Emily
Wszyscy tak wielce uważali, że Tom nawet po 5 piwach i wódce nie wymięknie. Faktycznie, długo trzymał się dobrze, ale nie miał pojęcia z kim zadziera. To ja upiłam największych pijaków w szkole. Tak, może się to wydawać dziwne, ale tak było. Nie jestem też alkoholiczką, nie mam z tym w ogóle problemu, piję okazyjnie i z umiarem, nie upijam się do nietrzeźwości. Nie licząc dzisiaj... Parker brnął w zaparte i nie sądziłam, że wytrzyma tak długo. Byłam na serio zdziwiona, ale nie bałam się go. Mimo, że cofało mi się już ze smaku napoju, nie dawałam za wygraną. Łykałam kieliszek za kieliszkiem, a wszyscy patrzyli się na mnie z otwartą buzią i oczywiście kibicowali brunetowi, ciągle krzycząc. No, super, jedynie Rose była za mną. Kelsey nie trzymała żadnej ze stron, widziałam, że interesuje ją tochociaż źle się czuje. Reszta chyba nie wierzyła w moje ambicje. Zauważyłam, że lada moment Tom rzuci tym wszystkim i padnie na twarz. Nie urywaliśmy w ogóle kontaktu wzrokowego. Jego mina wyrażała wszystko - zaraz zwymiotuję. Moja z resztą też. Patrzyłam się na niego wzrokiem typu Parker lepiej się poddaj. On ledwo co się trzymał, ale mimo to jednak dzielnie walczył. Nie mam pojęcia ile trwała już ta bitwa, ale zdecydowanie za długo, przebijałam samą siebie. Ostatni kieliszek, ostatnie spojrzenie, ostatnie krople wódki. Tom niepewnie popatrzył się na dany mu napój, przełknął ślinę i nagle wytrzeszczył oczy i pobiegł do ubikacji
-Taak! Wygrałam! - wydarłam się i wstałam, jednak szybko upadłam na krzesło
-Toooom - załamywała się reszta - przegrałeś z babą - narzekali
-Nieźle - stwierdził Jay - zachlałaś niepokonanego Toma
-Następny w kolejce? - zapytałam zaniedowolona
-Ty kochana, nachlałaś się tak, że kac będzie cię trzymał przez kilka dni, tym razem przeszłaś samą siebie, tutaj masz co Ci pomoże - przyjaciółka podsunęła mi szklankę z białą cieczą
-Jeszcze więcej wódki? - marudziłam i obraz przed oczami nieco mi się zamazał
-Nie, woda utleniona - uśmiechnęła się
-Ooooo nie, nie ma mowy
-Kac czy zwrot?
-Nic - wzruszyłam ramionami i chciałam odejść jednak na własnych nogach daleko nie zajdę
-Tom zwolnił kibel, pij to, jeżeli tyle wypiłaś tego świństwa to i to wypijesz
-Nieeee - opuściłam głowę
-EM!
-Przeżyję słońce - mówiłam jak kompletny żul
-Za kilka dni jest wybieg, nie będziesz przez czas spać i narzekać
-A może będę? - spojrzałam na przyjaciółkę głupkowato
-Pij!
-Nooo dobra - wymruczałam i chwyciłam naczynie po czym jednym łykiem wypiłam wszystko, po kilku chwilach na resztach swoich sił dobiegłam, a raczej doczołgałam się do kibla i wszystko pięknie zwróciłam
Nienawidzę tego uczucia kiedy wszystko co trafiło do mojego żołądka w jednej sekundzie wraca tam gdzie weszło. Ale poczułam się trochę lepiej, na resztkach sił umyłam się i nawet nie wiem co na siebie założyłam i gdzie poszłam spać, na pewno to nie było moje mieszkanie. Bo wszystko rozgrywało się u chłopaków.
***
Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy i nie bardzo zbierało mi się na wstawanie. Lecz otworzyłam lekko oczy i rozejrzałam się zaspana po pokoju, który niestety nie był mój. No nieźle musiałam zabalować, że nawet nie wiem gdzie jestem. Pokój był nawet całkiem ładny. Białe ściany i białe meble z beżowymi akcentami. Nie najgorzej. Tylko gdzie ja do cholery jestem... Pewnie w mieszkaniu chłopaków, bo tyle tylko z wczoraj pamiętam. Błagam niech to pokój Jaya albo Maxa. Niechętnie wstałam i przeciągnęłam się następnie zorientowałam się, że mam na sobie jakąś koszulkę która na szczęście zakrywa wszystko i sięga mi do połowy ud.
-Jak Ci się spało w mojej koszulce?- do pokoju wparował Nathan z uśmiechem na twarzy
-To twoja? Przepraszam, ale byłam kompletnie pijana - zaczęłam się tłumaczyć
-Okej, nie mam nic przeciwko, możesz spać w niej nawet codziennie - zlustrowałam go wzrokiem i zamrugałam następnie otwierając szeroko oczy upewniając się, że to nie sen i on to na prawdę powiedział, Sykes widząc moją reakcję zaśmiał się
-Kogo to pokój? - zapytałam chcąc zmienić temat
-Mój - odparł dumnie
Błagam tylko nie to, jeżeli tak to się chyba zabiję.
-Czy myy? - zaniepokoiłam się równocześnie zawstydzając
-Nie, ja spałem w salonie
-To dobrze - odetchnęłam
-Czemu? - zaśmiał się głośno
-Powiesz mi gdzie jest łazienka?
-Wyjdziesz i po prawej
-Dzięki - ruszyłam w wybraną stronę, lecz obróciłam się na pięcie - chociaż, może lepiej pójdę do siebie, dasz mi jakąś bluzę? - popatrzyłam na niego niepewnie
-Po co? - po jego pytaniu doszłam do wniosku, że nawet z bólem głowy, więcej ogarniam niż on
-Dobra, nie było tematu - machnęłam ręką i chciałam wyjść z mieszkania
-Czekaj - krzyknął po czym wręczył mi czarną bluzę
-Dziękuję - nie spojrzałam nawet na niego, założyłam na siebie daną rzecz i wyszłam
***
-Jak się spało? -zapytała uradowana Rosie
-Źle - mruknęłam i poszłam do łazienki
Stanęłam przed lustrem i oparłam się o umywalkę, Szczerze? Wyglądałam okropnie. Rozmazany makijaż, rozczochrane włosy, podkrążone oczy, blada cera i ta męska, za duża koszulka. Wyglądałam jakbym wróciła z burdelu po ostrej nocy. Pora zrobić coś ze sobą. W łazience siedziałam chyba z dwie godziny. Wanna, ciepłą kąpiel, włosy, mycie, makijaż, cera i jeszcze raz włosy. Doprowadzenie się do porządku z takiego stanu to na prawdę duże wyzwanie. Po długim trudzie jaki dokonałam wyszłam z pomieszczenia i udałam się do kuchni.
-Jak się spało? - zapytała przyjaciółka z naciskiem na ostanie słowo, chociaż zadała mi dzisiaj już to pytanie...
-Wyśmienicie, spałam sama - zaznaczyłam - na czyimś, wygodnym łóżku
-Kogo? - zapytała i chyba myślała, że nie zobaczę jej uśmiechu
-A kogo? - skwitowałam ją wzrokiem - nie wiem jak, ale wiem, że maczałaś w tym palce
-Jaaaa? Nieee
-Mhmm, chyba nie sądzisz, że Ci uwierzę?
-Jak tam się czujesz? Masz kaca?
-Głowa mnie lekko boli i najchętniej bym poszła jeszcze spać
-Nie ma mowy - zbuntowała się
-Bo? - wychyliłam głowę
-Nie jesteśmy tu po to żebyś spała bo zachciało Ci się chlać, idziemy na wybieg który jest na Times Square za dwie godziny
-Dwie godziny?! Jakbyś nie mogła wcześniej mnie poimformować..
-Było spać w swoim domu
Mój telefon zaczął wibrować i wyświetlił mi informację, że dostałam wiadomość od Sykesa
Twoi rodzice są kilkadziesiąt kilometrów stąd. Za kilka godzin jedziemy, spakuj się, jutro wracamy.
-Przykro mi kochana, ale nigdzie z tobą nie idę
-Słucham?!
-Moi rodzice są niedaleko, jadę do nich i jutro wracam.
-Nie! Idziemy na ten wybieg i koniec!
-O której on jest dokładnie? - pokręciłam oczami a Rose zaczęła sprawdzać coś zawzięcie w telefonie
-O 14.... Dzisiaj jest niedziela? - zapytała niepewnie
-Nieee - powiedziałam niepewnie - Sobota -
-Masz szczęście, że pomyliłam daty, jutro o 12 widzę Cię w domu - zagroziła mi palcem
-Czyli mam wracać do Londynu? - zażartowałam
-I gadaj tu z głupim - rzuciła się na kanapę
-Zażartuj tu z tępym - otworzyłam lodówkę - tylko mleko?
-Jak widać
-A płatki?
-Coś tam zostało
-Zapowiada się pysznie....
****
-Emily! Ile się można pakować? - wykrzykiwał Sykes po mieszkaniu
-Zamknij się! Już kończę i łeb mnie boli- zarzekałam
-Gówno mnie to obchodzi
-Jaki ty uroczy - powiedziałam z niezadowoleniem, mijając go w drodze do łazienki z kosmetyczką w ręku
Nathan uważnie przypatrywał się temu co pakuję, i w co chwila patrzył się na zegarek
-Jedziesz tam na jedną noc, po ci Ci tyle tego? - zapytał
-To jest połowa tego co mam, nie przesadzaj i dla twojej wiadomości, zmieszczę wszystko w moim plecaku - powiedziałam wychodząc z pomieszczenia a następnie sprawdzając jeszcze czy wszystko mam
-A tak właściwie czym jedziemy? - zapytałam odrywając się na chwilę od pakowania
-Autem? - powiedział jakby to było logiczne
-Skąd je masz?
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć
-Ale chcę
-Masz wszystko? - wskazał na plecak
-Tak - westchnęłam zrezygnowana
Pożegnałam się tylko z moją współlokatorką i Jayem który chyba aktualnie u nas zamieszkał.... Zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam z mieszkania, razem z tym głupkiem wsiadłam do auta i ruszyliśmy.
***
-I'm sexy and I know it - Nathan śpiewał w rytm piosenki ruszając głową na wszystkie strony
-Patrz na drogę - wybełkotałam przez śmiech
-Co? Nie lubisz takich piosenek? - zapytał śpiewając pod nosem
-Nie..
-Czemu? - przyciszył muzykę
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć - przedrzeźniałam go
-Jak małe dziecko - westchnął
-I kto to mówi?
-Nathan James Sykes we własnej, niepowtarzalnej, przystojnej, jakże uroczej, zabawnej, zajebistej..
-Dobra, skończ - powiedziałam po czym ten skończony debil zaczął nucić tekst piosenki Sexy Papi.. Szczerze? W myślach pokładałam się ze śmiechu, ale w rzeczywistości zachowałam poker face.
-Tobie tylko to w głowie? - mruknęłam
-A tobie nie?
-Nie - odpowiedziałam pewnie
-Jak to? Znając życie każdej laski, zasypiając myślisz tylko o jednym - udawał rozmarzoną dziewczynę
-Ale ja nie jestem "każda" - zaznaczyłam
-Emily, błagam Cię, pewnie gadasz nie raz z innymi dziewczynami i chwalisz się jak było z innymi kolesiami - zaśmiał się
-Nie
-Co ty, lesba? - popatrzył się na mnie
-Niee - pisnęłam
-No chyba że..
-Patrz na drogę okej? - odsunęłam wzrok od niego
-Em, czy ty jesteś...? - zapytał niepewnie
___________________________________________
Cześć w 2016 :) Jak tam u was? Odnośnie rozdziału, nie jest długi, ale zawiera kilka wątków, jak to na nas przystało, kończy się ponoć w "najlepszym momencie" jak to niektórzy nazywają ;) Na następny raczej, nie będziecie musieli długo czekać, bo chyba szybko się pojawi, więcej informacji na twitterze :)
Buziaki xx
J&J
Mocny rozdział! Ale takie najlepsze! Powodzenia w dalszym pisaniu i pozdroo ;D ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. Nie zawsze musi być długi. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :* Czekam na next
OdpowiedzUsuń