.

GRY

niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 31

Emily

Obudziłam się rano i zjadłam śniadanie. Właściwie od rana starałam się nie panikować, pokazać, że się nie boję czy mi dobrze pójdzie, próbowałam udowodnić, że jestem twarda. Jednak nie do końca chyba mi to wyszło.
-Emily - Jay szturchnął mnie w ramię - żyjesz? - dopiero teraz zauważyłam, że ciągle patrzyłam się w ścianę
-Eeee no tak.
-Na pewno?
-Mhm.
-Wy z Rose dzisiaj to chyba umieracie nawet po przebudzeniu. - pokręcił wymownie oczami
-Coś jeszcze? - dziewczyna srogo zmroziła go wzrokiem
-Ej dziewczyny, kupić wam coś na uspokojenie?
-Nie, po prostu się zamknij - Jay popatrzył się z wyrzutem na swoją dziewczynę - kochanie - dodała z sztucznym uśmiechem na twarzy

Nie ingerowałam w dalszą wymianę zdań, bo uznałam, że to i tak nie ma sensu. Teraz myślałam tylko o tym żeby wszystko nam dzisiaj wyszło, bałam się niesamowicie. Ten wybieg zależał w większości od dalszego ciągu mojej "kariery". Obawiałam się wszystkiego. W głowie miałam czarne scenariusze, że przewrócę się czy coś i wyjdę na głupią. Nie wiem dlaczego, ale przez kolejne kilkadziesiąt minut siedziałam i patrzyłam się w jeden punkt, nie zwracałam uwagi na resztę, czy ktoś się kłóci, bije czy zabija. Nie. Byłam w innym świecie. Moje myśli to nie było nic innego niż kolejne dzisiejsze wydarzenia. Strasznie się tego obawiałam. Potrzebowałam żeby ktoś mnie czymś zajął, zagadał, chociaż co było praktycznie niemożliwe, ale sama tego chciałam, bo teraz sama siebie wyniszczałam psychicznie. Jeść to jadłam, bo resztki przytomności mi jeszcze zostały, gdyż wiedziałam, że głodzenie się to nie najlepsza droga.  Ale bałam się, najzwyczajniej w świecie się bałam.


*****

-Cześć - przywitałam się z Jeffem 
-O, hej, co tak wcześnie?
-Jak to wcześnie?
-Bo miałyście być dopiero o 12.
-A która jest? - zapytałam 
-11:46 - wpatrywał się w zegarek, sprawdzając jeszcze czy się nie myli - no, czyli nie mam poczucia czasu 
-Widocznie - zaśmiałam się i położyłam torbę na krześle 
-A jak tam? Stresujecie się? 
-Nawet mi nie przypominaj, panikuję jak głupia.
-Ja w sumie to chyba nie jestem lepsza - powiedziała ciszej Rosie
-Ale nie ma się czym przejmować, wszystkie tak się denerwują a niepotrzebnie, wszystko wychodzi genialnie. Prowadzący tylko tak mówi, żeby nic nie poszło źle, bo agencja musi trzymać poziom. Jednak prawda jest taka, że nie ma się co tym przejmować i brać tego do siebie. Jasne, nie żeby mieć wyrąbane, ale wyluzujcie, nie ma się czego bać.
-Nie wiem - pokręciłam głową
-Ale ja mówię serio, uwierzcie mi, że ja wiem lepiej i nie ma co się denerwować. Wyluzujcie, błagam, bo jeszcze mi tu zemdlejcie.
-Nie, aż tak źle z nami to chyba nie jest - powiedziała Rose
-No patrząc na wasze trzęsące się ręce i miny obawiałbym się - teraz popatrzyłam do lustra i sama się trochę przeraziłam
-O Boże, jestem cała blada.
-Nie martw się, makijaż wszystko zamaskuje - Jeff pomachał pędzelkiem w naszą stronę.
-Normalnie już Cię kocham.

Usiadłam na fotelu i grzecznie czekałam i przyglądałam się jak blondyn zamienia moją twarz w istny cud. Wszystkie niedoskonałości, wady znikały krok po kroku. To jest niesamowite jak facet potrafi zrobić takie coś. On obsługiwał pędzel chyba lepiej niż ja. Z każdą minutą na mojej twarzy znajdowało się coraz więcej makijażu, ale jakoś nie miałam nic przeciwko. Wybieg to wybieg. Swoją drogą, przyglądając się wyczynom Jeffa, zapomniałam o całym stresie. Kiedy zobaczyłam efekt pracy mężczyzny, zaniemówiłam. Jego godzina roboty się udała. Wyglądałam jak typowa modelka bez żadnych niedoskonałości.

-Jesteś niesamowity - powiedziałam ciągle nie dowierzając - kiedy ty, facet, nauczyłeś się robić takie coś?
-Kilka lat praktyki - uśmiechnął się w moją stronę - idziemy zobaczyć co tam Marika zrobiła z twoją kumpelą?
-Rose! - chwyciłam się za czoło
-Ej! Bo zniszczysz! - od razu wzięłam ręce z twarzy
-Zapomniałam, że w ogóle tu jest - zaczęłam się śmiać
-Normalnie to bym była zła - zza ściany wyłoniła się brunetka - ale ja też o tobie zapomniałam, więc wybaczam - jej twarz wyglądała idealnie. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w tak dokładnym i i profesjonalnym makijażu.
-Dziękuję? - uniosłam brew
-Dobra, dobra. Jeszcze zostały nam włosy.
-Masz już coś wymyślone? - zapytałam
-Nie kochane, to ja tu wybieram jak będziecie uczesane - Jeff wrednie uśmiechnął się w naszą stronę
-Ale my możemy na to wpłynąć - zerknęłam na niego błagalnym wzrokiem - prawda?
-Nie bardzo.
-Nie wierzę - pokręciłam oczami - to co dla nas planujesz?
-Marika! Chodź tu! - wołał dziewczynę
-Co się stało? - podeszła do nas dosyć niska, zgrabna dziewczyna o rudych włosach z miłym uśmiechem na twarzy
-Co planujesz dla dziewczyn zrobić z włosami? - spojrzała na nas i przyglądała się nam przez dłuższą chwilę
-A jakie mają dzisiaj stroje do zaprezentowania?
-Emily tą czerwowna sukienkę do ziemi bez ramiączek i sukienkę do kolan zapinana z tyłu na zamek
-To tu proponuję zrobić piękne fale - podeszła do mnie i zaczęła dotykać moje włosy - a ty Rosie, co masz?
-Jakieś kombinezony czy coś  - wymruczała pod nosem
-To wysoki, prosty kucyk. Rose, co ty na to?
-Jestem za, bo przynajmniej mnie włosy nie będą denerwować.
-Okej, to do roboty. - rozporządził Jeff

Przez kolejne 30 minut Marika wraz z Jeffem układali każdy włos na naszej głowie, żeby był idealny. Czasami faktycznie, rozczesywanie moich włosów nie było najprzyjemniejsze i sam zapach lakieru mnie cofał, ale efekt był niesamowity. Czułam się jak jakaś księżniczka przygotowywana do ślubu, czy coś. Kiedy zobaczyłam przyjaciółkę, sama zaniemówiłam. Zrobili z nas chodzące ideały. Nie da się tego opisać. Stanęłam z dziewczyną w lustrze i nie mogłam się na nas napatrzeć. Odnosiłam wrażenie, że jestem w jakieś idealnej opowieści.


*****

Za kilkanaście minut miał się zaczął cały wybieg i jeszcze chciałam tylko wrócić schować telefon, bo zostawiłam go na widoku. Kiedy przyszłam, zobaczyłam na toaletce kwadratowe pudełko z kokardką i podpisaną Emily G.
Delikatnie je otworzyłam i moim oczom ukazała się prześliczna, srebrna bransoletka ze zwisającymi wzorami. Od razu ją założyłam i zaczęłam się jej przyglądać, jednak nie nacieszyłam się tym długo, ponieważ już mnie wołali. Zamknęłam pudełko, wrzuciłam telefon do torby i uważając, pobiegłam do danego miejsca, nawet nie zastanawiając się od kogo jest. Całą swoją uwagę skupiłam na przejściu tych kilkudziesięciu metrów najlepiej jak potrafię. Te ostanie minuty przed pokazem były mega stresujące. Patrzyłam na modelki przede mną i miałam ochotę zrezygnować. One były 100 razy lepsze ode mnie. Nie wiedziałam co robić czy śmiać się czy płakać, dosłownie trzęsłam się ze strachu i można sobie wyobrazić co ja tam odwalę. Nie mogłam nawet o tym porozmawiać na szybko z Rose, ponieważ była daleko za mną, jedyne co to jak się na nią popatrzyłam, wyczytałam z jej mówiących z daleka do mnie ust chłopaki. Mój wzrok momentalnie przeniósł się na widownie i w pierwszych chwilach dojrzałam ich i nie mam pojęcia jakim cudem, ale byli w pierwszych rzędzie, niedaleko jednych z najsławniejszych projektantów. Jak oni to robią? Nie wiem. W jednej sekundzie nawiązałam kontakt wzrokowy z Tomem i Nathanem, obaj przyjaźnie się uśmiechnęli a ja zniknęłam im z oczu. Były jeszcze 2 dziewczyny przede mną i bałam się cholernie, miałam wrażenie, że nogi się pode mną zaraz ugną. W końcu nadszedł ten moment. MÓJ MOMENT gdzie mężczyzna mówiący kiedy mamy wyjść szturchnął mnie abym już szła. W jednej sekundzie pewność siebie wskoczyła we mnie i pewnym krokiem w rytm muzyki ruszyłam na wybieg. Czułam na sobie przeszywający wzrok wszystkich. Zapomniałam wtedy o całym stresie i niepewności, które towarzyszyły mi od początku dnia. Patrząc się ciągle w jeden punkt godnie szłam przed siebie, jednak kątem oka widziałam jak chłopaki i reszta osób z pierwszego rzędu mierzyła mnie wzrokiem. To było niesamowite uczucie, którego nie da się opisać. Myślałam, że zaraz zacznę skakać ze szczęścia. Skończyłam pierwszą swoją część i sama nie wierzyłam, że to zrobiłam. Kiedy zeszłam ze sceny, z wrażenia wypuściłam całe powietrze z płuc. Do mojej świadomości jeszcze nie doszło, że od tak to zrobiłam.

-I co? - Jeff chwycił mnie za rękę - Takie trudne to było?
-Wbrew pozorom, samo przejście nie.
-Ale dałaś radę i było genialnie. - szczerze uśmiechnął się w moją stronę.
-Poczekaj - chwyciłam sukienkę i podbiegłam to stresującej się przyjaciółki, ponieważ wiedziałam co czuje.
-Hej, nie stresuj się. Będzie wspaniale. Dasz radę. Ja dałam to ty tym bardziej. Nie myśl o całym stresie, tylko daj się ponieść chwili, bo to twoja chwila. - patrzyłam się prosto w oczy Rosie i widziałam, że na jej twarzy wymalował się uśmiech i zaraz się popłacze - tylko bez żadnych łez, bo Marika tego w te 10 sekund nie poprawi.
-Dziękuję - powiedziała i zniknęła za ścianą. Ja jeszcze zostałam na miejscu, żeby zobaczyć chociaż ułamek jej przejścia. I dała radę. Jak najbardziej, a Jay to chyba anioła zobaczył bo z małpim uśmiechem przyglądał jej się i nie mógł przestać. Patrzyłabym dłużej na tą chwilę, ale sama musiałam się iść szybko przebrać, bo miałam tylko niecałe 7 minut. W mgnieniu oka zmieniłam kreację i poddałam się poprawkom Jeffa moich włosów i twarzy. Za drugim razem podeszłam do całej sprawy luźniej i bez żadnego stresu przeszłam swoje. Nigdy nie sądziłam, że aż tutaj zajdę. Myśli o takim czymś to były tylko marzenia, ale jak widać marzenia się spełniają, a chwila w której dochodzą do skutku jest najpiękniejsza ze wszystkich. Po całym wydarzeniu musiałyśmy tylko przejść jeszcze raz z wszystkimi modelkami i miałyśmy jakieś 30 minut wolnego, ponieważ projektant naszych ubrań miał swoją przemowę, a potem wraz z organizatorem chcą z nami pogadać. Korzystając z okazji przebrałam się w swoje ubrania i zmieniłam buty na wygodne adidasy. Nigdy tak bardzo nie chciało mi się pić, dlatego przybiegłam po nią do torby, jednak przy moim nieogarnięciu rano, zapomniałam jej spakować. Niestety nie miałam innego wyboru, jak szybko pobiec do sklepu, do którego było jakieś 5 minut piechotą. Nawet nie brałam kurtki bo myślałam, że będzie ciepło i sama koszula mi wystarczy, ale oczywiście ja,  nie mając poczucia czasu i klimatu, wybiegając tylnym wyjściem zderzyłam się z zimnym powietrzem, ponieważ było już ciemno, więc co się dziwić. Dobra Emily, nie ma czasu się wracać, biegniesz. I w sumie tak zrobiłam, widziałam właściwie tylko świecącą się lampę przy ulicy. W końcu wybiegłam z tak zwanego zadupia i już chciałam się rozglądać za sklepem, jednak z kimś się zderzyłam. Nie miałam czasu zobaczyć kto to, ponieważ ta osoba zaczęła ciągnąc mnie w ślepy zaułek. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć, lecz nikogo nie było i zakapturowana postać zatkała mi usta rękami. W końcu ruch zaprzestał, a ja poczułam jak zostałam dosyć gwałtownie przybita do ściany, co mnie trochę ogłuszyło. Nieznana mi postać niebezpiecznie blisko się do mnie zbliżyła, że poczułam jej oddech na szyi. Chciałam się bronić, ale nie miałam sił, zbyt mocno zaczęła mnie głowa boleć.
-Cześć kochanie - mężczyzna zdjął kaptur i w resztkach światła ujrzałam jego twarz
-Ryan? - zapytałam załamującym się głosem, ponieważ zaczynałam się coraz bardziej bać.
-Powiedzmy - powiedział z satysfakcją - pewnie zadajesz sobie pytanie co się dzieje? Hmm jakby Ci to wytłumaczyć - nie miałam zamiaru słuchać jego opowieści dlatego małymi siłami uderzyłam go kolanem go w krocze, przez co na chwilę zgiął się w pół, już chciałam się wyrwać i udać do ucieczki jednak, tym razem mi się to nie udało, ponieważ ze zdwojoną siłą zostałam przybita do ściany, co jeszcze bardziej mnie osłabiło.
-Jeszcze raz, a oszpecę Ci tą słodką buźkę - po jego słowach zrobiło mi się słabo i moje ręce zaczęły drgać
-Podobno mnie kochałeś - popatrzyłam mu się z bólem w oczy, chcąc wzbudzić w nim jakiekolwiek poczucie winy, ale zobaczyłam tylko ten tępy uśmieszek i uświadomiłam sobie, że go nie znam i to nie ta sama osoba z którą spędzałam czas.
-Przyznaję, wycwaniłem się brakiem umiejętności aktorstwa, poszłoby łatwiej z inną, ale ty byłaś nieugięta co przeszkadzało mi w celu. Nie interesowałaś się mną i gdyby nie to, nie skończyłabyś tak teraz, tylko przywiązana do krzesła co jest chyba łagodniejsze. A i tak dla twojej świadomości, ta bransoletka to ostatni prezent jaki chyba dostaniesz, mam nadzieję, że się spodobał, a szczególnie gwiazdeczka w której jest GPS. Gdyby nie to, nie wiedział bym gdzie jesteś. - nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ on rozpiął jednym ruchem guziki od mojej koszuli i zaczął rozpinać moje spodnie. Szarpałam się resztkami sił, próbując uniknąć najgorszej rzeczy, ale nie mogłam nic zrobić, był silniejszy i z moich oczu popłynęły łzy. Teraz nie marzyłam o niczym innym, aby umrzeć. Ryan z każdą chwilą pozwalał sobie na coraz więcej, a ja złamanym głosem prosiłam, aby przestał, ale on tym bardziej zaczynał mnie całować. Starałam się zaprzestać temu chociaż na ułamek sekundy, bo z każdą chwilą czułam coraz większe obrzydzenie do siebie. Nie tak miał wyglądać mój pierwszy raz. Płakałam cały czas i poupadałam na nogach. W końcu nie potrafiłam już stać i zsunęłam się po ścianie, co tylko niestety ułatwiło sprawę temu dupkowi. Moje oczy było pokryte łzami, przez co nie widziałam kompletnie nic, jednak usłyszałam dźwięk paska i jeszcze bardziej moje oczy zapełniły się łzami. Poczułam jego dotyk na moich plecach i w tamtej chwili prosiłam o śmierć. Moja głowa odczuwała wszystko ze zdwojoną siłą i moje powieki stawały się coraz cięższe. Naraz jakikolwiek dotyk lub muśnięcie znikło, nie miałam pojęcia co się stało, jedyne co usłyszałam to mocny huk i zraz po tym moje oczy zamknęły się.


_______________________
Cześć wam :) Jakie odczucia? Wiemy, jesteśmy okropne. Ryan robi najgorszą rzecz jaka chyba istnieje głównej bohaterce :/ I nie liczcie na happy end xx Nie będziemy się rozpisywać, bo jeszcze coś ujawnimy. Teraz czekamy na wasze komentarze w którym mamy nadzieję, że napiszecie co myślicie i czego się spodziewacie :) Do następnego! 
A, i pozdrawiamy dziewczynę o imieniu SHIHI która miała nosa do Ryana :D

Buziaki xx
J&J