.

GRY

niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział 33

Emily


Obudziłam się w samolocie. Obok mnie był Nathan, który spał jak zabity. Niechętnie odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak Rose i Jay śpią do siebie przyklejeni. Patrząc kilka dni wstecz, był to chyba jedyny widok który wywołał na mojej twarzy chociaż mały uśmiech. Reszta właściwie też spała, tylko Siva gadał z kimś przez Skype'a. Znając życie z Nareeshą. Nie miałam ochoty już spać, ale nie miałam też co robić. Nagle dostrzegłam jakiegoś mężczyznę wlepiającego we mnie wzrok. Normalnie to miałabym to w dupie, ale teraz się przeraziłam. Zaczęłam panikować, ręce trzęsły mi się niesamowicie. Jednak coś mi podpowiedziało w głowie NIE. ZAMASKUJ SIĘ. Może na pierwszy rzut oka to dziecinne, ale z drugiej strony, to co miałam zrobić? Spuściłam wzrok, rozpuściłam włosy i nałożyłam kaptur na głowę. Nie wiem jak, ale znowu miałam na sobie bluzę Nathana. Przez moje rozpuszczone włosy, przedzierał się mały widok na tamtego faceta. Miałam szczerą nadzieję, że przestał zmierzyć mnie wzrokiem, ale nic z tego. Nadal przyglądał mi się z zaciekawieniem. Gdyby to było jakiś miesiąc temu to śmiałabym się z tego, jednak teraz można sobie wyobrazić co przeżywałam. Odwróciłam się w stronę okna, kiedy poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę. Odskoczyłam jak poparzona. Szybkim ruchem spojrzałam na osobę siedzącą obok, w całej tej panice zapomniałam że obok mnie siedzi Nathan.
-Wszystko w porządku ? - zapytał z troską w głosie
-Tak - powiedziałam niepewnie, po czym ponownie odwróciłam się w drugą stronę.
Jednak coś dalej mnie niepokoiło. Cały czas czułam czyjś wzrok na sobie. Niechętnie spojrzałam na faceta, który nieustannie patrzył się na mnie. Wtedy coś się we mnie przełamało, delikatnie szturchnęłam Nathana w ramię.
-Co jest ? - zapytał
-Nathan - zasłoniłam twarz ręką, przez co brunet domyślił się co się dzieje - ktoś się na mnie ciągle patrzy.
-KTO? - Sykes nerwowo wstał z fotela, jednak chwyciłam go za koszulkę i pociągnęłam w dół
-Nathan! dobrze się czujesz? Siedź na dupie - popatrzyłam na niego z dezaprobatą
-Który to?
-Uspokój się.
-Emily, powiedz mi kto się na ciebie patrzy. - odwróciłam wzrok od Nathana, żeby przyjrzeć się temu mężczyźnie, jednak kiedy popatrzyłam się w jego stronę, jego nie było.
-Nie ma go - powiedziałam przerażona - nie ma - ton mojego głosu jakby się załamał
-Jesteś pewna, że tam ktoś był?
-Tak, jestem pewna - powiedziałam bez wahania, jednak po chwili namysłu dodałam - nie, nie wiem.
-Hej, popatrz się na mnie - skierował swój wzrok prosto w moje oczy - skup się i zastanów, czy jesteś pewna, że tam ktoś był albo czy ci się zdawało - mówił trzymając moje dłonie
Nie, ja już zwariowałam. Nie odpowiedziałam Nathanowi na pytanie. Schowałam ręce do kieszeni w bluzie, w której i tak się cała topiłam. Naprawdę? Na serio jest ze mną aż tak źle? Żebym sobie wyobrażała jakieś osoby obserwujące mnie? Najgorsze w tym było to, że nie umiałam sobie odpowiedzieć. Patrzyłam się bez celu za okno i szukałam wyjaśnienia na to wszystko. Nie miałam pojęcia czy tam w końcu ktoś był, czy nie. Może mi się wydaje? Nie. Nie. Nie wiem. W gruncie rzeczy nie sądziłam, że byłam aż tak słaba psychicznie żeby moja wyobraźnia tworzyła takie rzeczy. To już było chore i zdecydowanie mnie to dobijało.


****


Wróciliśmy do Londynu. Jednak nadal nie wróciłam do swojego domu. Nie wiedziałam dokładnie dlaczego, Jay wymawiał się, że rodzice przedłużyli sobie wyjazd, ale jakoś w to nie wierzyłam. Za długo to się już ciągnęło. Przez ostanie tygodnie gwałtownie odizolowałam się od innych. Mimo wszelkich prób Rose, Nathana, Jaya i całej reszty, ja nadal chciałam być sama. Każdy dotyk i spojrzenie na mnie wywoływało u mnie złe i obrzydzające wspomnienia. Nie potrafiłam. Nie potrafiłam nikomu spojrzeć w oczy. Każdy mi współczuł i mówił, że wyobraża sobie jak się czuję. Ale tak naprawdę nie wiedział w najmniejszym stopniu jak ja się czuję. Nikt kto nie doświadczy tego, co ja przeszłam, nie będzie w stanie poczuć tego co czuję. Nikt. Wstręt do samej siebie jest chyba jedną z najgorszych rzeczy. Za każdym razem kiedy stawałam przed lustrem, zaczynałam płakać, cholernie płakać. Z bezsilności. Tak, z bezsilności. Bo nie mogłam już z tym nic zrobić i nikt ani nic nie był w stanie mi pomóc. Nie odzywałam się do nikogo. Byłam wrakiem człowieka. Jakiekolwiek uczucia lub emocje względem innych stały się dla mnie nieznane. Jeść to jadłam z przymusu. Jay z Tomem wiernie mnie pilnowali, żebym nie skończyła jak ostatnio. Każdy normalny człowiek byłby za to wdzięczny, ale nie ja. Ja nawet nie zauważyłam tego gestu i nie zwróciłam na to uwagi. Każdego dnia płakałam. Zaszywałam się w pokoju i płakałam. Właściwie już nie istniałam. Psychicznie byłam totalnie zniszczona. Nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić. To było za ciężkie.

W nocy ponownie śniły mi się jakieś tępe rzeczy typu męki, okaleczanie, zabójstwa. Byłam już w takim stanie, że zaczęłam krzyczeć przez sen. Oczywiście obudziłam cały dom. Ale problem był w tym, że nikogo do siebie nie dopuszczałam. DOSŁOWNIE. Z nikim nie chciałam rozmawiać, wyżalić się. NIC. Byłam psychicznym zerem. Widziałam jak się wszyscy starali, a ich pełne smutku miny dobijały mnie jeszcze bardziej. Nie chciałam żeby zwracali na mnie uwagę. Wszelkie ich próby, propozycje, zdawały się na nic. Nie chciałam nikogo litości i współczucia. Chciałam zrozumienia. Tamtej nocy, zbiegli się wszyscy, ale oczywiście odpychałam ich. Nie pozwalałam się zbliżyć do mnie, chociaż teraz nawet sama nie wiem czemu. Trudno to wytłumaczyć. Rano przebudzając się czułam się dziwnie. Inaczej niż dotychczas - bezpiecznie. Otworzyłam oczy, żeby zobaczyć przyczynę tego uczucia. Kiedy już widziałam cały obraz, zaniemówiłam. Leżałam wtulona w Nathana, a niedaleko stał Jay grzebiący w komórce.
Od razu odskoczyłam jak poparzona.

-Przepraszam - powiedziałam i spuściłam wzrok
-Nie masz za co przepraszać, chyba nie myślałaś, że faktycznie cię zostawimy tej nocy. - powiedział Nathan
Na sekundę wysiliłam się na mały uśmiech, który był niespotykanym zjawiskiem ostatnim czasem u mnie.
-Skoro młoda wstała i się uśmiecha to może zejdzie łaskawie na dół na śniadanie - Jay patrzył się na mnie wymownie
Chyba pomyliłeś osoby, McGuiness. Już mnie takie rzeczy nie bawią, prędzej doprowadzają do stanu zażenowania
-Nie chcę - szeptnęłam
-A ja nie chcę tego słyszeć! Idziesz na śniadanie i koniec!
-Jay - powiedziałam półtonem
-Co?
-Możesz nie krzyczeć? Nie jestem głodna.
-A mnie to jakoś szczególnie nie interesuje - wzruszył ramionami - gdybym był miękki i pozwalałbym ci nie jeść i bym ci ulegał, chyba wiesz gdzie byś skończyła.
-Przestań. - powiedziałam po czym loczek wyszedł, a zaraz po tym wstał Sykes.
-Nathan - nie wiem co się wtedy ze mną stało, to było dziwne
-No?
-Możesz tutaj ze mną na chwilę zostać? - zapytałam lecz po kilku sekundach ciszy dodałam - albo nie, idź, zapomnij co mówiłam - położyłam się z powrotem na łóżko i odwróciłam się, żeby nie widzieć go, jednak po chwili poczułam jak materac się załamuje po jakimś ciężarem, a z tej racji, że ja ważę tylko 51 kg to poleciałam razem z uginającym się materiałem. Los tak chciał, że widziałam dokładnie co było tego przyczyną. NATHAN.
-Oczywiście, że zostanę - posłał mi tak cudowny uśmiech, że chociaż na chwilę czułam się lepiej.
Chcąc niechcąc, wtuliłam się w niego i na nowo zasnęłam. Spanie stało się chyba moim nowym zajęciem, bo robiłam to w sumie przez większość czasu.


***** kilka dni później

Ubrałam się w ulubiony t-shirt i jeansy. Oczywiście nie zabrakło za dużej bluzy. Zeszłam po schodach praktycznie nie patrząc na nie. Nie myślałam. Widziałam tylko pojedyncze schody, a resztę zasłaniały mi moje włosy, dlatego nie zauważyłam też idącego Nathana z sokiem pomarańczowym. Niestety, ale wpadłam na niego, a cała zawartość szklanki wylądowała na mojej ukochanej koszulce.

-Jezu, Em, przepraszam! - podniósł szklankę - wiem, że kochasz tą bluzkę, oddam ci za nią
-Nie musisz, nic się nie stało - wzruszyłam ramionami i patrząc w dół szłam dalej, jednak usłyszałam donośny krzyk
-Nie! Tego już za wiele! Tak nie będzie! Ja wszystko rozumiem, ale już bez przesady! Kiedyś byłaś zabawną, wredną i pełną energii istotą. A teraz? Nie odzywasz się praktycznie do nikogo, coraz bardziej zamykasz się w sobie. Wszyscy próbujemy ci pomóc, ale ty nawet tego nie potrafisz zauważyć! Cholera jasna Emily! To już za długo trwa! Dobrze wiesz, że masz w nas całkowite oparcie, a ty nawet nie chcesz z nami porozmawiać! Sama chcesz na siłę sprostać sytuacji, ale wiesz co? Chyba ci to nie wychodzi! Jesteś chodzącym duchem po tym domu! OBUDŹ SIĘ! Słyszysz?! Tak być nie może! Proponowaliśmy ci psychologa, terapię, wszystkie opcje jakiejkolwiek pomocy! A ty nic. Wszyscy się staramy i nikt od ciebie nie wymaga całowania nas po stopach, już nawet nie o to chodzi, ale z tobą jest coraz gorzej! Nawet wyniki matury masz gdzieś! Wylałem na ciebie CELOWO ten sok, żebyś chociaż na chwilę wróciła do żywych i się na mnie wydarła, że zniszczyłem ci twoją ULUBIONĄ bluzkę! A ty? Ty nic! Przestań już żyć przeszłością! Ja wiem, że łatwo się mówi, trudniej zrobić, ale chociaż SPRÓBUJ, Fakt, nikt nie mówił, że będzie łatwo i milutko z nami, ale dobrze wiesz, że nikt nie mógł przewidzieć tego co się stało. Wszyscy się obwiniamy za to wszystko, że cię nie dopilnowaliśmy, a w tym najbardziej JA - zobaczyłam w jego oczach ból - bo ja cię miałem pilnować, ale wszystko spieprzyłem i wiem o tym. Ale teraz nie pozwolę ci uciekać od wszystkich i zamykać się w sobie. Nie tym razem.


______________________
C U D
Wróciłyśmy!
Tak, mamy pełno nowych pomysłów weny etc. Mega was przepraszamy za tak długą nieobecność, ale sami rozumiecie - czasami każdy tego potrzebuje. Wbrew pozorom pisanie fanfictiona nie jest takie łatwe jak się innym wydaje, także mamy nadzieję, że nas rozumiecie, kolejny postaramy się dodać szybciej niż przypuszczacie.
Co do Emily, jak sami widzicie jest z nią źle. Zamyka się w sobie, odechciewa się jej istnieć. Nie chce pomocy. Boi się wszystkiego. Mimo prób Jaya, nie reaguje. Można sobie wyobrazić jak bardzo źle z nią jest. Ale uwaga uwaga, Nathan, wrodzona wredota nie wytrzymuje i krzyczy na nią. Co za zmiana, nie? W tej sytuacji doprowadzanie jej humoru na niższy poziom nie cieszy go jak wcześniej. Co będzie dalej? ZOBACZYCIE.

Buziaki xx
J & J