Emily
Jeszcze się zobaczymy słońce.
Aha, aha, fajnie. Ktoś nieświadomie myli numery, gdybym była miła napisałabym, że nie ma mnie za wybraną osobę, ale jakoś o tym nie pomyślałam rano. Wtedy chciałam tylko udusić dwóch chłopaków którzy byli w salonie. Jak się okazuje, oni też spali. Będąc cholerną wredotą, wzięłam dwa kubki lodowatej wody i w tym samym czasie wylałam im na twarz.
-Ej! - wyrwali się jak oparzeni z kanapy i z wyrzutem na mnie patrzyli - pojebało Cię?
-Tak słodko spaliście, że musiałam wam przerwać - założyłam włosy za uszy i wróciłam obudzić przyjaciółkę
-Nie! - Jay chwycił mnie za ramię - Daj mi ją obudzić - nie dał mi próby odpowiedzi, ponieważ sam po cichu wparował do jej pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Bez zastanowienia zaczęłam siebie ogarniać, dzisiaj pierwszy dzień męki. Kiedy już odpowiednio się ubrałam, zajęłam łazienkę i zaczęłam się malować. W progu drzwi stanął Nathan i uważnie mi się przyglądał, każdy ruch, spojrzenie, jakby miał nad tym kontrolę i zapisywał w głowie.
-Książkę piszesz czy co? - zaśmiałam się kontynuując dawną czynność
-Nie.
-To co mi się tak przyglądasz?
-Bo lubię. - jego wzrok dosłownie przeszywał całą mnie, a ja nie mogłam przestać się głupio uśmiechać, bo jego postawa najzwyczajniej w świecie mnie bawiła.
-A mógłbyś się przynajmniej ubrać? - dopiero teraz wrócił do żywych i dostrzegł, że nadal nie ma na sobie koszulki.
-Jak będę chciał.
-Super, fajnie, ale ja bym wolała żebyś się ubrał, bo pomożesz mi w zakupach, bo z Jayem opróżniacie naszą lodówkę w jeden dzień.
-Życie - wzruszył ramionami - po kilku miesiącach życia z nami powinnaś się przyzwyczaić.
-Przyzwyczaiłam się, ale też nauczyłam, że trzeba was za to wykorzystywać.
-Czyli?
-Jedziesz ze mną, taka kara Ci nie wystarczy? - wyminęłam go w drzwiach i w kilka sekund wzięłam wszystko co potrzebne. - Masz zamiar iść bez tej koszulki?
-A czemu nie? Nie podoba Ci się?
-Moje zdanie to chyba nic w porównaniu z tym, że jakieś dziewczyny będą za tobą chodzić po całym sklepie i traktować jak jakąś gwiazdę.
-To chyba dobrze, nie?
-Nie do końca, bo nie dadzą Ci spokoju przez kilka godzin.
-Ale przynajmniej będę miał jakieś laski przy sobie.
-Niekoniecznie ładne.
-Przekonałaś mnie. - wziął z torby pierwszy lepszy T-shirt i założył go na siebie
Stał się cud i Nathan podczas moich ekspresowych zakupów grzecznie wszystko nosił i dawał wrażenie idealnego znajomego. Czasami jest jak przyjaciel, ale to czasami. Nie sprzeciwiał się niczemu, rozmawiał ze mną jak człowiek, przepuszczał mnie w każdych drzwiach, co nieźle mi w głowie miesza. Już sama nie wiem co o nim myślę. Głupieję przez niego, przysięgam. Coraz częściej wydaje mi się, że jednak mogę mu zaufać i obroni mnie w każdej sytuacji, ale już nie jako "ochroniarz", jako bliska mi osoba.
Stał się cud i Nathan podczas moich ekspresowych zakupów grzecznie wszystko nosił i dawał wrażenie idealnego znajomego. Czasami jest jak przyjaciel, ale to czasami. Nie sprzeciwiał się niczemu, rozmawiał ze mną jak człowiek, przepuszczał mnie w każdych drzwiach, co nieźle mi w głowie miesza. Już sama nie wiem co o nim myślę. Głupieję przez niego, przysięgam. Coraz częściej wydaje mi się, że jednak mogę mu zaufać i obroni mnie w każdej sytuacji, ale już nie jako "ochroniarz", jako bliska mi osoba.
***
Po zakupach wparowałam do mieszkania i zarządziłam stan wyjątkowy.
-Siadać wszyscy na szanownych czterech literach - uderzyłam zakupami o blat - słuchać mnie i Rose uważnie - stanęłam wraz z przyjaciółką w dobrze widocznym miejscu - przez kilka kolejnych dni, nie będzie nas praktycznie przez większość czasu
-Prawdopodobnie będziemy wracać do domu żeby coś zjeść i iść spać - dodała Rose - i żeby było jasne - pogroziła palcem - żadnych imprez, wódek, burdelu, NIC. Jak wracamy do domu to ma być porządek i cisza.
-Więc w waszym wypadku, najlepiej będzie jak powrócicie do swojego poprzedniego lokum. Nie, że wam nie ufamy, ale wiemy, że zachowujecie się czasami jak zwierzęta - skwitowałam ich wzrokiem - więc odbieracie nas i zawozicie, bo chyba od tego tu jesteście.
-Widzisz stary, zrobiły z nas swoich służących - Jay schował twarz w dłonie, a Nathan zaczął się śmiać.
-Ja mówię serio - popatrzyłam się na nich - przez te kilka dni będziemy cholernie zmęczone i wkurzanie nas wtedy skończy się wojną, na wybieg nie musicie iść, bo pewnie nie chcecie.
-Kto tak powiedział? - Sykes oczywiście mi przerwał
-A chcesz iść?
-Dużo dziewczyn w sukienkach i tego typu rzeczach, więc raczej warto - uśmiechnął się tępo w moją stronę i z Jayem zaczęli gadać coś na boku
-Idioci - pokręciłam oczami.
-Ale wracając - Rose podniosła głos i wrogo spojrzała na swojego chłopaka przez co ja z Nathanem o mało co nie wybuchłam śmiechem - ja was błagam, dajcie nam przez te kilka dni święty spokój, bo to jest dla mnie i Emily mega ważne, chcemy żeby wszystko się udało, jasne?
-Koniec tego zebrania?
-Nie. Kwestia lodówki. Możecie jej używać, ale my też będziemy chciały coś zjeść jak będziemy wracać i nie mówię tu o mleku i piwie. NIE. My mamy kupione jogurty, warzywa, owoce itd i chcemy żeby chociaż połowa została. A teraz dupy rusz i sprzątać swoje rzeczy z ziemi i łazienki, my idziemy do kuchni. ŻEGNAM. - powiedziałam i zniknęłam z Rosie za ścianą.
-Jak myślisz? Posprzątają to czy walną do torby? - wypaliła
-Zdecydowanie jebną do torby, ale ważne, że my będziemy mieć porządek.
-I smród na dwa kilometry, nie?
-To robota bardziej w stylu Maxa żeby waliło na kilometr, więc może nie musimy się tym martwić - wybuchnęłam śmiechem.
Szybko jeszcze wszystko ogarnęłyśmy i kazałyśmy się zawieźć do agencji. Normalnie to byśmy same zaszły, ale nie miałyśmy już dużo czasu. Budynek był duży, a my w tym tłumie ledwo co się dostałyśmy na dane miejsce. Było to duże pomieszczenie i pełno w nim kobiet chodzących w metrach zawieszonych na szyi, modelki przymierzających już swoje kreacje i projektantów którzy wszystko komentowali.
-Przepraszam, a kim wy jesteście? - podeszła do nas szczupła kobieta o długich, kręconych, blond włosach oraz trzymała teczkę z papierami w rękach. Przez chwilę zgłupiałyśmy i nie wiedziałyśmy obie co mamy odpowiedzieć, jednak kobieta bacznie nam się przyglądała i mówiła dalej - to wy wygrałyście udział w wybiegu?
-Tak - odpowiedziałam pewnie i uśmiechnęłam się do blondynki
-Jak się nazywacie?
-Rose Jenner i Emily Gray - kobieta zaczęła przewracać kartki i pilnie coś zaznaczać
-Faktycznie, chodźcie za mną.
Grzecznie ruszyłyśmy za nią rozglądając się wokoło i przyglądając się innym. Każdy był zajęty swoją pracą i nie zwracał uwagi na resztę, biegał, pisał i notował. Można było się domyśleć, że wszyscy chcą aby wyszło idealnie. Doszłyśmy do wybranego miejsca, gdzie czekał na nas jakiś mężczyzna.
-Poznajcie Jeffa, będzie się wami zajmował aż do wybiegu.
-Cześć, jak macie na imię? - powiedział z uśmiechem na twarzy
-Ja jestem Emily - odwzajemniłam uśmiech
-A ja Rose, ale mówią na mnie czasami Rosie.
-Super, mnie już znacie. Ale nie będę nudził i przejdę do rzeczy. Musicie wiedzieć, że czeka was dużo pracy i lenistwa nie tolerujemy. Macie się przyłożyć i postarać, ale nie zniechęcajcie się, będzie fajnie. Jestem prawie pewien, że jak wam dobrze pójdzie zostaniecie zauważone przez kogoś. Nowy Jork otworzy wam drzwi do sławy, przygotujcie się na to. Ale teraz musicie przymierzyć wszystkie kreacje jakie macie zaprezentować, każda ma po 3 więc do roboty. - powiedział i wręczył nam wieszaki z ubraniami.
Przysięgam, ten dzień był mega wyczerpujący. Przez kilka godzin męczyli nas bez przerwy. Obróć się, przejdź 5 metrów, ubierz to, zdejmij to, przebierz się, przynieś to, podaj to, załóż to itd. W pewnym momencie Rose już nerwy puściły i w końcu się zapytała czy istnieje tutaj coś takiego jak przerwa obiadowa. Dzięki Bogu wypuścili nas na pół godziny na lunch. Chyba nigdy 4 godziny pracy mnie tak nie zmęczyło jak dzisiaj. Może brzmi to wszystko banalnie, ale w praktyce bardzo wyczerpuje. Kiedy wróciłyśmy kazali nam jeszcze 5 razy wszystko przymierzyć i dokładnie wszystko sprawdzić z nimi. Atmosfera była bardzo miła i Jeff był przezabawny, ale to nie zmienia faktu, że padałam na zbitą twarz. Niestety jutro nie zapowiadało się lepiej. Nie zdziwię się jak nie będę jutro czuć własnych nóg. Z góry nam oświadczyli, że będziemy ćwiczyć chodzenie i sposób prezentowania się i ubrań, które są najważniejsze. Trzymali nas w agencji jeszcze kolejne 3 godziny, aż w końcu pozwoli nam iść do domu. W tamtym momencie dziękowałam Bogu, że ubrałam swoje ukochane Superstary i nie zrobiłam sobie odcisków. Gdybym wzięła baleriny to bym chyba sobie nogi odgryzła. Koniec końców szczęśliwie doczekałyśmy się na Jaya, który zawiózł nas do mieszkania. Przekręciłam klucz w drzwiach i zaświeciłam światło. Modliłam się żeby nie zastać w nim hałasu, bo moja głowa by tego nie wytrzymała i przypuszczam, że Rose też.
-Cisza - odetchnęłam - cisza, piękna cisza, Rose, słyszysz ty to?
-Tak i nie chcę tego niszczyć - weszłam do kuchni i oświeciłam światło i o mało co zawału nie dostałam.
-W killera się bawisz? - powiedziałam do Nathana opartego o blat i pijącego herbatę z telefonem w ręku
-Jak jesteś głośno źle, cicho też źle.
-To mogłeś chociaż się odezwać.
-Nie słyszałem, że przyszłyście.
-No tak, bo telefon życiem.
-Odezwała się uzależniona od swojego - skwitował mnie wzrokiem
-Śpisz u nas? - zapytałam kiedy usłyszałam, że Rose zajęła mi łazienkę
-Tak.
-A Jay?
-Poszedł po piwo do nas.
-Zrobiłeś coś do jedzenia?
-Nie - powiedział wymownie jakbym zapytała o coś niemożliwego..
-No, przecież głupio się pytam... - pokręciłam oczami i pożałowałam, że zapytałam się o tak oczywistą rzecz.
Wzięłam jakieś warzywa z lodówki i zrobiłam kilka kanapek dla siebie i dla przyjaciółki. Nie miałam zamiaru na nią czekać dlatego zjadłam swoje a jej odłożyłam do lodówki i kazałam Nathanowi jej o tym powiedzieć. Kiedy łazienka się zwolniła, zajęłam ją bez zastanowienia. Nalałam do wanny pełno wody i moczyłam się w niej chyba z 30 minut. Umyłam się i doczołgałam się do pokoju. Byłam tak cholernie zmęczona, że zasnęłam chyba w sekundę, na samą myśl o jutrze już zasypiałam.
Kolejny dzień był faktycznie wyczerpujący tak jak się zapowiadał, po raz pierwszy znienawidziłam szpilki, a moje i Rose nogi odmawiały posłuszeństwa. Przez kilka godzin przebierałam się i prezentowałam kreację w każdy możliwy sposób. Chodziłam tam i z powrotem chyba sto razy tak jak i inne dziewczyny. Widziałam, że każda była wyczerpana. Prowadzący to wszystko straszył i ostrzegał nas z tysiąc razy, jednak Jeff po tym wszystkim wyśmiewał go i podnosił nas na duchu. Gdyby nie on, chyba bym się tam posrała ze strachu. Wszyscy wokół są bardzo wymagający, ale to dobrze. Tego dnia Bóg ich chyba nawiedził bo wypuścili nas o 1,5 godz wcześniej z pretekstem "Odpocznijcie przed jutrem". Podejrzewam, że sami mieli dość tej ciągłej pracy od południa. Ale wtedy już to się nie liczyło. Liczył się kolejny, decydujący dzień. DZIEŃ WYBIEGU.
Szybko jeszcze wszystko ogarnęłyśmy i kazałyśmy się zawieźć do agencji. Normalnie to byśmy same zaszły, ale nie miałyśmy już dużo czasu. Budynek był duży, a my w tym tłumie ledwo co się dostałyśmy na dane miejsce. Było to duże pomieszczenie i pełno w nim kobiet chodzących w metrach zawieszonych na szyi, modelki przymierzających już swoje kreacje i projektantów którzy wszystko komentowali.
-Przepraszam, a kim wy jesteście? - podeszła do nas szczupła kobieta o długich, kręconych, blond włosach oraz trzymała teczkę z papierami w rękach. Przez chwilę zgłupiałyśmy i nie wiedziałyśmy obie co mamy odpowiedzieć, jednak kobieta bacznie nam się przyglądała i mówiła dalej - to wy wygrałyście udział w wybiegu?
-Tak - odpowiedziałam pewnie i uśmiechnęłam się do blondynki
-Jak się nazywacie?
-Rose Jenner i Emily Gray - kobieta zaczęła przewracać kartki i pilnie coś zaznaczać
-Faktycznie, chodźcie za mną.
Grzecznie ruszyłyśmy za nią rozglądając się wokoło i przyglądając się innym. Każdy był zajęty swoją pracą i nie zwracał uwagi na resztę, biegał, pisał i notował. Można było się domyśleć, że wszyscy chcą aby wyszło idealnie. Doszłyśmy do wybranego miejsca, gdzie czekał na nas jakiś mężczyzna.
-Poznajcie Jeffa, będzie się wami zajmował aż do wybiegu.
-Cześć, jak macie na imię? - powiedział z uśmiechem na twarzy
-Ja jestem Emily - odwzajemniłam uśmiech
-A ja Rose, ale mówią na mnie czasami Rosie.
-Super, mnie już znacie. Ale nie będę nudził i przejdę do rzeczy. Musicie wiedzieć, że czeka was dużo pracy i lenistwa nie tolerujemy. Macie się przyłożyć i postarać, ale nie zniechęcajcie się, będzie fajnie. Jestem prawie pewien, że jak wam dobrze pójdzie zostaniecie zauważone przez kogoś. Nowy Jork otworzy wam drzwi do sławy, przygotujcie się na to. Ale teraz musicie przymierzyć wszystkie kreacje jakie macie zaprezentować, każda ma po 3 więc do roboty. - powiedział i wręczył nam wieszaki z ubraniami.
Przysięgam, ten dzień był mega wyczerpujący. Przez kilka godzin męczyli nas bez przerwy. Obróć się, przejdź 5 metrów, ubierz to, zdejmij to, przebierz się, przynieś to, podaj to, załóż to itd. W pewnym momencie Rose już nerwy puściły i w końcu się zapytała czy istnieje tutaj coś takiego jak przerwa obiadowa. Dzięki Bogu wypuścili nas na pół godziny na lunch. Chyba nigdy 4 godziny pracy mnie tak nie zmęczyło jak dzisiaj. Może brzmi to wszystko banalnie, ale w praktyce bardzo wyczerpuje. Kiedy wróciłyśmy kazali nam jeszcze 5 razy wszystko przymierzyć i dokładnie wszystko sprawdzić z nimi. Atmosfera była bardzo miła i Jeff był przezabawny, ale to nie zmienia faktu, że padałam na zbitą twarz. Niestety jutro nie zapowiadało się lepiej. Nie zdziwię się jak nie będę jutro czuć własnych nóg. Z góry nam oświadczyli, że będziemy ćwiczyć chodzenie i sposób prezentowania się i ubrań, które są najważniejsze. Trzymali nas w agencji jeszcze kolejne 3 godziny, aż w końcu pozwoli nam iść do domu. W tamtym momencie dziękowałam Bogu, że ubrałam swoje ukochane Superstary i nie zrobiłam sobie odcisków. Gdybym wzięła baleriny to bym chyba sobie nogi odgryzła. Koniec końców szczęśliwie doczekałyśmy się na Jaya, który zawiózł nas do mieszkania. Przekręciłam klucz w drzwiach i zaświeciłam światło. Modliłam się żeby nie zastać w nim hałasu, bo moja głowa by tego nie wytrzymała i przypuszczam, że Rose też.
-Cisza - odetchnęłam - cisza, piękna cisza, Rose, słyszysz ty to?
-Tak i nie chcę tego niszczyć - weszłam do kuchni i oświeciłam światło i o mało co zawału nie dostałam.
-W killera się bawisz? - powiedziałam do Nathana opartego o blat i pijącego herbatę z telefonem w ręku
-Jak jesteś głośno źle, cicho też źle.
-To mogłeś chociaż się odezwać.
-Nie słyszałem, że przyszłyście.
-No tak, bo telefon życiem.
-Odezwała się uzależniona od swojego - skwitował mnie wzrokiem
-Śpisz u nas? - zapytałam kiedy usłyszałam, że Rose zajęła mi łazienkę
-Tak.
-A Jay?
-Poszedł po piwo do nas.
-Zrobiłeś coś do jedzenia?
-Nie - powiedział wymownie jakbym zapytała o coś niemożliwego..
-No, przecież głupio się pytam... - pokręciłam oczami i pożałowałam, że zapytałam się o tak oczywistą rzecz.
Wzięłam jakieś warzywa z lodówki i zrobiłam kilka kanapek dla siebie i dla przyjaciółki. Nie miałam zamiaru na nią czekać dlatego zjadłam swoje a jej odłożyłam do lodówki i kazałam Nathanowi jej o tym powiedzieć. Kiedy łazienka się zwolniła, zajęłam ją bez zastanowienia. Nalałam do wanny pełno wody i moczyłam się w niej chyba z 30 minut. Umyłam się i doczołgałam się do pokoju. Byłam tak cholernie zmęczona, że zasnęłam chyba w sekundę, na samą myśl o jutrze już zasypiałam.
Kolejny dzień był faktycznie wyczerpujący tak jak się zapowiadał, po raz pierwszy znienawidziłam szpilki, a moje i Rose nogi odmawiały posłuszeństwa. Przez kilka godzin przebierałam się i prezentowałam kreację w każdy możliwy sposób. Chodziłam tam i z powrotem chyba sto razy tak jak i inne dziewczyny. Widziałam, że każda była wyczerpana. Prowadzący to wszystko straszył i ostrzegał nas z tysiąc razy, jednak Jeff po tym wszystkim wyśmiewał go i podnosił nas na duchu. Gdyby nie on, chyba bym się tam posrała ze strachu. Wszyscy wokół są bardzo wymagający, ale to dobrze. Tego dnia Bóg ich chyba nawiedził bo wypuścili nas o 1,5 godz wcześniej z pretekstem "Odpocznijcie przed jutrem". Podejrzewam, że sami mieli dość tej ciągłej pracy od południa. Ale wtedy już to się nie liczyło. Liczył się kolejny, decydujący dzień. DZIEŃ WYBIEGU.
_______________________________
Cześć wam :) Co sądzicie? Podoba się czy raczej nie? Piszcie, chętnie poczytamy co myślicie. Kolejny rozdział dodamy chyba jakoś tak za tydzień, więc sprawdzajcie.
Buziaki xx
J & J