Emily
-Tak! Mam 19 lat i jestem dziewicą, zadowolony?!
Nathan przez chwilę nie mógł uwierzyć i gapił się we mnie jak głupi niedowierzając, a ja? Miałam ochotę iść jak najdalej od niego i płakać. To było upokarzające dla mnie w tym momencie. Chciałam zapaść się pod ziemię, ale taka jest prawda. Tak, ja Emily Gray nigdy tego nie robiłam. Ta sama dziewczyna która cieszy się życiem, bawi się, śmieje i szlaje, nie znalazła jeszcze tego właściwego chłopaka. Nie raz miałam okazję zmienić to, ale nie chciałam, nie w ten sposób, mimo wszystko szanuję się i nie mam zamiaru puszczać się na lewo i prawo, jak inni.
-Ems, przepraszam, nie wiedziałem
-To teraz już wiesz - odwróciłam się od niego
-Ej - chwycił mnie za ramię
-Nie dotykaj mnie - zrzuciłam jego rękę, jednak on w odpowiedzi zaśmiał się - śmieszy Cię to?
-Nie, tylko to nic nadzwyczajnego - stwierdził
-Jasne, mówisz to, żeby załagodzić sytuację - parsknęłam - a ty? Nie masz pojęcia o czym mówię, bzykasz panienki każdego tygodnia a nawet może nocy, więc proszę cię, nie odzywaj się
-Zamknij się - warknął i zacisnął mocno ręce na kierownicy skupiając się na drodze - mówisz o temacie w którym nie jesteś zorientowana, dlatego radziłbym Ci się nie wypowiadać chyba, że lubisz nawalać 40 km z buta - powiedział nieco spokojniej
-Grozisz mi?
-Nie, ostrzegam
-Jeszcze lepiej! - wzruszyłam ramionami
-Nie marudź
-Ty jak zawsze masz najwięcej do powiedzenia! Wiesz co? Poznałam dziesiątki osób które działały mi wyjątkowo na nerwy, ale nikt nie był tak irytujący jak ty!
-Czuję się wyróżniony - walnął ten swój Sykesowski, durnowaty uśmiech i miałam ochotę się go spytać czy robił sobie może ostatnio test ciążowy...
-A nie powinieneś - powiedziałam ciszej
-Ale tak serio to na prawdę nic złego, znaczy to, że szanujesz się i nie jesteś puszczalska
-Dziękuję? - odpowiedziałam na co Nathan wyraźnie się zaśmiał
-Przestań, to jest normalne, że się boisz, nie przesadzaj
-Ale ja się nie boję
-Wcale
-I powiedz tu komuś coś...
-Widzę nie chcesz o tym gadać, rozumiem - uśmiechnął się pod nosem
-No proszę, jaki filozof
-Zajebisty filozof - na jego odpowiedź, ręce mi opadły, denerwuje mnie jego poczucie przewagi, chociaż wcale tak nie jest
-Lepiej patrz jak jeździsz, bo auta Cię wyprzedzają - wskazałam mu na drogę i założyłam słuchawki na uszy
Wczuwając się w lekki rytm muzyki odpłynęłam. Zaczęłam się zastanawiać nad sensem życia... Ta cała akcja się skończy i co dalej? W ogóle ile ona potrwa? Miało to być kilka miesięcy ale nie zapowiada się na koniec. Ten wyjazd rodziców nawet dla najgłupszego wydaje się być tępy, no ale podobno ONI WIEDZĄ CO ROBIĄ. Zobaczymy co z tego wyniknie. Nie wiadomo ile to potrwa, a ja muszę zacząć się zastanawiać co ze sobą zrobię. Za niedługo kończę szkołę i co dalej? Nie mogę siedzieć w domu i bać się, że ktoś mnie zabije. Potrzebuję zajęcia. Każdy potrzebuje. Czasami lepiej zając się czymś, byleby nie myśleć o reszcie, nie przejmować się życiem tylko żyć tu i teraz, nie przejmować się opinią innych, zastanowić się co ty myślisz. Można to nawet nazwać odskocznią. Fajnie jest mieć takie coś albo jakieś zainteresowanie, chociaż w moim wypadku to poza modelingiem to może nie wypalić. Jednak zawsze coś. Zawsze chciałam iść na studia, tylko może nie teraz. Nie chcę tego zawalić. To będą prawdopodobnie moje ostanie lata nauki i nie chciałabym ich zmarnować, pójdę na nie, ale nie teraz. To nie jest ten moment. Odpocznę ten rok, tak jakby. Po prostu za bardzo mi na nich zależy. Te 12 miesięcy przydadzą mi się. Będę miała dużo czasu na zastanowienie się nad tym co chcę robić. Teraz tylko muszę skończyć liceum i mieć dobre wyniki z egzaminów. I to się między innymi liczy najbardziej. Życie to książka, która cały czas się zapełnia i kryje wiele niespodzianek, niekoniecznie miłych. Nagle ktoś szturchnięciem w ramię, wyrwał mnie z toku myślenia.
-Emily - trząsł mną wręcz
-Co chcesz? - wyjęłam słuchawkę z ucha, jednak on nic nie odpowiedział tylko wysiadł z auta, dopiero teraz zobaczyłam, że stanęliśmy. Schowałam telefon do kieszeni i wysiadłam z samochodu. Przed oczami zobaczyłam wielki wieżowiec otoczony mniejszymi
-A ty gdzie? - zapytał kiedy zrobiłam krok do przodu
-A co? Nawet wyjść z auta mi nie można?
-Idę do sklepu, siedź w aucie
-Co ja dzieckiem jestem?
-Chcesz coś? - westchnął
-Wodę
Sykes wrócił po 5 min z wodą i puszką w ręce, odpalił silnik i wjechał w tunel pełen garaży, po czym zaparkował swoje cacko w jednym z nich
-Nath?
-Co?
-Chcesz mnie uprowadzić czy coś? - spojrzał na mnie pytająco po czym wysiadłam z pojazdu
-Ta muzyka zaszkodziła Ci na umysł? - zaczął dotykać mnie po czole
-Nie - zrzuciłam jego rękę
-Chodź - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w jakieś korytarze
-Co ty robisz?
-To co widać
Uznałam, że nie ma co dalej z nim rozmawiać, bo i tak będzie miał gdzieś moją osobę. Po kilkuminutowej tułaczce ze schodami, weszliśmy jakimiś drzwiami na recepcję nieznanego mi dotąd miejsca. Zaczęłam się rozglądać i odebrało mi mowę. Było tu jak w bajce. Nie da się tego opisać. Wygląda tu jakby było to miejsce otwarte przed sekundą. Czysto, nowocześnie i schludnie. Nic dodać, nic ująć. To miejsce było wystrojone w połyskujące meble w kolorze wenge oraz białym, podłoga lśniła, że spokojnie można było się w niej przejrzeć. Nie potrafię opisać tego miejsca. Było tu idealnie.
-Idziemy - powiedział
-Co? - zdziwiłam się
-Rusz się - wskazał na windę
-Ale coo? My tutaj zostajemy?
-Tak - zaczął wyszukiwać coś w telefonie
-Nathan!
-Co? - oderwał wzrok
-Możesz przestać mnie ignorować?
-Ale ja Cię nie ignoruję - uśmiechnął się z oczywistością
-Wcale - uciszyłam ton
-Dobra - zakręcił oczami - co chciałaś wiedzieć?
-Jedno proste pytanie, po co tutaj jesteśmy?
-A po co tu jechaliśmy?
-Oni tutaj są? - ożyłam
-Tak
Drzwi od windy otworzyły się, ja wpadłam na korytarz jak jakiś bachor, problem leżał w tym, że nie wiedziałam gdzie iść
-Gdzie oni są?
-Państwo Sykes? - zapytał mężczyzna który do nas podszedł
-Państwo? - zapytałam i popatrzyłam się na Nathana
-Tak - sprostował brunet
-Proszę, oto państwa pokój małżeński - otworzył drzwi i wręczył mojemu "mężowi" kartę, po czym on mnie szybko wepchnął do środka
****
-Czy Ciebie posrało? - zapytałam próbując zachować spokój
-O co Ci chodzi? - powiedział i zlekceważył mnie rozglądając się po pomieszczeniu
-O ten tramwaj Co nie chodzi! Jakim cudem jesteśmy małżeństwem, że ja o tym nie wiem?
-A takim cudem - z kieszeni wyjął jakieś dokumenty, które wyraźnie wskazywały na to, że jestem jego żoną
-Dobra, ale dlaczego ja o tym nie wiem? - założyłam ręce na piersiach
-Bo byś robiła problemy
-Noooo wytłumaczenie super - zaczęłam klaskać
-Wiem - puścił tępo oczko
-Teraz szczerze, po co to wszystko?
-Bo jest promocja dla małżeństw - położył się na łóżko wpatrując się w ścianę
-Co?! I o to tyle roboty? Przecież ty masz kasy w chuj! Po co Ci promocje?
-Zawsze warto zaoszczędzić
-I zadziałać mi na nerwy, nie?
-Czyli rozumiesz, że warto
-A spadaj - machnęłam ręką, tylko po skojarzeniu faktów obróciłam się na pięcie - skoro pokój małżeński, to i małżeńskie łóżko, prawda?
-Jak widać
-To ja śpię na podłodze albo w łazience - chwyciłam plecak i rzuciłam go do szafy
-Nie, śpisz na łóżku, tuż obok mnie - powiedział pewnie
-No chyba nie
-Jak chcesz - wzruszył ramionami
-Idziemy do rodziców?
-Jasne - wstał z łóżka i ruszyliśmy do ich pokoju
-I zadziałać mi na nerwy, nie?
-Czyli rozumiesz, że warto
-A spadaj - machnęłam ręką, tylko po skojarzeniu faktów obróciłam się na pięcie - skoro pokój małżeński, to i małżeńskie łóżko, prawda?
-Jak widać
-To ja śpię na podłodze albo w łazience - chwyciłam plecak i rzuciłam go do szafy
-Nie, śpisz na łóżku, tuż obok mnie - powiedział pewnie
-No chyba nie
-Jak chcesz - wzruszył ramionami
-Idziemy do rodziców?
-Jasne - wstał z łóżka i ruszyliśmy do ich pokoju
****
-Nie widziałam Cię dwa miesiące, a odczuwam to za wieczność, jak dobrze cię widzieć Emily - mama zaczęła mnie przytulać
-Faktycznie, fajnie widzieć swoje jedyne dziecko po takim długim okresie - tata miło się uśmiechnął i czekał na uścisk, bez zastanowienia zrobiłam to. Mimo tego głupiego kłamstwa bardzo mocno go kochałam, byłam z nim i z mamą bardzo zżyta, nic między nami się nie zmieniło. Jednak ten brak czasu dla siebie, trochę nas oddala. Czasami rozmawiamy raz na trzy dni, co trochę mnie niepokoi. Boję się, że między nimi coś się dzieje a ja tego nie dostrzegam, mam obawy, że będą teraz zgrywać idealne małżeństwo, a ja się na to nabiorę, ponieważ dobrzy z nich aktorzy. Nie, ja muszę o tym z mamą pogadać, bo prędzej ona mi powie niż tata, tylko może nie na dzień dobry.
-Napijecie się czegoś? - zapytała moja rodzicielka
-Sok - posłałam jej uśmiech
-A ty Nathan?
-Poproszę herbatę
No proszę jaki kulturalny potrafi być, szkoda tylko, że na pokaz.
-Mogę zadać wam pytanie? - mama jak zawsze była ciekawska
-Tak - popatrzyłam się niepewnie na Sykesa i wzięłam łyk wody
-Wy jesteście razem?
Na jej pytanie o mało co nie wyplułam napoju na stół, przełknęłam sok i sprostowałam od razu, że byliśmy razem, nie jesteśmy i nie będziemy. Tak na wszelki wypadek, gdyby miała wątpliwości.
-Szkoda - powiedziała zawiedziona
-Chyba szczęście, my ze sobą nawet tygodnia nie wytrzymali - dodałam
-Aż tak się nie lubicie? - tata uniósł brew patrząc na Nathana
-Może nie, że nie lubimy - zakręcił głową
-Ale siebie nawzajem bardzo denerwujemy - skończyłam
-Możesz z nami zamieszkać - wypaliła mama
-Na prawdę?
-Nie - wypalił ojciec, lustrując mamę wzrokiem - nie taka była umowa
-Dzięki tato - zimno na niego zerknęłam
-Wiesz, że nie to miałem na myśli, chodzi tu o twoje bezpieczeństwo i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę
-Powiesz mi szczerze? Czy nasze życie ma jakąkolwiek szansę na poprzednie, normalne życie? - popatrzyłam się na niego smutno
-Nie wiem, nie chcę Cię oszukiwać, ale nie wiem, ciężko powiedzieć
-Mówisz tak jakby to był byle jaki temat
-Ale taka jest prawda Emily, nie wiem, czy jeszcze będzie tak jak wcześniej, na pewno wrócimy do domu i będziemy razem żyć, ale nie mogę dać Ci pewności, że będzie tak jak kilka miesięcy temu, nasze śledzctwo - o ile można to tak nazwać - stanęło w miejscu, ślad po nich nagle zaginął, ale ja wiem, że są blisko i nie pozwolę im kogokolwiek zranić, znam ich taktyki i na pewno jeszcze dadzą o sobie znać i nie mogę odpuść i sprawę uznać za zamkniętą, bo to dobrzy aktorzy i świetnie zamazują po sobie ślady i na kilku miesiącach ta sprawa się nie skończy, kochanie, bądź tego świadoma i to, że z tym oto chłopakiem się nie dogadujesz to najmniejszy problem i proszę Cię uważaj na siebie i słuchaj się Nathana, przynajmniej w 1% - zaśmiał się
-Dobrze, ja wiem jaka jest powaga sytuacji i jestem tego świadoma, uważam na siebie, ale jego - wskazałam na bruneta siedzącego obok - nie będę się słuchać, nie jest moim ojcem
-Ale ja jestem
-Ale on nie i nie mam zamiaru się go słuchać i wiedz, że mnie nie przekonasz
-Teraz rozumiesz? - Sykes zaczął się śmiać
-Uważajcie na siebie - powiedział tato poważnie
-Dobra, koniec tych życiowych pogaduszek, co jemy? - wybrnęła mama
-Chińszczyzna? - zaproponowałam
-Może być - Nathan wzruszył ramionami
-Sok - posłałam jej uśmiech
-A ty Nathan?
-Poproszę herbatę
No proszę jaki kulturalny potrafi być, szkoda tylko, że na pokaz.
-Mogę zadać wam pytanie? - mama jak zawsze była ciekawska
-Tak - popatrzyłam się niepewnie na Sykesa i wzięłam łyk wody
-Wy jesteście razem?
Na jej pytanie o mało co nie wyplułam napoju na stół, przełknęłam sok i sprostowałam od razu, że byliśmy razem, nie jesteśmy i nie będziemy. Tak na wszelki wypadek, gdyby miała wątpliwości.
-Szkoda - powiedziała zawiedziona
-Chyba szczęście, my ze sobą nawet tygodnia nie wytrzymali - dodałam
-Aż tak się nie lubicie? - tata uniósł brew patrząc na Nathana
-Może nie, że nie lubimy - zakręcił głową
-Ale siebie nawzajem bardzo denerwujemy - skończyłam
-Możesz z nami zamieszkać - wypaliła mama
-Na prawdę?
-Nie - wypalił ojciec, lustrując mamę wzrokiem - nie taka była umowa
-Dzięki tato - zimno na niego zerknęłam
-Wiesz, że nie to miałem na myśli, chodzi tu o twoje bezpieczeństwo i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę
-Powiesz mi szczerze? Czy nasze życie ma jakąkolwiek szansę na poprzednie, normalne życie? - popatrzyłam się na niego smutno
-Nie wiem, nie chcę Cię oszukiwać, ale nie wiem, ciężko powiedzieć
-Mówisz tak jakby to był byle jaki temat
-Ale taka jest prawda Emily, nie wiem, czy jeszcze będzie tak jak wcześniej, na pewno wrócimy do domu i będziemy razem żyć, ale nie mogę dać Ci pewności, że będzie tak jak kilka miesięcy temu, nasze śledzctwo - o ile można to tak nazwać - stanęło w miejscu, ślad po nich nagle zaginął, ale ja wiem, że są blisko i nie pozwolę im kogokolwiek zranić, znam ich taktyki i na pewno jeszcze dadzą o sobie znać i nie mogę odpuść i sprawę uznać za zamkniętą, bo to dobrzy aktorzy i świetnie zamazują po sobie ślady i na kilku miesiącach ta sprawa się nie skończy, kochanie, bądź tego świadoma i to, że z tym oto chłopakiem się nie dogadujesz to najmniejszy problem i proszę Cię uważaj na siebie i słuchaj się Nathana, przynajmniej w 1% - zaśmiał się
-Dobrze, ja wiem jaka jest powaga sytuacji i jestem tego świadoma, uważam na siebie, ale jego - wskazałam na bruneta siedzącego obok - nie będę się słuchać, nie jest moim ojcem
-Ale ja jestem
-Ale on nie i nie mam zamiaru się go słuchać i wiedz, że mnie nie przekonasz
-Teraz rozumiesz? - Sykes zaczął się śmiać
-Uważajcie na siebie - powiedział tato poważnie
-Dobra, koniec tych życiowych pogaduszek, co jemy? - wybrnęła mama
-Chińszczyzna? - zaproponowałam
-Może być - Nathan wzruszył ramionami
****
-Spierniczaj z tego łóżka - kopałam chłopaka, który wygodnie leżał sobie na łóżku próbując zasnąć
-Nie - uśmiechnął się cwaniacko w moją stronę
-Za uśmiech nie będziesz spał obok mnie
-Powiedz mi, co Ci przeszkadza, że będę SPAŁ, tylko SPAŁ obok Ciebie?
-Dużo rzeczy, nie wiem czego mam się po Tobie spodziewać
-Że będę spał?
-Nie - uderzyłam go poduszką
-Normalnie to bym Ci solidnie oddał, ale jestem zmęczony
-Czyli, że nie masz zamiaru ruszyć swoich czterech liter gdzie indziej?
-Ciekawe gdzie..
-Nie wiem, twój problem, nie ja wynajmowałam POKÓJ MAŁŻEŃSKI
-Skąd miałem wiedzieć, że będzie jedno łózko?
-Ty serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz?
-Idź spać - mruknął obojętnie
-Dobra, idę do rodziców - wstałam z łóżka, jednak szybko tam wróciłam, gdyż brunet pociągnął mnie z powrotem
-Nie bój się, nie zgwałcę Cię, możesz spać obok spokojnie
-Na pewno?
-Na pewno!
-Nie ufam Ci, ale nie zamierzam gnieść się...
-Jasne, jasne, zgaś światło i dobranoc
-Skoro tobie się chce spać, ty zgaś
-No nie mogę, czepia się wszystkiego - powiedział nieco zdenerwowany
Kiedy wstał, dopiero wtedy zauważyłam, że jest w samych bokserkach. Moje oczy stanęły na jego torsie i nie wiem jak, ale wpatrywałam się w niego dłuższą chwilę. Może mięśnie nie było jakoś super duże, ale nie było też na co narzekać. Mi się podoba. Nie, dobra, nie powiedziałam tego. Sykes popatrzył się na mnie tępo i zaczął rozglądać się dookoła, udając, że nie wie na co się patrzę
-Stało się coś? - zapytał
-Nie - otrząsnęłam się - gaś to światło - on po moich słowach zrobił daną czynność i położył się obok mnie, jednak kiedy zobaczył jak go groźnie mierzę wzrokiem, niechętnie położył się nieco dalej
-Dobranoc - powiedział
-Dobranoc.
___________________________________
Cześć! Przepraszamyyyy! Wiemy, że miał być szybciej, ale miałyśmy jednak trochę nauki i nie było za dużo czasu na bloga :) Ale nie martwcie się, nie zapominamy o was ;) Na szczęście w tym tygodniu mamy trochę wolnego < nie, nie mamy ferii> to sądzimy, że napiszemy kolejny rozdział szybciej :* A tym czasem komentujcie i czekajcie na nn!
Buziaki xx
J & J