.

GRY

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 26


Emily


-Tak! Mam 19 lat i jestem dziewicą, zadowolony?!
Nathan przez chwilę nie mógł uwierzyć i gapił się we mnie jak głupi niedowierzając, a ja? Miałam ochotę iść jak najdalej od niego i płakać. To było upokarzające dla mnie w tym momencie. Chciałam zapaść się pod ziemię, ale taka jest prawda. Tak, ja Emily Gray nigdy tego nie robiłam. Ta sama dziewczyna która cieszy się życiem, bawi się, śmieje i szlaje, nie znalazła jeszcze tego właściwego chłopaka. Nie raz miałam okazję zmienić to, ale nie chciałam, nie w ten sposób, mimo wszystko szanuję się i nie mam zamiaru puszczać się na lewo i prawo, jak inni.
-Ems, przepraszam, nie wiedziałem
-To teraz już wiesz - odwróciłam się od niego
-Ej - chwycił mnie za ramię
-Nie dotykaj mnie - zrzuciłam jego rękę, jednak on w odpowiedzi zaśmiał się - śmieszy Cię to?
-Nie, tylko to nic nadzwyczajnego - stwierdził
-Jasne, mówisz to, żeby załagodzić sytuację - parsknęłam - a ty? Nie masz pojęcia o czym mówię, bzykasz panienki każdego tygodnia a nawet może nocy, więc proszę cię, nie odzywaj się
-Zamknij się - warknął i zacisnął mocno ręce na kierownicy skupiając się na drodze - mówisz o temacie w którym nie jesteś zorientowana, dlatego radziłbym Ci się nie wypowiadać chyba, że lubisz nawalać 40 km z buta - powiedział nieco spokojniej
-Grozisz mi?
-Nie, ostrzegam
-Jeszcze lepiej! - wzruszyłam ramionami
-Nie marudź
-Ty jak zawsze masz najwięcej do powiedzenia! Wiesz co? Poznałam dziesiątki osób które działały mi wyjątkowo na nerwy, ale nikt nie był tak irytujący jak ty!
-Czuję się wyróżniony - walnął ten swój Sykesowski, durnowaty uśmiech i miałam ochotę się go spytać czy robił sobie może ostatnio test ciążowy...
-A nie powinieneś - powiedziałam ciszej
-Ale tak serio to na prawdę nic złego, znaczy to, że szanujesz się i nie jesteś puszczalska
-Dziękuję? - odpowiedziałam na co Nathan wyraźnie się zaśmiał
-Przestań, to jest normalne, że się boisz, nie przesadzaj
-Ale ja się nie boję
-Wcale
-I powiedz tu komuś coś...
-Widzę nie chcesz o tym gadać, rozumiem - uśmiechnął się pod nosem
-No proszę, jaki filozof
-Zajebisty filozof - na jego odpowiedź, ręce mi opadły, denerwuje mnie jego poczucie przewagi, chociaż wcale tak nie jest
-Lepiej patrz jak jeździsz, bo auta Cię wyprzedzają - wskazałam mu na drogę i założyłam słuchawki na uszy

Wczuwając się w lekki rytm muzyki odpłynęłam. Zaczęłam się zastanawiać nad sensem życia... Ta cała akcja się skończy i co dalej? W ogóle ile ona potrwa? Miało to być kilka miesięcy ale nie zapowiada się na koniec. Ten wyjazd rodziców nawet dla najgłupszego wydaje się być tępy, no ale podobno ONI WIEDZĄ CO ROBIĄ. Zobaczymy co z tego wyniknie. Nie wiadomo ile to potrwa, a ja muszę zacząć się zastanawiać co ze sobą zrobię. Za niedługo kończę szkołę i co dalej? Nie mogę siedzieć w domu i bać się, że ktoś mnie zabije. Potrzebuję zajęcia. Każdy potrzebuje. Czasami lepiej zając się czymś, byleby nie myśleć o reszcie, nie przejmować się życiem tylko żyć tu i teraz, nie przejmować się opinią innych, zastanowić się co ty myślisz. Można to nawet nazwać odskocznią. Fajnie jest mieć takie coś albo jakieś zainteresowanie, chociaż w moim wypadku to poza modelingiem to może nie wypalić. Jednak zawsze coś. Zawsze chciałam iść na studia, tylko może nie teraz. Nie chcę tego zawalić. To będą prawdopodobnie moje ostanie lata nauki i nie chciałabym ich zmarnować, pójdę na nie, ale nie teraz. To nie jest ten moment. Odpocznę ten rok, tak jakby. Po prostu za bardzo mi na nich zależy. Te 12 miesięcy przydadzą mi się. Będę miała dużo czasu na zastanowienie się nad tym co chcę robić. Teraz tylko muszę skończyć liceum i mieć dobre wyniki z egzaminów. I to się między innymi liczy najbardziej. Życie to książka, która cały czas się zapełnia i kryje wiele niespodzianek, niekoniecznie miłych. Nagle ktoś szturchnięciem w ramię, wyrwał mnie z toku myślenia.

-Emily - trząsł mną wręcz
-Co chcesz? - wyjęłam słuchawkę z ucha, jednak on nic nie odpowiedział tylko wysiadł z auta, dopiero teraz zobaczyłam, że stanęliśmy. Schowałam telefon do kieszeni i wysiadłam z samochodu. Przed oczami zobaczyłam wielki wieżowiec otoczony mniejszymi
-A ty gdzie? - zapytał kiedy zrobiłam krok do przodu
-A co? Nawet wyjść z auta mi nie można?
-Idę do sklepu, siedź w aucie
-Co ja dzieckiem jestem?
-Chcesz coś? - westchnął
-Wodę
Sykes wrócił po 5 min z wodą i puszką w ręce, odpalił silnik i wjechał w tunel pełen garaży, po czym zaparkował swoje cacko w jednym z nich
-Nath?
-Co?
-Chcesz mnie uprowadzić czy coś? - spojrzał na mnie pytająco po czym wysiadłam z pojazdu
-Ta muzyka zaszkodziła Ci na umysł? - zaczął dotykać mnie po czole
-Nie - zrzuciłam jego rękę
-Chodź - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w jakieś korytarze
-Co ty robisz?
-To co widać
Uznałam, że nie ma co dalej z nim rozmawiać, bo i tak będzie miał gdzieś moją osobę. Po kilkuminutowej tułaczce ze schodami, weszliśmy jakimiś drzwiami na recepcję nieznanego mi dotąd miejsca. Zaczęłam się rozglądać i odebrało mi mowę. Było tu jak w bajce. Nie da się tego opisać. Wygląda tu jakby było to miejsce otwarte przed sekundą. Czysto, nowocześnie i schludnie. Nic dodać, nic ująć. To miejsce było wystrojone w połyskujące meble w kolorze wenge oraz białym, podłoga lśniła, że spokojnie można było się w niej przejrzeć. Nie potrafię opisać tego miejsca. Było tu idealnie.
-Idziemy - powiedział
-Co? - zdziwiłam się
-Rusz się - wskazał na windę
-Ale coo? My tutaj zostajemy?
-Tak - zaczął wyszukiwać coś w telefonie
-Nathan!
-Co? - oderwał wzrok
-Możesz przestać mnie ignorować?
-Ale ja Cię nie ignoruję - uśmiechnął się z oczywistością
-Wcale - uciszyłam ton
-Dobra - zakręcił oczami - co chciałaś wiedzieć?
-Jedno proste pytanie, po co tutaj jesteśmy?
-A po co tu jechaliśmy?
-Oni tutaj są? - ożyłam
-Tak
Drzwi od windy otworzyły się,  ja wpadłam na korytarz jak jakiś bachor, problem leżał w tym, że nie wiedziałam gdzie iść
-Gdzie oni są?
-Państwo Sykes? - zapytał mężczyzna który do nas podszedł
-Państwo? - zapytałam i popatrzyłam się na Nathana
-Tak - sprostował brunet
-Proszę, oto państwa pokój małżeński - otworzył drzwi i wręczył mojemu "mężowi" kartę, po czym on mnie szybko wepchnął do środka

****

-Czy Ciebie posrało? - zapytałam próbując zachować spokój
-O co Ci chodzi? - powiedział i zlekceważył mnie rozglądając się po pomieszczeniu 
-O ten tramwaj Co nie chodzi! Jakim cudem jesteśmy małżeństwem, że ja o tym nie wiem?
-A takim cudem - z kieszeni wyjął jakieś dokumenty, które wyraźnie wskazywały na to, że jestem jego żoną
-Dobra, ale dlaczego ja o tym nie wiem? - założyłam ręce na piersiach
-Bo byś robiła problemy
-Noooo wytłumaczenie super - zaczęłam klaskać
-Wiem - puścił tępo oczko
-Teraz szczerze, po co to wszystko?
-Bo jest promocja dla małżeństw - położył się na łóżko wpatrując się w ścianę
-Co?! I o to tyle roboty? Przecież ty masz kasy w chuj! Po co Ci promocje? 
-Zawsze warto zaoszczędzić
-I zadziałać mi na nerwy, nie?
-Czyli rozumiesz, że warto
-A spadaj - machnęłam ręką, tylko po skojarzeniu faktów obróciłam się na pięcie - skoro pokój małżeński, to i małżeńskie łóżko, prawda?
-Jak widać
-To ja śpię na podłodze albo w łazience - chwyciłam plecak i rzuciłam go do szafy
-Nie, śpisz na łóżku, tuż obok mnie - powiedział pewnie
-No chyba nie
-Jak chcesz - wzruszył ramionami
-Idziemy do rodziców?
-Jasne - wstał z łóżka i ruszyliśmy do ich pokoju

****
-Nie widziałam Cię dwa miesiące, a odczuwam to za wieczność, jak dobrze cię widzieć Emily - mama zaczęła mnie przytulać
-Faktycznie, fajnie widzieć swoje jedyne dziecko po takim długim okresie - tata miło się uśmiechnął i czekał na uścisk, bez zastanowienia zrobiłam to. Mimo tego głupiego kłamstwa bardzo mocno go kochałam, byłam z nim i z mamą bardzo zżyta, nic między nami się nie zmieniło. Jednak ten brak czasu dla siebie, trochę nas oddala. Czasami rozmawiamy raz na trzy dni, co trochę mnie niepokoi. Boję się, że między nimi coś się dzieje a ja tego nie dostrzegam, mam obawy, że będą teraz zgrywać idealne małżeństwo, a ja się na to nabiorę, ponieważ dobrzy z nich aktorzy. Nie, ja muszę o tym z mamą pogadać, bo prędzej ona mi powie niż tata, tylko może nie na dzień dobry.
-Napijecie się czegoś?  - zapytała moja rodzicielka
-Sok - posłałam jej uśmiech
-A ty Nathan?
-Poproszę herbatę
No proszę jaki kulturalny potrafi być, szkoda tylko, że na pokaz.
-Mogę zadać wam pytanie? - mama jak zawsze była ciekawska
-Tak - popatrzyłam się niepewnie na Sykesa i wzięłam łyk wody
-Wy jesteście razem?
Na jej pytanie o mało co nie wyplułam napoju na stół, przełknęłam sok i sprostowałam od razu, że byliśmy razem, nie jesteśmy i nie będziemy. Tak na wszelki wypadek, gdyby miała wątpliwości.
-Szkoda - powiedziała zawiedziona
-Chyba szczęście, my ze sobą nawet tygodnia nie wytrzymali - dodałam
-Aż tak się nie lubicie? - tata uniósł brew patrząc na Nathana
-Może nie, że nie lubimy - zakręcił głową
-Ale siebie nawzajem bardzo denerwujemy - skończyłam
-Możesz z nami zamieszkać - wypaliła mama
-Na prawdę?
-Nie - wypalił ojciec, lustrując mamę wzrokiem - nie taka była umowa
-Dzięki tato - zimno na niego zerknęłam
-Wiesz, że nie to miałem na myśli, chodzi tu o twoje bezpieczeństwo i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę
-Powiesz mi szczerze? Czy nasze życie ma jakąkolwiek szansę na poprzednie, normalne życie? - popatrzyłam się na niego smutno
-Nie wiem, nie chcę Cię oszukiwać, ale nie wiem, ciężko powiedzieć
-Mówisz tak jakby to był byle jaki temat
-Ale taka jest prawda Emily, nie wiem, czy jeszcze będzie tak jak wcześniej, na pewno wrócimy  do domu i będziemy razem żyć, ale nie mogę dać Ci pewności, że będzie tak jak kilka miesięcy temu, nasze śledzctwo - o ile można to tak nazwać - stanęło w miejscu, ślad po nich nagle zaginął, ale ja wiem, że są blisko i nie pozwolę im kogokolwiek zranić, znam ich taktyki i na pewno jeszcze dadzą o sobie znać i nie mogę odpuść i sprawę uznać za zamkniętą, bo to dobrzy aktorzy i świetnie zamazują po sobie ślady i na kilku miesiącach ta sprawa się nie skończy, kochanie, bądź tego świadoma i to, że z tym oto chłopakiem się nie dogadujesz to najmniejszy problem i proszę Cię uważaj na siebie i słuchaj się Nathana, przynajmniej w 1% - zaśmiał się
-Dobrze, ja wiem jaka jest powaga sytuacji i jestem tego świadoma, uważam na siebie, ale jego - wskazałam na bruneta siedzącego obok - nie będę się słuchać, nie jest moim ojcem
-Ale ja jestem
-Ale on nie i nie mam zamiaru się go słuchać i wiedz, że mnie nie przekonasz
-Teraz rozumiesz? - Sykes zaczął się śmiać
-Uważajcie na siebie - powiedział tato poważnie
-Dobra, koniec tych życiowych pogaduszek, co jemy? - wybrnęła mama
-Chińszczyzna? - zaproponowałam
-Może być - Nathan wzruszył ramionami


****

-Spierniczaj z tego łóżka - kopałam chłopaka, który wygodnie leżał sobie na łóżku próbując zasnąć
-Nie - uśmiechnął się cwaniacko w moją stronę
-Za uśmiech nie będziesz spał obok mnie
-Powiedz mi, co Ci przeszkadza, że będę SPAŁ, tylko SPAŁ obok Ciebie?
-Dużo rzeczy, nie wiem czego mam się po Tobie spodziewać
-Że będę spał?
-Nie - uderzyłam go poduszką
-Normalnie to bym Ci solidnie oddał, ale jestem zmęczony
-Czyli, że nie masz zamiaru ruszyć swoich czterech liter gdzie indziej?
-Ciekawe gdzie..
-Nie wiem, twój problem, nie ja wynajmowałam POKÓJ MAŁŻEŃSKI 
-Skąd miałem wiedzieć, że będzie jedno łózko?
-Ty serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz?
-Idź spać - mruknął obojętnie
-Dobra, idę do rodziców - wstałam z łóżka, jednak szybko tam wróciłam, gdyż brunet pociągnął mnie z powrotem
-Nie bój się, nie zgwałcę Cię, możesz spać obok spokojnie 
-Na pewno?
-Na pewno!
-Nie ufam Ci, ale nie zamierzam gnieść się...
-Jasne, jasne, zgaś światło i dobranoc
-Skoro tobie się chce spać, ty zgaś 
-No nie mogę, czepia się wszystkiego - powiedział nieco zdenerwowany
Kiedy wstał, dopiero wtedy zauważyłam, że jest w samych bokserkach. Moje oczy stanęły na jego torsie i nie wiem jak, ale wpatrywałam się w niego dłuższą chwilę. Może mięśnie nie było jakoś super duże, ale nie było też na co narzekać. Mi się podoba. Nie, dobra, nie powiedziałam tego. Sykes popatrzył się na mnie tępo i zaczął rozglądać się dookoła, udając, że nie wie na co się patrzę
-Stało się coś? - zapytał 
-Nie - otrząsnęłam się - gaś to światło - on po moich słowach zrobił daną czynność i położył się obok mnie, jednak kiedy zobaczył jak go groźnie mierzę wzrokiem, niechętnie położył się nieco dalej
-Dobranoc - powiedział
-Dobranoc.

___________________________________
Cześć! Przepraszamyyyy! Wiemy, że miał być szybciej, ale miałyśmy jednak trochę nauki i nie było za dużo czasu na bloga :) Ale nie martwcie się, nie zapominamy o was ;) Na szczęście w tym tygodniu mamy trochę wolnego < nie, nie mamy ferii> to sądzimy, że napiszemy kolejny rozdział szybciej :* A tym czasem komentujcie i czekajcie na nn! 

Buziaki xx
J & J






poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 25

Emily

Wszyscy tak wielce uważali, że Tom nawet po 5 piwach i wódce nie wymięknie. Faktycznie, długo trzymał się dobrze, ale nie miał pojęcia z kim zadziera. To ja upiłam największych pijaków w szkole. Tak, może się to wydawać dziwne, ale tak było. Nie jestem też alkoholiczką, nie mam z tym w ogóle problemu, piję okazyjnie i z umiarem, nie upijam się do nietrzeźwości. Nie licząc dzisiaj... Parker brnął w zaparte i nie sądziłam, że wytrzyma tak długo. Byłam na serio zdziwiona, ale nie bałam się go. Mimo, że cofało mi się już ze smaku napoju, nie dawałam za wygraną. Łykałam kieliszek za kieliszkiem, a wszyscy patrzyli się na mnie z otwartą buzią i oczywiście kibicowali brunetowi, ciągle krzycząc. No, super, jedynie Rose była za mną. Kelsey nie trzymała żadnej ze stron, widziałam, że interesuje ją tochociaż źle się czuje. Reszta chyba nie wierzyła w moje ambicje. Zauważyłam, że lada moment Tom rzuci tym wszystkim i padnie na twarz. Nie urywaliśmy w ogóle kontaktu wzrokowego. Jego mina wyrażała wszystko - zaraz zwymiotuję. Moja z resztą też. Patrzyłam się na niego wzrokiem typu Parker lepiej się poddaj. On ledwo co się trzymał, ale mimo to jednak dzielnie walczył. Nie mam pojęcia ile trwała już ta bitwa, ale zdecydowanie za długo, przebijałam samą siebie. Ostatni kieliszek, ostatnie spojrzenie, ostatnie krople wódki. Tom niepewnie popatrzył się na dany mu napój, przełknął ślinę i nagle wytrzeszczył oczy i pobiegł do ubikacji

-Taak! Wygrałam! - wydarłam się i wstałam, jednak szybko upadłam na krzesło
-Toooom - załamywała się reszta - przegrałeś z babą - narzekali
-Nieźle - stwierdził Jay - zachlałaś niepokonanego Toma
-Następny w kolejce? - zapytałam zaniedowolona
-Ty kochana, nachlałaś się tak, że kac będzie cię trzymał przez kilka dni, tym razem przeszłaś samą siebie, tutaj masz co Ci pomoże - przyjaciółka podsunęła mi szklankę z białą cieczą
-Jeszcze więcej wódki? - marudziłam i obraz przed oczami nieco mi się zamazał
-Nie, woda utleniona - uśmiechnęła się
-Ooooo nie, nie ma mowy
-Kac czy zwrot?
-Nic - wzruszyłam ramionami i chciałam odejść jednak na własnych nogach daleko nie zajdę
-Tom zwolnił kibel, pij to, jeżeli tyle wypiłaś tego świństwa to i to wypijesz
-Nieeee - opuściłam głowę
-EM!
-Przeżyję słońce - mówiłam jak kompletny żul
-Za kilka dni jest wybieg, nie będziesz przez czas spać i narzekać
-A może będę? - spojrzałam na przyjaciółkę głupkowato
-Pij!
-Nooo dobra - wymruczałam i chwyciłam naczynie po czym jednym łykiem wypiłam wszystko, po kilku chwilach na resztach swoich sił dobiegłam, a raczej doczołgałam się do kibla i wszystko pięknie zwróciłam
Nienawidzę tego uczucia kiedy wszystko co trafiło do mojego żołądka w jednej sekundzie wraca tam gdzie weszło. Ale poczułam się trochę lepiej, na resztkach sił umyłam się i nawet nie wiem co na siebie założyłam i gdzie poszłam spać, na pewno to nie było moje mieszkanie. Bo wszystko rozgrywało się u chłopaków.

***

Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy i nie bardzo zbierało mi się na wstawanie. Lecz otworzyłam lekko oczy i rozejrzałam się zaspana po pokoju, który niestety nie był mój. No nieźle musiałam zabalować, że nawet nie wiem gdzie jestem. Pokój był nawet całkiem ładny. Białe ściany i białe meble z beżowymi akcentami. Nie najgorzej. Tylko gdzie ja do cholery jestem... Pewnie w mieszkaniu chłopaków, bo tyle tylko z wczoraj pamiętam. Błagam niech to pokój Jaya albo Maxa. Niechętnie wstałam i przeciągnęłam się następnie zorientowałam się, że mam na sobie jakąś koszulkę która na szczęście zakrywa wszystko i sięga mi do połowy ud.
-Jak Ci się spało w mojej koszulce?- do pokoju wparował Nathan z uśmiechem na twarzy
-To twoja? Przepraszam, ale byłam kompletnie pijana - zaczęłam się tłumaczyć
-Okej, nie mam nic przeciwko, możesz spać w niej nawet codziennie - zlustrowałam go wzrokiem i zamrugałam następnie otwierając szeroko oczy upewniając się, że to nie sen i on to na prawdę powiedział, Sykes widząc moją reakcję zaśmiał się
-Kogo to pokój? - zapytałam chcąc zmienić temat
-Mój - odparł dumnie
Błagam tylko nie to, jeżeli tak to się chyba zabiję.
-Czy myy? - zaniepokoiłam się równocześnie zawstydzając
-Nie, ja spałem w salonie
-To dobrze - odetchnęłam
-Czemu? - zaśmiał się głośno
-Powiesz mi gdzie jest łazienka?
-Wyjdziesz i po prawej
-Dzięki - ruszyłam w wybraną stronę, lecz obróciłam się na pięcie - chociaż, może lepiej pójdę do siebie, dasz mi jakąś bluzę? - popatrzyłam na niego niepewnie
-Po co? - po jego pytaniu doszłam do wniosku, że nawet z bólem głowy, więcej ogarniam niż on
-Dobra, nie było tematu - machnęłam ręką i chciałam wyjść z mieszkania
-Czekaj - krzyknął po czym wręczył mi czarną bluzę
-Dziękuję - nie spojrzałam nawet na niego, założyłam na siebie daną rzecz i wyszłam

***
-Jak się spało? -zapytała uradowana Rosie
-Źle - mruknęłam i poszłam do łazienki
Stanęłam przed lustrem i oparłam się o umywalkę, Szczerze? Wyglądałam okropnie. Rozmazany makijaż, rozczochrane włosy, podkrążone oczy, blada cera i ta męska, za duża koszulka. Wyglądałam jakbym wróciła z burdelu po ostrej nocy. Pora zrobić coś ze sobą. W łazience siedziałam chyba z dwie godziny. Wanna, ciepłą kąpiel, włosy, mycie, makijaż, cera i jeszcze raz włosy. Doprowadzenie się do porządku z takiego stanu to na prawdę duże wyzwanie.  Po długim trudzie jaki dokonałam wyszłam z pomieszczenia i udałam się do kuchni.
-Jak się spało? - zapytała przyjaciółka z naciskiem na ostanie słowo, chociaż zadała mi dzisiaj już to pytanie...
-Wyśmienicie, spałam sama - zaznaczyłam - na czyimś, wygodnym łóżku
-Kogo? - zapytała i chyba myślała, że nie zobaczę jej uśmiechu
-A kogo? - skwitowałam ją wzrokiem - nie wiem jak, ale wiem, że maczałaś w tym palce
-Jaaaa? Nieee
-Mhmm, chyba nie sądzisz, że Ci uwierzę?
-Jak tam się czujesz? Masz kaca?
-Głowa mnie lekko boli i najchętniej bym poszła jeszcze spać
-Nie ma mowy - zbuntowała się
-Bo? - wychyliłam głowę
-Nie jesteśmy tu po to żebyś spała bo zachciało Ci się chlać, idziemy na wybieg który jest na Times Square za dwie godziny
-Dwie godziny?! Jakbyś nie mogła wcześniej mnie poimformować..
-Było spać w swoim domu
Mój telefon zaczął wibrować i wyświetlił mi informację, że dostałam wiadomość od Sykesa
Twoi rodzice są kilkadziesiąt kilometrów stąd. Za kilka godzin jedziemy, spakuj się, jutro wracamy.
-Przykro mi kochana, ale nigdzie z tobą nie idę
-Słucham?!
-Moi rodzice są niedaleko, jadę do nich i jutro wracam.
-Nie! Idziemy na ten wybieg i koniec!
-O której on jest dokładnie? - pokręciłam oczami a Rose zaczęła sprawdzać coś zawzięcie w telefonie
-O 14.... Dzisiaj jest niedziela? - zapytała niepewnie
-Nieee - powiedziałam niepewnie - Sobota -
-Masz szczęście, że pomyliłam daty, jutro o 12 widzę Cię w domu - zagroziła mi palcem
-Czyli mam wracać do Londynu? - zażartowałam
-I gadaj tu z głupim - rzuciła się na kanapę
-Zażartuj tu z tępym - otworzyłam lodówkę - tylko mleko?
-Jak widać
-A płatki?
-Coś tam zostało
-Zapowiada się pysznie....

****
-Emily! Ile się można pakować? - wykrzykiwał Sykes po mieszkaniu
-Zamknij się! Już kończę i łeb mnie boli- zarzekałam
-Gówno mnie to obchodzi
-Jaki ty uroczy - powiedziałam z niezadowoleniem, mijając go w drodze do łazienki z kosmetyczką w ręku
Nathan uważnie przypatrywał się temu co pakuję, i w co chwila patrzył się na zegarek
-Jedziesz tam na jedną noc, po ci Ci tyle tego? - zapytał
-To jest połowa tego co mam, nie przesadzaj i dla twojej wiadomości, zmieszczę wszystko w moim plecaku - powiedziałam wychodząc z pomieszczenia a następnie sprawdzając jeszcze czy wszystko mam
-A tak właściwie czym jedziemy? - zapytałam odrywając się na chwilę od pakowania
-Autem? - powiedział jakby to było logiczne
-Skąd je masz?
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć
-Ale chcę
-Masz wszystko? - wskazał na plecak
-Tak - westchnęłam zrezygnowana
Pożegnałam się tylko z moją współlokatorką i Jayem który chyba aktualnie u nas zamieszkał.... Zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam z mieszkania, razem z tym głupkiem wsiadłam do auta i ruszyliśmy.

***
-I'm sexy and I know it - Nathan śpiewał w rytm piosenki ruszając głową na wszystkie strony
-Patrz na drogę - wybełkotałam przez śmiech
-Co? Nie lubisz takich piosenek? - zapytał śpiewając pod nosem
-Nie..
-Czemu? - przyciszył muzykę
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć - przedrzeźniałam go
-Jak małe dziecko - westchnął
-I kto to mówi?
-Nathan James Sykes we własnej, niepowtarzalnej, przystojnej, jakże uroczej, zabawnej, zajebistej..
-Dobra, skończ - powiedziałam po czym ten skończony debil zaczął nucić tekst piosenki Sexy Papi.. Szczerze? W myślach pokładałam się ze śmiechu, ale w rzeczywistości zachowałam poker face.
-Tobie tylko to w głowie? - mruknęłam
-A tobie nie?
-Nie - odpowiedziałam pewnie
-Jak to? Znając życie każdej laski, zasypiając myślisz tylko o jednym - udawał rozmarzoną dziewczynę
-Ale ja nie jestem "każda" - zaznaczyłam
-Emily, błagam Cię, pewnie gadasz nie raz z innymi dziewczynami i chwalisz się jak było z innymi kolesiami - zaśmiał się
-Nie
-Co ty, lesba? - popatrzył się na mnie
-Niee - pisnęłam
-No chyba że..
-Patrz na drogę okej? - odsunęłam wzrok od niego
-Em, czy ty jesteś...? - zapytał niepewnie


___________________________________________

Cześć w 2016 :) Jak tam u was? Odnośnie rozdziału, nie jest długi, ale zawiera kilka wątków, jak to na nas przystało, kończy się ponoć w "najlepszym momencie" jak to niektórzy nazywają ;) Na następny raczej, nie będziecie musieli długo czekać, bo chyba szybko się pojawi, więcej informacji na twitterze :)

Buziaki xx
J&J