.

GRY

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 32

Nathan 

Ta cała prezentacja się już skończyła i na koniec była tylko przemowa tych wszystkich projektantów. Właściwie nic ciekawego. Postanowiłem, że pójdę zajrzeć i zobaczyć jak to wszystko wygląda od "tyłu". Cicho wymknąłem się z tej całej sztucznej dziecinady i chwalenia jak to wszyscy są wspaniali, Ci projektanci, organizatorzy itd. Żeby za ich kasą przypadkiem im do dupy nie weszli. Żenujące, że najważniejsze zaproszone osoby, tak zwani zapatrzeni w siebie i swój majątek egoiści, patrzą tylko na ubrania, a nie zobaczą ile ludzie pracujący przy tym musieli w to trud włożyć. Musieli siedzieć nie raz od rana do wieczora na pełnych obrotach i wszystko dopracowywać, a Ci debile którzy to sobie wymyślili, chodzili tylko i patrzyli jak im idzie i krytykując każdy możliwy szczegół. Akurat modelki zeszły już ze sceny, więc po trochę długich poszukiwaniach, udało mi się wejść na tyły. Właściwie chciałem znaleźć Emily. Po drodze spotkałem zagonioną Rose i na chwilę ją zatrzymałem.
-Nathan, szybko, nie mam czasu. - dziewczyna popatrzyła się na mnie błagalnym wzrokiem
-Gdzie Emily?
-Nie wiem, pewnie gdzieś się przebiera. - powiedziała i zniknęła mi z pola widzenia
No, faktycznie dużo się dowiedziałem, bo ja wiem gdzie ona będzie się przebierać... Nie mając wyboru, zacząłem błądzić między tymi wszystkimi lustrami, przebieralniami, mając nadzieję, że gdzieś dojrzę Gray. Może jej nie spotkałem, ale ujrzałem jej torbę. Szybko podszedłem do niej i postanowiłem, że poczekam na nią, kiedyś w końcu dotrze do swojego skarbu z pamiątkami. Na jej toaletce, czy Bóg wie jak to nazwać, zobaczyłem jakieś pudełko z kokardą i podpisane z jej imieniem. Dziwne, nic jej nie dawałem i z tego co wiem, to reszta też. Obok pudełka był jej telefon, co było bardzo dziwne, bo ona się z nim nigdy nie rozstaje, nawet jak śpi ma go pod poduszką. Otworzyłem kwadratowy przedmiot i nic w nim nie było. Spojrzałem na logo firmy po boku opakowania i miałem wrażenie, że gdzieś ją już widziałem. PRIVY - nie mogłem sobie przypomnieć skąd kojarzę nazwę, odwróciłem pudełko i przeczytałem specyfikację srebrna bransoletka z szczepem GPS. Kurwa! PRIVY to nazwa firmy pracującej dla agentów FBI! Szybko wziąłem telefon do ręki i wykręciłem numer do Jaya
-Jay! Widzisz gdzieś Emily?
-Eeee no nie bardzo, a co się stało?
-Nie ma jej!
-Jak to jej nie ma? - w głosie przyjaciela słychać było widoczne zaniepokojenie
- Przy jej torbie jest telefon i pudełko po bransoletce z PRIVY'A
-PRIVY'A?
-Firma z którą mieliśmy kiedyś biznes, kojarzysz Johna, który na boku sprzedawał nam sprzęt?
-Ta, teraz już kojarzę. - słuchając jego odpowiedzi, z otwartego pudełka wypadła mała karteczka
-Tu jest coś jeszcze - otworzyłem wiadomość i wyszeptałem jej zawartość - Dopiero teraz się poznamy - od razu zacząłem się rozglądać i wiedziałem, że tu jej nie znajdę. - niech Max, Siva, Tom biorą stąd Rose i Kelsey, już!
Razem z Jayem wybiegliśmy przed budynek i rozdzieliliśmy się. Było dosyć ciemno i można było dostrzec tylko przechodzące po ulicy sylwetki. Nagle usłyszałem grzmot i zaczęło mocno padać deszcz. Jeszcze tego mi cholera brakowało. Biegałem tak po ulicy ciągle wykrzykując imię zguby, jednak deszcz zakłócał mój głos Jeżeli coś jej się stanie, nie daruję sobie tego. Miałem ją chronić, ale oczywiście nie. Ja musiałem coś spieprzyć. Gdzie ona mogła pójść?! Nie poddawałem się i biegałem dalej, byłem już cały mokry, ale nie to się teraz liczyło, miałem to kompletnie gdzieś. Biegałem po tych ślepych uliczkach jak jakiś głupi, nigdzie jej nie było. Emily kurwa, gdzie ty jesteś?! Chciałem już się wracać, kiedy dojrzałem jeszcze jedno zadupie. Szczerze? Traciłem już nadzieję, że ona tam będzie, ale im bardziej wchodziłem w jej głąb, tym bardziej miałem wrażenie, że to już koniec. Kiedy wybiegłam zza jednej ze ścian, krew zawrzała w moim żyłach. Wściekłość opanowała całego mnie. Pod ścianą leżała pół naga Emily i cała w siniakach. .Od razu domyśliłem się co się tu wydarzyło. Szybko podbiegłem do niej. Na ręce miała bransoletkę... W oczach miałem łzy.
-Emily! Emily obudź się! - krzyczałem jednak w odpowiedzi otrzymałem tylko głuchą ciszę. Chwyciłem  dziewczynę w ramiona, i lekko obiąłem.
-Obiecuję ci, że dorwę tego kto ci to zrobił i zabije na miejscu - szepnąłem jej do ucha.
Usłyszałem nadjeżdżające auto. W środku siedział Jay. Otworzył szybko okno i zapytał :
-Kurwa, stary co z nią ?
-No a jak cholera myślisz?! - wykrzyczałem - spieprzyłem wszystko, i to po całej linii!
-Wsiadaj, jedziemy do domu - rozkazał Jay, a ja wraz z Emily, którą cały czas trzymałem na rękach wsiadłem do auta.

                                                                 *********
Emily

Otworzyłam oczy. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. W sumie to bolało mnie wszystko. Próbowałam wstać, ale jedyne co zrobiłam to cicho jęknęłam. Leżałam jeszcze przez kilka sekund, kiedy usłyszałam że ktoś wchodzi do pokoju. Był to Nathan.
-Emily? - powiedział cicho
-Tak, możesz powiedzieć co się ze mną stało?  - zapytałam
-Emily - powtórzył moje imię, a ja wymownie się na niego popatrzyłam
-Nathan co jest? - zaczęłam się denerwować. Odruchowo spojrzałam na nadgarstek, nie było tam bransoletki od Ryan'a - Gdzie moja bransolet...- nagle wszystko sobie przypomniałam. Ślepa ulica, Ryan i-i....gwałt. Czułam jak serce podchodzi mi do gardła.
-Nath-Nathan, czy on mnie...zg-zgwałcił ? - jąkałam się i do moich oczu wpłynęły łzy
-Przepraszam Em, to wszystko moja wina - powiedział Nathan i schował głowę w ręce
-Nie! To nie może być prawda... Przeżyłam swój pierwszy raz z jakimś zboczeńcem !? - cała się trzęsłam się i mój głos się załamał
-Em..
-Wyjdź! - krzyknęłam, nie mogłam wytrzymać, po moich policzkach zaczęły lecieć gęste i słone łzy.
-Ja..
-Nathan, wyjdź! Nie mam ochoty z nikim gadać - praktycznie zepchnęłam go z łóżka
Zauważyłam że jest bardzo smutny i wściekły. Ale to mnie w tym momencie w ogóle nie obchodziło. Czułam się jak dziwka, jak nic nie znacząca dziwka. Miałam ochotę zniknąć z tego okrutnego świata.
-Jak będziesz czegoś potrzebować to daj znać - powiedział Nathan z wlepionymi w podłogę wzrokiem. I wyszedł. Zaczęłam żałośnie płakać, dopiero teraz poczułam jak bardzo boli mnie podbrzusze. Chciałam umrzeć. Tylko tego potrzebowałam. Nie miałam ochoty już żyć.
Rano obudziłam się cała spocona i ledwo co oddychając. W jednej chwili uświadomiłam sobie rzeczywistość i wczorajsze zdarzenia. W tamtym momencie, pożałowałam, że się w ogóle urodziłam. Przez całą noc śniło mi się, że jestem sama w jakimś pokoju i jakaś niewidzialna dla mnie postać katowała mnie niemiłosiernie. Bałam się, po prostu się bałam. Nigdy nie czułam w sobie takiej pustki. Nie będę potrafiła nikomu spojrzeć teraz w oczy. Miałam obrzydzenie do samej siebie i swojego ciała. Stanęłam przed lustrem i wszędzie miałam siniaki, co jeszcze bardziej odurzało mnie do samej siebie. To było okropne. Tak bardzo szanowałam samą siebie i swoje byłe dziewictwo, po to, żeby jakiś zakłamany koleś zgwałcił mnie najprostszą drogą? Chciałam nie żyć patrząc na swoje odbicie w lustrze. Z każdą chwilą utwierdzałam się w przekonaniu, że lepiej nie istnieć.Przebrałam się w jeansy, koszulkę i bluzę Nathana, która akurat zakrywała większość mojego ciała i zeszłam na dół. Kiedy tylko weszłam do salonu, zobaczyłam chłopaków siedzących w kółku i namiętnie o czymś dyskutując.
-Emily! - krzyknęli niemalże jednocześnie
-Hej - powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech, który w żadnym stopniu nie przypominał uśmiechu. Ruszyłam w stronę czajnika, jednak Jay chwycił mnie za nadgarstek i powiedział:
-Siadaj, zrobię ci coś do jedzenia - posłał mi ciepły uśmiech, na co ja przytaknęłam
Ruszyłam w stronę kanapy i usiadłam na jej krańcu.
-Jak się czujesz ? - zapytał Tom
-Okej - odpowiedziałam ciągle patrząc się w podłogę
Tom przytaknął i powrócił do rozmowy z chłopakami. Ja pogrążyłam się w myślach w których sama się już gubiłam. Kiedy stawałam przed lustrem czułam obrzydzenie do samej siebie, nie chciałam już żyć, ale musiałam. Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam się zabić. Nie potrafiłabym. Nie jestem aż tak słaba psychicznie, żeby odbierać sobie życie. Wiem, że kiedyś będą chwile dla których warto żyć, jednak teraz, jedyne czego chciałam to zasnąć i obudzić się kiedy to wszystko się skończy i moje życie wróci do dawnego tonu. Tego potrzebowałam. Żeby ktoś w końcu dał mi pewność, że będę jeszcze normalnie żyć, odcięta chociaż na chwilę od tego cholernego świata. Powoli nie nadążałam już za tym wszystkim co się dzieje. Miałam ochotę zawinąć się w kołdrę i nie wychodzić z pokoju i zakrywać swoje ciało najbardziej jak się da. Czułam pustkę. Cholerną pustkę. Rzeczy które wcześniej budziły we mnie wściekłość, teraz były mi obojętne. Stałam się postacią bez uczuć i jakichkolwiek emocji. Równie dobrze mogło mnie tu nie być. Z toku nigdzie nieprowadzących rozmyśleń wybiło uczucie dotknięcia. Odruchowo w ułamku sekundy zatopiłam swoje dłonie w bluzie, nie chcąc być w jakikolwiek dotykana. Każdy dotyk przyprawiał mnie o mdłości i wspomnienia TAMTEGO DNIA. Wzrok Jaya i Nathana mówił wszystko. Nie rozumieli mnie w najmniejszym stopniu, patrzyli się na siebie pytająco, co budziło we mnie obcość.
-Zjesz coś? - zapytał irlandczyk
-Nie - odpowiedziałam oschle, jednak widząc jego reakcje dodałam szybko - dziękuję - i wlepiłam swój wzrok w ścianę
-Musisz coś jeść.
-Ale nie chce - powiedziałam półtonem
-Emily jedz. - Jay spiorunował mnie wzrokiem.
-Nie.
-Emily!
-Nie krzycz na mnie.
-Nie będziesz się głodzić!
-Ale ja się nie głodzę.
-Zjedz te kanapki!
-Przestań na mnie krzyczeć.
Każda odpowiedź brzmiała u mnie tak samo, same słowa. Nic nieznaczące i bezuczuciowe słowa. Czułam na sobie pytający wzrok innych, że jeszcze się na niego nie wydarłam, ale czując to, chciałam zasłonić siebie jakimś materiałem, byleby nie być widzialna.
-Emily, nie rozumiesz do cholery, że nie możesz nie jeść?!
Nie słuchając w ogóle tego co potem mówił, bezlitosnym i stonowanym krokiem ruszyłam do pokoju Nathana, który stał się na obecną chwilę moim. Zawinęłam się w koc i zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć, jednak za każdym razem kiedy opuszczałam powieki, przez moją wyobraźnię przewijały się najgorsze momenty mojego życia, a ja czułam bezsilność. Chciałam krzyczeć i jednocześnie płakać, ale już chyba nawet tego nie potrafiłam, z każdą minutą czułam coraz większą przeszywającą pustkę.
Do pokoju wszedł Nathan, na co właściwie nie zwróciłam uwagi. Przez pierwszą minutę nie odezwał się słowem, co w sumie trochę mnie zastanowiło i odwróciłam głowę w jego stronę. Był przybity. A jednocześnie z jego oczu można było wyczytać wściekłość. Spojrzał na mnie i chciał coś powiedzieć, ale jedyne na co się wysilił to rozkaz "pakuj się, wracamy". Jednak chyba zapomniał, że to był jego pokój. Niechętnie przeniosłam się korytarz dalej. Normalnie bałabym się sama wyjść, ale teraz wszystko było mi już obojętne. Weszłam do mieszkania bez żadnego cześć i zamknęłam się w swoim pokoju. Kiedy ja pakowałam się, zadzwoniła mama. Spanikowałam i odebrałam nie chcąc wzbudzać podejrzeń.
-Halo?
-Cześć mamo.
-Hej, jak tam?
-Dobrze, a u was?
-Też, kochanie coś się stało?
-Y-y nie, mam zdarte gardło.
-Napewno?
-Tak, przepraszam Cię, ale muszę kończyć, wołają mnie.
-Dobrze, trzymaj się. - bez odpowiedzi rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni
Wróciłam do dawnej czynności. Spakowałam się w 30 minut. Przebrałam się w wygodniejsze ubrania i ruszyłam po herbatę. Po drodze, ku mojemu zdziwieniu nie spotkałam Rose. W sumie, nawet lepiej, nie chciałam się rozkleić przy niej jak małe dziecko. Po kilkudziesięciu minutach Nathan wziął mój bagaż i schował je do bagażnika taksówki. Na zewnątrz padał deszcz więc przechodząc z recepcji do samochodu zmokłam, a właściwie bluza i kaptur Nathana którą miałam na sobie. Przez całą drogę i lot nie dawałam znaków życia i jakiegokolwiek entuzjazmu pomimo prób innych. Stałam się nikim.


__________________________
Noo nie, że coś, ale przesadziłyśmy z odstępem z rozdziałami. Wiemy, znienawidziliście nas za to co się stało Em. Pisząc już o tym, nie powiemy wam za dużo na ten temat bo wszystkiego dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Ale teraz mamy nadzieję, że przekazałyśmy wam wszystko tak jak planowałyśmy i uczucia Emily są dla was jasne, ANYWAY. Z tą przerwą to wyszło grubo haha. W najlepszym momencie wena i wolny czas nas opuścił. Brawa dla nas xx, ale tak serio, to wiemy, że możecie nam mieć to za złe, ale zrozumcie też trochę nas. My wiemy, że rozdziały nie są na najwyższym poziomie, chociaż nie wiadomo jakbyśmy się starały, ale to nasz pierwszy ff więc uczymy się na błędach. Ogólnie rzecz biorąc to rozdział miał być już jakiś miesiąc temu, ale plany dotyczące akcji zmieniały się 32983456 razy. Więc na początku były wieczne zmiany. Następnie w szkole nazbierało się milion spraw i jakoś tak nie myślało się wtedy o blogu bo było pełno innych rzeczy, ale kiedy już wszystko w miarę się uspokoiło i w końcu miałyśmy czas na bloga, to wena stała się dla nas rzeczą nieznaną. Mówiąc skrótem, pisanie ff  jest trudniejsze niż sądziłyśmy na początku. Więc proszę tu bez żadnych fochów haha. Do następnego!

Mamy nadzieję, że tym razem nie tak długo lmao
Buziaki
J & J