.

GRY

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 24

Ważna notka pod rozdziałem :)
_____________________________________________
Emily

Ktoś zapukał do drzwi, od razu miałam przed oczami słowa Jaya uważaj cały czas na siebie i zwracaj na wszystko uwagę. Podejrzliwie popatrzyłyśmy się na siebie z Rose i ostrożnym krokiem, cicho jak mysz, ruszyłyśmy w stronę drzwi. Miałam przeczucie, że nie będzie to coś co nas zadowoli, wręcz przeciwnie...

-Otwieraj - ktoś uderzał pięściami w drzwi
-Dzwonię po Nathana - pobiegłam po telefon
-Nie ma takiej potrzeby - zaśmiała się cicho patrząc przez oczko od drzwi
-Co?
-To Max - powiedziała radośnie wskazując drzwi
Popatrzyłam przez oczko i faktycznie to był George, poznałam go po koszulce
-Otwierać do cholery - krzyczał
-Ale to nie jego głos - powiedziałam szeptem
-Cholera
-Mamy patelnię? - zapytałam
-Ty w takim momencie jesteś głodna?
-Nieee - pokręciłam oczami - leć po nią a ja piszę do Sykesa

Durniu, rusz tu dupę, szybko

-Wpuszczaj mnie bo rozjebię te drzwi - krzyczał
-Proszę bardzo
-Co ty robisz? - zapytała zaskoczona
-Zobaczysz - otworzyłam szeroko drzwi, po czym ukryłam siebie i Rose za nimi
-Gdzie kurwa jesteś?!  - przekroczył próg mieszkania
-Tutaj kochanie - powiedziałam po czym szybo uderzyłam go drzwiami i wypchnęłam na korytarz
-Ty pizdo - przycisnął mnie do ściany

Rozsądek mówił mi poczekaj na Nathana, ale każdy wie, że ja go nie słucham. Chwyciłam napastnika za rękę i kopnęłam go w krocze, co od razu położyło go na ziemię.

-Nieźle - stwierdziła Rose

Mężczyzna na początku zdezorientowany sytuacją, nie stawiał oporów, ale nagle go olśniło i się rzucił na mnie, po drodze rzucając Rose o ścianę. Ten debil usiadł na mnie okrakiem i zablokował mi jakikolwiek sposób obrony.

-Co gówniaro? Myślisz, że uciekniesz ode mnie? Dawaj moją kasę!
-Co? - szarpałam się próbując oswobodzić się
-Zostaw ją! - nagle usłyszałam znajomy głos

Nagle, poczułam, że ciężar jakim był tamten koleś, zniknął. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Nathan zadaje ciosy przeciwnikowi.

-Ale od Ciebie jebie alkoholem - stwierdził jednoznacznie Sykes
-Jemu zawsze do śmiechu - pomyślałam
-Tak? A wiesz jak wygląda krew? - zapytał zdenerwowany mężczyzna
-Tak, znam nawet swoją - wypalił

Pijany koleś wykorzystując nieuwagę Nathana położył go na ziemię i próbował uderzyć go w twarz, jednak ten skutecznie się bronił. Walka brnęła w zaparte. Widać było, że dla Nathana to żadne wyzwanie, za każdym razem blokował przeciwnikowi atak. W pewnym momencie rozbrzmiał dźwięk uderzenia. Zdesperowana Rose uderzyła tamtego zaaferowanego idiote patelnią w głowę, na co ten wpółprzytomny opadł  na podłogę.

-Rose, eee dobrze się czujesz? - zapytałam niepewnie
-Hmm.. W porządku - odparła z uśmiechem
-No Nathan, twoja męskość traci na wartości - powstrzymałam śmiech
-Ale to ja Cię uratowałem - powiedział dumnie
-A ja Ciebie - zgasiła go Jenner
-Miałaś farta - wstał - zadzwońcie po policję bo facet się zaraz obudzi, ewentualnie walnijcie go jeszcze raz patelnią, policja przyjedzie do tego czasu, ja spadam
-Tchórz - uznałam
-Nie, tylko rozsądny mężczyzna - puścił oczko - myślisz, że policja nie zna kolesi z gangów? - zapytał retorycznie - jak coś to dzwoń, a i nie mów o moim udziale - powiedział i zniknął za ścianą


***

-Czyli mężczyzna pijany napadł na panią? - zadawał pytania policjant, biegle zapisując wszystko w notesiku
-Tak jakby
-Dobrze, więcej od pań nie chcemy, tylko tutaj podpis - wskazał wykropkowane miejsce - dziękuję i niech pani zajrzy do lustra - powiedział śmiejąc się - do widzenia
-Co? - odwróciłam  się w kierunku przyjaciółki która kładła się już ze śmiechu - nie wierzę - skamieniałam - kiedy ja zeznawałam ty ściągnęłaś z siebie to gówno a mi nie przypomniałaś, że też je mam
-Też Cię kocham - wyszczerzyła się
-Idę Ci połamać prostownicę - odparłam dumnie kierując się w stronę łazienki
-Powodzenia - rozłożyła się na kanapie
-Szykuj kasę na nową - wykrzyczałam i chcąc nastraszyć ją wzięłam dwa długopisy z torebki i złamałam je na pół
-Em! - wyparowała z salonu o mało się nie wywalając po drodze
-Słucham
-Zwariowałaś?!

Wyszłam z prostownicą w ręku z łazienki i zapytałam
-Stało się coś?
-Już myślałam - odetchnęła
-Co? Przecież ja dopiero zaczynam - na moje słowa wyrwała swoje "dziecko" i odłożyła je na miejsce
-NIE DOTYKAJ TEGO - zagroziła - i zmyj maseczkę, 10 min już dawno minęło
-Z chęcią

***

-O co chodziło z tym kolesiem? - pytał zaciekawiony Max
-Pijany był, jakaś akcja z żoną
-To był twój mąż?!
-Trochę niekumaty jesteś - stwierdziłam
-Żartuje
-Każda wymówka na usprawiedliwienie swojej głupoty zawsze dobra, nie?
-Mów co z tym pijakiem
-Przed nami mieszkała tu jakaś kobieta z dzieckiem która ciągle ucieka przed tym psycholem, z tego co mi policja powiedziała, to bił je regularnie i ona uciekła od niego wybierając z banku większość oszczędności dlatego darł się po mnie o jakąś kasę
-I co? Nathanek zjawił się w porę i uratował swoją księżniczkę? - kpił Tom
-Raczej ktoś GO uratował... - po moich słowach wszyscy wybuchnęli śmiechem
-Nie wierzę, laska uratowała NATHANA JAMESA SYKESA
-Patelnią...
-Bez tego też bym sobie dał radę - dodał Sykes
-Wmawiaj to sobie
-Nie muszę
-Czyżby?
-To co jemy? - wydarł się Jay

Wszyscy popatrzyliśmy się na niego pytająco, na co ten tylko powtórzył pytanie, mówiąc, że jest głodny

-Może pizza? - zaproponował Siva na moment odrywając się od telefonu
-Znowu? - powiedział zawiedziony loczek
-Może tak dla odmiany ją zrobimy? - zapytałam
-Jeżeli mamy z czego..
-Kuchnie macie full wypas, lodówka ma z 2 metry i nie macie w niej nic?
-Tyle co mleko i piwo
-Świetne połączenie - zaklaskała przyjaciółka - w takim razie idziemy na zakupy
-Pójdę z wami - wstał loczek - tak dla bezpieczeństwa - tłumaczył się
-Jasne - mruknęłam

***

-Tak w ogóle co mamy kupić? - marudził McGuiness błądząc oczami między regałami
-Nie robiłeś nigdy pizzy? - zapytałam
-Kiedyś, zazwyczaj zamawialiśmy
-Dobra, lecisz po kukurydzę w puszce, 2 duże cebule bo reszty pewnie nie ogarniesz - rozkazałam

Jay trochę zmieszany i zamyślony tym co mu powiedziałam poparzył na mnie podejrzliwie i pociągnął Rosie za rękę po czym znikł za półką

-Dzięki, wysyłam go po dwie rzeczy a ten bierze mi pomocnika - westchnęłam - okej, skup się, mąka, szynka, sery, olej, drożdze i zioła prowansalskie - czytałam w myślach produkty

W koszyku znajdowały się właściwie już wszystkie produkty więc mogłam spokojnie poszukać moich zakochańców. Błądziłam między działami i nie mogłam ich znaleźć, za każdym razem wchodząc do innego działu, przeżywałam rozczarowanie, został jeszcze ogród i kuchnia, ale co oni by tam do cholery robili... Energicznie skręciłam na inny sektor i na moje nieszczęście zderzyłam się z kimś
-Uważaj jak chodzisz! - krzyknęłam, jednak gdy zobaczyłam twarz tej osoby, trochę się zmieszałam - Ryan? Ja.. Ja przepraszam, nie mogę znaleźć ...
-Spokojnie, nic się nie stało, zdarza się - uśmiechnął się mile - Co tam u Ciebie?
-A całkiem dobrze, a u Ciebie?
-W porządku, jak długo będziesz w Nowym Jorku?
-Coś około tygodnia, a ty?
-Kilka dni, może dłużej,  zmieniałaś może numer?
-Nie, a co?
-Tak tylko pytam, może umówilibyśmy się na jakąś kawę czy coś?
-Chętnie, aleee.. Zajęta jestem, mam trochę roboty
-Przygotowania do wybiegu idą równo, nie?
-Tak, tak.. Chwila, skąd o nim wiesz? - uniosłam brew
-Eeee noo... Bo siostrzenica cioci też startowała, ale jej się nie udało, a to taka plotkara, że musiała się dowiedzieć komu się udało

Ryan tak uroczo wyglądał jak tłumaczył się drapiąc się po szyi... Nawet polubiłam go i jego uśmiech. Znam go może kilka miesięcy, czasami piszemy, nie jesteśmy zbyt blisko ale jednak miło mi się z nim rozmawia

-To może po wybiegu spotkamy się, co ty na to? - zapytał
-Wiesz, no z wielką chęcią, ale nie sądzę, że się uda, mam sporo na głowie, kiedy indziej - wybrnęłam

Nie chciałam się z nim spotykać w tak dużym mieście, coś mnie tchnęło aby nie zgadzać się na to. Może po powrocie...

-Jasne, rozumiem - uśmiechnął się
-Może.. - nagle dojrzałam za chłopakiem moją kochaną dwójkę zawzięcie o czymś dyskutującą  - wiesz co, przepraszam Cię, ale ja już idę, innym razem się dogadamy
-Dobra, to pa
-Pa - machnęłam tylko ręką i szybkim krokiem ruszyłam do mojej zguby

***

-Fajnie wam się zwiedzało supermarket? - założyłam ręce na piersiach
-O tu jesteś - powiedział głupkowato Jay
-Słaby z Ciebie aktor - uśmiechnęłam się z zaciśniętymi zębami - masz to o co Cię prosiłam?
-Co? - oderwał się wzrokiem od Rose
-Nie gadaj...
-A co ty chciałaś? - zapytał zdziwiony
-Fajerwerki! - krzyknęłam i zasłoniłam twarz ręką
-Jay, przecież miałeś to w rękach - Rose pokazała na jego dłonie
-Jak widać już nie mam - wzruszył ramionami
-Z serii Jay na zakupach - powiedziałam
-Kupi się po drodze - powiedział obojętnie
-Nie kochany, zapierniczasz w podskokach po tą cholerną kukurydze i cebulę - wskazałam za niego - i zrobisz to bez Rose - zasłoniłam ją ciałem i zmroziłam go wzrokiem
-Ale ja nie pamiętam gdzie to było - marudził
-To masz problem - zaśmiała się przyjaciółka
-Biegiem! - zdenerwowałam się
-Dobraaa, już idę

***

Podczas robienia pizzy nie obeszło się bez udziałów chłopaków z zdwojoną głupawką niż zwykle, jednak finalnie, razem z Rosie zrobiłyśmy jedną, wielką pizzę. Prawdopodobnie nie była trująca gdyż wszyscy jedli ją ze smakiem
-Dziewczyny jesteście aniołami - stwierdził Max
-A nasze aureole podtrzymują rogi
-Na serio, lepszej pizzy nie jadłem - zachwalał nas Tom
-A gdzie jest Kels? - zapytałam
-Głowa ją strasznie rozbolała i poszła spać - wytłumaczył Parker
-A okej
-Kupiłyście piwo? - Max dostał olśnienia
-Nie, bo masz go pełno w lodówce
-Wódka?
-Kupiłam trzy
-Kocham Cię normalnie - stwierdził
-Hmm, to jak mnie tak kochasz to przynieś mi jedno
-Ty pijesz? - zapytał zdziwiony
-Tak, to coś dziwnego?
-Nie, a z resztą, Parkera nie przebijesz
-Uważasz,  że mam słabą głowę?
-Na pewno nie mocniejszą niż Tom
-Thomasie przyjmujesz wyzwanie? - wyciągłam rękę
-Jak najbardziej.

____________________________________________
Cześć wszystkim! Jak wrażenia? Czego się spodziewacie? :) Czekamy na wasze pomysły!

Za kilka dni o tej porze będzie now rok. Rok 2016. Z tej okazji chciałybyśmy wam życzyć dużo zdrowia, szczęścia, radości, uśmiechu na twarzy, pełno sukcesów, powodzenia  w szkole/pracy, żebyście dumnie stawiali czoło nowym wyzwaniom, jeżeli ktoś nie poznał tej właściwiej osoby - żeby ją znalazł, żebyście podejmowali właściwe wybory, aby wasze marzenia się spełniły, żeby ten Nowy Rok był lepszy i bardziej udany niż 2015 :) Ale chcemy zwrócić uwagę na jedną rzecz : <w szczególności dziewczyny> szanujcie się, wszystkie żyletki, noże, nożyczki i inne narzędzia do samookaleczania odkładacie na bok. Wiemy, pewnie teraz myślicie, że nie mamy pojęcia o czym teraz w tej notce piszemy, ale jest przeciwnie, znamy osoby które to zrobiły i w dalszym ciągu robią, ale są też takie które skończyły z tym "gównem". Weźcie to na poważnie, NIE WARTO. Mówicie, że to wyładowanie smutku, bólu psychicznego. Ale tak nie jest, tutaj zaczyna się choroba, nie taka z którą idziemy zadowoleni do lekarza, że nie idziemy do szkoły, ale choroba psychiczna. Nie zdajecie sobie nawet z tego sprawy jak bardzo to jest poważne, mówicie, że to tylko ten jeden raz, ale nie oszukujmy się, jeśli teraz się zacznie to trudno skończyć. Myślicie, że jak chłopak was rzuci to świat się wali, nie dogadujecie się z rodzicami/rówieśnikami to najlepiej nie istnieć, coś wam się w życiu nie uda to już nie warto walczyć. Ale przyznajmy, takie jest życie. Zawsze są trudne chwile, tylko nie jest sztuką oszpecić swoje ciało, tylko powstrzymać się od tego. Bądźcie świadomi, że te rany zostaną z wami do końca życia i może wam to przeszkodzić w życiu zawodowym jak i towarzyskim. O ile do tego dotrzecie. Wiemy, zabrzmiało to przerażająco, ale taka jest prawda. Samookaleczanie to pierwszy stopień do śmierci. Myślicie, że lepiej jak odejdziecie, będzie lepiej itp. Ale TAK NIE JEST. Po mimo wielu kłótni z rodzicami, oni was kochają chociaż może się czasami wydawać, że jest inaczej. Zerwie z wami chłopak bo coś mu się usrało, albo po prostu chciał się zabawić, to uważacie, że najlepiej nie gadać z nikim i odciąć się od świata. MYLICIE SIĘ. Dziewczyny, nie dajcie się zmanipulować, miejcie POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI! Chłopaki w tych czasach to w większości przypadków dupki, którzy szukają przygody. Związek, to coś poważnego i nie miejcie ślepych oczu. Tych problemów jest tysiąc, ale liczy się jedno, NIE WARTO. Nie chodzi tu o to, żeby powtórzyć tępe gadanie nauczycieli ze szkoły, bo nie i tak nikt ich nie słucha. Chodzi o te, żebyście zrozumiały. Nie warto niszczyć swojego ciała, pod działaniem emocji wydaje wam się, że to najlepsze rozwiązanie, ale kiedy minie trochę czasu, zrozumiecie, że to nie było warte tego. Lepiej wybrać się na siłownię i poćwiczyć do upadłego :) Przestańcie, na prawdę,  powiedzcie komuś o swoim problemie, bo sami sobie z nim nie poradzicie, każdy musi kiedyś się wyżalić i wyrzucić to z siebie. Jeżeli wydaje wam się, że nie macie osoby której możecie zaufać i powierzyć swój problem, nasza poczta zawsze otwarta :) przelejcie swoje smutki, żale, problemy na papier, ulży wam, zobaczycie, a my postaramy się wam pomóc :) Bo uwierzcie, potrzebujecie pomocy w takich sytuacjach.
Kolejnym problemem jest głódówka, wszelkie diety cud. Tak, na bardzo mały okres czasu to zadziała, ale potem to będzie tylko gorzej. Ktoś wam powie, że jesteście grube. Walić człowieka! Będziecie przejmować się zdaniem osoby która pewnie ocenia wszystkich a na swoją dupę nie popatrzy? Błagam... Nie przejmujcie się nimi, bo to głupota. Znam osoby które podczas dorastania były "puszyste" a teraz to kobiecość im dopisuje :) Nie odchudzajcie się, jedyne co możecie zrobić, to zadbać o siebie, zacząć jeść zdrowo i wypierniczcie z diety słodycze, oderwijcie się od Facebooka i poruszajcie się, pobiegajcie, pograjcie, kto jak woli ;) Pokażcie im, że każdy może i namawiajcie innych do zadbania o siebie.
Zostaje jeszcze temat wszelakich używek, narkotyków, dopalaczy, alkoholu. Papierosy i alkohol to może nie takie zło jak dopalacze. Jasne, po dłuższym czasie palenia wasze płuca będą jak kamień :) Ale dopalacze to najgorsze zło.  Codziennie na rynku pojawiają się nowe które jeszcze bardziej są napchane truciznami. Na serio uważacie, że warto? Dopalacze w bardzo krótkim czasie potrafią nawet i zabić :) Chcecie niszczyć sobie organizm, teraz, kiedy jesteście młodzi? Wiecie, nikomu krzywdy nie robicie tylko sami sobie szkodzicie. Taką drogą skończycie po drugiej stronie, szybciej niż myślicie :) Nie zdajecie sobie z tego pewnie sprawy, może chcecie przypodobać się tzw. Popularsom, ale nie tędy droga. Wydaje wam się, że będziecie mega popularni i w ogóle super zajebiści. Jednak oni będą mieli tylko z was ubaw, wiemy bo miałyśmy styczność z takimi sytuacjami. Przemyślcie to sobie. Może ta gadka jest oklepana, ale taka jest prawda. Może nie dotrzemy do większości z was, ale nawet dla jednej osoby warto. Zastanówcie się, pamiętajcie, jak coś nasza poczta <jandjsykes13@gmail.com> zawsze stoi otworem:) Trzymajcie się i obiecajcie sobie, że skończycie z tym w nowym roku i postaracie się nie sięgnąć już nigdy po to i dacie sobie pomóc :) Wierzymy w was! Nowy rok to szansa na pracę nad sobą, zadbajcie o siebie i pamiętajcie że bez pracy nic się nie osiągnie, na wszystko trzeba sobie zapracować, ale uwierzcie, że warto. Wierzymy w was Miśki!

No, ale się rozpisałyśmy 😂
Powodzonka
J & J

Ja wiem co czujesz, co myślisz, zawsze gdy zamykasz drzwi

Walcz, po prostu walcz i się nie poddawaj 





poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 23

Nathan 

-Em.. - popatrzyła się na mnie z bólem i mówiła cichym, zapłakanym głosem
-Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Bo nie powinnaś o tym wiedzieć...
-Że co proszę? Nie powinnam?! Czy ty słyszysz sam siebie? Nie powinnam wiedzieć w jakiej sytuacji się znajduję? Że mój ojciec leży nieprzytomny w szpitalu? Możesz chociaż ten JEDEN cholerny raz być ze mną szczery? Powiedzieć mi o wszystkim? A nie na każdym kroku się kłócić? Prosiłam Cię! Bądź ze mną szczerzy! Chociaż w tej jednej kwestii, Nathan! Ja już nie mam siły rozumiesz? Te kłamstwa, zatajanie prawdy, to mnie wykańcza! Uważasz, że lepiej żebym o niczym nie wiedziała i nieświadomie chodziła po ulicach myśląc, że nic mi się nie stanie? Żartujesz sobie? Normalnie to bym się na Ciebie darła pół godziny, ale wiesz co? Nie mam już ochoty, po prostu już nie potrafię, zawodzisz mnie coraz bardziej i dajesz coraz więcej powodów aby Ci nie ufać, tego chcesz? Jeżeli tak to udawajmy że się nie znamy, bo widocznie tylko o to Ci chodzi

Patrzyła się na mnie mówiąc to wszystko z bólem w oczach, bez słów zrozumiałabym co chce powiedzieć, wiedziałem, że ona tak długo nie wytrwa, dlatego muszę to jak najszybciej zakończyć, tylko pytanie jak..

-Ty nic nie rozumiesz ani nie wiesz, nie masz o niczym pojęcia! - zdenerwowałem się
-To może spraw abym zrozumiała!
-Nie! Tak jak jest, jest dobrze
-Nie! Wcale nie jest dobrze, może tobie się tak wydaje i odpowiada Ci taki układ, ale mi nie! Mam prawo wiedzieć co się dzieje z moimi rodzicami!
-Wszystko jest dobrze
-Właśnie słyszałam.. Daruj sobie te gierki, zachowujesz się jak dzieciak
-No bo ty jesteś w 100 % dorosła!
-Na pewno bardziej niż ty!
-Co? - przybiłem ją do ściany - myślisz, że jesteś taka najmądrzejsza?
-Przestań!
-Bo co?
-Zachowujesz się jak jakiś pedofil - zaśmiała się
-Śmieszy Cię to?
-Twoje zachowanie mnie śmieszy, próbujesz wzbudzić we mnie strach twoją osobą, tylko w tym problem, że na mnie to nie działa - uśmiechnęła mi się prosto w twarz, jakby nagle ją ktoś inny opętał
-Brałaś coś? - popatrzyłem się na nią niepewnie
-Nie i nie zmieniaj tematu, masz mi powiedzieć co się stało z tatą - momentalnie spoważniała

I weź tu zrozum kobiety...

-Twojemu tatusiowi zachciało się iść na spacer w środku nocy i ktoś go mocno pobił, Luke z Ashtonem będą tam dzisiaj i zbadają teren, mają tam kumpli z tamtejszych gangów i się czegoś dowiedzą, twoja mama będzie wtedy bezpieczna więc nie panikuj, jasne?
-Co z resztą? - brnęła w to zaparcie
-Jaką resztą?
-Nie udawaj idioty, przepraszam, ty nim jesteś! Dobrze wiesz o co mi chodzi
-Młoda, nie pozwalaj sobie na za dużo
-Mów
-Po co?
-Po gówno! Wytłumacz mi to wszystko!
-Nie
-I kto tu jest dorosły?
-Co chcesz wiedzieć? - nie wytrzymałem już, ona wie dobrze jak mnie sprowokować, czasami mam wrażenie, że zna mnie jak nikt inny
-Wszystko
-Jak zawsze - w odpowiedzi uśmiechnęła się sarkastycznie - po prostu nie wychodź sama z domu, to Ci do szczęścia wystarczy
-No tak się składa, że nie
-To masz problem
-Żałosny jesteś, zamiast mi powiedzieć wszystko to bawisz się w kotka i myszkę, zachowujesz się dziecinnie, w biciu się, wyścigach i tych innych bzdetach to może jesteś niezły ale w gadce to nawet grosza nie jesteś wart
-Że ja? - zacząłem się śmiać - Ja przecież jestem najlepszy w każdej kwestii - nie mogłem powstrzymać śmiechu
-Powiesz mi w końcu? - ze złością próbowała nawiązać do tamtego tematu
-Ktoś Cię śledzi, już, zadowolona?
-Nie - powiedziała jakby to było oczywiste
-Ja jej to powiem - wtrącił się Jay - już dawno zauważyliśmy, że ktoś Cię śledzi, próbowaliśmy dowiedzieć się kto to, ale za każdym razem uciekał w porę lub znikał w tłumie ludzi, najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że znaleźliśmy w waszym mieszkaniu kamery, tak jakby ktoś was obserwował, Em, zastanów się, czy mówiłaś komuś o tym wyjeździe?
-Tylko moi rodzice wiedzieli, że jedziemy do innego miasta
-Może namierzyli Ciebie tak jak my, poprzez telefon - zastanawiał się
-Możliwe, ej, ale chwila moment, skoro u mnie były kamery to u was też mogą być - spanikowała od razu rozglądając się po salonie
-Myślisz, że jesteśmy tacy tępi? Gadalibyśmy o tym wszystkim w pokoju gdzie mogą być kamery - pokręciłem oczami - oczywiście, że sprawdziliśmy też nasze mieszkanie w każdym kącie i nie bój się dzieciaczku, tu Cię nikt nie obserwuje u Ciebie też - uśmiechnąłem się sarkastycznie
-Idiota
-Ale za to przystojny
-Daruj sobie - powiedział zażenowany Jay - wracając, możliwe, że jest to ta osoba która Cię tak jakby szpieguje, znając życie jest to ktoś z dawnego gówna, więc weź to na poważnie, nie wychodź nigdzie sama ani nie rozwijaj nowych znajomości, przynajmniej na czas tej sprawy, zrozum, że to nie są żarty, Emily, jeden nieuważny ruch a może Ci się coś stać, uważaj cały czas na siebie i zwracaj na wszystko uwagę - patrzył na nią z powagą, co widać ją przeraziło
-Czyli dobrze rozumiem? Chcecie mnie odizolować od świata?
-Nie, nie wyolbrzymiaj tego, chcemy żebyś zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji
-No dobra - powiedziała niechętnie
-I jeszcze jedno, dla twojego i Rosie bezpieczeństwa dwóch z nas musi u was zamieszkać do końca wyjazdu - czekałem na reakcję Emily
-No chyba was posrało - spojrzała na nas poważnie
-Ja mówię serio - ciągnął dalej McGuiness
-Ja też - powiedziała z dezaprobatą - jak wy to sobie wyobrażacie? Mamy tylko dwa łóżka z Rose które należą tylko do NAS, będziecie spać na podłodze
-Albo na kanapie
-Powodzenia - zaśmiała się - szykuje się pedał party
-Możemy zawsze spać z wami - wypaliłem
-Kanapa jest fajna, wręcz najlepsza - skamieniała
-Czyli załatwione - odparł Jay

Emily 

***
-Rosee! Jesteś tu? - krzyczałam
-Taaaakkkk - mój umysł podpowiadał mi, że jej głos dochodzi z łazienki
-Co ty robisz? - zapytałam, wchodząc do pomieszczenia
-Maseczkę - mówiła rozsmarowywując zieloną maź po twarzy
-Widzę, że przygotowania do wybiegu idą równo
-Chcesz? Nawilża skórę, wygładza i poprawia koloryt
-Dawaj - usiadłam na wannie
-Wiedziałam - powiedziała z satysfakcją
-Rose, jest sprawa
-Co jest? - zapytała równocześnie rozprowadzając mi po twarzy to coś
-Bo nie jesteśmy bezpiecznie i Jay i Nathan...
-Wiem już o tym - powiedziała jakby ją to nie ruszyło
-Jay Ci powiedział co nie?
-Tak
-A mi dopiero teraz, nie no spoko - na myśl, że dowiaduję się o wszystkim ostatnia mam ochotę się wydrzeć na kogoś, ale nauczyłam się nad tym panować
-Chciałam Ci powiedzieć od razu, ale Jay mnie poprosił żebym tego nie robiła
-A co ty się go tak słuchasz?
-Sugerujesz coś? - zmrużyła oko
-Od pewnego okresu spędzacie razem dużo czasu..
-Przestań - na jej twarzy od razu wymalował się uśmiech - jesteśmy tylko znajomymi
-Znajomymi? Jay to fajny koleś, nie zmarnuj tego, zastanów się dobrze co z tym zrobisz
-Wiem co robię
-Zastanów się - spojrzałam na nią poważnie
-Nie mam nad czym
-Obiecaj
-Emilyyy - zapiszczała błagalnie
-No co?
-To tylko znajomy
-Tak Ci się wydaje
-Żebym ja coś o Nathanie nie wspomniała - zagroziła mi
-To jest inny temat i sytuacja
-Tak Ci się wydaje - naśladowała mnie
-Dobra nie było tematu - pokręciłam oczami
-10 minut musisz mieć to na twarzy a potem zdejmujesz jednym ruchem bo ona się utwardza
-Okej, to idę zrobić sobie kawę, chcesz?
-Z mlekiem

Ktoś zapukał do drzwi, od razu miałam przed oczami słowa Jaya uważaj cały czas na siebie i zwracaj na wszystko uwagę. Podejrzliwie popatrzyłyśmy się na siebie z Rose i ostrożnym krokiem, cicho jak mysz ruszyłyśmy w stronę drzwi. Miałam przeczucie, że nie będzie to coś co nas zadowoli, wręcz przeciwnie...


___________________________________________
Cześć wam! Jak tam? Rozdział może nie jest najlepszy, ale jest :) Możliwe, że jeszcze dodamy nowy w tym tygodniu więc bądźcie czujni :) Czytajcie dalej bo w najbliższym czasie nie będzie już tak nudno ;) Tak w ogóle to niedługo święta :) Czujecie już ten nastrój? Ma ktoś śnieg? Pochwalcie się xx Wprawdzie miała być niespodzianka na święta ale to raczej nie wypali, chociaż w najbliższym czasie postaramy się to zrealizować :) Miłego dnia! 

J&J



piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 22

Z perspektywy Nathana 

-Hej, dasz sobie radę, nie masz się czego bać - wypaliłem, chciałem żeby poczuła wsparcie, żeby chociaż to się jej udało, wiem że ten wyjazd miał być dla niej odskocznią, ale tak raczej nie będzie, nie mogę odstąpić jej na krok, to jest zbyt niebezpieczne, moją głupotą już było się na początek powadzić, teraz muszę uważać, bo nie jest dobrze
-Dzięki - powiedziała po czym Rose szybko pożyczyła jej powodzenia i dziewczyna znikła za drzwiami
-Jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytał Max
-O co ci chodzi?
-Stary, jesteś dla niej miły i na siłę udajesz, że jest okej, a jest przeciwnie, kiedy jej zamierzasz o tym powiedzieć?
-Nie teraz, z resztą to nie jest dobre miejsce na taką rozmowę, sprawdziliście nasze mieszkanie?
-Tak, nie ma
-Dobra, pogadamy o tym potem

*** 15 minut później***
Nagle drzwi się otworzyły
-Rose Jenner - powiedziała kobieta
-Nie jest tak źle, nie stresuj się, dasz radę - pocieszała ją szybko wychodząca z sali Em
-I jak? - zapytałem
-Dowiem się jak to wszytsko się skończy
-Coooo? To ile tu będziemy jeszcze siedzieć? - zapytał zawiedziony Siva
-Siedź cicho, jak Ci się nudzi to zadzwoń do swojej dziewczyny, tak w ogóle czemu jej tu nie ma? - zapytała Emily
-Pracuje, nie mogła z nami jechać
-To idź do niej zadzwoń a nie marudź
-Aż tak Cię tam wkurzyli? - powiedział po czym odszedł wyjmując telefon
-Tak ogólnie jak siebie oceniasz?
-Patrząc na konkurencję? Słabo. Podobno przyszła tu siostra jakieś modelki z tej agencji, więc nie mam na co liczyć
-Przesadzasz
-Jak bym tatę słyszała...
-Aż tak staro wyglądam?
-Idź mi przynieś kawę z automatu
-Co ja jestem, kelner?
-Możliwe
-Sama sobie zajdź
-Łooo jaki gentlemen, bić brawa - wstała i poszła piętro niżej, w sumie co za różnica i tak ją widzę
Stanąłem przy barierce na hallu i kiedy zobaczyłem Emily ręce mi opadły, oczywiście rozkminiała przez 5 min jak działa automat, wyglądało to jakby dziecko nie umiało obsługiwać  zabawki, jak usłyszała nasz śmiech, pokazała język, co już totalnie mnie dobiło i nie mogłem przestać się śmiać. Kiedy dziewczyna chciała odejść ze swoją kawą, zatrzymał ją jakiś mężczyzna
-Jay, chodź tutaj - zawołałem go
-Co jest?
-Co to za koleś? - przyjaciel przez moment przypatrywał mu się
-To ten Ryan, o którego ostanio robiłeś awanturę
-Co on tu robi? Przecież mieszka chyba w Londynie
-Nie wiem, ale lepiej niech na niego Em uważa, ta sytuacja jest dosyć dziwna
-Tym bardziej nie będę od niej odstępował
-Wyluzuj, przytulają się, czyli już idzie
-Jakby nie mogli się pożegnać jak normalni ludzie...
-Sykes, zazdrośniku - zaczął się śmiać
-Ja nie jestem zazdrosny, mam jej pilnować, nic więcej
-Nazywaj to jak chcesz - powolnym krokiem ruszył w stronę fotela
-Ty się lepiej zajmij Rose
-Tak też zrobię -uśmiechnął się cwaniacko i zaczął gadać z resztą
Nie wiem o co mu chodziło, ja nie jestem w najmniejszym stopniu o nią zazdrosny, chcę tylko jej bezpieczeństwa, zrobię wszytsko żeby jej życie było normalnie, nie chcę jej robić krzywdy i wkręcać jej w to życie, to gówniane życie, gdzie śmierć jest codziennością, tylko nie zawsze trafia na innych, czasami na twoich, a to boli najbardziej. Za wszelką cenę postram uchronić moich bliskich przed wczesną śmiercią, a oni wiedzą, że może być już blisko.


***
-Ile można ustalać kto to wygra... - niecierpliwiła się Rose
-Nie przesadzaj, wybranie 14 najlepszych lasek ze 100 równie zajebistych nie jest łatwe - powiedziałem
-Palant - parsknęła
Drzwi od sali otworzyły się. Kobieta zaczęła wyczytywać nazwiska i imiona wybranych dziewczyn
Sara Mike...... Jennifer Cooper.... Rose Jennner  - dziewczyny zaczęły skakać ze szczęścia - Eva London oraz Emily - oczy Em się zaświeciły - Hudgens 
-Coooo? - dziewczyna spojrzała na nas smutnym wzrokiem po czym odwróciła się
-Emily, kochana, nie przejmuj się, nie zawsze wszytsko udaje się za pierwszym razem - powiedziała Kels
-Właśnie, jak tobie się nie udało to ja odmawiam - powiedziała dumnie Rosie
-Nie, nie pozwolę Ci na to, masz iść na ten wybieg i pokazać wszystkim na co Cię stać - zbuntowała się
-Chodźmy stąd - powiedziałem
-Ty to potrafisz człowieka pocieszyć, jak tak bardzo Ciebie to nudzi to idź sobie - zmroziła mnie wzrokiem Kelsey
-Nie, przestań, chodźmy stąd - spuściła wzrok Emily
Przez kilka minut się nie odzywała tylko szła ze spuszczoną głową, nawet szkoda mi się jej zrobiło, ale zazdroszczę jej takich problemów. Zazdroszczę, że ma normalne problemy. NORMALNE.

***przed budynkiem agencji***

-Zadzwonię po taksówkę bo w tych szpilkach nie ujdę - marudziła blondynka
-To Tom Cię zaniesie - krzyknął Max
-Jasne, prędzej to on swoje buty zaniesie - wybuchliśmy śmiechem po czym Parker wkurzony pocałował swoją dziewczynę i kazał jej wejść na swoje plecy
-Uuuuu - wszyscy równocześnie powiedzieli, aż nagle ktoś zaczął krzyczeć
-Panno Grey, proszę zaczekać - z drzwi wybiegła jakaś kobieta
-Tak?
-Przepraszam Panią z całego serca, ale zaszła pomyłka, ktoś pomylił zgłoszenia i to Pani wygrała nie Pani Hudgens - mówiła zmęczona biegiem szatynka
-Naprawdę?
-Tak - kiedy dziewczyny to usłyszały zaczęły piszczeć i wskakiwać na siebie
-Dziękuję Pani - powiedziała Grey- teraz to idziemy na nogach
-I po drodze na lody - oznajmił Jay
-Was chyba posrało, mi nogi odpadają - siadła na ławce Rose
-To Jay ciebie zaniesie - Tom wyrównał rachunki na co McGuiness zesztywniał
-Tom nie rozśmieszaj mnie - Em sprowokowała Jaya, na co zrobił prawie to samo co Tom
-Em, wskakuj zmieścisz się - powiedziała uradowana Rose na co Jay o mało co nie zemdlał
-Haha, nie ja poczekam na swojego księcia, zaraz przyjedzie tu na swoim rumaka, zobaczcie- zaczęła się śmiać i reszta popatrzyła się na mnie, więc wiedziałem czego oczekują, znudzony jednym ruchem przewinąłem Emily przez ramię
-No chyba Cię pojebało - powiedziała poważnie
-Bolą nóżki?
-Bolą
-Więc nie marudź
-Mogłeś mnie uprzedzić
-Uprzedzam, że staniesz na ziemię
-Co? - zdziwiła się i odstawiłem ją na ziemię
-Tak się bawisz? - nie zrozumiałem jej
-Tak - na moją odpowiedź wskoczyła mi na plecy i kazała nieść się do domu
-Was to już wszystkich powaliło - powiedziałem pod nosem
-Idź a nie gadaj - zignorowała mnie
-Buntowniczka nam rośnie - zaśmiałem się
-Wal się, Sykes - syknęła

Wolałbym ciebie...

Na szczęście powstrzymałem się przed wypowiedzeniem tego durnego słowa które byłoby nie na miejscu i niestosowne do sytuacji. Doszliśmy do mieszkania, niesienie Emily nie było żadnym wyzwaniem bo jest lekka jak piórko, nie wiem jak to robi ale pasuje mi to, mogę bez żadnego wysiłku podnosić ją i przerzucać przez ramię. Taki układ mi pasuje. Dzień tak właściwie minął dosyć normalnie, co jest pewnie ciszą przed burzą, obawiam się, patrzę się na nich i nie chcę żeby coś im się stało, ich śmiech, uśmiech, radość powinno mnie uszczęśliwiać, a tak nie jest. Kiedy widzę ich szczęśliwych, znaczą dla mnie coraz więcej, kiedy kogoś stracimy, będzie boleć każdego z nas to coraz bardziej. Strata ważnej dla ciebie osoby to nie jest coś o czymś się marzy. To niesamowity ból, zawsze trzymam postawę twardziela i nie okazuję żadnych uczuć chociaż miałbym ochotę siąść i nachlać się do nieprzytomności ale wiem, że byłoby to nieodpowiedzialne i dziecinnie. Czasami lepiej po prostu nic nie mówić, nie będzie problemu i ludzie nie zaczną jak jakieś anioły tępo Cię pocieszać chociaż gówno wiedzą. Tak na prawdę chcą jedno. Chcą coś od ciebie. To ich wspieranie to taka przykrywka. Nie ufam ludziom, bo to fałszywe stworzenia. Ciężko jest znaleźć osobę której możesz w 100% zaufać, bo w tym świecie ludzie są egoistami, zależy im tylko na korzyściach dls siebie, jeżeli znajdziesz osobę która będzie lojalna i godna zaufania, nie pozwól jej odejść, bo wiedz, że tracisz cały swój świat i życie straci sens.

-Nathan - przysiadł się Jay korzystając że wszyscy poszli do dziewczyn
-Mmm?
-Powiedz jej
-Nie
-Masz zamiar dalej ukrywać przed nią prawdę?
-Tak po części, nie chcę niszczyć jej życia, pomyśl, kiedy powiem jej że za rogiem może na nią czekać śmierć to co ona zrobi? Będzie spać ze świadomością, że ktoś ją skrzywdzi, a ja na to nie pozwolę, tylko wiesz w czym leży problem? Że ja nie mogę cały czas z nią być, chociaż bym tego chciał, nie dam rady chronić jej 24h, to jest nie wykonalne, boję się, że jeden mój nieuważny ruch i ona zginie, Jay cholera jasna, wiesz jaki ten gnojek Paul jest, on cieszy się z cierpienia innych, potrafi trzymać kogoś zwłoki miesiącami a potem je podsuwać pod twarz, nie chce żeby jej coś takiego się przytrafiło, bo wiem, że sobie nie poradzi, jeszcze kilka miesięcy temu beztrosko chodziła do szkoły, a teraz? Jej życie zaczyna robić się jak nasze, a ja nie potrafię temu zapobiedz, rozumiesz kurwa nie potrafie! - uderzyłem pięścią w ścianę
-Powiedz jej, lepiej chyba żeby wiedziała i była wszystkiego świadoma i usłyszała to od nas niż żeby ktoś wykorzystał jej niewiedzę przeciwko nam
-Nie wiem kurwa nie wiem, gdyby nie ona i jej ojciec już dawno bym tego gnoja znalazł i zabił, ale nie mogę, musze zadbać o jej bezpieczeństwo, nie mogę was tak zostać, to zbyt ryzykowne, muszę poczekać na moment kiedy on będzie blisko. I zaatakować. Jay, to już nie są żarty - popatrzyłem na niego poważnie
-Blisko? Nie pomyślałeś o tym, że prędzej czy później on ją znajdzie i kiedy ty spuścisz z niej wzrok, on jej coś zrobi i wykorzysta jej niewiedzę przeciwko nam, a wtedy wiesz, że nic innego jej nie czeka jak długa i bolesna śmierć? A ty wtedy gówno zrobisz, bo będziesz bezradny! Paul bez Emily nic nie wskura, on tylko na nią czyha więc powiedz jej to do cholery
-Co mam jej powiedzieć?! Że jakiś psychopata założył kamery w jej mieszkaniu i miał ją na oku? Serio? Że jej ojciec jest takim debilem, że wyszedł sobie w nocy na spacerek i tamci idioci zaatakowali go, a teraz on leży w szpitalu i walczy o życie? Że jej matka jest kompletnie sama? Zanim Hemmings z resztą tam dotrą może być za późno! I dobić ją że ona też nie jest w najlepszej sytuacji? - nagle zobaczyłem zapłakaną Emily wyłaniającą się zza ściany
-Em.. - popatrzyła się na mnie z bólem i mówiła cichym, zapłakanym głosem
-Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałeś?

_________________________________
Cześć :) Co wy na to? Podoba się? Piszcie :* Tak w ogóle to zbliżamy się do 5 tysięcy! <wow> kiedy zaczęłyśmy pisać tego bloga, nie spodziewałyśmy się tego, jest to dla nas mega zaskoczenie, dlatego jesteście najlepsi! Przyznawać się kto jest z nami od początku? :D 
Kochamy was xx
J & J