojej ręce
- Właśnie kurwa nie wiem! - odpowiedziałem głośno denerwując się niewyobrażalnie
- Dzwonię po karetkę - powiedział stanowczo Tom
- Nie, będę szybszy, Max jedziesz ze mną, ty kierujesz - odpowiedziałem rozkazująco idąc szybko lecz ostrożnie z Emily na rękach w kierunku auta
Całą drogę trzymałem dziewczynę na rękach, siedząc na tyle samochodu ciągle sprawdzając tętno i próbowałem wybudzić nieprzytomną, na marne. Zacząłem się obwiniać, że nie było mnie tam kiedy to się stało, przecież mógłbym ją wtedy złapać i nie miałaby wtedy rany na głowie. Cholera jasna, miałem jej pilnować, a zamiast tego śmiałem się w najlepsze z przyjaciół, jeśli jej się coś poważnego stanie, nie wybaczę sobie tego nigdy. NIGDY. Obiecałem Willowi, że jej będę pilnował, a tu coś takiego... Jestem idiotą. Patrzyłem się na nieprzytomną Em, i coś się we mnie łamało na jej widok w takim stanie, wmawiałem sobie, że kurwa to moja wina. MOJA WINA. Z toku obwiniania się, wybił mnie pisk opon oznaczający hamowanie. Byliśmy już pod szpitalem, ostrożnie wysiadłem z dziewczyną na rękach i zacząłem biec. Oczywiście w tym szpitalu nie mogłem się z Maxem odnaleźć bo było to wszystko tak oznakowane, że nawet mądry by nie zrozumiał. Cholerne, londyńskie szpitale. W ciągu chyba minuty obiegłem cały szpital, aż w końcu zauważył mnie z nieprzytomną dziewczyną na rękach jakiś lekarz
- Przepraszam pana, mogę w czymś pomóc? - zapytał lekko poddenerwowany lekarz
- No wreszcie ktoś wrócił uwagę na nas, mam tu nieprzytomną dziewczynę która najprawdopodobniej zemdlała i spadła na schody i na dodatek leje jej się krew z głowy- odpowiedziałem tak szybko, że aż się dziwie, że ten lekarz mnie zrozumiał
- Dobrze, niech pan za mną szybko idzie
Mężczyzna zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia, kazał zostawić Emily i mi wyjść. Chciałem stawiać opór, ale nie miałem zamiaru przeszkadzać im w być może ratowaniu dziewczyny. Kiedy wyproszono mnie z sali, w tym samym momencie przybiegł od mnie Max
- I co ? Gdzie Emily? Co z nią? - zapytał zaciekawiony, ale widziałem w jego oczach poddenerwowanie
Popatrzyłem się na drzwi i mój głos się załamał.
- W tej sali.. < pokazałem na pomieszczenie> a co z nią, to nic nie wiem, jakiś lekarz kazał mi ją tam dać i wyjść a on z innymi się nią zajęli... Kurwa Max.. Jeśli jej się coś stanie, nie wybaczę sobie tego nigdy.. Mieliśmy jej pilnować.. Cholera no..
-Ej, stary, nie martw się, będzie z nią wszystko dobrze, jest pod opieką lekarzy, którzy na pewno jej pomogą, to nie twoja wina, nie mogłeś przewidzieć co się stanie, nikt nie mógł, nie możemy nic zrobić tylko czekać, jeśli będziesz coś wiedział to informuj mnie a ja teraz idę zadzwonić do naszych debilów, bo pytali się co z dziewczyną
- okej, idź
Czekanie na jakiekolwiek wieści dłużyło się niesamowicie, chodziłem cały czas w kółko romyślając, zobaczyłem na zegarek a minęło dopiero 7 min, miałem  wrażenie jakby to była cała wieczność. Bałem się o nią, w końcu to ja miałem się nią zająć, miałem być tym jej całym "ochroniarzem". A tak na prawdę, nikt ze mnie a nie ochroniarz, a jeżeli ona będzie musiała mieć operację? Jeżeli ona się nie uda? Jeśli ma trwale uszkodzony mózg? Boże Emily, coś ty narobiła, po cholerę nie jadłaś już od dwóch dni.. Chwila moment.. Może to od tego zemdlała? Cholera no przecież to logiczne.. Tylko szkoda, że teraz są tego takie skutki, jak wyjdzie z tego, ja ją osobiście będę karmił, jeżeli nie będzie chciała dalej jeść... Zacząłem gadać  już sam do siebie, nawet nie wiem kiedy, w korytarzu zobaczyłem chłopaków
- I co? Wiadomo już coś? - zapytał jako pierwszy Jay
- Nie, dalej cisza - odpowiedziałem
- Cholera no, a ile już czekasz? - zapytał Siva
- Jakieś 20 min
-  No to sobie chyba jeszcze poczekasz, zanim oni zrobią jej badania.. - zaczął Tom, ale mu przerwałem
- Ja chyba wiem jak to się mogło stać..
- Co? Co masz na myśli? - zapytał Max
- Pamiętacie jak Jenny dzwoniła, że mamy dopilnować, aby Em coś zjadła, bo drugi dzień nic nie je? - powiedziałem
-No pamiętam, a co? - zapytał Max
-Nie rozumiesz? Dziewczyna drugi dzień nic nie je, możliwe bardzo, że od tego zasłabła - wyparował Siva
Już chciałem coś powiedzieć, kiedy zobaczyłem jak lekarz wychodzi z sali, a pielęgniarki wiozą dalej nieprzytomną Emily w łóżka szpitalnym. Obawiałem się najgorszego.
- Mam dla was nienajlepszą widomość - zaczął lekarz
_________________________________________________________________________________

Jest kolejnyy! :) Tym razem trochę bardziej dramatycznie :) Przepraszamy, że taki krótki, ale nie chciałyśmy zanudzać momentami i zaczynać następnego wątku ;) Zapraszamy i zachęcamy do komentowania ( które jest dla nas motywacją do dalszej pracy) oraz śledzenia naszego bloga na bieżąco :) 
Pozdrawiamy!
J & J



środa, 15 lipca 2015

Rozdział 5

Z perspektywy Willa

...- Masz rację, to się robi powoli chore - zaczął Tom - podejrzewam, że to sprawa gangu. Pewnie chcą się dowiedzieć coś o Emily a potem ją dopaść, w formie części zemsty za odejście. Musimy temu zapobiedz, a ja mam pomysł nawet jak. - powiedział Tom
- Co masz na myśli ? -zapytałem
- Myślę, że lepiej będzie jak przez pewien okres Emily będzie mieszkać u nas, gang może już  wiedzieć gdzie mieszka twoja córka, i będą chcieli ją skrzywdzić. U ciebie w domu jesteś tylko ty i nie zdołasz uchronić żony i córki przed gangiem, a nas jest 5 i mamy spore znajomości w razie czego. Przy nas jej nic nie zrobią. Więc chcę, aby Emily mieszkała na razie u nas, a ty żebyś gdzieś wyjechał z żoną, na około miesiąc, do znajomych, rodziny, tylko żebyś nie był cały ten okres  w tym samym miejscu. Zmieniajcie położenie co ok. 1-2 tyg. My za ten czas dowiemy się czegoś o gangu. Co myślisz Will?
- Myślę, że to całkiem dobry pomysł, tylko nie wiem czy reszta się zgodzi i czy macie jakieś miejsce dla niej, najlepiej osobny pokój, bo wiecie jak to z dziewczynami... - zaśmiałem się
- Tak, wiemy jak to z dziewczynami, a co do zgody to myślę, że nie będzie z tym problemu, co nie? - powiedział  Tom śmiejąc się
- Niee - reszta odpowiedziała chórem
- Jeszcze tylko potrzebujemy jednej zgody, Jenny? - odpowiedziałem
- No dobrze, jeśli chodzi o bezpieczeństwo rodziny to się zgadzam - powiedziała żona
- No więc załatwione, kiedy Em mogłaby się wprowadzić? - zapytałem
- Najlepiej jutro, musimy jeszcze ogarnąć dom - zaśmiał się Max
- Ja po nią przyjadę o 18 - wyparował Nathan z łobuzerskim uśmiechem
- okej, to ja jej jeszcze dzisiaj powiem - powiedziałem
- No to, jeśli mamy wszystko załatwione, to nic tu po nas, my idziemy na razie - powiedział Jay
- Cześć - powiedzieliśmy równo z Jennifer

Z perspektywy Emily  

Bałam się, że tata znowu mnie okłamie i mi nie powie co się stało. Nie wiedziałam, czy to co mówił, było szczere, czy mówił tak bo musiał. Miałam w głowie cały czas mętlik. Chwyciłam telefon, bo chciałam napisać do Rose, aby poinformować ją o wynajęciu pokoju dla nas przez moich rodziców, ale w tym momencie ktoś zapukał do moich drzwi
- Proszę - powiedziałam
Do pokoju weszli moi rodzice
- Em, możemy pogadać? - zaczęła mama
- Tak, co się stało, tym razem? - zapytałam zaniepokojona
- Może ja jej powiem ? - tata zapytał się mamy
-Dobrze - odpowiedziała mama
- Posluchaj Emily, Nathan powiedział nam, że kiedy odbierał Ciebie ze szkoły, zauważył mężczyznę który robił Ci zdjęcia z ukrycia. Podejrzewamy, że to może być ktoś z gangu i chcą znaleźć jakieś informacje o Tobie, a potem Ciebie skrzywdzić. Oczywiście nie chcemy do tego dopuścić. Znając życie, gang wie gdzie mieszkasz i możliwe, że któregoś dnia może nas dopaść, a ja nie jestem w stanie uchronić ciebie i mamy. Z związku z tym, zdecydowaliśmy z chłopakami, że na razie zamieszkasz u nich, nie martw się nie będziesz miała pokoju z jednym z nich. Będziesz miała swój, własny pokój. My w tym czasie, kiedy będziesz mieszkała u chłopaków, wyjedziemy z mamą do znajomych lub do naszych rodziców, a chłopaki dowiedzą się czegoś o gangu. Kochanie, ja wiem, że ledwo co ich znasz, ale u nich będziesz bezpieczna. Zgodzisz się tam mieszkać ? To dla twojego i naszego bezpieczeństwa, proszę Cię zrozum i zgódź się
Przez parę chwil zastanawiałam się nad decyzją, nie wiedziałam jak ja tam wytrzymię z tym całym Nathanem. Przecież ja szału dostanę, ale jeśli się nie zgodzę mogę narazić moją rodzinę na niebezpieczeństwo.. Dlatego podjęłam taką decyzję:
- Dobrze, jeśli to dla naszego bezpieczeństwa, to się zgadzam
W tym momencie, twarz  mamy oraz taty pokrył uśmiech
- Cieszymy się, że podjęłaś taką a nie inną decyzję, dlatego zacznij się już teraz pakować, jutro Nathan przyjedzie po Ciebie o 18 i zabierze Cię do nich do domu, a my z mamą za trzy dni również wyjeżdżamy.
- Ale że już?! - ta wiadomość zdziwiła mnie totalnie
- Tak, musimy działać jak najszybciej, a teraz chodź z nami na dół,  bo podejrzewam, że nic przez cały dzień nie jadłaś
Tata miał rację,  nic dzisiaj nie zjadłam, ale również nie odczuwałam głodu, dlatego powiedziałam, że nie mam ochoty nic jeść, ale żeby się nie martwili obiecałam,  że jak będę głoda to coś zjem. Ale kogo ja oszukuję, nie mam ochoty jeść. Gdy rodzice już poszli, chwyciłam za telefon i zaczęłam pisać do Rose w sprawie mieszkania, oczywiście bardzo się ucieszyła, pisaliśmy tak chyba z 3 godziny, aż w końcu poczułam, że robię się coraz bardziej śpiąca, poszłam się umyć. Kiedy skończyłam tą czynność, ruszyłam do łóżka, w pewnym momencie zakręciło mi się w głowie, tak bardzo, że musiałam się czegoś chycić. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale pomyślałam, że to z przemęczenia. Poszłam spać i zasnęłam bardzo szybko.

Następny dzień

Kiedy budzik zaczął dzwonić, nie miałam najmniejszej ochoty wstawać, ale wiedziałam, że muszę wstawać, pocieszała mnie tylko wiadomość, że dzisiejsze lekcje są skrócone i kończę o 13. Zdecydowałam już wstać, w końcu nie mogę tak cały czas leżeć. Poszłam do łazienki i wykonałam codzienne czynności. Następnie ruszyłam w stronę szafy, otwierając ją, przypomniałam sobie, że zapomniałam się wczoraj spakować, ale że względu, że dzisiaj kończę wcześniej, zrobię to tuż po przyjściu ze szkoły. Popatrzyłam szybko przez okno na pogodę i nie zapowiadało się na słońce, prędzej na deszcz do tego było zimno, dlatego wybrałam sobie do ubrania : czarne rurki, dosyć gruby, rudawy sweterek opadający mi z jednego ramienia, brązowe botki na koturnie i trochę biżuterii na ręce oraz tradycyjnie - ulubiony naszyjnik z serduszkiem. Włosy lekko polokowałam, wzięłam torebkę i byłam gotowa. Zeszłam na dół i nie zobaczyłam rodziców, ruszyłam w stronę kuchni w celu sprawdzenia czy ich tam nie ma i tak jak myślałam- nie było ich, była tylko karteczka przyklejona  do lodówki z podpisem "Mamy dzisiaj z tatą wolne, śpimy u siebie". Napisałam tylko na karteczce  " ok :) " i otworzyłam lodówkę, nie byłam nadal głodna ale napiłam się szklanki mleka. Następnie wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i zobaczyłam czekajcie na mnie auto Nathana. Widok tego człowieka, nie zadowalał mnie ani trochę
- No nareszcie, ile można czekać - powiedział niezadowolony brunet
-Jak tak bardzo nie lubisz czekać, zawsze mogę iść na nogach - odpowiedziałam i chciałam otworzyć wcześniej zamknięte drzwi, ale mężczyzna chwycił mnie za drugą rękę
- Siedź i nie wychodź - odpowiedział rozkazująco
- Bo co? Przywalisz mi jak się Ciebie nie posłucham?
-Zamknij się już
- Z wielką chęcią
Droga tradycyjnie minęła w ciszy. Kiedy byliśmy już pod szkołą, jak najszybciej wyszłam z auta nie dając mu żadnej szansy na pytanie. Miałam już 5 m do drzwi, kiedy ktoś pociągnął mnie za rękę, w głowie podejrzewałam kto to może być, miałam rację, był to Sykes
- O której kończysz złośniku?  - zapytał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy
Nie chciałam już robić scen pod szkołą, dlatego z pełnym opanowaniem odpowiedziałam:
- O 13, tylko bądź punktualnie, a teraz puść bo się spóźnię - dokończyłam z lekką złością
- Już puszczam.. złośniku - odpowiedział z zadowoleniem
Arrr.. ale on mnie denerwuje.. I ja mam z nim mieszkać. Nie mam pojęcia jak to zniosę. Ciekawe czy wszystkie tak traktuje, w sumie patrząc na niego pewnie traktuje dziewczyny jak rzeczy i co noc ma inną. Skończyłam już swoje przemyślenia o nim, ponieważ nie widziałam nigdzie Rose. Minęły dwie lekcje, mojej przyjaciółki dalej nie było. W połowie 3 godziny w szkole, ktoś zapukał do sali lekcyjnej. W ogóle nie zwróciłam na to uwagi, dopiero się oderwałam się kiedy usłyszałam głos Rose. Ucieszyłam się niesamowicie widząc przyjaciółkę, bałam się, że dzisiaj nie będę miała z kim się pośmiać jak to robimy codziennie z przyjaciółką. Kiedy przyszła do mnie, aby usiąść od razu wypaliłam :
- Rose, co się stało, że dopiero teraz przychodzisz? Przecież ty nigdy się nie spóźniasz ani nie opuszczasz szkoły - zaczęłam cicho
- Wszystko ci opowiem na przerwie
Reszta lekcji minęła szybko, na przerwie od razu dopadłam Rose
- Teraz mi wytłumaczysz? - zapytałam
- Jak obiecałam to chyba powiem, nie? - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, widząc moje zniecierpliwienie
- Dobra dobra, weź już mów
- No więc może w skrócie; dzisiaj rano, kiedy rodzice spali, usłyszałam pikanie, dochodzące z łazienki, poszłam sprawdzić co się stało, weszłam i poczułam duszący dym, szybko zamknęłam drzwi, zadzwoniłam po straż i obudziłam rodziców, okazało się, że mamy zakażony dom czadem i przez kilka dni musimy mieszkać gdzie indziej
-O kurde, nic Ci się nie stało?! I gdzie będziesz mieszkać?
- Spokojnie, nic mi się nie stało ani moim rodzicom i będę mieszkać u babci, a mama z tatą u jakiś znajomych
- ok, to dobrze, wzięłabym Ciebie do siebie, ale nawet ja u siebie nie mieszkam,  i cieszę się że przyszłaś
- haha, ja też, a teraz chodź pod salę,  bo pewnie zaraz będzie dzwonek
- ok, chodźmy
Koniec lekcji  minął szybko, wyszłam przed szkołę, gdzie czekało na mnie BMW
- Cześć piękna - powiedział z tym swoim słynnym uśmiechem i czułam jak obczaja mnie z góry na dół
-Cześć - odpowiedział z sarkastycznym uśmiechem
- Pamiętasz, że od dzisiaj u nas mieszkasz ? - zapytał
- Niestety - odpowiedziałam z niezadowoleniem
Brunet pokręcił tylko oczami na moją odpowiedź i otworzył mi drzwi do samochodu. W tamtym momencie chciało mi się śmiać, bo na prawdę poczułam się jak jakaś księżniczka. Droga minęła nawet luźno, bo puściliśmy radio i trochę się pośmialiśmy, aż dziwne.
- Będę o 18 - przypomniał się Sykes
- Przecież wiem - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi
Rodzice byli w domu, ale rozmawiali o czymś w kuchni, nie chciałam im przeszkadzać, dlatego przywitałam się i poszłam na górę się pakować. Wykorzystałam do tego chyba wszystkie możliwe moje torby, w końcu nie wiem na ile tam będę. Dlatego wzięłam praktycznie wszystko, co może się przydać. Na szczęście był to już piątek i nie musiałam iść jutro do szkoły. Całe pakowanie zajęło mi ok. 3 godz. Dochodziła już 17. Postanowiłam jeszcze sprawdzić czy wszystko mam, zniosłam torby do przedpokoju, następnie włączyłam telewizor i usiadłam na sofie, nagle do salonu weszla mama
- A ty dalej nic nie jesz ? - zapytała z zatroskaniem
- Nie, jakoś dziwnie nie mam na to ochoty
- Powinnaś coś  zjeść
- Ale ja nie chcę, jak będę głodna to coś zjem, mówiłam już
- Ok, nie do końca Ci wierzę, powiem Nathanowi, żeby dopilnował abyś coś zjadła, bo twoje głodzenie się mnie niepokoi
- Ale ja się nie głodzę, tylko nie mam apetytu, a jemu nie musisz nic mówić, co on moja niańka? - powiedziałam oburzona
- Tak < w tym momecie moja twarz wyrażała : chyba sobie żartujesz>, on Ciebie dopilnuje, a ty nie masz nic do gadania
Już nic nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że mamy nie przegadam, widziałam tylko jak już rozmawia z kimś przez telefon, założę się że dzwoni do Nathana. Pokręciłam tylko oczami i postanowiłam oglądać dalej. Tak zleciał mi czas do 18. Usłyszałam dzwonek do drzwi i byłam pewna, że to Nathan, dlatego poszłam jeszcze po torebkę na górę i pożegnać się z domem. Kiedy zeszłam na dół, zobaczyłam czekającego bruneta
- Idziemy? - zapytał
- Jak muszę- odpowiedziałam
Pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do auta.
- Ile będę musiała Cię znosić ? Miesiąc ? Dwa ? - zapytałam udając ze jestem niezadowolna, ale tak na prawdę, śmiałam się pod nosem
- Nie wiem, ale ja już sobie sam współczuję - powiedział Sykes śmiejąc się
- Uwierz mi, ja też
Droga do mojego "nowego" domu dłużyła się niesamowicie, w końcu nie wytrzymując tej ciszy, puściłam radio akurat leciało Hey mama Nicki Minaj i Davida Guetty. Brunet widząc moje zadowolenie z tej piosenki, puścił to tak głośno ze czułam basy nawet w ręce. Zaczęliśmy się tak śmiać, aż w końcu zaczęliśmy próbować rapować, co nam kompletnie nie wychodziło i dawało kolejny powód do śmiania się. W pewnym momencie sygnał radia urwał się bo mężczyzna wjeciał do lasu, zaczęłam sobie wyobrażać jakieś leśnicze domy, w którym mogliby mieszkać, aż ku mojemu zdziwieniu ukazała się piękna willa. Zatkało mnie. Sykes wziął z mojego bagażnika torby i coś tam jeszcze mamrotał pod nosem ale miałam to kompletnie gdzieś. Weszliśmy do domu, moim oczą ukazał się idealnie urządzony salon z kolorze czekoladowo- kremowym. Po obejrzeniu całego parteru, uznałam, że reszta domu zapowiada się ciekawie. Oczywiście przywitałam się z chłopakami i przy okazji poznałam Kelsey - dziewczynę Toma. Jest bardzo miła i ładna, widać, że ma dziewczyna styl, a Tom jest szczęśliwy przy niej. Dawali wrażenie idealnej pary oraz bardzo zakochanych. W pewnym sensie, zazdrościłam Kelsey bycia w takim związku. Wreszcie, kiedy chciałam się zapytać o swój pokój, do salonu wparował Sykes, informując mnie, że mam torby w pokoju i poprosił Jaya żeby mnie do niego zaprowadził bo on musi gdzieś jechać. Loczek zaprowadził mnie z wielką chęcią do pokoju. Droga do niego prowadziła przez nowoczesne schody, korytarz miał ściany koloru białego z przywieszonymi obrazami. Mój pokój był ostatnim w korytarzu, obok niego były jeszcze dwa pomieszczenia i stół z piłkarzykami. Moje nowe miejsce było pięknie urządzone, z resztą jak cały dom. Ściany były beżowe a meble białe, na ścianie widniały obrazy oraz puste regały.Miałam też balkon i najlepsze - swoją łazienkę. Cały dom był nowoczesno urządzony i był piękny.
- I jak ? Podoba się? - zapytał Jay
- Jasne, wszystko jest tu idealne, normalnie jak z bajki - powiedziałam uśmiechając się
Chłopak zaczął się śmiać
- Może nie przesadzajmy, życie to nie bajka, pamiętaj, a teraz rozpakuj się a potem zejdź na dół, podobno nic nie jesz - powiedział z uśmiechem i wyszedł.
Rozpakowywanie zajęło mi ok 2 godz, w końcu mało to tego nie było. Miałam wrażenie jakbym zabrała pół domu. Wtedy zaczęłam narzekać sama na siebie. Kiedy skończyłam, postanowiłam zejść na dół bo słyszałam głośny śmiech Nathana i Maxa dochodzący być może z salonu, od razu ruszyłam w tamtą stronę, zaczęłam już schodzić po schodach, kiedy nagle poczułam uczucie jakby ktoś mnie pociągnął do tyłu i zrobiło mi się ciemno przed oczami.

______________________________________________________________________________
Już jest 5! Mamy nadzieję,  że podoba wam  się :) Zachęcamy do wyrażania waszych opinii w komentarzach i dalszego śledzenia bloga :) 
Pozdrawiamy :) 
J & J

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 3

Z perspektywy Emily

Rano zaczął dzwonić budzik, dając mi sygnał, że pora wstawać. Zdecydowałam podnieść się z łóżka, szybko się ogarnełam, pomalowałam oczy kredką, nałożyłam trochę cieniu do powiek oraz tusz do rzęs i oczywiście nałożyłam fluid. Wyprostowałam włosy i wyjrzałam przez okno. Słońce raziło oślepiająco, niebo było bezchmurne i wiał lekki wiatr. Otworzyłam szafę i mierząc ubrania wzrokiem z góry na dół  w końcu wybrałam krótkie, jeansowe spodenki, białą bokserkę z napisem "I'm a bad girl" oraz czarne Conversy. Nie obeszło się też bez ulubionego, długiego naszyjnika z serduszkiem oraz bransoletek na rękę i białego zegarka z serii jelly. Kiedy byłam już gotowa, zeszłam na dół by zjeść szybkie śniadanie, chciałam zrobić to bez widywania się z rodzicami, ale na marne. Czekali na mnie, ale gdy ich tylko zobaczyłam, przywitałam się z niechęcią, wzięłam torbę i zrezygnowałam ze śniadania. Nie chciałam z nimi jeszcze rozmawiać, nie byłam na to gotowa.. Do teraz na samą myśl o tym co wczoraj się dowiedziałam, przechodziły mnie ciarki. Wychodząc z domu, słyszałam krzyki taty, ale nie słuchałam go w ogóle. Z domu wyszłam w pośpiechu, w końcu lekcje zaczynały się za 15 min, a droga do szkoły z domu trwa co najmniej 20 min. Bojąc się spóźnienia, zaczęłam biec. Nagle usłyszałam klakson. Przestraszyłam się niesamowicie. Zobaczyłam czarne BMW z zacienianymi szybami. W głowie zaczęłam mieć czarne myśli typu : to ten cały gang, chcą mnie zgwałcić w formie zemsty! Albo gorzej! Zabić! Zaczęłam się trząść ze strachu.. W pewnym momencie, jedna z szyb się otworzyła i zobaczyłam.. Nathana. Odetchnełam z ulgą.
- Przepraszam bardzo, czy Pani o czymś nie zapomniała? -zapytał z cwaniackim uśmiechem
- Nie, co się stało? -w tym momencie przypomniałam sobie, że został on moim "ochroniarzem". Ale gdy zobaczyłam jak się dalej cwaniacko uśmiecha, pomyślałam sobie, że trochę się z nim podroczę, jeśli zaczyna z rana z takim humorkiem
- O ile dobrze pamiętam; zostałem twoim ochroniarzem - odpowiedział z równie dużym bananem na twarzy
- Chyba się Panu z kimś pomyliłam, mój ochroniarz był bardziej przystojniejszy - powiedziałam śmiejąc się pod nosem
Twarz mężczyzny zmieniła wygląd, wyrażała tylko zaskoczenie i lekką złość.
- Dobra dobra, wsiadaj a nie gadaj - odpowiedział z niezadowoleniem
Chyba odpuścił. 1:0 dla mnie. Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy. Sykes podjechał pod szkołę.
- O której kończysz? - zapytał bez jakichkolwiek uczuć
- Dodaj sobie 10 i 5 a się dowiesz - odpowiedziałam trzaskając drzwiami nie dając szans mężczyźnie na żadną odpowiedź. Gdy ruszyłam w stronę szkoły, poczułam mocne szarpnięcie za ramię.
- Posłuchaj Panienko, < Sykes zbliżył się tak blisko, że czułam jego oddech na szi > chciałem zacząć miło, ale jak widać na marne. Do mnie masz się tak nie zwracać, bo to trochę hmm.. nie fajne < zaczął się cwaniacko śmiać > Pamiętaj, że to ja tu jestem starszy i odpowiadam za Ciebie, więc masz być grzeczna.. Jeśli nie.. z resztą zobaczysz. Mam nadzieję, że zrozumiałaś. A teraz idź. Miłego dnia.
Gdy Nathan mówił mi to wszystko, nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknych, zielonych oczu. Kiedy skończył mówić, miałam ochotę mu coś odpyskować, on zauważając to dał mi buziaka w policzek i z zadowoleniem się do mnie uśmiechnął. Zatkało mnie totalnie. Jeszcze przez parę chwil odprowadzałam go wzrokiem, aż w końcu odjechał z piskiem opon. Usłyszałam dzwonek na lekcje. Musiałam powrócić do rzeczywistości. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi do szkoły. Zauważyłam na sobie wzrok wszystkich osób. Nagle z drzwi wyparowała Rose z masami pytań
- Emily! Co to było?! Kto to jest? To twój chłopak?! Czy ja o czymś nie wiem?? I w ogóle jaki ten mężczyzna przystojny! Em! Gadaj szybko! - Rose zaczęła zadawać mi pytania z taką ekscytacją, że sama już nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć
-Rose, Rose, Rose, uspokój się. To był ten mój cały "ochroniarz", co to było to ja sama nie wiem. NIE, to nie mój chłopak. Wszystko ci jeszcze raz opowiem ze szczegółami co się wczoraj stało, ale teraz chodź na lekcje.
Nie obeszło się bez narzekań Rose dlaczego nie teraz i gadania jaki to Sykes jest "przystojny".. Cała Rose.
Dzień w szkole minął całkiem normalnie; dręczący nas nauczyciele setkami pytań dotyczących danej lekcji, odpały na lekcjach itp. Po skończeniu się szkolnego czasu wyszłam z Rose przed budynek i  gadałyśmy jeszcze z kilka minut dopóki nie podjechało czarne BMW. Zauważając to pożegnałam się z  przyjaciółką i ruszyłam w stronę DOMU. Przeszłam koło auta ignorując je całkowicie. Szłam całkiem spokojnie. Po pewnym czasie, zaczęłam się wsłuchiwać czy auto nie jedzie za mną. Nic nie słyszałam. Odetchnełam z ulgą, ale też trochę z niezadowoleniem. Myślałam że Nathan tak szybko nie odpuści. Trochę się zawiodłam, ale nie zawracałam sobie tym głowy. Zaczęłam myśleć, co będzie jak wrócę do domu, czy pogadać z rodziną, czy może jednak ich zignorować. Z rozmyśleń wybiło mnie dziwne uczucie lekkości. Nie czułam podłoża pod nogami, tylko  jak ktoś przerzuca mnie przez ramię i idzie dalej.  Zaczęłam krzyczeć i szarpać się, ale ten "ktoś" był silniejszy . W odpowiedzi na moje szarpania i krzyki  tylko usłyszałam:
- Młoda, uspokój się, jeszcze ktoś pomyśli, że Cię porywam i wezwą policje, więc lepiej zamknij ten swój dziób - odpowiedział nie kto inny jak Nathan
Nie odezwałam się, tylko zaczęłam bić plecy Sykesa pięściami z całej siły, ale na marne. On tylko zaczął się śmiać. Widocznie go to nie bolało, zrezygnowana, odpuściłam.
- I co kto tu ma więcej siły? - Sykes popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się tym swoim cwaniackim uśmiechem, postawił mnie na ziemię oraz otworzył drzwi do auta.
- Wsiadaj księżniczko
- Jak jesteś taki silny to może ty mnie tam posadź co? Skoro jestem taką księżniczką - byłam już zła i przekonana, że on odpowie mi tylko jakimś głupim tekstem. Ale ku mojemu zdziwieniu, nic takiego nie usłyszałam. Tylko poczułam, jak mężczyzna podnosi mnie delikatnie i kładzie  na fotelu w aucie. Zatkało mnie ponownie. Na koniec, gdy mnie posadził, nasze nosy się stykały i Nathan patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, że miałam motylki w brzuchu oraz ciarki na całym ciele. Miałam taką mega ochotę go pocałować, ale w ostatniej chwili brunet uśmiechnął się i zamknął drzwi. Dopiero w tamtym momencie zorientowałam się jak szybko bije mi serce. Jeszcze nigdy nie widziałam siebie w takim stanie. To było uczucie nie do opisania. Sama nie wiedziałam co czuję, czy to złość czy zauroczenie. Gdy doszło do mnie co pomyślałam, od razu wybiłam sobie z głowy myśli o zauroczeniu. Wściekłam się sama na siebie. Z tony wkurzania się na siebie wybił mnie pisk opon z jakim ruszył brunet. W drodze do domu nie rozmawialiśmy ani jednym słowem. Kiedy "wycieczka" dobiegła końca, zauważyłam że Nathan chce coś powiedzieć, ale wyprzedziłam go w tym, pomyślałam, że teraz to ja będę ta wredna.
- Nara - powiedziałam bez żadnych uczuć
Trzasłam drzwiami i weszłam szybko do domu,  chociaż wiedziałam że on mi tutaj nic nie zrobi ani powie. Weszłam do salonu, gdzie siedzieli rodzice i poczułam, że pora porozmawiać,  chciałam już zacząć ale tata był pierwszy.
- Jak tam było dzisiaj ? Nie wleźliście sobie za skórę? - tata spojrzał na mnie oraz na drzwi
Na początku nie rozumiałam dlaczego mówiąc do mnie patrzy się równocześnie na mnie i na drzwi. Zdecydowałam się obrócić i zobaczyłam oczywiście Sykesa stojącego w drzwiach.  Teraz już rozumiem.
- Było nawet spoko, fakt, były małe komplikacje,  ale nie było tak źle,  prawda Emily? - brunet popatrzył na mnie i widziałam w jego oczach ukrywaną złość.
- No to mam przejebane - pomyślałam
- Tak, nie było źle - odpowiedziałam z niechęcią
- To cieszę się - powiedział Will
Ruszyłam w stronę pokoju i zamknęłam się w nim na wszelki wypadek, gdyby Sykes chciał mnie odwiedzić. Weszłam na laptopa, oglądnełam ulubiony serial. Położyłam się na łóżku i poczułam, że to czas porozmawiać z rodzicami.

Z perspektywy Nathana

Gdy Emily trzasła mi przed nosem drzwiami od auta, zagotowało się we mnie. Miałem nadzieję, że to co jej powiedziałem przed szkołą, da jej do myślenia, jak widać nie do końca mi się to udało, ale ja tak łatwo nie odpuszczę. Ta dziewczyna może jest zadziorna i ładna, ale tak łatwo jej ze mną nie pójdzie. Zaparkowałem auto w garażu i wszedłem do domu. Usłyszałem tylko rozbijające się naczynie. Natychmiast wparowałem do miejsca huku. Kiedy zobaczyłem co tam się stało, ręce mi opadły. Chłopaki urządzili sobie bitwę na jedzenie.
- Czy ja was kurwa nie mogę zostawić na godzinę samych? Małe dzieci normalnie! - powiedziałem
- Uuuu, ktoś tu ma chyba zły dzień, czyżby Nathanek się zakochał ? - odpowiedział Tom śmiejąc się z resztą
- Nie -  zmroziłem Toma wzrokiem i zpoważniałem
- Co się dzieje? - zapytał zaciekawiony Max
- Jest problem i to nie mały - odpowiedziałem poważnie
_________________________________________________________________________________

Mamy nadzieję, że ten rozdział was zaciekawił mocno, dlatego zachęcamy do wyrażania waszych opinii w komentarzach i oczywiście zachęcamy do dalszego śledzenia bloga!
Mamy również ważna informację; z związku z tym, że są wakacje, jedna z adymistratorek bloga, wyjeżdza na wakacje, dlatego rozdziały będą dodawane co 4-5 dni ;) Oczywiście po jej przyjeździe będą pojawiały się częściej :)
Pozdrawiamy! 
J & J

Rozdział 4



Z perspektywy Nathana

... - Co się dzieje? - zapytał zaciekawiony Max
- Jest problem i to nie mały - odpowiedziałem poważnie
- O co chodzi? Gadaj szybko  - powiedział Jay
- Dzisiaj niby były małe komplikacje co do naszych zadań, ale wszystko sobie wyjaśniliśmy, < uśmiechnąłem się cwaniacko, reszta to zauważyła więc już wiedziała co miałem na myśli> z resztą nie chciałem jej jeszcze bardziej denerwować bo chyba ma okres, < zaczęliśmy się wszyscy głośno śmiać> ale nie o to chodzi. Po południu, kiedy miałem odebrać ją ze szkoły, oczywiście miała swoje fochy i zdecydowała iść na nogach do domu i udawać, że mnie nie widzi, pozwoliłem jej iść, ale w pewnym momencie zauważyłem jakiegoś kolesia w krzakach z aparatem  skierowanym w kierunku Emily. Najdziwniejsze było to, że kojarzyłem tamtą twarz, ale nie mam pojęcia skąd.
- O cholera, a co zrobiłeś z dziewczyną? - zapytał Tom
- No co zrobiłem? Przecież nie mogłem jej tak zostawić. Oczywiście ja bohater wziąłem królewnę na ręce i zaniosłem do auta - powiedziałem zadowolony
- Tak po prostu ? - zapytał Siva
- No, oczywiście stawiała opór, ale w końcu uświadomiła sobie, kto tu jest silniejszy - powiedziałem z mega bananem na twarzy
- okej okej, może niech wam te humorki opadną bo to nie jest czas na śmiechy, to poważne, co robimy? Chyba trzeba powiedzieć o całej sytuacji Willowi, jak myślicie? - zapytał Max
- Tu cię zdziwię, ale masz w końcu racje, jedziemy do Willa - powiedział Jay
Zdecydowaliśmy wszyscy, że ojciec Em, powinien o tym wiedzieć, dlatego pojechaliśmy do nich do domu.

Z perspektywy Emily

... Weszłam na laptopa, oglądnełam ulubiony serial. Położyłam się na łóżku i poczułam, że to czas porozmawiać z rodzicami. Zdecydowałam zejść na dół, tata siedział i oglądał telewizor a mama coś gotowała w kuchni. Kiedy ich zobaczyłam,  zwątpiłam w siebie, czy jest sens rozmawiania z nimi o dotychczasowych wydarzeniach... Ale powtarzałam  sobie w takiej chwili "Emily, jak nie teraz to nigdy. Dasz radę" W końcu niekontrolowanym myśleniem przełamałam się. 
- yyy... Mogę was tu prosić na chwilę? - zapytałam się niechętnie 
Oboje popatrzyli się pierwsze na mnie potem na siebie. Mieli miny jakby zobaczyli ducha.
-Oczywiście, co się stało? - mama wyprzedziła tatę w pytaniu 
-Bo..bbo... ja chciałam z wami porozmawiać - odpowiedziałam  
- O czym chciałaś z nami porozmawiać? Coś się stało?! - wyparował poddenerwowany tata
- nie, nic się nie stało, chciałam tylko.. a z resztą nie ważne  - odpowiedziałam kierując się w stronę schodów powolnym krokiem 
- Nie Emily, jeśli już zaczęłaś to skończ, wiesz dobrze, że dla nas każda rozmowa z tobą jest ważna, szczególnie teraz, więc o czym chciałaś z nami porozmawiać? - odparła całkiem poważnie mama
- Chciałam porozmawiać o nas.. - powiedziałam smutno
- Proszę dziecko, mów - powiedziała opiekuńczo mama
《 dłuższa chwila ciszy 》 
- Więc... Ostatnie wydarzenia oddaliły nas trochę od siebie... Chociaż nikt z nas tego nie chce.. Sama się sobie dziwnię, że już dzisiaj chcę z wami rozmawiać, ale ja nie potrafię tak długo mieć z wami takich relacji...  To co mi powiedzieliście bardzo mnie zabolało, to nie prawda była taka bolesna tylko ukrywanie jej przez tyle lat i jeszcze to, że dowiedziałam się o niej w wymuszonych okolicznościach. Zrozumcie mnie, bardzo was Kocham, ale poczułam się wtedy w pewnym sensie odrzucona, miałam wrażenie jakbyście mi nie ufali.. To mnie zabolało najbardziej. I założę się,  że gdyby nie grożące nam niebezpieczeństwo w każdej chwili, nie dowiedziałabym się nigdy o  przeszłości taty. Postawcie się na moim miejscu, jakbyście zaraegowali? Pewnie jeszcze gorzej, ja wracałam do domu z najlepszymi informacji o których nawet nie wiecie, ale wracając; nie chcę żebyście mnie więcej okłamywali, proszę was, obiecajcie mi, że od tej pory będzie mi wszystko mówić, obiecujecie?  - zapytalam się ze szczerą nadzieją na "tak"
Rodzice milczeli przez dłuższą chwilę patrząc się na siebie i porozumiewać się migami oczu. Ta sytuacja wprawiała mnie w coraz większe poddenerwowanie. 
- Obiecujemy - powiedzieli równocześnie 
Poczułam dużą ulgę. Uśmiechnęłam się do obu z rodziców, a oni w rewanżu przytulili mnie.
- Cieszymy się z mamą, że wybaczyłaś nam tak szybko, sądziliśmy, że będzie to trwało kilka dni a nawet tygodni, a tu taka niepodzianka, kocham cię Emily, i przepraszam, że wcześniej ci o tym nie powiedziałem, powinnaś o wiele wcześniej o tym wiedzieć, przepraszam - powiedział tata
- Dobrze,  wybaczam ci, i ciesze się, że zrozumiałeś swój błąd, też was Kocham - powiedziałam cały czas się uśmiechając
- a o co Ci chodzi z tymi najlepszymi informacjami? - zapytała ciekawsko mama
-Bo... Może wam nie mówiłam, ale wysłałyśmy  z Rose zgłoszenie do NY w sprawie castingu, na sam casting trudno się dostać, tylko 100 dziewczyn z całego świata dostaje się na niego, a tylko 14 z nich może go wygrać, a nagrodą jest wystąpienie w wybiegu mody w Nowym Yorku! A ja z Rose się dostałyśmy na casting! Za dwa miesiące jedziemy do NY! - na samą myśl o tym zaczęłam piszczeć a mama razem ze mną.
Rodzice mi pogratulowali, obiecali mi nawet, że wynajmą najlepsze mieszkanie na czas pobytu w NY dla mnie i Rose. Dopiero zaczęłam się cieszyć. Przytuliliśy się jeszcze, kiedy szłam już w kierunku schodów, usłyszałam głośne szarpnięcie za klamkę. Przestraszyłam się, wychyliłam się zza ściany, chcąc zobaczyć ķto to. Zobaczyłam Sykesa i 4 innych mężczyzn. Kiedyś mu chyba głowę urwę za to straszenie mnie. 
- Will musimy porozmawiać - powiedział poważnie Sykes
Uznałam, że muszę przy tym być, dlatego weszłam do salonu 
- Ooo cześć Emily - powiedział z bananem na twarzy Nathan 
- Cześć .. durniu - powiedziałam nie co ciszej, ale chyba to usłyszał 
Ja widząc to, zaczęłam witać się z innymi, nie znanymi mi dotąd osobami. Na oko wydawali się być fajni. Zauważyłam,  że najbardziej przypatrywał mi się ..ymm... jak mu było... chyba Max. O tak Max, tak. Tom widząc to, szturchnął go śmiejąc się i powiedział 
- Ej ty Max, żebyś się nie zakochał, bo ona jest Nathana 
Zatkało mnie. Popatrzyłam na Sykesa, który mroził przyjaciela wzrokiem, jego mina była bezcenna
- haha, nie, nie jestem Nathana, spokojnie, jestem wolna haha
Teraz Sykes popatrzył się na mnie tą swoja miną. Wszyscy widząc to rykneli śmiechem razem ze mną
Sykes zignorował  nasz śmiech i podszedł do taty i powiedział cicho
- Will, tak na serio, musimy pogadać < chyba nie myślał, że tego nie usłyszę > 
- Okej, to mów - powiedział tata
- Ale Emily musi tu być? Nie wiem, czy powinna wiedzieć - zapytał grzecznie Sykes
Tata popatrzył na mnie i po chwili chciał już coś powiedzieć, ale byłam szybsza
- Nie, nie muszę tu być - odpowiedziałam patrząc się złowrogo na Nathana, czego na szczęście nikt poza brunetem nie zauważył 
Poszłam do swojego pokoju. Kusiło mnie niezmiernie, aby tam zejść i podsłuchiwać o czym rozmawiają, ale postanowiłam, że sprawdzę tatę, czy to co mówił okaże się prawdą i czy powie mi co się stało

Z perspektywy Willa

- Dobra chłopaki co się dzieje ?
- Bo jest sprawa Will - pierwszy odezwał się Siva
-Co się dzieje? - zapytałem z zaniepokojeniem 
- To może,  ja to wytłumaczę, - zaczął Nathan -kiedy dzisiaj odbierałem Emily ze szkoły, oczywiście miała fochy ichciała iść na nogach, ale w pewnym momencie zauważyłem jakiegoś kolesia w krzakach z aparatem skierowanym w kierunku Emily, nie pozwoliłem jej samej, zmusiłem ją aby jechała autem, ale to nie jest istotne, tylko to, że najgorsze jest, że kojarzyłem tą twarz, ale nie wiem skąd - powiedział Nathan 
Zatkało mnie i zacząłem się denerwować
- dobre że mi o tym powiedzielście, to nie jest normalne, co proponujecie z tym zrobić ?
- Masz rację, to się robi powoli chore - zaczął Tom - podejrzewam, że to sprawa gangu. Pewnie chcą się dowiedzieć coś o Emily a potem ją dopaść, w formie części zemsty za odejście. Musimy temu zapobiedz, a ja mam pomysł nawet jak.

________________________________________________________________________________________

Jest i kolejny! Chciałyśmy podziękować za komentarze pod wcześniejszym rozdziałem :) Może było ich nie wiele, ale są dla nas bardzo wartościowe :) Kolejny rozdział pojawi się za 4-5 dni :) Zachęcamy do komentowania i dalszego śledzenia bloga :) Pozdrawiamy :)
J & J










środa, 1 lipca 2015

Rozdział 2

... Gdy weszłam,zamarłam. Zobaczyłam coś, czego nie powinnam zobaczyć. W salonie siedział zakrwawiony oraz posiniaczony tata, obok niego załamana mama oraz na przeciwko nich zobaczyłam nieznanego mi mężczyznę, który na pierwszy rzut oka był bardzo przystojny, ale nie zwracałam na niego teraz uwagi, miałam co innego na głowie. Kiedy wszyscy mnie zobaczyli wstali oraz ich twarze zrobiły się blade. Gdy doszło do mnie co zobaczyłam, nie mogłam nic z siebie wykrztusić. W końcu przełamałam się i wykrzyczałam :
- Co tu się stało?!
- Em, kochanie, uspokój się, wszystko ci wytłumaczymy - zaczęła mama
- a..a..ale ja nic nie rozumiem.. - język zaczął  mi się plątać
Tata podszedł do mamy i powiedział jej po cichu:
- Jen, ja nie chcę, żeby ona o tym wiedziała, nie chcę jej w to mieszać - <tata myślał chyba że tego nie usłyszałam>
- Co?! Nie chcesz jej w to mieszać?! Chyba sobie teraz żartujesz! I tak jest już w to zamieszana, więc wytłumacz jej do cholery w końcu o co w tym wszystkim chodzi! Nie możesz do końca życia ukrywać przed nią prawdy! Ja z resztą mam już dosyć tego wiecznego milczenia! Niech się dowie! - wykrzyczała mama
Nigdy nie widziałam jej w takim stanie, do tego ja nadal nie wiem o co w tym wszystkim chodzi! Więc postanowiłam coś w tym kierunku zrobić:
- Cisza!! Możecie przestać?! Ja w dalszym ciągu nie wiem o co chodzi oraz kim jest ten mężczyzna! - pokazałam na stojącego obok mężczyznę 
Mama zpiorunowała tylko tatę wzrokiem i pokazała na mnie
- Dobrze Emily, spokojnie, wszystko ci wytłumaczę, mama ma rację, nie mogę ciągle przed tobą ukrywać prawdy, tylko obiecaj : wysłuchasz mnie do końca i nie będziesz mi przerywać, obiecujesz? - zapytał Will
- Obiecuję.. - odpowiedziałam niechętnie 
- Dobrze, więc tak:
Wszystko zaczęło się od tego kiedy miałem ok. 21 lat i przystąpiłem z 4 kumpli do najniebezpieczniejszego gangu w całym Londynie. Uważaliśmy, że może to być całkiem ciekawa przygoda, a w razie czego moglibyśmy odejść i żyć normalnie. Lecz tak nie było. Po przystąpieniu do gangu poimformowano nas, że jesteśmy tu do końca życia i odejść nam nie wolno, a jeśli tak zrobimy - długo nie pożyjemy. Ta informacja nas przeraziła. Ale cóż, tej sytuacji nie było odwrotu, więc zostaliśmy w gangu. Pewnego dnia poznałem twoją mamę, zakochaliśmy się w sobie oraz zaczęliśmy być parą, nie planowałem tego. Gangowi ta sytuacja nie podobała się w ogóle. Bałem się, że skrzywdzą Jenny, będąc całkiem świadomy tego co robię - odszedłem z gangu. Dlaczego? Gang mordował niewinnych ludzi, nękał ich dzieci, organizował napady. Tego było już naprawdę dla mnie za wiele, dlatego uznałem, że najlepiej będzie odejść i uciec na inny kontynent tymczasowo przynajmniej. Kilka lat później po moim odejściu, dostałem wiadomość od kumpli z gangu, że gangu już nie ma. To było dosyć dziwne że teraz dopiero o tym mi piszą, ale cóż w końcu nie rozstaliśmy się w złych relacjach. Przymknąłem na to oko. Lecz nie byliśmy do końca pewni czy to dobry pomysł wracać do naszego rodzinnego miasta,  ale pewnego dnia Jenny oświadczyła mi, że jest w ciąży. Ta wiadomość w pełni nas przekonała, aby wrócić do Londynu, w końcu chcieliśmy oboje wychować nasze dziecko w naszym rodzinnym mieście. Od gangu był spokój.. DO CZASU. To jest Nathan <tata pokazał na stojącego obok mnie mężczyznę>. Pewnie zastanawiasz się skąd się znamy? Już tłumaczę: nie dawno kiedy byłem z mamą w klubie, byłem wypity a mama poszła do łazienki zagadałem do Nathana i reszty czyli : Toma, Jaya, Maxa i Sivy. Dowiedziałem się, że też mieli coś wspólnego z tym całym gównem i to całe gówno zabiło Nathanowi  najważniejszą osobę w jego życiu - jego dziewczynę, chłopaki nie chcą tego odpuścić gangowi, dlatego ja opowiedziałem im o mojej przeszłości, a że chłopaki lubią ryzyko < Will oraz Nathan się śmieją > postanowili mi pomóc i przy okazji zrealizują swoje plany dotyczące gangu. Zaczęliśmy węszyć w sprawie tego gówna i okazało się że GANG ISTNIEJE. Dlatego tak często wychodziłem z mamą, ale nie myśl że zostawiałem ciebie bez ochrony; Tom i Max podczas mojej nieobecności pilnowali domu w ukryciu. Dzisiaj postanowiłem pójść do chłopaków do domu aby obgadać co dalej. W połowie drogi zauważyłem że biegnie jakiś maraton, więc poszedłem przez las. Na moje nieszczęście. W lasie dopadł mnie nie kto inny jak Paul - przewodniczący gangu. Na szczęście był sam i zdołałem z ledwością uciec. Emily, mówię Ci to całkiem serio - robi się niebezpiecznie, dlatego chcę abyś nigdzie sama nie wychodziła i żeby Nathan był twoim ochroniarzem. Będzie po ciebie przyjeżdżał do szkoły i z niej odbierał. Zrozum mnie, tu chodzi o twoje bezpieczeństwo. Boimy się o Ciebie. 
Tata spojrzał na mnie i widziałam w jego oczach błaganie, ale nie umiałam się powstrzymać i musiałam mu wykrzyczeć prosto w twarz :
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz?! Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?! Przecież bym to zrozumiała! Nie masz do mnie zaufania czy co?! < w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy> Serio nie potraficie mi na tyle zaufać żeby mi powiedzieć tak ważną rzecz tylko muszę się dowiadywać w takich okolicznościach?! Przecież gdyby nie chłopaki ten cały gang mógł by kogoś z nas zabić! Nie pomyślałeś o tym wcześniej?! Małe dziecko ze mnie robisz? Tato, ja mam już 19 lat i teraz się dowiaduję?! Chyba sobie kpiny urządzasz! Na prawdę się na was zawiodłam
Pod koniec tego wszystkiego spojrzałam na nich i pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać. Czułam się jak ostatni śmieć. Nie mogłam uwierzyć że dopiero teraz się o tym dowiaduję i to jeszcze w takich okolicznościach. To było chore. I to jeszcze teraz kiedy rano ten dzień wydawał się być najcudowniejszym dniem w moim życiu okazał się być najgorszym. Miałyśmy z Rose.. ROSE! Zapomniałam! Szybko chwyciłam telefon i napisałam do mojej przyjaciółki że nie przyjdę dzisiaj do niej i dlaczego. Nie miałam sił iść teraz do nikogo, a nawet jeśli bym chciała to ojciec by mnie nie wypuścił. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Mega się przestraszyłam, na szczęście było to tylko ten cały Nathan, nawet w sumie całkiem przystojny jest, co ja gadam.. jest mega przystojny, ale nie zawracałam sobie teraz głowy chłopakami, miałam inne sprawy na gł.. Z rozmyśleń wybił mnie głos mężczyzny, dopiero teraz się zorientowałam, że ciągle się na niego patrzę.
- Ej ty, Emily, wszystko ok? - zapytał brunet
- yyy tak, co chciałeś?- zapytałam
- Właściwie nic, chciałem tylko spytać jak się czujesz, ale chyba znam odpowiedź.. Jakbyś czegoś potrzebowała to tu masz mój numer - wręczył mi karteczkę z numerem, pożegnał się i poszedł.
Numer zapisałam na "wszelki wypadek" chociaż czułam że przyda się nie raz. Po długim rozmyślaniu uznałam, że na dzisiaj to już zdecydowanie za dużo wrażeń, postanowiłam wziąć szybką kąpiel i iść spać.

Z perspektywy Willa 


Gdy Emily poszła na górę z łzami w oczach, miałem wrażenie jakby serce miałoby mi zaraz pęknąć. Każde słowo mojej córki, bolało mnie coraz bardziej, ale mogłem się takiej reakcji spodziewać.. Gdybym ja się dowiedział o czymś takim w taki sposób też bym podobnie zareagował.. Z rozmyśleń wybiło mnie wołanie Jenny na kolację.. Przeprosiłem żonę, ale uznałem, że nie mam teraz ochoty nic jeść ani pic tylko pójdę się umyć i iść spać. Zobaczyłem tylko schodzącego na dół Nathana od razu wyskoczyłem co z Emily:
- Nath! Co z nią? Jak się czuje? Co mówiła? Czy płacze? Chce się wyprowadzić, uciec? Czy co?
- Ejjj Will, spokojnie, z Em jest ok, fakt. jest roztrzęsiona, ale przejdzie jej, jesteś w końcu jej ojcem, nie może a nawet nie potrafi znienawidzić swojego ojca z dnia na dzień. Nie martw się Will, będzie dobrze..
Słowa chłopaka uspokoiły mnie. Dlatego porozmawiałem jeszcze chwile z Jenny i poszedłem spać. Jednak miałem złe przeczucia co do dalszych wydarzeń.
_____________________________________________________________________________________________

I jest drugi rozdział! Mamy nadzieję, że się spodoba! 
Piszcie swoje opinie w komentarzach :)
Pozdrawiamy ;)
 J & J