.

GRY

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 29

Emily

-Przejdę do rzeczy, nie planowałem tego, ale chyba się w tobie zakochałem. - kiedy usłyszałam to co powiedział, o mało co nie wyplułam kawy, której się właśnie napiłam
-Że co? Jak? Przecież my się praktycznie nie znamy. Jak? Powiedz mi jak. Jak? - nie mogłam zrozumieć co się stało, mój mózg prawdopodobnie przeżywał teraz eksplozję, bo nic kompletnie nie rozumiałam
-Normalnie - popatrzył mi się głęboko w oczy, próbując wyraźnie coś z nich wyczytać, ale jedyna rzecz którą miałam ochotę zrobić, to zacząć się śmiać.
-Nie obraź się, ale to nielogiczne - minimalnie spoważniałam - nie znamy się długo, nie spędzamy jakoś szczególnie razem dużo czasu, przepraszam, ale nie mogę tego zrozumieć, naprawdę.
-Ja wiem, ale widzę w tobie to coś, coś co rozjaśnia każdy poranek, czuję, że poznałem dziewczynę moich marzeń - mówił to z takim zapłonem, że musiałam mu przerwać, bo wyglądało to jak z filmu
-Przyznaj się, oglądałeś ostatnio dużo komedii. - parsknęłam śmiechem i na początku popatrzył się na mnie jak na idiotkę, ale potem wrócił do poprzedniego tematu 
-Nie - mój wzrok skierował się na niego i mówił sam za siebie - no dobra, może trochę, ale nie o to chodzi, wiem, nawet jestem pewien, że Cię kocham - mówiąc to dotknął palcami mojej dłoni, na co momentalnie zareagowałam i położyłam rękę na kolanie
-Ryan, nie byłabym taka pewna, trzeba umieć rozróżnić zakochanie od zauroczenia.
-I ja to robię doskonale, bo wiem, że jesteś ta jedyna.
-Nie Ryan, to niemożliwe.
-Emily, proszę Cię, daj mi szansę.
-O czym ty mówisz?
-Daj mi spróbować Cię uszczęśliwić.
-Nie, ty nie rozumiesz. Ja Cię nie kocham, jesteś dla mnie tylko znajomym.
-To ty mnie nie rozumiesz, ja zasługuję na to, Emily. - patrzył  mi się w oczy z nadzieją, jednak widziałam, że nie do końca o to chodzi, jego wyraz twarzy wydawał się trochę niewiarygodny - proszę Cię, bądź moją dziewczyną.
-Nie. Nie potrafiłabym. Nie mogę być z kimś kogo nie kocham.
-Ale daj mi sprawić żebyś pokochała!
-Koleś, czy ty rozumiesz słowo NIE? - wstałam
-Daj mi tą szansę, proszę.
-Nie Ryan, nie lubię jak ktoś mnie męczy i to jeszcze takim tematem, więc jeżeli chcesz, żeby nasze relacje nie uległy pogorszeniu, to tym razem ja proszę, SKOŃCZ.
-Emily, ale ja nie mogę, nie wiem co będzie, jeżeli się nie zgodzisz - mówił poważnym tonem. Nie wierzę. Jeżeli by mu serio zależało to by odpuścił. Nie krzyczałam, ale mówiłam poważnie. Nie czuję nic do niego i praktycznie go nie znam, on ma chyba nierówno pod sufitem jeżeli uznał, że mu się rzucę w ramiona.
-Przestań.
-Boisz się związku?
-Nie! Chyba nie rozumiesz słowa związek. To relacja między dwoma osobami które się KOCHAJĄ. A w tym przypadku jak chyba jeszcze nie zauważyłeś, tak nie jest. Mówię ostatni raz, żebyś przestał, bo uwierz, że nie lubię jak ktoś się narzuca.
-Emily, wiem, że nam się uda.
-Masz coś ze słuchem, czy jesteś może chory?
-Emily, zastanów się..
-Ale tu nie ma nad czym - powiedziałam nieco spokojniej, lecz on chwycił mocno mój nadgarstek jakby nie chciał żebym mu uciekła - puść mnie.
-Emily, przemyśl to. - jego ręka poluzowała uścisk mojej dłoni, przez co miałam szansę ją szybko wyrwać
-Nie, to ty się odwal. - popatrzyłam mu prosto w oczy i zobaczyłam w nich złość i przysięgam, że pierwszy raz się spotykam z taką sytuacją - i nie pisz, nie dzwoń, bo stracisz tylko czas.
-Ale wiem, że będzie warto.
-Warto, to będzie skończyć tą znajomość.
-Nie!
-Posłuchaj, nie zmusisz mnie i koniec. To moja decyzja, którą radzę przyjąć do wiadomości i zrozumieć, że jakoś nie bardzo chcę Cię już znać.
-Przemyśl to...
-Przemyślałam. Dlatego żegnam raz na zawsze i zejdź mi z drogi.

Biegiem wyszłam z budynku i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Co on sobie wyobraża? Że, jak gadamy raz na kilka dni i to w stylu co tam, co robisz, jak się czujesz, to ja o nim pomyślę na poważnie czy coś? On jest jakiś chory! Serio, nie rozumiem, jak można być takim głupim i lekkomyślnym. Czy on naprawdę sądził, że ja znając go tyle i mając go za znajomego będę chciała z nim być? Przepraszam bardzo, ale nie mam 13 lat, żeby wkraczać w tak bezsensowne związki. Mam w końcu tą 19-stke i będę się z kimś wiązać na poważnie, a nie próbować jak dzieciaki, które uważają, że będąc z kimś są uważani za dojrzalszych. Nie no, nie rozumiem, jak można być tak tępym! Przecież on mnie cholera nie zna! Gdybym grała w jakimś serialu, widzowie padliby ze śmiechu. Jego podejście i reakcja to poziom podstawówki, jak nie przedszkola. Błagam, niech ktoś w końcu dorośnie i będzie chociaż w połowie dorosłym mężczyzną, a nie debilem. Czy to aż takie trudne? Jest w moim wieku, może o miesiąc młodszy, ale żeby być tak głupim to już przesada. Nie chciałam, żeby to się tak skończyło, bo na początku wydawał się być bardzo miły i sympatyczny i myślałam, że się będziemy dogadywać, ale jak widać, nawet tutaj się pomyliłam. 

Wbiegłam do mieszkania i znieruchomiałam. Moim oczom ukazała się MOJA ROSIE całująca się  z Jayem. Kiedy zobaczyli mnie w progu, odskoczyli od siebie poparzeni i dziewczyna speszona schowała się za chłopakiem.

-Too nie tak jak myślisz - wypalił pierwszy Jay
-Będziesz się długo tłumaczył. - stanęłam prosto przed jego twarzą i nie urywałam z nim kontaktu wzrokowego.
-Emily, bo.. bo ja... bo my..
-Przyjacielu masz przejebane - mówiłam poważnym tonem, nasz wzrok cały czas się nie urywał. Cisza trwała wieki, żaden z nas się nie odzywał. Jay patrzył mi się prosto w oczy i próbował coś zrozumieć, był mega zakłopotany i nie miał pojęcia co powiedzieć. Nie mogłam już wytrzymać i dalej trzymać go w niepewności - Zranisz ją, a pożegnasz się z kilkoma organami.
Chłopak popatrzył się na mnie jak na kosmitę. Mrugał oczami chyba przez kilkadziesiąt sekund i chyba nie dowierzał w moje słowa.
-A ty tak na serio? - zapytał
-Tak - zaśmiałam się - a co myślałeś?
-Że wydrzesz się na mnie i Bóg wie co będziesz robić. Przeklinać mnie z tysiąc razy i mówić, że na nią nie zasługuję, i że chce ją wykorzystać albo coś.
-A masz taki zamiar? - spojrzałam na niego poważnie śmiertelnym wzrokiem
-Nie!
-I radzę się tego trzymać - zmroziłam go wzrokiem i wybuchłam śmiechem
-Ty chyba sobie żartujesz...
-Nie - parsknęłam - przyjaźnimy się i ja Ci ufam, wiem, że nic jej nie zrobisz - popatrzyłam się na rozbawioną brunetkę - no, przynajmniej mam taką nadzieję.
-Jest w najlepszych rękach - dziewczyna podeszła do swojego chłopaka i czule się do niego przytuliła.
-A kiedy mieliście zamiar mi powiedzieć?
-Chcieliśmy jak najszybciej... Nie mieliśmy zamiaru tego przed Tobą ukrywać.
-Tak  tak, gdybym teraz nie wparowała do mieszkania Bóg wie kiedy bym się o tym dowiedziała i co by się to działo.
-No ej, bez przesadyy...
-To jest niesamowite, że mam ochotę się na kimś wyżyć, a kiedy wchodzę i się z wami spotykam humor mi wraca - zaśmiałam się pod nosem, faktycznie nie mogłam w to uwierzyć - i jeszcze wy, jak na 2 godziny za dużo wrażeń.
-Co? - Jay stał się trochę zdezorientowany
-A szkoda gadać - machnęłam ręką kiedy Rose wyszła z twarzą trupa z kuchni. Patrzyła się raz na mnie, raz na loczka siedzącego obok.
-Emily, kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć o tych smsach? - tym razem ja zbladłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć.. Na moje nieszczęście od kilku tygodni ktoś do mnie pisze z tekstami typu Co tam u Ciebie maleńka? Jesteś gotowa? Dlaczego nie odpisujesz? Kochanie, mam ochotę. Bądź dzisiaj wieczorem. W sumie, uznałam to za pomyłkę, bo numer był mi nieznany i nie odpisywałam. Jakoś nie zwracałam na to uwagi, ale oczywiście zapomniałam je usunąć. Nie chciałam, żeby ktoś o nich wiedział. Pewnie zaczęliby panikować i tylko mi robić wyrzuty. Faktycznie, trochę się zaniepokoiłam, ale szybko doszłam do wniosku, że albo ktoś ma zły numer, albo sobie jaja robi. Nie wygląda to na jakieś pogróżki. Mam to gdzieś i tyle.
-To pewnie jakieś żarty, albo ktoś przekręcił numer i nawet o tym nie wie... - mówiłam wymownie
-Nie wydaje mi się.
-Roseee, daj spokój, nic się nie dzieje, to jakaś pomyłka, nic więcej- kiedy ja się tłumaczyłam dziewczyna przeglądała z chłopakiem wcześniejsze wiadomości i co chwila patrzyli podejrzanie na mnie - przecież ja mu nawet ani razu nie odpisałam - uniosłam ręce w geście obronnym
-A tak w ogóle, czemu Rose czyta twoje smsy?
-Właściwe, to ja nawet nie mam nic przeciwko, czasami ja jak widzę, że ktoś do niej dzwoni odbieram i odwrotnie, takie bezgraniczne zaufanie - wzruszyłam ramionami
-To muszę uważać co piszę...
-A co z Ryanem? - wypaliła
-Nawet nie wymawiaj tego imienia - zmroziłam wzrokiem przyjaciółkę
-Co się stało? - jej ciekawość przemawiała do mnie jednoznacznie
-Jakoś nie chce mi się o tym gadać, po prostu żenada.
-Aż tak źle?
-Bardzo.


***

Położyłam się na łóżku, by choć na chwilę odpocząć i pomyśleć. Ryan.. Co mu odwaliło? Wydawał się być naprawdę mega dziwny. Wcześniej był taki miły, opiekuńczy, a teraz stał się natarczywy, chociaż próbując być jeszcze przy tym sympatycznym. Coś mu się to nie udało... Nie. Nie pasuje mi to do niego. Ta sytuacja nie trzyma się kupy. Może się tak bardzo tym przejął, że zaczął się tak dziwnie zachowywać? Może ja go zbyt surowo potraktowałam? Nie. Nie. Nie. Nie wiem. Przewracałam się z boku na bok ciągle próbując wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie tej sytuacji. To jest nielogiczne. No błagam, chłopak jednego dnia jest mega miły i rzadko kiedy gadacie, a następnego dnia jest jak jakiś niewyżyty koleś. To mi kompletnie nie pasuje. Przecież gdyby mu faktycznie zależało poczekałby i starałby się utrzymywać ze mną lepszy kontakt. Mógł się wykazać większą inicjatywą, zainteresowaniem kiedy jeszcze nie miałam do niego urazu. Nie sądzę, żebym jeszcze chciała z nim utrzymywać kontakt, może przesadzam, ale tak się czuję. Mówiłam nie i gdyby to zaakceptował na początku tamtej rozmowy byłoby okej, ale nie. On musiał dalej to ciągnąć. Dlaczego? Dlaczego to zrobił? Nie potrafię tego pojąć... Na prawdę, zaraz zeświruję, już nie wiem co mam myśleć. SERIO.

-Wszystko okej? - do pokoju weszła Rose i głęboko przypatrywała się mojej osobie
-Nie - usiadłam - nie mogę zrozumieć dlaczego to zrobił, dlaczego był taki natarczywy, dlaczego?
-Chętnie Ci pomogę, tylko wiesz - uśmiechnęła się - pierwsze mi powiedz o co chodzi.
-Wyobraź sobie, że przyszedł i prosił, wręcz mnie zmuszał, żebym z nim była.
-I ty się zgodziłaś?
-Upadłaś na głowę?
-To co zrobiłaś?
-Powiedziałam nie, ale oczywiście nie odpuszczał więc powiedziałam żeby przestał jeżeli nie chce zniszczyć naszej relacji.
-I co?
-Ciągnął dalej.
-Żartujesz.
-Uwierz, że bym chciała.
-On jest jakiś posrany - dziewczyna kręciła głową.
-I zjebany.
-No, ale co zrobiłaś potem?
-Wyszłam i dałam mu do zrozumienia, że nie chcę z nim mieć nic wspólnego.
-Chyba za bardzo przesadziłaś...
-Nie, nie potrafiłabym potem z nim już rozmawiać, miałabym cały czas przed oczami tą sytuację.
-Aż tak bardzo Ci zadziałał na nerwy?
-Za bardzo jak na jeden raz.
-Może w sumie lepiej.
-Czemu?
-Dobrze nawet, że przesadzasz, bo on by nie odpuścił, a ty wtedy byś nie wytrzymała, uwierz, znam Cię za dobrze.
-Ta cała sytuacja mi nie pasuje - walłam się na łóżko i patrzyłam się ciągle w ścianę
-Może po prostu on taki jest, może miał jakieś problemy z dziewczyną i teraz na siłę szuka nowej - Rose zasugerowała, co właściwie składało się w całość
-W sumie, logicznie się układa - przez chwilę nie odrywałam oczu od białej ściany, zawzięcie układając to sobie w głowie, jak jakieś puzzle i przyznaję, z tych puzzli wyszedł mi obrazek.
-Więc chyba po problemie.
-Nie do końca, skoro może mieć jakieś problemy, powinnam z nim pogadać.
-No ale przez następne 3 dni nie masz na to czasu.
-Bo? - spojrzałam wymownie na przyjaciółkę
-Jutro przymiarki i ewentualne poprawki i sprawy organizacyjne, więc cały dzień w agencji, drugi dzień większość dnia próby a trzeciego to już tylko próba generalna i o 16 wybieg kochana.
-Czyli trzy dni męki.
-Coś w tym stylu - zaśmiała się - ale bez ciężkiej pracy nic nie osiągniesz.
-Niestety.
-Więc ostatni dzień luzu, trzeba to wykorzystać.
-Szybcy i wściekli do wieczora? - z nadzieją popatrzyłam na dziewczynę
-Po obiedzie - zagroziła palcem - bo ja w porównaniu do Ciebie cały dzień nie mam zamiaru gnić przed telewizorem.
-Bo wolisz gnić po obiedzie?
-Lepiej po niż przed, do tego czasu może przejdziemy się na spacer?
-W sumie chyba nie mamy nic do roboty, to okey.
-To ja pisze do chłopaków - Rosie wzięła telefon do ręki i zaczęła wysyłać w kilka sekund smsy do innych
-Eeeee po co?
-Chyba nie sądziłaś, że pójdziemy same.
-No właśnie sądziłam.
-Z tego co wiem, masz lepsze kontakty z Nathanem, więc w czym problem? Reszty nie lubisz?
-Oczywiście, że chłopaków lubię, nawet uwielbiam, ale z Nathanem zbyt dużo czasu już spędzam, jeszcze brakuje, żeby mnie uratował jak jakąś księżniczkę w zamku.
-Kwestia czasu. - bez wahania rzuciłam w dziewczynę poduszką, za jej słowa.
-To kompletny dupek! Żyję z nim z przymusu.
-Dobra dobra, za 15 min tu będą i sądzą, że nas wyniosą na rękach.
-Dlatego wolałam iść sama z tobą, oni są jacyś nienormalni! W dzień debile a w nocy niczym gangsta -obie wybuchnęłyśmy śmiechem i zaczęłyśmy przebierać się jakieś luźniejsze rzeczy; trampki, jeansy, koszulka i bluza. komplet idealny.
Zdążyłyśmy wybiec pierwsze z budynku, więc podejrzewam, że odbili się od drzwi. Oczywiście nie raczyli się pojawić przez kolejne 20 min. W końcu zeszli w "swoim stylu", czyli krzycząc gdzie są ich cukiereczki. W końcu poszliśmy wszyscy na spacer i wróciliśmy dopiero późnym popołudniem. Nie wierzę, że to mówię, ale nigdy tak chyba się z nimi nie bawiłam. Przez ostatnie miesiące zżyliśmy się bardziej niż by się przypuszczało, to niesamowite, że po tak krótkim czasie traktujemy się mniej więcej jak rodzina. Mam wrażenie, że wyznają zasadę, że zadrzesz z kimś z nas, to zadzierasz też z resztą. Oczywiście nie mówię o Nathanie bo on to się nie zalicza. Ale przyzwyczaiłam się już do reszty. Śmialiśmy i wygłupialiśmy się, nie raz tarzaliśmy się po trawie łaskocząc się jak małe dzieci. W tamtym momencie pomyślałam, że nie zniosę, jeżeli komuś z nich się coś stanie. To byłby największy ból, mimo wszystko jak ta cała sytuacja się rozwiąże, nie chciałabym stracić z nimi kontaktu, zbyt dużo zaczęli dla mnie znaczyć.


_______________________________________
TRALALA
Hejka! <naklejka> 
Powiedzcie nam szczerze, podoba się? Nie mieszacie się? Bo my wszystko mamy w głowie poukładane, ale nie wiemy jak z wami xD Piszcie xx I w sumie do nn!
A! I Wszystkim naszym cudownym czytelniczkom życzymy spełnienia marzeń i wszytskiegooo najlepszego z okazji dnia kobiet! <3

Buziaki 
J & J



3 komentarze:

  1. No no nieźle w sumie można się trochę uśmiać xd ale ogólnie to super, gratuluje pomysłów! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny rozdział? Nie mogę się już doczekać

    OdpowiedzUsuń